To we Francji jest Eldorado kredytowe, kurde!
Nie wierzę, że banki udzielając tak nisko oprocentowanego kredytu na zakup nieruchomości, bez zabezpieczenia kredytu na hipotece, nie stosują żadnych innych zabezpieczeń.
Zakup mieszkania czy domu to nie dodatkowe, przewyższające w skali miesiąca domowy budżet, zakupy świąteczne.
Poza tym, nie zmienia to faktu, że umowa kredytowa (z jakim by nie było zabezpieczeniem) opiewa na jakąś kwotę wartości nieruchomości w danym momencie. Jeśli wartość nieruchomości się zmienia, to umowa pozostaje umową.
I teraz przechodzimy łagodnie do “bańki” na rynku nieruchomości w USA i “planu ratunkowego” oraz opinii prof. Balcerowicza o elastycznym rynku pracy w USA...
W przypadku kredytów subprime sprawa jest prosta. Koleś, który dał się wpuścić banksterowi w kanał i dał z siebie zrobić kredytobiorcę typu “NINJA” (No Income, No Job or Assets) wylatuje na ulicę i buduje sobie domek z kartonu. Dla gospodarki to mała strata, bo przecież i tak wcześniej był tylko NINJA.
Dużo gorzej przedstawia się sprawa z kredytobiorcą, który zadłużył się kupując nieruchomość za – dajmy na to – 200 tys. USDów, spłacał regularnie kredyt ale na przykład (idąc za tokiem myśli Profesora – w wyniku spowolnienia gospodarki amerykańskiej) traci pracę a jego chałupa jest teraz (bo bańka pękła) warta np. 130 tys. USDów.
Pan Profesor słusznie mówił, że siłą Ameryki jest jej “elastyczny rynek pracy”. Nie rozwinął jednakże swojej myśli…
Siłą rynku pracy w USA jest po pierwsze liberalne prawo pracy a po drugie… niesamowita mobilność Amerykanów, która teraz (przez pęknięcie bańki na rynku nieruchomości) zostanie drastycznie ograniczona.
Dlaczego? Ano dlatego, że “pan Jones” jeśli dostanie robotę w innym mieście czy stanie, to:
a) będzie musiał znaleźć “jelenia”, który kupi od niego za 130 tys. USDów chałupę z obciążoną hipoteką na dodatkową kwotę 70 tys. USDów
b) sprzeda chałupę za 130 tys. USDów z zastrzeżeniem, że brakujące 70 tys. pokryje z własnej kieszeni, [edit] co zmniejszy znacznie jego konsumpcję napędzającą od lat wielu gospodarkę USA
c) zostanie w dotychczasowej chałupie, ale nie mając roboty na miejscu lub mając inną za dużo mniejsze pieniądze nie będzie w stanie spłacić kredytu. Wyleci z chałupy i dalej jak w przypadku NINJA.
I tu właśnie załamuje się twierdzenie pana Balcerowicza o sile rynku pracy w USA, który nie dopuści do recesji… Mały pikuś.
A teraz jak to się ma do niejasnych dotąd założeń “planu ratunkowego”?
Otóż po wprowadzeniu w życie “planu ratunkowego” w postaci jaka została ogłoszona, w każdej z wymienionych wyżej wariacji stroną, która uzyskuje profit jest bank.
Wypowiedzi, które padały z ust panów Bernanke i Paulsona jasno mówiły o wykupie przez budżet USA “toksycznych kredytów”.
Nie części kredytu, która stanowi różnicę między poprzednią a aktualną wartością nieruchomości!
Żaden z pomienionych panów nawet się nie zająknął co do przeniesienia własności nieruchomości obciążonych “toksycznym kredytem” z banków na rząd/instytucję publiczną.
Nie ma mowy o renegocjacji umów kredytowych z kredytobiorcami do poziomu aktualnej wartości nieruchomości, tak żeby rząd/instytucja publiczna pokryła straty wynikające z różnicy wartości a dotychczasowy kredytobiorca mógł dalej spłacać kredyt/sprzedać chałupę bez dodatkowych obciążeń hipoteki.
Nie! O tym mowy nie ma i dlatego “plan Bernanke-Paulsona” jest rozbojem w białych rękawiczkach na zwykłych obywatelach, z których kasy pokryje się straty banków i których kasa i/lub nieruchomości dalej będą zasilać konta bankowe.
Pani Agawo
To we Francji jest Eldorado kredytowe, kurde!
