Jak ktoś cie przeczyta w Buenos Aires albo w Filadelfii to wiele zmieni.
Tak naprawdę, to ja nie potrzebuję tłumacza.
Mnie jest potrzebny rynek.
Bo narzędzia tez mam.
A rynku nie zamierzam budować z Olejnikową ( bo tę spotkasz właśnie w Bostonie na kolacji z takimi samymi jak ona ), bo ona jest tylko ofiarą zbiegu okoliczności chociaż nawet tego nie wie.
Jasne
Jak ktoś cie przeczyta w Buenos Aires albo w Filadelfii to wiele zmieni.
Tak naprawdę, to ja nie potrzebuję tłumacza.
Mnie jest potrzebny rynek.
Bo narzędzia tez mam.
A rynku nie zamierzam budować z Olejnikową ( bo tę spotkasz właśnie w Bostonie na kolacji z takimi samymi jak ona ), bo ona jest tylko ofiarą zbiegu okoliczności chociaż nawet tego nie wie.
Igła -- 13.06.2009 - 18:24