No właśnie. Związki zawodowe sa anachronizmem, kiedy funkcjonuje kodeks pracy. W naszych prywatnych czy gminnych przedsiębiorstwach też sobie ze związkami poradzono. Natrząsam się nieraz z gminnych władców ale oni jakoś sobie ze związkami dali radę. Może to wynikać z uzaleznienia ludzi, którzy na prowincji nie mają alternatywy.
Byłem kiedyś na zebraniu lokatorów prowincjonalnej, komunalnej wspólnoty mieszkaniowej. Miałem tam jakiś referat. W dyskusji podniosła się jakaś babina i zaczęła labidzić jaka to drożyzna i jak to wody brakuje. Dyrektor, uprzedzając moje wyjaśnienia, że nie o to tu tym razem chodzi, wrzasnął na babinę, że jak się nie zamknie to ją wyrzuci. Baba powiedziała przepraszam i przybrała radosną minę. Potem już wszyscy chwalili.
Związki zawodowe albo u nas nie istnieją albo szczują takie babiny, które wiedzą tylko, ze tego kto wrzeszczy trzeba słuchać. Jak społeczeństwa nie wychowamy, to tak będzie.
Igła
No właśnie. Związki zawodowe sa anachronizmem, kiedy funkcjonuje kodeks pracy. W naszych prywatnych czy gminnych przedsiębiorstwach też sobie ze związkami poradzono. Natrząsam się nieraz z gminnych władców ale oni jakoś sobie ze związkami dali radę. Może to wynikać z uzaleznienia ludzi, którzy na prowincji nie mają alternatywy.
Stary -- 02.01.2008 - 12:43Byłem kiedyś na zebraniu lokatorów prowincjonalnej, komunalnej wspólnoty mieszkaniowej. Miałem tam jakiś referat. W dyskusji podniosła się jakaś babina i zaczęła labidzić jaka to drożyzna i jak to wody brakuje. Dyrektor, uprzedzając moje wyjaśnienia, że nie o to tu tym razem chodzi, wrzasnął na babinę, że jak się nie zamknie to ją wyrzuci. Baba powiedziała przepraszam i przybrała radosną minę. Potem już wszyscy chwalili.
Związki zawodowe albo u nas nie istnieją albo szczują takie babiny, które wiedzą tylko, ze tego kto wrzeszczy trzeba słuchać. Jak społeczeństwa nie wychowamy, to tak będzie.