Choć ze mnie taki kibic, jak i sportowiec, doceniam sport.
Ideę szlachetnej rywalizacji. Rozwój fizyczny. OK.
Ale wielki biznes zwany sportem nie ma z tym nic wspólnego.
Te tysiące żrących słone zakąski i pijących piwo brzuchaczy na kanapach — najlepiej obrazują fałsz zdania sport to zdrowie.
Obok wyniszczonych wraków ludzkich organizmów — emerytowanych sportowców, którzy sprzedali swoją młodość za miraż sławy.
Nie znoszę argumentu, że trzeba wspierać sport, bo ten biznes jest napędem gospodarki. To czemu nie pornografię? Też można rozwinąć z tego cały przemysł, utrzymujący miliony ludzi.
Nie znoszę argumentu, że trzeba kibicować naszym, bo sławią imię Polski.
A niby, czemu moje imię lepiej sławi sukces jedenastu chłopaków na murawie, niż sukces młodych informatyków w konkursie na programistę roku?
Na zajawki w stylu “to jak, przegraliśmy/wygraliśmy wczoraj” odpowiadam: ja nie — w nic nie grałem.
Najbardziej mnie irytuje łączenie kibicownania z patriotyzmem. Jest zupełnym atawizmem z czasów, gdy potyczki harcowników przed bitwą zagrzewały pospolite ruszenie do walki. Nie rozumiem, czemu by być patriotą, muszę być kibicem.
A przecież.
Przecież i ja — lepiej życzę drużynie Polski niż każdej innej. I ja bardziej patrzę na Kubicę i Małysza niż na ich konkurentów (nawet ich nie znam).
Tak, igrzyska są konieczne.
Oby refleksja Seneki nie została jednak zapomniana.
Trafny tekst
Choć ze mnie taki kibic, jak i sportowiec, doceniam sport.
Ideę szlachetnej rywalizacji. Rozwój fizyczny. OK.
Ale wielki biznes zwany sportem nie ma z tym nic wspólnego.
Te tysiące żrących słone zakąski i pijących piwo brzuchaczy na kanapach — najlepiej obrazują fałsz zdania sport to zdrowie.
Obok wyniszczonych wraków ludzkich organizmów — emerytowanych sportowców, którzy sprzedali swoją młodość za miraż sławy.
Nie znoszę argumentu, że trzeba wspierać sport, bo ten biznes jest napędem gospodarki. To czemu nie pornografię? Też można rozwinąć z tego cały przemysł, utrzymujący miliony ludzi.
Nie znoszę argumentu, że trzeba kibicować naszym, bo sławią imię Polski.
A niby, czemu moje imię lepiej sławi sukces jedenastu chłopaków na murawie, niż sukces młodych informatyków w konkursie na programistę roku?
Na zajawki w stylu “to jak, przegraliśmy/wygraliśmy wczoraj” odpowiadam: ja nie — w nic nie grałem.
Najbardziej mnie irytuje łączenie kibicownania z patriotyzmem. Jest zupełnym atawizmem z czasów, gdy potyczki harcowników przed bitwą zagrzewały pospolite ruszenie do walki. Nie rozumiem, czemu by być patriotą, muszę być kibicem.
A przecież.
Przecież i ja — lepiej życzę drużynie Polski niż każdej innej. I ja bardziej patrzę na Kubicę i Małysza niż na ich konkurentów (nawet ich nie znam).
Tak, igrzyska są konieczne.
odys -- 17.06.2008 - 00:50Oby refleksja Seneki nie została jednak zapomniana.