Odpowiem tutaj, przez wzgląd na ciągłość wątku i komfort czytelników (wiem, mało to prawdopodobne, ale ponoć ktoś nas czyta ;))
Niezmiennie pozostaję zagorzałym wrogiem powszechnycy emerytur.
Ja wiem, że starzy ludzie pracować nie mogą. I państwo tego ich prawa powinno strzec. Tych ludzi trzeba utrzymać.
Ale — proszę zauważyć, że podobnie jest z dziećmi. One również pracować nie mogą i państwo tego pilnuje. A przecież nie ma państwowej pensji dla dzieci. I dobrze. Utrzymanie dzieci spoczywa na rodzicach.
Utrzymanie niedołężnych rodziców — na dorosłych dzieciach.
I zresztą inaczej się nie da. Pracy nie można dziś włożyć do lodówki, by za trzydzieści lat wyjąć ją świerzą. A na starość potrzebujemy pracy. Cudzej pracy.
Dziś także dzieci utrzymują niepracujących rodziców. Ale nie tylko swoich. I za pośrednictwem urzędników ZUS, skarbówki, Ministra Finansów, Ministra Polityki Społecznej, Skarbu, a na końcu — listonosza, który tą emeryturę przynosi.
To absurd.
Osobną kwestią jest to, co Pani sama wyliczała. 5 mln pracujących dochodowo polaków utrzymuje pozostałych. Przy czym dzieci jest bardzo mało. To wskazuje, że u nas z obowiązku pracy na siebie jest zwolnionych stanowczo zbyt wielu ludzi. Bynajmniej nie starych i do pracy nie zdolnych.
I tego problemu nie rozwiąże śmierć tych ludzi. Żadne ostateczne rozwiązanie. Bo problemem nie są ci ludzie, ale powszechna wiara w Polsce, że się słusznie należy darmowość. Darmowość leków, żywności, biletów, mieszkań — darmowość życia. A państwo ma to im zapewnić. I zapewnia. Moimi rękami.
Pani Renato. Być może, jak Pani sama twierdzi, przekroczyła Pani zwyczajowe i prawne granice wieku emerytalnego. Ale pracuje Pani niezwykle aktywnie. Niechże Pani policzy swoją aktywność blogerską. To pisanie ma poziom i zasłużoną popularność. Mogła by Pani z niego nieźle żyć, gdyby było trzeba. Więc to zły przykład.
Przeraża mnie przejadanie majątku narodowego (dochody z prywatyzacji) przez niewydolny system emerytalny. Na starość mam zamiar nie mieć emerytury.
To też trzeba przekuć w osobną notkę...
PS. Pana Dziekońskiego zamierzenia słyszałem. PiS też miał zamiary. Czekam.
Słyszałem też niedawno pana Gomułkę, który głośno mówił o zamiarach realizacji obietnicy wyborczej podatku liniowego. Już nie czekam.
Pani Renato
Odpowiem tutaj, przez wzgląd na ciągłość wątku i komfort czytelników (wiem, mało to prawdopodobne, ale ponoć ktoś nas czyta ;))
Niezmiennie pozostaję zagorzałym wrogiem powszechnycy emerytur.
Ja wiem, że starzy ludzie pracować nie mogą. I państwo tego ich prawa powinno strzec. Tych ludzi trzeba utrzymać.
Ale — proszę zauważyć, że podobnie jest z dziećmi. One również pracować nie mogą i państwo tego pilnuje. A przecież nie ma państwowej pensji dla dzieci. I dobrze. Utrzymanie dzieci spoczywa na rodzicach.
Utrzymanie niedołężnych rodziców — na dorosłych dzieciach.
I zresztą inaczej się nie da. Pracy nie można dziś włożyć do lodówki, by za trzydzieści lat wyjąć ją świerzą. A na starość potrzebujemy pracy. Cudzej pracy.
Dziś także dzieci utrzymują niepracujących rodziców. Ale nie tylko swoich. I za pośrednictwem urzędników ZUS, skarbówki, Ministra Finansów, Ministra Polityki Społecznej, Skarbu, a na końcu — listonosza, który tą emeryturę przynosi.
To absurd.
Osobną kwestią jest to, co Pani sama wyliczała. 5 mln pracujących dochodowo polaków utrzymuje pozostałych. Przy czym dzieci jest bardzo mało. To wskazuje, że u nas z obowiązku pracy na siebie jest zwolnionych stanowczo zbyt wielu ludzi. Bynajmniej nie starych i do pracy nie zdolnych.
I tego problemu nie rozwiąże śmierć tych ludzi. Żadne ostateczne rozwiązanie. Bo problemem nie są ci ludzie, ale powszechna wiara w Polsce, że się słusznie należy darmowość. Darmowość leków, żywności, biletów, mieszkań — darmowość życia. A państwo ma to im zapewnić. I zapewnia. Moimi rękami.
Pani Renato. Być może, jak Pani sama twierdzi, przekroczyła Pani zwyczajowe i prawne granice wieku emerytalnego. Ale pracuje Pani niezwykle aktywnie. Niechże Pani policzy swoją aktywność blogerską. To pisanie ma poziom i zasłużoną popularność. Mogła by Pani z niego nieźle żyć, gdyby było trzeba. Więc to zły przykład.
Przeraża mnie przejadanie majątku narodowego (dochody z prywatyzacji) przez niewydolny system emerytalny. Na starość mam zamiar nie mieć emerytury.
To też trzeba przekuć w osobną notkę...
PS. Pana Dziekońskiego zamierzenia słyszałem. PiS też miał zamiary. Czekam.
odys -- 20.05.2008 - 06:03Słyszałem też niedawno pana Gomułkę, który głośno mówił o zamiarach realizacji obietnicy wyborczej podatku liniowego. Już nie czekam.