czyli taki na mocnym bulionie, maślance i zsiadłym mleku przyrządzonym
Wpis drugi, do kajetu Profesora Sadurskiego.
Dobry bulion jest podstawą w chłodniku, starszy referent Bulzacki to potwierdzi. Bo resztę to każden do gara wlać potrafi, znaczy te maślanki, jogurty, zsiadłe mleka, one już wszędzie stoją w sklepach, nawet panny ze wsi Warszawa, nauczyły się je rozróżniać.
Ale bulion to podstawa, w każdej kuchni, także w Salonie24. Gdzie wszyscy zupę gotują, a tym z zewnątrz wydaje się , że to jedna garkuchnia, a to nie prawda jest. Bo smaki to przyprawy, ale baza to bulion.
Kręgosłup znaczy, albo dwa, no może cztery.
Dwa czerwone i dwa niebieskie, w pewien splot skręcone, na zdrowym, jankeskim pomyśle wsparte. A te czerwone to Sadurski i Leski, każdy inny ale twarde, dobre kości na bulion. Ci niebiescy, to Grześ i Adam (na zmianę z Tezeuszem), poziom trzymający, niczym wiejskie koguty, z podwórka, a czy ktoś jadł lepszy rosół jak z podwórkowego, wiejskiego koguta?
A ja żem wczoraj poszalał nieco, bom Sadurskiego na imprezę wirtualną zaprosił, wykład zaproponował, a potem spokojnego i upojonego Jamesonem i pilznerem nieco, zaszedł od tyłu i pieprzu na jego blogu podsypał.
I jak to w chłodniku, trza miarę znać. Ile koperku, ile rzodkiewki i ogórka, jak długo ćwikłę w bulionie blanszować z czosnkiem i cebulą, a czy szczypioru dostatek?
Można przesadzić, przesolić nieco. No i żem, nie dopilnował. Za ostre wyszło. Nie każdemu smakowało.
Ale uwagi zebrałem, żeby następnym razem wiedzieć, co kto lubi, a może i inni też zapamiętają ten smak?
"A w tej mierze, w jakiej wskazuje na przekrety, zaniedbania i korupcje poprzednich wladz, to sie z Panem zgadzam. Nigdy nic nie napisalem na ich obrone. Bardzo mi sie nie podobaly" - pisze Sadurski.
I dobrze, że tak pisze, bo może wielu ( w tym ja ) wzięło go, mimo jego woli, za obrońcę starego systemu gotowania, a nie zasad uniwersalnych, które poruszał też, o smakowitości dobrego bulionu w europejskiej i polskiej kuchni decydującego ?
Bo zasady warzenia i smaku to jedno, a przyprawy to drugie, z przyprawami trza ostrożnie jechać, patrzeć, czy ktoś nie za bardzo pieprzył wcześniej, ziela angielskiego i listka nie dodawał zanadto, aby smak zapachem zamaskować. Przychodzi do takiej kuchni nowy kucharz, niuansów nie znający, a tu konsumenci plują, klną i rachunków płacić nie chcą, albo kucharza obelgami obsypują. Mają prawo się denerwować, nawet jak paru cwaniaków się podłącza i zjadłszy, krzyczy że rachunku płacić nie będzie.
A nowy kucharz, obrywając za starego, cwanego, który już na emeryturę odchodzi, zaskoczony i wstrząśnięty zostaje. Bo nie za swoje oberwał.
No ale najwyższy czas na dobry chłodnik, przepis podać. Na tę pogodę, niezastąpiony.
Jakieś dwie szklanki mocnego, mięsno warzywnego bulionu, w nim zblanszować pół pęczka ćwikły, pół koperku , ze 2/3 dymki, 2 ząbki czosnku, trochę popieprzyc i posolić i dwie łyżki oliwy wlać, ostudzić. Potem do niego ogórek skroić i kilka rzodkiewek, litr maślanki wlać, z pól litra zsiadłego mleka i drugie pół jogurtu, zamieszać, spróbować, odstawić na ok godzinę do lodówki.
Podawać z młodymi kartofelkami okraszonymi skwarkami i posypanymi koperkiem. Panie profesorze, nawet nie wie pan, co pan traci.
Smacznego.
