Śpię... Nie śpię... a może śpię ( i co tak sobie o tym we śnie myślę)? I tak co noc. Więc tę ciszę postanawiam zagospodarować. Z worka myśli wyciągam tą jedną (najbardziej parzącą) Spoglądam na nią a ona śmieje się ze mnie – niby wie, że zaraz ją schowam. W mojej głowie wojna wieczna wojna – tak mi gra. Myślę sobie dobra wracaj do worka tam Twoje miejsce…
1
2
3
To nie minuty to godziny się ciągną. Puff jak gorąco, prawie jak lokomotywa.
Dobra idę na spacer. Nie idę sama zabieram Cię Gretchen razem z Michałem. Oczywiście z Waszej własnej nieprzymuszonej woli (tak dla bezpieczeństwa, żebym za zdarte podeszwy nie musiała płacić, student biedny każdy Polak to wie ). Nie pada. Na niebie świeci… no może nie słońce, bo pora późna, ale też się uśmiecha. Znam miejsce, które ma wszystkie miejsca pod sobą. To taki mój osobisty “schownik”. Jest tutaj taki stary most, trzyma się na słowo honoru, myślę sobie, że jednak Ktoś od dołu go trzyma (przeżywał moje rozterki wagowe). Woda jak zawsze cicha i spokojna( ze strachu, że znowu wskoczę z całym oprzyrządowaniem). Teraz lubię się kłaść nad taflą wody by uchwycić tych mieszkańców co nieśmiało wyglądają...
Siedzę i siedzę, myślę i myślę czego naprawdę mi brak…Brak mi w tej historii Twojego opowiadania Michał. Nie męczy Cię ta cisza? ... Mnie męczyła… i wróciłam…
Czekam.
Gretchen są na świecie ludzie, którzy podnoszą nam skrzydła gdy one opadają.
Ty jednak robisz coś więcej nie pozwalasz im by opadły…
Myśl jedna lub dwie. Każda inna.
Śpię... Nie śpię... a może śpię ( i co tak sobie o tym we śnie myślę)? I tak co noc. Więc tę ciszę postanawiam zagospodarować. Z worka myśli wyciągam tą jedną (najbardziej parzącą) Spoglądam na nią a ona śmieje się ze mnie – niby wie, że zaraz ją schowam. W mojej głowie wojna wieczna wojna – tak mi gra. Myślę sobie dobra wracaj do worka tam Twoje miejsce…
1
2
3
To nie minuty to godziny się ciągną. Puff jak gorąco, prawie jak lokomotywa.
Dobra idę na spacer. Nie idę sama zabieram Cię Gretchen razem z Michałem. Oczywiście z Waszej własnej nieprzymuszonej woli (tak dla bezpieczeństwa, żebym za zdarte podeszwy nie musiała płacić, student biedny każdy Polak to wie ). Nie pada. Na niebie świeci… no może nie słońce, bo pora późna, ale też się uśmiecha. Znam miejsce, które ma wszystkie miejsca pod sobą. To taki mój osobisty “schownik”. Jest tutaj taki stary most, trzyma się na słowo honoru, myślę sobie, że jednak Ktoś od dołu go trzyma (przeżywał moje rozterki wagowe). Woda jak zawsze cicha i spokojna( ze strachu, że znowu wskoczę z całym oprzyrządowaniem). Teraz lubię się kłaść nad taflą wody by uchwycić tych mieszkańców co nieśmiało wyglądają...
Siedzę i siedzę, myślę i myślę czego naprawdę mi brak…Brak mi w tej historii Twojego opowiadania Michał. Nie męczy Cię ta cisza? ... Mnie męczyła… i wróciłam…
Czekam.
Gretchen są na świecie ludzie, którzy podnoszą nam skrzydła gdy one opadają.
Ty jednak robisz coś więcej nie pozwalasz im by opadły…
Agata (gość) -- 22.04.2009 - 20:00