Magio

Magio

Dla Bruno najwyższą wartością i celem rozwoju (w tym duchowego) była Prawda. (..)Tymczasem, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że Dobro i Piękno stanowią wartości indywidualne. Nie istnieją bezwzględnie.

Novum chrześcijaństwa jest to, że Prawda została nie tylko wypowiedziana ale jest spersonifikowana w Jezusie Chrystusie. On sam o sobie mówił “Jestem drogą, prawdą i życiem”. Zatem poznanie Jezusa Chrystusa jest równoznaczne z poznaniem prawdy. Stąd też cała duchowość chrześcijańska jest Chrystocentryczna. skierowana na Niego oraz otwarta na Niego. Taki jest też przedmiot duchowości chrześcijanskiej. Jest to dążenie do zjednoczenia z Nim we wszystkich wymiarach swojego życia. Ale takiego zjednoczenia w którym z jednej strony zachowują swój indywidualizm a z drugiej staję się upodobniony do Niego – Jego MOcą i Jego Łaską. Podobnie z pojęciami piękna, dobra i prawdy – dla chrześcijanina, te trzy rzeczywistości są czymś czego pełnia zawiera się w Bogu. Można rzec, że to przymioty Boga. Bóg jest nieskończenie doskonały, piękny i prawdziwy.. . Kolega Arystoteles pewnie nic nie kuma albo puka się w głowę – ale On żył przed Chrystusem. Więc pretensji do niego mieć nie można. Przepraszam za zarozumiałość. :-)))

Poza tym z Twojej notki przebija pewna ekskluzywność, co nie da się rozpatrywać rozłącznie z pojęciem wykluczenia. Ateiści to coś tam, niewierzący to coś innego, ale jakoś droga rozwoju duchowego jest dla nich jeśli nie całkowicie zamknięta, to bardzo ograniczona.

Pewnie rozróżnienie trzech rodzajów duchowości traktujesz jako wyłączenie z czegoś kogoś, itp. Nie, mój podział odnosił się do tego, co stanowi centrum owej duchowości.

Duchowość metafizyczna jest tym etapem duchowości, który obejmuje wszystkich ludzi którzy nie wierzą w Boga ale doświadczenie elementów transcendencji nie jest im obce. A piszę o etapach gdyż sam przez nie przeszedłem.. .
Wcześniej pisałem o tym, że może ono( to doświadczenie ) pojawiać się przy okazji kontaktu ze sztuką, pięknem, a także obserwacji świata. św. Tomasz pisał o drogach poznania Boga. Ale przecież owe drogi może zauważać ktoś kto nie wierzy w Boga. Ba! Widząc je nie musi uwierzyć w Niego. Dla niego swiat będzie metafizyczny i jego osoba będzie metafizyczna – tak jak znane są definicje człowieka jako byt cielesno-duchowy. Jednak pojęcie dusza nie musi być rozumiane w znaczeniu chrześcijańskim. Chrześcijaństwo wzbogaca i rozwija pojęcie duszy o kategorie które przynosi Objawienie Biblijne.
Może odnajdywać rzeczywistość metafizyczną ponad materialną ale nie nakierowaną bezpośrednio ku Bogu – istocie będącej źródłem Piękna, Dobra i Prawdy. Ale poprzestająca tylko na doświadczeniu tej rzeczywistości bez zadawania sobie trudu aby głębiej poszukiwać i wgryzać się w tę rzeczywistość. A to dlatego, że wgryzając się w nią dojdzie człowiek do Boga – prędzej czy później. Więc chodzi o pewien dynamizm.
Ten dynamizm zauważam u siebie mimo, że jestem – jak piszesz – człowiekiem “Litery”. Jednak nie można w duchowości stać w miejscu. Jak stoję to się duszę i obumieram. Tak jak woda w stawie. Więc duchowość to proces dynamiczny i dlatego rodzaje/etapy.

Ja nie wyłączam niczego jedynie nazywam. To, na jakim etapie duchowości się ktoś znajduje to jego wolny wybór – tak jak religia jest wolnym wyborem i relacja z Bogiem musi być wolnym wyborem. A jest ona tym bardziej wolna – jeśli powstanie – im bardziej człowiek będzie miał świadomość swojej odrębności od Boga. Dlatego też w duchowości dużą rolę odgrywa poznanie siebie. Kim jestem, jaki jestem i co zamierzam z tym dalej zrobić.