Nie wierzę, że banki udzielając tak nisko oprocentowanego kredytu na zakup nieruchomości, bez zabezpieczenia kredytu na hipotece, nie stosują żadnych innych zabezpieczeń.
Zakup mieszkania czy domu to nie dodatkowe, przewyższające w skali miesiąca domowy budżet, zakupy świąteczne.
Poza tym, nie zmienia to faktu, że umowa kredytowa (z jakim by nie było zabezpieczeniem) opiewa na jakąś kwotę wartości nieruchomości w danym momencie. Jeśli wartość nieruchomości się zmienia, to umowa pozostaje umową.
I teraz przechodzimy łagodnie do “bańki” na rynku nieruchomości w USA i “planu ratunkowego” oraz opinii prof. Balcerowicza o elastycznym rynku pracy w USA...
W przypadku kredytów subprime sprawa jest prosta. Koleś, który dał się wpuścić banksterowi w kanał i dał z siebie zrobić kredytobiorcę typu “NINJA” (No Income, No Job or Assets) wylatuje na ulicę i buduje sobie domek z kartonu. Dla gospodarki to mała strata, bo przecież i tak wcześniej był tylko NINJA.
Dużo gorzej przedstawia się sprawa z kredytobiorcą, który zadłużył się kupując nieruchomość za – dajmy na to – 200 tys. USDów, spłacał regularnie kredyt ale na przykład (idąc za tokiem myśli Profesora – w wyniku spowolnienia gospodarki amerykańskiej) traci pracę a jego chałupa jest teraz (bo bańka pękła) warta np. 130 tys. USDów.
Pan Profesor słusznie mówił, że siłą Ameryki jest jej “elastyczny rynek pracy”. Nie rozwinął jednakże swojej myśli…
Siłą rynku pracy w USA jest po pierwsze liberalne prawo pracy a po drugie… niesamowita mobilność Amerykanów, która teraz (przez pęknięcie bańki na rynku nieruchomości) zostanie drastycznie ograniczona.
Dlaczego? Ano dlatego, że “pan Jones” jeśli dostanie robotę w innym mieście czy stanie, to:
a) będzie musiał znaleźć “jelenia”, który kupi od niego za 130 tys. USDów chałupę z obciążoną hipoteką na dodatkową kwotę 70 tys. USDów
b) sprzeda chałupę za 130 tys. USDów z zastrzeżeniem, że brakujące 70 tys. pokryje z własnej kieszeni, [edit] co zmniejszy znacznie jego konsumpcję napędzającą od lat wielu gospodarkę USA
c) zostanie w dotychczasowej chałupie, ale nie mając roboty na miejscu lub mając inną za dużo mniejsze pieniądze nie będzie w stanie spłacić kredytu. Wyleci z chałupy i dalej jak w przypadku NINJA.
I tu właśnie załamuje się twierdzenie pana Balcerowicza o sile rynku pracy w USA, który nie dopuści do recesji…
Mały pikuś.
A teraz jak to się ma do niejasnych dotąd założeń “planu ratunkowego”?
Otóż po wprowadzeniu w życie “planu ratunkowego” w postaci jaka została ogłoszona, w każdej z wymienionych wyżej wariacji stroną, która uzyskuje profit jest bank.
Wypowiedzi, które padały z ust panów Bernanke i Paulsona jasno mówiły o wykupie przez budżet USA “toksycznych kredytów”.
Nie części kredytu, która stanowi różnicę między poprzednią a aktualną wartością nieruchomości!
Żaden z pomienionych panów nawet się nie zająknął co do przeniesienia własności nieruchomości obciążonych “toksycznym kredytem” z banków na rząd/instytucję publiczną.
Nie ma mowy o renegocjacji umów kredytowych z kredytobiorcami do poziomu aktualnej wartości nieruchomości, tak żeby rząd/instytucja publiczna pokryła straty wynikające z różnicy wartości a dotychczasowy kredytobiorca mógł dalej spłacać kredyt/sprzedać chałupę bez dodatkowych obciążeń hipoteki.
Nie! O tym mowy nie ma i dlatego “plan Bernanke-Paulsona” jest rozbojem w białych rękawiczkach na zwykłych obywatelach, z których kasy pokryje się straty banków i których kasa i/lub nieruchomości dalej będą zasilać konta bankowe.
Tak mnie to wytłumaczono. Jak krowie na rowie…
Magia -- 23.09.2008 - 14:43