Początek nie jest dobrze przyRZądzony, ale potem już same smaczności. Niech Pan zrobi gar cały i do salonu przyniesie. Zjemy i będziemy zadowoleni. Wtedy i Pan Eumenes nie odmówi i się przyłączy.
To Ty widzę w technice kucharskiej nieźle obeznany jesteś.
Tylko jak tu dobrze gotować jak zawsze właściwych składników brak, bo ktoś ciągle nie to co trzeba podsuwa, no i tradycji dobrego gotowania w rodzinie nie ma za wiele...
Na dodatek każdy nowy kucharz zawsze tylko swoje chce upichcić, niby ma przepis od sąsiadów, ale zawsze musi czy to przepieprzyć czy niedosolić, czy za długo gotować. Aż się często potem jeść odechcewa...
No, na początku? A gdzie niby?
Może i tak, grunt aby na końcu smakowało.
:)
Panie Igło, na początku niech Pan szuka. Daje podpowiedź. Rzecz jest banalna.
To widze, że tu się obok PANIKE cały zielarsko-kucharski nurt rozwija w saloniku! Wyśmienita sprawa! Przyjmujesz zamówienia:)>?
Panie Igla, gotujesz lepiej niz pan Sadurski!!!!!!!!
Juz mial sobie przerwe od salonu zrobic, ale wyczul ten
zapach bulionu prawdziwego i zawrocil :-)
Ciekawe czy we Florencji mają zsiadłe mleko. Podejrzewam, ze mogą je uważać za zepsute. Szokujące, jeżeli mam rację.
Ja tam na swoje gotowanie zapraszam wszystkich.
No prawie. ;)
Fakt, te z kartonika nastawić się nie da.
Z jogurtu bułgarskiego ( świetnego zresztą ) też sie nie da.
Wniosek, w Polsce wszystko się da.
Nawet Zahira mamy.
Chyba , że znowu nie nadążam.
Za zaproszenie dziekuje, chlodnik posmakowalem, ale cholera smakowal bardzo jak koktail mleczny (tzw. shake), na dodatek o smaku truskawkowym. Ani to polskie, ani uniwersalno-europejskie, tylko jakies takie amerykanskie, a to jednak juz inne klimaty.
Pozdr., WS
Muszę wypowiedzieć się jeszcze na temat wiejskiego koguta. Wspominał Pan o nim. Otóż miałem kiedyś okazję, zanim powierzone mi zostało odpowiedzialne stanowisko referenta, doglądać stada kur. Właściwie stadka. Z kurami zaprzyjaźniłem się łatwo. Podnosiłem im kamienie, żeby mogły spod nich wyłapać dżdżownice, przynosiłem wodę w wiaderku, po kryjomu wypuszczałem na trawnik przed domem (dziadka irytowały ślady ich obecności, które przyklejały się do butów). Z kolei kury wszędzie za mną chodziły, przybiegały przywitać, jak wracałem ze szkoły, czasami dawały nawet gościnnie posiedzieć na grzędzie. Bardzo byliśmy zaprzyjaźnieni. No i był kogut. Dosłownie i metaforycznie. Nigdy mnie nie zaakceptował. Jedno trzeba mu jednak oddać, na samym końcu smaczny był wyjątkowo. Wyszedł z niego przesmaczny rosół i znakomite pieczyste. Zgadzam się więc, że kulinarnie wiejskie koguty nie maja konkurencji.
Kiedyś przy okazji opowiem jak koguta skompromitowałem przed dziadkiem, co przelało czarę goryczy i wymierzyło mu sprawiedliwość.
Pozdrawiam,
Też parę kogutów przeżyłem.
Też, u dziadka.
Widzisz?
Niepotrzebnie się turbowałeś.
A przepis skopiowałem.
Zamiast amerykańskiej kuchni wolę ichnie czołgi i samoloty.
Ale amerykańskie steki są boskie.
Maja najlepszą wołowinę na świecie, no może argentyńcy też maja.
...omotał mnie całkowicie.
A ja wszystko prawie mam. Zwróć uwagę, że u mnie opisałem jak Alga, zamiast mleja kupiła omyłkowo dwie maślany, i musiałem dobiegac do sklepu.
Znak.
Ale pan Sadurski chłodnikował. Truskawkowo. O cholera!
COOL!
