Jednym z naszych psiaków jest sunia, owczarek niemiecki.
(...) Sunia, którą (nomen omen) Magią nazwaliśmy. :)
Magia bardzo lubi podróżować. Ale nie koleją, jak jaki pies. Autem, proszę Pana. Na tylnym siedzeniu ma wyszykowane tzw. “korytko” z szelkami, w które jest ubierana dla bezpieczeństwa swojego i naszego. Tak przynajmniej, z tymi szelkami, na początku bywało. Teraz, przestało być koniecznym, bo… No właśnie! No to przechodzę do opowieści zasadniczej…
Wczesna wiosna. Pogoda piękna, szosa sucha. Jedziemy w odwiedziny do mojej drugiej Mamy, Teściową zwanej. W zasadzie czasownik “jedziemy” za eufemizm może tu robić. Pędzimy! – to chyba lepsze określenie.
Magia śpi w swoim korytku smacznie pochrapując, jak zwykle zresztą. W pewnym momencie budzi się i zaczyna “świrować”. Skamle, szczeka, na głowę mojego małżonka, który za kierowcę robił, wleźć usiłuje. Nie dajemy rady żeby ją uspokoić. Wszystko dzieje się bardzo szybko. Mąż zwalnia, bardzo zwalnia… Sekundę, może dwie, później z podporządkowanej wyjeżdża TIR...
Hmm, jakby to powiedzieć... Gdyby nie Magia już od paru lat do Bram Niebieskich byśmy kołatali.
Wtedy jednak kompletnie nie wiązaliśmy zachowania naszej suni magicznej z tym wydarzeniem. Dotarło to do nas dopiero, gdy powtórka się zdarzyła. A potem jeszcze jedna…
Na życzenie Pana Jareckiego wklejam.
Jednym z naszych psiaków jest sunia, owczarek niemiecki.
(...) Sunia, którą (nomen omen) Magią nazwaliśmy. :)
Magia bardzo lubi podróżować. Ale nie koleją, jak jaki pies. Autem, proszę Pana. Na tylnym siedzeniu ma wyszykowane tzw. “korytko” z szelkami, w które jest ubierana dla bezpieczeństwa swojego i naszego. Tak przynajmniej, z tymi szelkami, na początku bywało. Teraz, przestało być koniecznym, bo… No właśnie! No to przechodzę do opowieści zasadniczej…
Wczesna wiosna. Pogoda piękna, szosa sucha. Jedziemy w odwiedziny do mojej drugiej Mamy, Teściową zwanej. W zasadzie czasownik “jedziemy” za eufemizm może tu robić. Pędzimy! – to chyba lepsze określenie.
Magia śpi w swoim korytku smacznie pochrapując, jak zwykle zresztą. W pewnym momencie budzi się i zaczyna “świrować”. Skamle, szczeka, na głowę mojego małżonka, który za kierowcę robił, wleźć usiłuje. Nie dajemy rady żeby ją uspokoić. Wszystko dzieje się bardzo szybko. Mąż zwalnia, bardzo zwalnia… Sekundę, może dwie, później z podporządkowanej wyjeżdża TIR...
Hmm, jakby to powiedzieć... Gdyby nie Magia już od paru lat do Bram Niebieskich byśmy kołatali.
Wtedy jednak kompletnie nie wiązaliśmy zachowania naszej suni magicznej z tym wydarzeniem. Dotarło to do nas dopiero, gdy powtórka się zdarzyła. A potem jeszcze jedna…