Wielokrotnie na ten temat myślałem. Cała koncepcja ludności cywilnej wzięła się z I Wojny Światowej, gdzie wielkie armie miesiącami siedziały w okopach nawalając się czym popadnie a na tzw. zapleczu życie toczyło się jak zawsze – przynajmniej do czasu przełamania frontu i zajęcia terytorium przez wojska przeciwnika.
Tymczasem już II WŚ toczyła się wg innych reguł. Wyraźny był brak trwałego frontu i – przede wszystkim na wschodzie – wyraźne nakierowanie działań wojennych na fizyczną eksterminację zasobów ludnościowych przeciwnika.
I tak już zostało. Cała drętwa gadka o ludności cywilnej, kiedy front natychmiast się rozpełza a regularne wojska nawalają się z wszelkiej maści partyzantką, jest mydleniem oczu pożytecznym idiotom wychowanym w bezstresowym świecie.
Dzisiejsza wojna, żeby w ogóle dało się ją wygrać – musi być okupiona mordami cywilów, nieomal jak w starych dobrych czasach imperium rzymskiego. Jedynie terror i całkowity brak litości pozwala opanować działania partyzanckie. Jak to należy robić pokazała Rosja w Czeczenii…
Oczywiście – do takich działań potrzebne jest całkowite embargo informacyjne, gdyż współczesne media żerują na obrazkach z wojny i gotowe są zawsze zaatakować nieprzywykłe oczy białasa krwawymi widoczkami a legiony pacyfistów mobilizują się wlot żądając dymisji odpowiedzialnych za zbrodnie. Mając takie zaplecze Zachód nie jest w stanie od dawna wygrać żadnej wojny… W praktyce okazuje się, że nie ma takiego biznesu, który w oczach “zachodniej opinii publicznej” uzasadniałby poświęcenie życia jakiś “cywili”. Jest to oczywiście ułuda Zachodu, gdyż nigdzie indziej na świecie taki punkt widzenia nie jest respektowany. W obliczu żywotnych interesów narodów nikt nie ma ochoty przejmować się jakimiś cywilami. Wojna to wojna. Wojny należy albo wygrywać albo ich unikać a jak już się w wojnę weszło, to należy ją wygrać za wszelką cenę a nie deliberować nad ofiarami. Tak to jest. Wojna to z definicji brudna zabawa.
Tymczasem trzeba się nastawić na wiek konfliktów. Ubożejące zasoby naturalne nie pozostawiają co do tego złudzeń... Im szybciej zdamy sobie z tego sprawę i porzucimy złudzenia co do znaczenia ludności cywilnej, tym lepiej – w przeciwnym wypadku będziemy jedynie patrzeć, jak mniej wrażliwi wydzierają sobie łupy i dzielą świat po nowemu.
Dobry temat !
Wielokrotnie na ten temat myślałem. Cała koncepcja ludności cywilnej wzięła się z I Wojny Światowej, gdzie wielkie armie miesiącami siedziały w okopach nawalając się czym popadnie a na tzw. zapleczu życie toczyło się jak zawsze – przynajmniej do czasu przełamania frontu i zajęcia terytorium przez wojska przeciwnika.
Tymczasem już II WŚ toczyła się wg innych reguł. Wyraźny był brak trwałego frontu i – przede wszystkim na wschodzie – wyraźne nakierowanie działań wojennych na fizyczną eksterminację zasobów ludnościowych przeciwnika.
I tak już zostało. Cała drętwa gadka o ludności cywilnej, kiedy front natychmiast się rozpełza a regularne wojska nawalają się z wszelkiej maści partyzantką, jest mydleniem oczu pożytecznym idiotom wychowanym w bezstresowym świecie.
Dzisiejsza wojna, żeby w ogóle dało się ją wygrać – musi być okupiona mordami cywilów, nieomal jak w starych dobrych czasach imperium rzymskiego. Jedynie terror i całkowity brak litości pozwala opanować działania partyzanckie. Jak to należy robić pokazała Rosja w Czeczenii…
Oczywiście – do takich działań potrzebne jest całkowite embargo informacyjne, gdyż współczesne media żerują na obrazkach z wojny i gotowe są zawsze zaatakować nieprzywykłe oczy białasa krwawymi widoczkami a legiony pacyfistów mobilizują się wlot żądając dymisji odpowiedzialnych za zbrodnie. Mając takie zaplecze Zachód nie jest w stanie od dawna wygrać żadnej wojny… W praktyce okazuje się, że nie ma takiego biznesu, który w oczach “zachodniej opinii publicznej” uzasadniałby poświęcenie życia jakiś “cywili”. Jest to oczywiście ułuda Zachodu, gdyż nigdzie indziej na świecie taki punkt widzenia nie jest respektowany. W obliczu żywotnych interesów narodów nikt nie ma ochoty przejmować się jakimiś cywilami. Wojna to wojna. Wojny należy albo wygrywać albo ich unikać a jak już się w wojnę weszło, to należy ją wygrać za wszelką cenę a nie deliberować nad ofiarami. Tak to jest. Wojna to z definicji brudna zabawa.
Tymczasem trzeba się nastawić na wiek konfliktów. Ubożejące zasoby naturalne nie pozostawiają co do tego złudzeń... Im szybciej zdamy sobie z tego sprawę i porzucimy złudzenia co do znaczenia ludności cywilnej, tym lepiej – w przeciwnym wypadku będziemy jedynie patrzeć, jak mniej wrażliwi wydzierają sobie łupy i dzielą świat po nowemu.
C’est la vie!
Zbigniew P. Szczęsny -- 09.08.2008 - 12:06