To konsumowałam w piątek na obiad. Przepis super. W moim województwie zimy nie istnieją, zaś lato zaczyna się w kwietniu, a kończy w październiku. Więc chodzi się tylko w sadnałach i spożywa chłodniki oraz pije mineralkę.
:)
Szanowny Panie Igła,
proponuję przypomieć jeszcze jedną, jakże polityczną, a i litewską zupę - czarninę. Do Pana zagląda też młodzież przypomnę zatem, że to zupa z kaczej krwi, z kluskami, te zaś obowiązkowo z mąki ziemniaczanej. (Proszę sobie przedstawić, że w Poznaniu, bodaj w Staropolskiej, czarninę podają z makaronem; toż to tak, jakby chłodnik podawać z wkładką mięsną.)
Długa pana nie było. W Szwajcarii konta pan śledził, żeś taki radykalny wrócił? Znasz historię rozmów?
Co do czerniny, to nie sądzę aby była litewska, choć pewnie ją tam jedli.
Ja znam ją z płockiego Mazowsza, od babci, zakwaszana była octem spod marynowanych węgierek, podawana z kluskami z ciasta półfrancuskiego, nazywało się to kluski kładzione, albo z kartoflami.
Umiem ją gotować, ale nie robię bo wszyscy dokoła pluli. I powstawał konflikt w rodzinie. A moja żona pochodzi z takiej, że dla nich smakołykiem była coca cola, a np grzyby wynalazkiem dla dzikusów a kluski ziemniaczana dla wsioków. Te czasem robię, i podaję z serem i skwarkami.
Aluzju paniał ( upał).
Nie zgadzam się.
vide: ,,Pan Tadeusz", ks. X.
A ponadto,
,,Kluski ziemniaczane z serem" - z serem białym, tak jakby kruszonym, acz bez skwarek; już samo brzmienie słów przenosi na Rodziny łono.
Czerninia - istotnie, czernina.
Małe pytanko: Czy nie wystarczy sama maślanka? Czy trzeba mieszać z jogurtami i zsiadłym mlekiem?
Proporcje są luźne.
Ważne aby nie nie przekroczyć ilości bulionu, nie więcej jak 1/5.
Można z samej maślanki, można ze zsiadłego mleka, można np dodać chudej śmietany.
I dodatki, jak ktoś nie lubi rzodkiewki, to jej może nie być, jak ktoś lubi szczypior to może dać więcej, czosnek i dymka muszą się troszkę w tych maślankach zmacerować aby jadowite nie były, dlatego warto je zblanszować w rosole, jakie 2 min wystarczy, aby tylko się zagotowało i odstawić.
Można też wkroić pieczone mięso, na zimno.
No i mus młode kartofle ze skwarkami i koperkiem.
W mojej rodzinie jest taki wiejski zwyczaj, że do chłodnika, żuru, kapuśniaku kartofle ( okraszone )podaję się nie w zupie ale w oddzielnym, wspólnym półmisku, z którego czerpią wszyscy pospołu.
Ten zwyczaj wśród moich znajomych budził różne odczucia.
Od ledwo ukrywanego obrzydzenia, poprzez zdziwienia do sympatii. Ci ostatni jedli ze wspólnego, inni dostawali oddzielne miseczki z kartoflami.
,,kartofle ( okraszone )podaję się nie w zupie ale w oddzielnym, wspólnym półmisku, z którego czerpią wszyscy pospołu"
W moje rodzinie też w ten sposób podaje się kartofle, ale tylko raz w roku; no, wiadomo kiedy.
Raz w roku ( we Wilię, i też z kartoflami ) to u mnie sie podaję taką specyficzną potrawę, która jest w rodzinie, zgodnie ze sprawozdaniami , które mam, od co najmniej 200lat.
Nazywa się to śledź w zupie.
Potrawa jest pracochłonna, jak na dzisiejsze standardy, bo robiona ze śledzi mleczaków, które praktycznie są do nabycia , z beczki, tylko przed świętami.
Zupę ( a właściwie sos ) sporządza się z mlecza i ikry śledziowej oraz innych składników.
Ja, jak nawet szedłem do kogoś, to niosłem tę potrawę w słoiku i żądałem gorących kartofli. Nie przejmowałem się tzw. spojrzeniami.
:)
tak.
Dokładnie co ?
