Grzesiu,

Grzesiu,

oczywiście, że się nie znam ;)

Ale są tacy, co się nie znają bardziej. Moje twierdzenie jest niezmienne od dawna:

Dobre filmy powstają tam, gdzie jest pomysł i samokontrola.

Jesli mam być szczery, ogólnie bardziej podobają mi się niektóre filmy hollywoodzkie od większości dzieł europejskich. Wydaje mi się, że nasze kontynnetalne kino dostaje po głowie głównie w drugiej części mojej definicji. Znaczy, nawet jak mają pomysł, brakuje samokontroli. Włączasię to nieszczęsne “ja jestem artystą, jak mnie nikt nie rozumie, to tym bardziej jestem artystą, a jak kogoś nudzi siedmiminutowe statyczne ujęcie połowy męskiego pośladka i ćwierci cycka na łóżku, to znaczy że nie ma gustu”.

Popatrz jak niesamowicie potrafił opowiedzieć prostą historioę sensacyjną Brian DePalma w “Oczach węża”. Obejrzyj sobie to najdłuższe czyste ujęcie w historii kina. DePalma wiedział jak chce swoją historię opowiedzieć. Filmy europejskie, nie wszystkie, ale spora ich część sprawia na mnie wrażenie, że ktoś powiedział sobie “wezmę w rękę kamerę i jakoś to będzie”.

Ech. Były kiedyś tutaj pojedynki blogerów. Jakby to jeszcze funkcjonowało, to mógłbym chyba stoczyć z Tobą bój na tematy filmowe, bo wydaje mi się, że masz dużo do powiedzenia w tym temacie i mógłbym na takiiej wymianie myśli sporo skorzystać. Może być mnie nawet nawrówcił na kino europejskie? ;)


Wristcutters: A Love Story czyli świat samobójców By: ernest (30 komentarzy) 12 luty, 2009 - 19:37