Po pierwsze – polska armia się trochę modernizuje. Powoli – z powodów daleko posuniętej rozlazłości post-PRLowskich struktur, które często nastawione są na lawirowanie, unikanie podejmowania odpowiedzialności, rozmywanie decyzji itd. Niemniej jednak, rząd ocenia, że z trudem – lecz da radę zmodernizować i wyposażyć zgodnie z wymogami współczesnego pola walki zawodową armię 120 tysięczną. Nie większą, bo brakuje funduszy. Nie mniejszą, bo mniejsza nie podoła zadaniom.
Wydaje mi się jednak, że uzawodowienie armii nie powinno stanowić powodu rezygnacji z elementów szeroko zakrojonego programu obrony cywilnej. Np. jak chciałbym, aby wprowadzono jednak i w szkołach i w miejscach pracy intensywne kursy pierwszej pomocy, w jasny sposób powiadamiano ludzi jak mają w miejscu swojego zamieszkania postępować w pierwszych godzinach zagrożenia, itd. To wszystko jest dosyć proste i logiczne i nie ma się z czego śmiać – takie działania już nie raz uratowały życie tysiącom ludzi.
Konieczne jest nadanie jakiegoś impulsu rozwojowego polskiemu przemysłowi zbrojeniowemu. Mogłyby to być np. ulgi podatkowe pozwalające tym przedsiębiorstwom wrócić na ścieżkę konkurencyjności i ułatwić pozyskiwanie kontraktów. Problemem tego sektora jest bowiem niska skala zamówień, co wyklucza inwestycje (poważne) w nowoczesne i wydajne linie produkcyjne i nowe technologie.
Nie da się jednak poprzestać na działaniach krajowych. Podstawą polskiego systemu obronnego musi być jednak wydajna struktura sojusznicza i jeśli obecna staje się niewydolna, to w najlepiej pojętym interesie Polski leży albo poprawa wydolności struktury istniejącej (NATO) albo zaangażowanie sie w tworzenie nowej struktury opartej na nowym – wydajnym paradygmacie (Siły Zbrojne UE ?).
Po prostu – nawet przy zaangażowaniu bardzo dużych sił i środków w obronę terytorialną Polska samodzielnie nie ma szans obronić się przed ewentualnym atakiem rosyjskim. Rozsądną przeciwagą dla rosyjskiej potęgi jest dopiero paneuropejski system obronny (mam na myśli UE) a w praktyce – zważywszy na realny poziom wydatków zbrojeniowych – nawet ten jest nie do końca adekwatny bez wsparcia amerykańskiego. Niemniej jednak Polska powinna unikać wystawiania się przed szereg i brania na siebie zobowiązań, którym nie da rady podołać. Jeśli Amerykanie widzą w tym swój interes i chcą się tu militarnie angażować, to muszą to uczynić wraz z przyjęciem na siebie konsekwencji tego zaangażowania (to a propos tarczy).
Sojusz obronny musi mieć (bo inaczej jest zawieszony w próżni) oparcie w silnych interesach politycznych i gospodarczych a te mamy jedynie z krajami UE i powinniśmy maksymalnie skupić się, aby te związki pogłębiać i poprawiać.
Warto również zastanowić się nad możliwością silniejszej aktywności Polski w kształtowaniu europejskiej polityki wschodniej. Tu jednak musi wpierw w samej Polsce nastąpić konsensus – gdzie możemy Rosji ustąpić a gdzie jednak nie. Musimy bowiem pamiętać, że Europa jest skazana na silne związki z Rosją i Polska nie powinna w głupi sposób tych związków blokować. Taką blokadę możemy inteligentnie forsować jedynie tam, gdzie rzeczywiście nasze interesy są w skrajny sposób zagrożone i gdzie nie widać żadnych możliwości uzyskania adekwatnej kompensacji ponoszonych strat. Dobrym przykładem jest kwestia Rurociągu Północnego, gdzie osobiście uważam, że Polska lepiej by na całej sprawie wyszła, gdyby pod tę inwestycję się jakoś podłączyła, uzależniając swoje przyzwolenia na budowę rurociągu od znacznego podniesienia limitów CO2, które są obecnie największym realnym zagrożeniem dla rozwoju naszej gospodarki. Jeśli rurociąg zostanie i tak zablokowany przez państwa bałtyckie i skandynawskie – to tym lepiej (a tylko one mają realne możliwości blokowania rury, bo przechodzić ma ona przez ich wody terytorialne) – Polska nic nie straci a może wiele zyskać.
