Część druga

Część druga

CZĘŚĆ DRUGA

Może jeszcze dorzucę wyjaśnienie, czemu mi się tak udało ładnie przeprowadzić reportaż. Powodów jest sporo. Po pierwsze, od lat z upodobaniem śledzę Otchłań w necie, a poza tym, kurde, Kraków, UJot, okropnie tutaj dużo oszołomów i ja z nimi ROZMAWIAM. W knajpie na przykład, jak siedzę. Chwała Bogu, normalnych kumpli na tych studiach też mam trochę, a nawet jedną walczącą feministkę.

Po drugie, mimo mojego totalnie wolnościowego, znaczy liberalnego usposobienia, dobrze się maskuję, ponieważ lubię bardzo się ubierać w stylu prawicowo oiowym. Znaczy się bojówki, halówki, haringtonka, te sprawy. Muzyka oi! też bardzo me gusta. Także oni rozpoznają to na poziomie podświadomości, że wyglądam jak kawiorowa prawica, więc ich to przychylnie nastraja. Dodajmy, że kiedyś chodziłam do katolickiego kościoła, mam obcykane te szczęść Boże i tym podobne odzywki. W dodatku jestem ładna, młodo wyglądam (żadna sztuka, Polska krajem pięknych kobiet) i mam naprawdę sympatyczny uśmiech, jeśli chcę go mieć.

No i ostatnia sprawa, ja Se kupuję te różne wdzianka w Szczecinie przez Internet, a zanim coś wybiorę, to przeglądam wszystko, co mają w ofercie i sobie dopasowuję, co konkretnie noszą różne subkultury. Nie wiem czy wiecie, że prawaków jest ogromna rozmaitość. Są skini i pokrewni, są naziole, są moherowe babcie, są walczące kobiety po pięćdziesiątce, bojowi mężczyźni w kaszkietach i jeszcze sporo grupek socjologicznych. I każda się inaczej ubiera, co potrafię rozpoznać i dopasować, jakby to ująć, odpowiedni kluczyk. Do rzeczy, zeskoczyłam z trybuny ludowej, idę do tajemniczego namiotu.

Oglądaliście w wiadomościach Ewę Stankiewicz i jej komiczny namiocik na kółkach, walczący przed Pałacem o sprawiedliwość i prawdę o Smoleńsku? Takie właśnie miałam podejrzenia, było toto duże i harcerskie, miało naszyty krzyż maltański (no widzisz, Natalio Julio, żeby być dziennikarzem, lepiej studiować coś innego, np. historię, ma się szerszą wiedzę). Namiot stał z boku rynku, u wylotu Wiślnej. Zaintrygowało mnie, że był niemiecki, z Kolonii, ten namiot, rozumiecie. O co tu kaman? Zaglądam do środka, a tam aparatura medyczna. Nic nie rozumiem. Przychodzi młoda, absolutnie normalnie wyglądająca dziewczyna w polarze i pyta, w czym może pomóc.

Ja jeszcze nie jestem pewna, czy to nie jakieś kolejne wariactwo, rozchylam poły kurtki, żadnych mikrofonów, nie jestem z tefałenu, cip cip, tłumacz mi babo, kim wy jesteście i co tu robicie. Tłumaczy dosyć chętnie, choć w oczach lekki popłoch (jestem drobna i szczupła, ale niektórzy się boją). Że maltańska służba medyczna, że Niemcy współpracują i stąd ta Kolonia, a każda duża demonstracja musi być zabezpieczana, bo ktoś może umrzeć. Och, jakie to miłe i sensowne, wreszcie coś normalnego.

KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ


W paszczy szaleństwa again, czyli Wasz mały Kopernik nadaje By: Pino (25 komentarzy) 4 marzec, 2012 - 14:46