z chęcią bym dorwał, bo muzycznie choć strasznie popowo, to fajnie jest.
Np. chyba Dido, którą pewien mój wspólokator na studiach ciągle słuchał, co mnie wkurwiało z lekka bo choć pojedyncze utwory lubię, to cała płyta strasznie nudna jest:)
Ale z tą “Inwazją...” to trochę poleciałeś, znaczy jednak dla mnie “Love actually” to znacznie lżejszy kaliber.
A “Inwazję barbarzyńców” może kiedyś opisze, bo to jeden z moich ulubionych filmów wszech czasów, że tak górnolotnie powiem.
Tyle że nie mam go ni na dvd ni na dysku, a przed opisaniem filmów oglądam jke jeszcze raz,by to w miarę rzetelne teksty były (widzicie, jak was, tekstowicze, poważnie traktuję:)).
O soudtracka
z chęcią bym dorwał, bo muzycznie choć strasznie popowo, to fajnie jest.
Np. chyba Dido, którą pewien mój wspólokator na studiach ciągle słuchał, co mnie wkurwiało z lekka bo choć pojedyncze utwory lubię, to cała płyta strasznie nudna jest:)
http://www.youtube.com/watch?v=Zk-EboYtFPc
Ale z tą “Inwazją...” to trochę poleciałeś, znaczy jednak dla mnie “Love actually” to znacznie lżejszy kaliber.
A “Inwazję barbarzyńców” może kiedyś opisze, bo to jeden z moich ulubionych filmów wszech czasów, że tak górnolotnie powiem.
Tyle że nie mam go ni na dvd ni na dysku, a przed opisaniem filmów oglądam jke jeszcze raz,by to w miarę rzetelne teksty były (widzicie, jak was, tekstowicze, poważnie traktuję:)).
pzdr
grześ -- 19.12.2008 - 11:22