Panie Lorenzo, ja się z Panem zgadzam. W kwestii ocen i wartości autotelicznych.
Ale od razu powiem, że się zgadzam jako ja – ktoś kto poznał pomienionego w 1980 roku na Uniwersytecie Warszawskim.
Mam w sobie zadziwiającą zapalczywość wobec tych, których znam.
Dlatego wciąż czekam na lustrację środowisk akademickich.
Natomiast w kwestii takiej, czy druga strona może sobie wybierać z kim będzie rozmawiać, to już takiej pewności nie mam. To już jest polityka. A polityka to dziewka wszeteczna. Tak to ujmijmy. Inne zasady, inne oceny. Boni jest kartą, którą się gra. Sam się do tej roli sprowadził.
Na szczęście nie przynależę do syndykatów i mało mnie one zajmują, chyba, że hamują ruch drogowy.
Wie Pan,
Panie Lorenzo, ja się z Panem zgadzam. W kwestii ocen i wartości autotelicznych.
Ale od razu powiem, że się zgadzam jako ja – ktoś kto poznał pomienionego w 1980 roku na Uniwersytecie Warszawskim.
Mam w sobie zadziwiającą zapalczywość wobec tych, których znam.
Dlatego wciąż czekam na lustrację środowisk akademickich.
Natomiast w kwestii takiej, czy druga strona może sobie wybierać z kim będzie rozmawiać, to już takiej pewności nie mam. To już jest polityka. A polityka to dziewka wszeteczna. Tak to ujmijmy. Inne zasady, inne oceny. Boni jest kartą, którą się gra. Sam się do tej roli sprowadził.
Na szczęście nie przynależę do syndykatów i mało mnie one zajmują, chyba, że hamują ruch drogowy.
Pozdrawiam
niejaki N -- 10.09.2008 - 16:36