,,Zupę ( a właściwie sos ) sporządza się z mlecza i ikry śledziowej oraz innych składników"
Dokładniej, moja rodzinna wersja to - o ile pamiętam - bez ikry, a przyprawy to pieprz i drobno posiekana cebula rozcierana z owym mleczem. Przy czym u mie to ma głupią nazwę - 'głupi śledź'.
W 3rp takich śledzi istotnie nie było, ale od kilku lat jest już to możliwe. (Jak będzie w przyszłości, to nie jest pewne, bo Donald T. mówi: 3rp TAK, wypacznie - NIE.)
A to ciekawe, bom ja tę potrawę, za mazowiecką i chłopsko/postną miał.
A pańska familia też z Mazowsza?
z Mazowsza pochodzą. Zamożni nie byli, ale z chłopstwa też nie.
że mu przepisy podkradasz i bloga na sposób kucharski prowadzić nie dasz spokojnie? :-)
Ale w Wigilię "pyry"podawać? U nas w Wielkopolsce, gdzie rzeczone "pyry" wielkim się cieszą wzięciem, w Wigilię podawać nie wolno, bo to podobno biedę na następny rok zwiastuje. A co do śledzia w zupie, to u nas też się takiego samego podaję. Podaje się u nas też na Wigilię "Kwiczoł", a jest to chłodnik z czerwonych buraków, zakwaszany kapuścionką, czyli wodą z kwaszonej kapusty, z suszonymi owocami, do smaku jeden dwa grzybki suszone i cebula ugotowana w wywarze, a następnie przetarta przez sito, no i oczywiście dużo warzyw i przyprawy. mogę powiedzieć, że to jest najlepsza potrawa na Wigilijnym stole, za którą ja przepadam. Pozdrawiam.
No to powiedz jeszcze Szanowna algo, czy u was w Wielkopolsce to normalne, że czerninę podaje się z makaronem, czy to jedynie w Staropolskiej, na rynku w Poznaniu takie barbarzyństwo.
co Wy z Jackiem o Tesko, to jakiegos dobeego spożywczaka nie macie blisko, czy może jednak dają świeże? Ty to masz blisko na Bronisze chyba (o ile pamietam Warszawe i okolice) do Waldka byś zajrzał...
p.s z racji że mnie nie było chwilę to lekko podsoliłeś Profesorkiem ale chyba można dodać troche kwaśnego mleka i sól się gubi
dopytuję: gdzie to dostajesz? mój teść uwilebia tak robic- w ogóle- jak mocno solone(mleczaki) wymoczyliśmy w wodzie i przyprawiliśmy- to Igła- niebo w gębie
Rzadko mi się trafiaja teraz...
U nas z kartoflami na wigilię nie ma żadnego przesądu.
Kartofle do śledzi muszą być kruche i sypkie.
Od tej gorącej potrawy zaczynamy ucztę ( śledzie są zimne )kartofle okraszone lekko masłem albo wcale. Śledzie są słodko kwaśne, babcia zakwaszała octem, ja cytryną, utarte z cukrem mlecz i ikra, trochę wody, można łyżkę śmietany no i pieprz, część cebuli grubo a część drobno i musi się przemacerować ze śledziami razem od rana.
Trza moczyć, przynajmniej ze trzy razy wodę zmienić, najlepiej na noc nastawić no i ze skóry obedrzeć.
U nas resztki to pies z kotem sobie wyrywały, bo to bez konserwantów są śledzie.
A bywają głównie przed swiętami, z beki albo takich wiader plastykowych, w roku ich nie widuję ale tez i nie szukam.
To tobie Waldek?
Myślałem, że Maksymilian? I z Broniszów jesteś ?
Panike siedzi w ziółkach.
Ja w mięsie i śledziach.
najpierw meritoricznie: w zasadzie to trzy dni to taki złoty środek
Po Kazikowemu Ci odpowiem:
Albercik, Albercik tak mnie wołają, ludzie spoza mego miasta co się na sliedzikach znają
Toż to wyżerka w sam raz dla lotnej sotni kampinoskich partyzantów!
Śledź w zupie, to roztarty mlecz i ikra, cebula drobno posiekane jabłko cukier i pieprz i do tego śmietana najlepiej tłusta, a co do tej czerniny, to u nas podaje się ją tylko z kluskami ziemniaczanymi nazywanymi u nas (przycieraki), a o podawanu czerniny z makaronem to pierwsze słyszę, toż to barbarzyństwo.
