Jeden tekst – dwa problemy. Przynajmniej dwa. Na razie nierozwiązywalne.
Problem pierwszy – “skierowanie” czyli “papier”. Wymysliła go wszechwładna biurokracja. A ludzie tak sie do tej hydry wszechograniającej przyzwyczaili, że przestają reagować po ludzku. Ten “papier/skierowanie/zaswiadczenie” oślepil ich na ich własne nieszczęście i nie potrafią sobie dalszej egzystencji bez niego wyobrazić.
Problem drugi – służba zdrowia. Jaka do diabła służba? kto tu komu służy? Jeśli używamy sformułowania “służba” to stwórzmy odpowiadjący tej formie korpus funkcjonariuszy, wyposażony w odpowiednie prawa i obowiązki. Tyle w kwestii służby. Natomiast ta armia lekarzy poszła na studia z własnej i nieprzymuszonej woli, mieszka w prywatnych domach/mieszkaniach i do żadnej służby się nie poczuwa. Bo niby dlaczego?
Jesli jest to więc zawód, to sprywatyzujmy ten obszar, bo tylko na tej zasadzie będzie można wymagać lub wręcz żądać odpowiedniej usługi (!) od wykonujacego ją rzemieślnika. Tak – własnie rzemieślnika. Skoro można to robić w przypadku napraw samochodów, reperacji zębów etc. to dlaczego nie można i w tym przypadku.
Niech mi nikt nie wmawia, że nie da się stworzyć efektywnego systemu refundacji kosztów naprawy zdrowia (nawet przy częściowym udziale państwa czyli naszych podatków), bo to oznacza, że kpi z mojej inteligencji.
Jeśli jednak tak się nie dzieje, to znaczy, że ktoś – za moje pieniądze!!! – chce i robi mnie w bambuko, robiąc przy tym gigantyczna kasę.
Pozdrawiam serdecznie
PS. Jak Ci się taki wątek podoba to napisz szerszy tekst, bo o ile pamiętam trochę jesteś w tej materii biegły. Idzie mi tu nie tyle o rozważania, jak zatkać dziurę w dziurze, tylko jak zmienić kompletnie ogląd sprawy zmieniając kąt spojrzenia czyli optykę.
Drogi Parakaleinie
Jeden tekst – dwa problemy. Przynajmniej dwa. Na razie nierozwiązywalne.
Problem pierwszy – “skierowanie” czyli “papier”. Wymysliła go wszechwładna biurokracja. A ludzie tak sie do tej hydry wszechograniającej przyzwyczaili, że przestają reagować po ludzku. Ten “papier/skierowanie/zaswiadczenie” oślepil ich na ich własne nieszczęście i nie potrafią sobie dalszej egzystencji bez niego wyobrazić.
Problem drugi – służba zdrowia. Jaka do diabła służba? kto tu komu służy? Jeśli używamy sformułowania “służba” to stwórzmy odpowiadjący tej formie korpus funkcjonariuszy, wyposażony w odpowiednie prawa i obowiązki. Tyle w kwestii służby. Natomiast ta armia lekarzy poszła na studia z własnej i nieprzymuszonej woli, mieszka w prywatnych domach/mieszkaniach i do żadnej służby się nie poczuwa. Bo niby dlaczego?
Jesli jest to więc zawód, to sprywatyzujmy ten obszar, bo tylko na tej zasadzie będzie można wymagać lub wręcz żądać odpowiedniej usługi (!) od wykonujacego ją rzemieślnika. Tak – własnie rzemieślnika. Skoro można to robić w przypadku napraw samochodów, reperacji zębów etc. to dlaczego nie można i w tym przypadku.
Niech mi nikt nie wmawia, że nie da się stworzyć efektywnego systemu refundacji kosztów naprawy zdrowia (nawet przy częściowym udziale państwa czyli naszych podatków), bo to oznacza, że kpi z mojej inteligencji.
Jeśli jednak tak się nie dzieje, to znaczy, że ktoś – za moje pieniądze!!! – chce i robi mnie w bambuko, robiąc przy tym gigantyczna kasę.
Pozdrawiam serdecznie
PS. Jak Ci się taki wątek podoba to napisz szerszy tekst, bo o ile pamiętam trochę jesteś w tej materii biegły. Idzie mi tu nie tyle o rozważania, jak zatkać dziurę w dziurze, tylko jak zmienić kompletnie ogląd sprawy zmieniając kąt spojrzenia czyli optykę.
Pozdrawiam raz jeszcze
Lorenzo -- 06.03.2008 - 12:50