Dobra… dobra… Merlocie, tym razem Ci się upiekło.

Dobra… dobra… Merlocie, tym razem Ci się upiekło.

Teraz już nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wyniosłe; phi… nie jestem przecież aż tak małostkowy, żeby się czepiać detali… Ostatnio nawet miałem wykład na ten temat u Pięknego… :)))

Pominę też fakt, że dajmy na to takiemu Cyklopu lornetka na gwizdek.. A luneta to i owszem…

A jak już jesteśmy przy Cyklopu…
To jeśli Ty może napiszesz o swoim homarze, to ja może odwzajemnię się moją odyseją z czasów małej prohibicji kartkowej.
Będzie się ona składała z 12 ksiąg, z której każda zawierać będzie opis wypadków z jednej knajpy.
W której, jak wiesz, ustawowo można było łyknąć jedynie po jednej lornecie. Z obowiązkową meduzą – przechodnią, bo jedna meduza w stanie nienaruszonym obsługiwała wszystkich solidarnie spragnionych. (Solidarność będzie w tym może-eposie słowem kluczowym)
W tak niesprzyjających warunkach, po prostu, nie szło się uchlać i do Itaki powróciłem trzeźwy, niczym niemowlę

Tyle tytułem zajawki…


Rzeczywistość skrzeczy By: merlot (31 komentarzy) 28 czerwiec, 2013 - 00:46