Faktycznie , przy nadmiarze kopru , sotnia może stać się lotna.
Czernina u nas była najczęściej z kluskami kładzionymi.
Przecieraki to inna bajka.
Z serem ( biały , pokruszony ) i skwarkami jak najbardziej przechodzą, super są.
Myślałem, ze to mazowieckie klimaty?
Przecieraki to u nas oprócz czerniny, to podaje się z boczkiem przesmażonym, a te kluski to powinny nie być tak bardzo wypłukane, takie jeszcze trochę z tą kluszczanką, pycha, a pyzy drożdżowe z sosem z cielenciny, to też wielkopolskie klimaty, moja babcia robiła cudne i zawsze się do niej na te pyzy chodziło, ach zachciało mi się tych pyz! Pozdrawiam.
... kuma ten żur śledziowy. Ten co to wy jecie, a ja nie bardzo, choć smaczny? To dopiero rzadka chyba jest potrawa, panie dziejku.
Spadajcie do kiełbasy.
Kosić nada, te trawniki.
Kluski są dla smakoszy, śledzie tyż.
Ten mój Jacek to się zawsze musi wtrącać, a swoją drogą jadł Pan kiedy żur na śiedziu solonym?Bo to przepis mojej babci, bierze się śledzia oczywiście takiego odmoczonego kroi w kostkę i smaży z cebulką i pieprzem, a potem zalewa żurem i zagotuje, podaję się z ziemniakami, pychota. Pozdrawiam.
Jak wy z tym Jareckim jeszcze wytrzymujecie, taka solidna niewiasta??
No szok oraz skaranie boskie ( i śledzi nie chce żreć, czyli piniąndz rodzinny, w bufecie zakładowym z pannami, na sałatki przepuszcza ).
Proponuję aby zajął ten szałas pod śliwką, co go tam odkrył, ja odkryłem podobne zamaskowane stanowisko u siebie w pokrzywach, skąd starszy referent Bulzacki śledztwa prowadził, za pomocą technik operacyjnych, a potem kryminał pisał na Salonie, którego nikt nie może zrozumieć. Tak jak ja waszego męża, któren to w polityce znanym prowokatorem jest, czemu na jego blogu dałem mu słuszny odpór.
Tak jak sie należy, po chrześcijańsku, bez miłosierdzia.
No skąd tacy zmanierowani, dlugowłosi hipisi ok 50-ki się jeszcze biorą, przecież ich już Pospieszalski i Bazak dawno odkryli i zdemaskowali.
Tfuj.
a co mam zrobić jakoś się z nim wytrzymać da, bo on może za kluskami nie przepada, ale śledzia zje, byle nie z żuru. Co do tego szałasu, to z partyzantami mieszkać nie zamierzam, bo to dzicz jest i mogliby mnie zjeść. Wspólczuje natomiast tym co u Pana się zagnieździli, bo to z pokrzyw wychodzić i niewygodnie i niepolitycznie. Pozdrawiam
Ps. Mój małżonek i jego włosy to moja zasługa, więc proszę mi tu źle o Jacka fryzurze nie pisać.:D
daj Jareckiemu szansę, może piknie na harmonijce gra? i może blusmen? Najlepszy wiek na granie bluesa A żone Pana Jareckiego to równie miło poczytać- i do kogo lgną te kobiety hę?
Rozumiem, te sakramenta i inne takie.
No ale gdyby zamek do drzwi, pod jego nieobecność wymienić,konto bankowe zabezpieczyć, a potem z pozycji , że tak powiem uniwersalnych negocjować, od fałszywych proroków odwieść, no niech myśleć zacznie, przecież to wstyd dzieciom nawet, z domu go wypuścić.
Blusmen, a tak, na korwinach grać potrafi.
I jeszcze fałszuje na dodatek.
Ja technicznych uzdolnień nie mam, a konto mamy wspólne i to Jacek je zasila, więc co mi będzie po koncie jak będzie puste? A swoją drogą chyba Pan mu tych włosów zazdrości, bo to i kobiety, a nawet u mężczyzn zainteresowanie budzi.:D
No i co przyzwyczajenie robi fajnej kobitki?