Tobie się wydaje, że religijność jest jakimś wyższym stopniem wtajemniczenia na drodze rozwoju duchowego. A skoro jesteś silnie zakorzeniony w “duchowości religijnej” KRK (to nie zarzut tylko zauważenie faktu), to oczywiście rozwój duchowy zgodny tylko z tą religią jest dla Ciebie tym “najlepsiejszym”.

skąd ten wniosek skoro można być religijnym nie naleząc nawet do KRK. Jedyne zastrzeżenie co do kryterium z mojej strony co do duchowosci religijnej odnosiło się do relacji z Bogiem. Albo religijności nakierowanej na relację ze Stwórcą. Wszelkie religie które nie wyznają wiary w Boga osobowego są jedynie systemami filozoficznymi które mają doprowadzić do jakiegoś stanu czy wymiaru istnienia czy wyzwolenia… .
Duchowość religijną w rozumieniu jaki przedstawiłem określam jako relację albo dążenie BOGo- centryczne, nakierowane na NIego. Nie roszczę sobie prawa do mojego rozróżnienia jako jedynie słusznego i prawdziwego. Taką drogę ja sam przeszedłem i takie jest moje doświadczenie. Zresztą nie tylko moje gdyż mam ulubionych mistyków i świętych zarazem. Oni byli aktywni – bardziej niż Merton. :-))))

I tu pojawia się druga postać – Thomas Merton. Syn anglikanina i kwakierki. Trapista, czerpiący pełnymi garściami z Tradycji Wschodu. :) Człowiek, który nie “zatracał się”, nie pozbył się własnej indywidualności (inaczej mówiąc: własnego “ego”) a jednocześnie jest uznawany na jednego z mistyków chrześcijańskich. Człowiek, który nie pragnął tylko “roztopienia się w Bogu”, bo był też aktywistą społecznym (w tym – o zgrozo! – pacyfistą). Człowiek poszukujący… Prawdy, jak Bruno.

Powyżej napisałem o tym jak rozumiem owo zatracanie – jest ono podobnie pojmowane jak i tych dwóch “kolegów”, :-)))) BYcie aktywistą społecznym nie wyklucza mistyki. Przykład Marki Teresy z Kalkuty, św.Franciszka czy nawet Jana Pawła II.
Nie rozumiem dlaczego przeciwstawiasz mistykę człowieka aktywnego z mistyką człowieka zamkniętego za klauzurą. On za klauzurą również jest aktywny a może nawet bardziej i jest bardziej skuteczny, np. poprzest post i modlitwę. Np. byłem przez kilka dni (w zeszłym tygodniu) w klasztorze Klarysek( zakon kontemplacyjny). Tamtejsze siostry, pracują: w kuchni, wyszywają piękne szaty liturgiczne, mają obowiązki wynikające z prowadzenia domu ale też czas na modlitwę czy to wspólną czy indywidualną. Czy to oznacza, że są mniej aktywne od aktywisty społecznego? Nie, są inaczej aktywne i mają inaczej poukładany dzień niż inni ludzie. Jednak obraz(stereotyp) o osobach zamkniętych w klasztorach jest zgoła inny. A mistykę jako stereotyp traktuje się jako “duchowe odjazdy” osób nie stąpających twardo po ziemi ale żyjących w wysublimowanej od naszej ziemskiej rzeczywistości.
Ja odnoszę wrażenie, że one twardziej stąpają po ziemi od nas. A to dlatego, że nie żyją światem wirtulanym kreowanym przez media, modę, trendy ale żyją we wspólnotach ludzi. W więc blisko problemów ludzi oraz blisko problemów egzystencjalnych wynikających z doświadczenia tego kim naprawdę są. A nie koncepcji człowieka która wyłania się z tego, co serwują nam media, trendy, reklama czy dyżurni wyznaczanie jedynie słusznych opinii w messmediach.

Zastanów się dlaczego w Twoim rozumieniu rozwoju duchowego jest tak dużo “Litery”. Zastanów się dlaczego w Twoim rozumieniu duchowości jest tak mało “Ducha” i wolności.

Nie wiem co konkretnego masz na myśli w moim rozumieniu. Gdyż ja owej “Litery” nie zauważam. Musiałabyś napisać konkretnie.

Bruno poddając krytyce “Literę” oddał życie za wolność “Ducha”. Mertona nikt na stosie nie spalił, za to on sam wielokrotnie łamał klauzulę milczenia, dopominając się o możliwość poszukiwania Prawdy zgodnie z “Duchem”, a nie “Literą”.

Przeciw Literze to nawet występował Marcin Luter – zakonnik augustiański.
Zaś Bruno, postać bardzo barwna. Był duchownym katolickim i Luteraninem, którzy z nim również nie mogli sobie dać rady. Skończył tragicznie, szkoda. Mimo tego, że wykładał prawie w całej Europie nie zaskarbił sobie łaski u żadnych kolegów profesorów.. . Czy szukał litery czy ducha? Religię uważał za uproszczoną wersję filozofii a Liturgie Mszy św. zabobonem. Trudno to określić jako szukanie duchowości. Przeciwstawiał fizykę matematyce i i metafizyce.. . Właśnie może odrzucenie duchowości wypływającej z Chrystusa na rzecz ezoteryki i panteizmu uratowałoby go o tragedii. To były ciężkie czasy dla naukowców którzy stawiali śmiałe hipotezy i traktowali je jak dogmaty za które byli gotowi zginąć.

