Gretchen,

Gretchen,

ja to nie nadążam za wszystkim, bo też nie wszystkie patologie mnie interesują, więc mogę być (na szczęście) nie na bieżąco z każdym czymś, tym niemniej pozwolę sobie na takie oto spostrzeżenia w ramach przyjętej konwencji:

Wbrew pozorom ja tu sobie bezczelnie szydzę jednocześnie z blogowej miałkości i mainstreamowego badziewia, gdyż uważam, że pisarska jakość liczniej występuje w blogosferze niż w mainstreamie.

Oczywiście pretensje do bycia lepszym, gdy nie ma się nie tylko pojęcia o warsztacie, ale nawet o pisaniu składnym jako takim, są wyjątkowo śmieszne, ale ja niekoniecznie o tym tutaj.

Co do bycia źródłem tu też będę polemizował, w pewnym zakresie oczywiście, gdyż bloger nie zastąpi dziennikarza tam, gdzie wpuszczają tylko za akredytacją na ten przykład, natomiast w reportażu zastąpi doskonale, zwłaszcza, że większość dużych tytułów prasowych praktycznie nie ma swoich korespondentów zagranicznych – dojdziemy jeszcze do tego w kolejnych notkach na blogu Demotix.

Anonimowość jest oczywiście tematem ciekawym, ale też zasługującym na osobne potraktowanie. Powiem w tym wątku tyle, że anonimowość nie jest ani zła ani dobra, jest pewną formułą umowną, której da się nadużyć jak każdej innej. Uważam, że sama konwencja anonimowości, używania nicków jest praktyczna, a bywa, że konieczna ze względów bezpieczeństwa, zależnie od kraju i/lub poruszanych tematów. Stąd wszelkie dowodzenie lepszości nazwiska nad nickiem uważam za przejaw niezrozumienia istoty problemu.

Ale od czego to ja zacząłem, aha, poszło o Wieżę Babel. Tak, jest to moim zdaniem wyjątkowo udana metafora (uwaga: ta moja skromność!) opisująca patologie wynikające z przekroczenia ludzkiej skali. Coś takiego sprzyja dehumanizacji relacji, niezależnie nawet od tego, czy stronami relacji są anonimowe nicki czy znający się w realu ludzie. Tak myślę, sobie, prawda.

Pozdrawiam.


Jak zbudować Wieżę Babel, czyli o blogosferze na wesoło By: sergiusz (29 komentarzy) 16 maj, 2009 - 21:08