No nic nie robi. ;)
W najbliższych dniach będę składał do Pana podanie o udostępnienie mi stanowiska z rabarbarem i krzaka czerwonej porzeczki. Po tym jak odmówił mi Pan wchodzenia do siebie do domu, nie mam innego wyjścia. Jestem tylko człowiekiem, a śledztwo się przeciąga.
Pozdrawiam,
To może kminku podsypać? (Na obniżenie lotności)
Sądząc po odpowiedzi, jaką przed chwilą u siebie przeczytałem, domyślam się, że podanie raczej załatwi Pan odmownie? W takiej sytuacji nie będzie Pan zadowolony.
A oglądałeś taki kawałek któregoś Rambo, jak Rambo rozwala komuchom łby mikrofonem ( niby jakas Eurowizja) i się potem do tego mikrofonu drze:
- Igłaaa idę po ciebie!
Tak sobie wyobraź, że z Goliny do Warszawki bliżej niz z Wietnamu do Usa. Nicpoń cuś zaczyna z baranami. To chyba do nas aluzyja!
Albo Igła na wycieczce intonujacy wbrew oficjalnemu stanowisku prezesa POopieli..." Gdzie strumyk płynie z wolna...!" podczas gdy Jarecki w piastowskiej Golinie,wyzwolony z okowów drobnego mieszczaństwa wygrywa na harmonijce przeraźliwe bluesy!
A oglądałeś taki kawałek któregoś Rambo, jak Rambo rozwala komuchom łby mikrofonem ( niby jakas Eurowizja) i się potem do tego mikrofonu drze:
- Igłaaa idę po ciebie!
Tak sobie wyobraź, że z Goliny do Warszawki bliżej niz z Wietnamu do Usa. Nicpoń cuś zaczyna z baranami. To chyba do nas aluzyja!
Albo Igła na wycieczce intonujacy wbrew oficjalnemu stanowisku prezesa POopieli..." Gdzie strumyk płynie z wolna...!" podczas gdy Jarecki w piastowskiej Golinie,wyzwolony z okowów drobnego mieszczaństwa wygrywa na harmonijce przeraźliwe bluesy!
nie bierzcie tu za barana.
No.
Kiedy sami to nawet kluczem do drzwi nie potraficie trafić.
Upeerczyk , kurna.
A mnie się Pani Alga bardzo podoba, bo ja poważne kobiety sobie cenię.
I na dodatek, jak jeszcze potrafi przecieraki uwarzyć, a ja zjeść.
Nie startujcie tu do mnie.
Bo i z czym?
No z czym?
Żeby zapachniało nawet stepem. Kaszmirem żeby zapachniało, i tymi, no, kluskami naszemi! :)
No wiem, wiem.
Przecież w mojej, petyhorskiej chorągwi za namiestnika robicie. I widzę, że się staracie. No.
A jak myślicie, taki Nicpoń za chorążego, mógłby służyć?
Referent Bulzacki za płatnika, a Sadurski za oficera pol. wych.?
I Referent i Sadurski, to oficyjery bez stopnia by były, ino stanu wojennego, bo to te, noo.. kurna inteligenty są.
Ja od razu mówię, że do żadnej chorągwi kozackiej nie wstępuję. Nawet jako drzewiec.
@Igła
tylko mi nie pisz wiecej żebym ja coś pisał, a tym bardziej konkretniej!
2007-05-29 09:12max36742
Kuchnia albo fastfood [ost. Jak to jest z tym PO i Rokitą]
www.maxkolanko.salon24.pl
tak przy okazji, widzisz- Jarecki to bluesman!
wielkie zadanie przed nami. Odnowić tadycje chłodników...
PANIKE czyta ze smakiem
"Panike siedzi w ziółkach.
Ja w mięsie i śledziach."
Zdziwisz się, jak napisze o wiejskiej kiełbasie. Wkrótce
o co chodzi z tym Jareckiego odejsciem?
No za cholerę nie wiem.
Widać jakieś fronty burzowe nad Goliną przechodzą.
... azali się Waćpan do potomków Grigorija Pantielejewicza z chutoru Tatarskiego w stanicy Wieszeńskiej zalicza?
hmm - widzę Igła, że jakieś zmiany u Ciebie - nie wiem tylko czy to jakaś radykalizacja poglądów, czy jak?
Napiszesz coś o co chodzi? - czy to już nie ta sama Igła u Igły-TMM siedzi ?
pozdrowienia