Nie wyobrażam sobie twardego jądra jako instytucji wewnątrzunijnej, bo siłą rzeczy musiałoby ono obejmować kwestie, które wymagają jednomyślności wszystkich członków.
Nie zakładam też, żeby Unia miała się rozlecieć. Natomiast jestem w stanie sobie wyobrazić, iż pozostanie ona na etapie wspólnego rynku. To Niemiec i Francji satysfakcjonować nie będzie, więc spróbują według mnie jednak szukać formuły, która doda im wagi politycznej.
W szaty instytucjonalne tego nie ubiorę, bom za głupi, ale nie uwierzę, żeby wspomniane państwa zgodziły się na spadek ich znaczenia w świecie.
Dlatego obawiam się, że cokolwiek wymyślą, to Polska na tym nie zyska.
Fischer zaś jest tylko jednym z głosów w toczącej się debacie. Tylko ja nie słyszałem polskiego głosu, który przedłożyłby realne kontrpropozycje.
Chciałbym mieć po prostu pewność, że alternatywy dla Lizbony nię będa gorsze.
Pani Magio
Nie wyobrażam sobie twardego jądra jako instytucji wewnątrzunijnej, bo siłą rzeczy musiałoby ono obejmować kwestie, które wymagają jednomyślności wszystkich członków.
Nie zakładam też, żeby Unia miała się rozlecieć. Natomiast jestem w stanie sobie wyobrazić, iż pozostanie ona na etapie wspólnego rynku. To Niemiec i Francji satysfakcjonować nie będzie, więc spróbują według mnie jednak szukać formuły, która doda im wagi politycznej.
W szaty instytucjonalne tego nie ubiorę, bom za głupi, ale nie uwierzę, żeby wspomniane państwa zgodziły się na spadek ich znaczenia w świecie.
Dlatego obawiam się, że cokolwiek wymyślą, to Polska na tym nie zyska.
Fischer zaś jest tylko jednym z głosów w toczącej się debacie. Tylko ja nie słyszałem polskiego głosu, który przedłożyłby realne kontrpropozycje.
Chciałbym mieć po prostu pewność, że alternatywy dla Lizbony nię będa gorsze.
Konrad
kpkonrad -- 05.07.2008 - 15:41