@Igła
Drogi Panie,
Po pierwsze – polska armia się trochę modernizuje. Powoli – z powodów daleko posuniętej rozlazłości post-PRLowskich struktur, które często nastawione są na lawirowanie, unikanie podejmowania odpowiedzialności, rozmywanie decyzji itd. Niemniej jednak, rząd ocenia, że z trudem – lecz da radę zmodernizować i wyposażyć zgodnie z wymogami współczesnego pola walki zawodową armię 120 tysięczną. Nie większą, bo brakuje funduszy. Nie mniejszą, bo mniejsza nie podoła zadaniom.
Wydaje mi się jednak, że uzawodowienie armii nie powinno stanowić powodu rezygnacji z elementów szeroko zakrojonego programu obrony cywilnej. Np. jak chciałbym, aby wprowadzono jednak i w szkołach i w miejscach pracy intensywne kursy pierwszej pomocy, w jasny sposób powiadamiano ludzi jak mają w miejscu swojego zamieszkania postępować w pierwszych godzinach zagrożenia, itd. To wszystko jest dosyć proste i logiczne i nie ma się z czego śmiać – takie działania już nie raz uratowały życie tysiącom ludzi.
Konieczne jest nadanie jakiegoś impulsu rozwojowego polskiemu przemysłowi zbrojeniowemu. Mogłyby to być np. ulgi podatkowe pozwalające tym przedsiębiorstwom wrócić na ścieżkę konkurencyjności i ułatwić pozyskiwanie kontraktów. Problemem tego sektora jest bowiem niska skala zamówień, co wyklucza inwestycje (poważne) w nowoczesne i wydajne linie produkcyjne i nowe technologie.
Nie da się jednak poprzestać na działaniach krajowych. Podstawą polskiego systemu obronnego musi być jednak wydajna struktura sojusznicza i jeśli obecna staje się niewydolna, to w najlepiej pojętym interesie Polski leży albo poprawa wydolności struktury istniejącej (NATO) albo zaangażowanie sie w tworzenie nowej struktury opartej na nowym – wydajnym paradygmacie (Siły Zbrojne UE ?).
Po prostu – nawet przy zaangażowaniu bardzo dużych sił i środków w obronę terytorialną Polska samodzielnie nie ma szans obronić się przed ewentualnym atakiem rosyjskim. Rozsądną przeciwagą dla rosyjskiej potęgi jest dopiero paneuropejski system obronny (mam na myśli UE) a w praktyce – zważywszy na realny poziom wydatków zbrojeniowych – nawet ten jest nie do końca adekwatny bez wsparcia amerykańskiego. Niemniej jednak Polska powinna unikać wystawiania się przed szereg i brania na siebie zobowiązań, którym nie da rady podołać. Jeśli Amerykanie widzą w tym swój interes i chcą się tu militarnie angażować, to muszą to uczynić wraz z przyjęciem na siebie konsekwencji tego zaangażowania (to a propos tarczy).
Sojusz obronny musi mieć (bo inaczej jest zawieszony w próżni) oparcie w silnych interesach politycznych i gospodarczych a te mamy jedynie z krajami UE i powinniśmy maksymalnie skupić się, aby te związki pogłębiać i poprawiać.
Warto również zastanowić się nad możliwością silniejszej aktywności Polski w kształtowaniu europejskiej polityki wschodniej. Tu jednak musi wpierw w samej Polsce nastąpić konsensus – gdzie możemy Rosji ustąpić a gdzie jednak nie. Musimy bowiem pamiętać, że Europa jest skazana na silne związki z Rosją i Polska nie powinna w głupi sposób tych związków blokować. Taką blokadę możemy inteligentnie forsować jedynie tam, gdzie rzeczywiście nasze interesy są w skrajny sposób zagrożone i gdzie nie widać żadnych możliwości uzyskania adekwatnej kompensacji ponoszonych strat. Dobrym przykładem jest kwestia Rurociągu Północnego, gdzie osobiście uważam, że Polska lepiej by na całej sprawie wyszła, gdyby pod tę inwestycję się jakoś podłączyła, uzależniając swoje przyzwolenia na budowę rurociągu od znacznego podniesienia limitów CO2, które są obecnie największym realnym zagrożeniem dla rozwoju naszej gospodarki. Jeśli rurociąg zostanie i tak zablokowany przez państwa bałtyckie i skandynawskie – to tym lepiej (a tylko one mają realne możliwości blokowania rury, bo przechodzić ma ona przez ich wody terytorialne) – Polska nic nie straci a może wiele zyskać.
Zbigniew P. Szczęsny -- 12.08.2008 - 13:15