Merton żył w klasztorze o bardzo surowej regule, a więc dobrowolnie zdecydował się na przestrzeganie tychże zasad. Nie wiem czy łamanie ich były wyrazem doskonałości czy niedoskonałości.
Ale wiem, że nie zawsze to, co dla jednego jest źródłem wzrostu duchowego jest takim samym źródłem dla drugiego. Np. jednemu lepiej czytać w nocy, gdyż wtedy jest się w stanie łatwej i mocniej skoncentrować na tekście i ideach które z niego wyłażą.. – ja takim typem jestem. A dla drugiego siedzenie po nocy będzie przegięciem.. gdyż czyta w dzień a rano lubi być wyspany.. .

Każdy jest wezwany do rozkodowywania litery aby w niej odnaleźdź ducha – to konieczne dla wszelkiej duchowości. A to dlatego, że nie ma duchowości opartej na literze, gdyż byłaby to sztuczna duchowość którą można by nazwać tresurą a nie duchowością, A podstawową cechą i warunkiem jest dobrowolność, wolność oraz odkrywania tego kim naprawdę jestem a przez to poznanie odkrywanie prawdy o sobie wobec prawdy o Bogu. A więc relacji pomiędzy mną (poznanym przez proces poznania siebie ) a Bogiem w JEzusie Chrystusie i Prawdy jaką o Nim mówi. Metody i drugi są różne. Inna Mertona inna św.Franciszka. Inna poldka a jeszcze inna dla Magii( gdyż Ty również poznajesz prawdę o sobie z każdym dniem życia ).

Więc nie za bardzo rozsądnym wydaje mi się z Twojej strony ocenianie ile jest w mojej duchowości litery a ile ducha. A to dlatego, że nie znasz mnie i mojego codziennego życia. Tak jak – miałabyś inne zdanie, albo nie miałabyś wogóle o Mertonie, gdyby nie pisał pamiętników i swoich pism. Ty je czytałaś i poznałaś Jego codzienność duchową więc możesz się zachwycać czy podziwiać jego podejście do duchowych poszukiwań w zwykłuch realiach zycia.

O mnie wiesz niewiele, gdyż pamiętników nie wydałem więc Twoja sugestia jest ryzykowna – ja bym nie zaryzykował komuś takiej sugestii. Blog nie jest pamiętnikiem, jest raczej miejscem refleksji a także prezentowania poglądów i rzeczy ważnych dla mnie.

Dla mnie jest oczywiste, że jak przed słowem jest myśl, tak przed zasadą musi iść duch. Inaczej zasady będą tylko zwłokami czegoś co umarło – jeśli nie zdarzy się ktoś kto nie nada im życia. Nadać im życia, oznacza nadać im żywego sensu. Bo duchowość jest nadawaniem sensu wszystkim wymiarom życia w jakich funkcjonuję. Także nadawaniem życia zasadom które wyznaję poprzez nie tyle ślepą wierność im ale poprzez to, że w danych sytuacjach pomagają człowiekowi się orientować. Tak jak cisza dla Mertona była taką zasadą ale nie oznaczało to, że same jej zachowywanie dawało z automatu wzrost duchowy. Powiem szczerze, że jeśli tak ktoś myśli, to szybko zmieni zdanie jeśli pomilczy sobie kilka dni. :)))) Dlatego milczenia języka nie oznacza milczenia wogóle. Gdyż milcząc człowiek wewnętrznie nie milczy a rozmyśla.. . :))))

Dla mnie duchowości nie jest jakąs tresurą czy wymyślaniem sobie swoje osoby. Jest raczej narzędziem do jej poznawania i odkrywaniem swojej głębokiej tożsamości. Nie może być żadnego przymusu do niczego. Zarówno do wchodzenia w rozważanie metafizyczności swojego istneinia( duchowość metafizyczna) jak i w świat poszukiwań relacji z Bogiem i życia w tej relacji(duchowość religijna). Relacji potwierdzanej przez moje psyche. Ale aby iść dalej, trzeba wiedzieć i doświadczyć tego gdzie jestem obecnie.. .

To chyba tyle. Pozdrawiam.

************************
W drodze do źródła.. .


Człowiek istotą duchową a to, dopiero początek.. . By: poldek34 (32 komentarzy) 20 styczeń, 2012 - 17:50