Kartę należy poważnie zmodyfikować, ale jak zdamy się na czysto rynkowe regulacje to za rok przyjdzie tatko samorządowiec i wywali młodego pelikana, bo za dużo zarabiał, a tam za drzwiami czeka siostrzenica na drugim roku szkółki niedzielnej o profilu pedagogicznym.
Fajnie by było, żeby nauczyciel zarabiał więcej niż robotnik budowlany, nie?
Taki zbrojarz-betoniarz nie robi w stolicy za mniej niż 3,5tys. na rękę. Z normalną umową.
Ale nie ma żadnej Karty Zbrojarza-Betoniarza. Jak będzie za dużo zarabiał, to tam za drzwiami stoi nas…
A zaraz. Nie stoi. No to dajemy tę podwyżkę.
Jeśli jest za dużo kandydatów do pracy, to przebieramy w ofertach — bierzemy najlepszych lub najtańszych, jak akurat chcemy i możemy. Jak weźmiemy za tanich, to dość szybko spadnie wydajność, klienci (rodzice) się wkurzą, a za drzwiami ubędzie kandydatów do pracy. I trzeba będzie szukać lepszych za większe pieniądze. Ot, rynek.
Sajonaro.
Doprawdy, nie pojmuję, dlaczego w naszej ojczyźnie specjalne przywileje ma co drugi pracownik z dziedziny budżetowej. Jak nie emerytury, to immunitet, trzynastka, urlop dla podratowania zdrowia i Bóg wie co tam jeszcze. Nie prościej konkurencja i taka praca jaka płaca? Ja tak mam i sobie chwalę.
Od lat pensja nauczycielska jest raczej marnym zasiłkiem. Od lat do tego fachu, prócz garstki misjonarzy, idą miernoty zadowalające się marnym ale pewnym groszem oraz rozlicznymi przywilejami. Teraz weź im wszystkim pozostaw wszystkie przywileje, z nieusuwalnością i praktyczną niemożnością degradacji zawodowej i finansowej włącznie, oraz dodaj kupę kasy w podwyżkach (powiedzmy że władza znajdzie kasę). I co? Poprawi się jakość ich pracy? Jak?!
Sajonaro
Kartę należy poważnie zmodyfikować, ale jak zdamy się na czysto rynkowe regulacje to za rok przyjdzie tatko samorządowiec i wywali młodego pelikana, bo za dużo zarabiał, a tam za drzwiami czeka siostrzenica na drugim roku szkółki niedzielnej o profilu pedagogicznym.
Fajnie by było, żeby nauczyciel zarabiał więcej niż robotnik budowlany, nie?
Taki zbrojarz-betoniarz nie robi w stolicy za mniej niż 3,5tys. na rękę. Z normalną umową.
Ale nie ma żadnej Karty Zbrojarza-Betoniarza. Jak będzie za dużo zarabiał, to tam za drzwiami stoi nas…
A zaraz. Nie stoi. No to dajemy tę podwyżkę.
Jeśli jest za dużo kandydatów do pracy, to przebieramy w ofertach — bierzemy najlepszych lub najtańszych, jak akurat chcemy i możemy. Jak weźmiemy za tanich, to dość szybko spadnie wydajność, klienci (rodzice) się wkurzą, a za drzwiami ubędzie kandydatów do pracy. I trzeba będzie szukać lepszych za większe pieniądze. Ot, rynek.
Sajonaro.
Doprawdy, nie pojmuję, dlaczego w naszej ojczyźnie specjalne przywileje ma co drugi pracownik z dziedziny budżetowej. Jak nie emerytury, to immunitet, trzynastka, urlop dla podratowania zdrowia i Bóg wie co tam jeszcze. Nie prościej konkurencja i taka praca jaka płaca? Ja tak mam i sobie chwalę.
Od lat pensja nauczycielska jest raczej marnym zasiłkiem. Od lat do tego fachu, prócz garstki misjonarzy, idą miernoty zadowalające się marnym ale pewnym groszem oraz rozlicznymi przywilejami. Teraz weź im wszystkim pozostaw wszystkie przywileje, z nieusuwalnością i praktyczną niemożnością degradacji zawodowej i finansowej włącznie, oraz dodaj kupę kasy w podwyżkach (powiedzmy że władza znajdzie kasę). I co? Poprawi się jakość ich pracy? Jak?!
odys -- 25.05.2008 - 13:19