Obiecywałem sobie, że nie napiszę już recenzji o żadnej płycie Zappy, ale cóż dla dopełnienia “jazzowego” obrazu twórczości artysty brakuje przynajmniej jeszcze dwóch jego płyt, właśnie niżej omówionej i “Sleep Dirt”.
Płyta “Studio Tan”, jak i inne trzy albumy wydane w latach 1977-1979 czyli “Zappa In New York”, “Sleep Dirt” i “Orchestral Favorites” były w zasadzie dziełem sporu Zappy z wytwórnią Warner Brothers, z którą był wtedy artysta związany umową. Pierwotnie w zamyśle Zappy te cztery albumy miały składać się na wspólną całość i być wydane jako jeden czteropłytowy box o nazwie “Läther”.
Wytwórnia płytowa nie wyraziła na to zgody, czego efektem było wydanie czterech oddzielnych albumów. Album “Läther”, jako trzypłytowy box CD, został wydany dopiero po śmierci Zappy w 1996 roku.
Wracając do płyty “Studio Tan”, zawiera ona tylko cztery utwory, a otwiera ją jedna z najdziwniejszych kompozycji Zappy “The Adventures Of Greggery Peccary”. Ten ponad 20-minutowy utwór był jedną z tych długich, kolażowych kompozycji Zappy, w których mieszają się różne formy muzyczne. Pojawiają się fragmenty kompozycji samego Zappy (“Big Swifty”, “Billy The Mountain”, “Blessed Relief”, “It Just Might Be A One-Shot Deal”), jak i innych artystów: Herbiego Hancocka (“Chameleon”) czy Richarda Berry’ego (“Louie Louie”).
Niewątpliwie z tej mieszanki powstała zwariowana, kabaretowa kompozycja z niemniej zwariowanym tekstem o dzikiej śwince, która pracuje w agencji reklamowej i wymyśla nowy kalendarz.
Historyjka jest zresztą dość poplątana i każdy może ją interpretować na swój własny sposób.
Dla mnie jest to atak Zappy na konsumpcyjny styl życia, pojawiające się wciąż nowe trendy wymyślane przez agencje reklamowe i media itd.
Utwór ten powstał na początku 1975 roku, a w jego nagraniu wzięło udział ponad 20 muzyków.
Kolejnym utworem jest “Revised Music For Guitar And Low Budget Orchestra”. Instrumentalna kompozycja, której inna wersja i z nieco zmienionym tytułem “Music For Electric Violin And Low Budget Orchestra” już w 1970 roku pojawiła się na płycie “King Kong” byłego współpracownika Zappy, Jean Luca Ponty’ego. Kompozycja ta została nagrana również na początku 1975 roku przez muzyków ówczesnego składu The Mothers of Invention, a orkiestrowe nakładki pochodziły z koncertu The Abnuceals Emuukha Electric Orchestra, który odbył się w tym samym roku.
Ten utwór mógłby się spokojnie zmieścić na “The Grand Wazoo” i nie zauważylibyśmy znaczącej różnicy, że pochodzi zupełnie z innej sesji.
Po tym poważnym utworze mamy do czynienia, podobnie jak na “Waka-Jawaka”, z muzycznym żartem “Lemme Take You To The Beach” – słodkim pastiszem piosenek z lat 50., z kapitalnym falsetem Daveya Moire i jodłowaniem Eddiego Jobsona.
Być może jest to głupia piosenka, ale nie wyobrażam sobie, żeby słuchając jej nie pojawił się na waszych twarzach uśmiech.
Ten utwór również ma ciekawą historię.
Otóż podkład instrumentalny został nagrany jeszcze w 1969 roku w czasie sesji do płyty “Hot Rats”, partie wokalne i nakładki zostały nagrane w 1976 roku.
Ostatnim utworem na płycie jest instrumentalny “RDNZL”, nagrany w grudniu 1974 roku, jeszcze przez zespół znany chociażby z “You Can’t That On A Stage Anymore Vol. 2 Live In Helsinki” (Thompson, Underwood, Duke).
W tej kompozycji mamy do czynienia z tym, do czego Frank zdążył nas przyzwyczaić: świetna, improwizująca muzyka na pograniczu jazzu i rocka i karkołomne sola Zappy i Duke’a.
Płyta kończy się zatem mocnym akcentem.
Reasumując, nie jest to album, który bym polecał z czystym sumieniem. Jak by nie było jest to bardziej remanent starszych kompozycji niż przemyślany układ, taki jaki znamy z poprzednich płyt Zappy.
Pomimo to, niewątpliwie uzupełnia obraz twórczości tego oryginalnego twórcy.
komentarze
To skandal!
Że się nikt nie skomentował, więc zrobię to wreszcie ja, choć akurat tego albumu nie znam. Niemniej tekst jak zwykle bardzo rzeczowy i kompetentny – dlatego czytałem ale nie pisałem, bo cóż mógłbym dodać? Chyba że ciągle lubię Franciszka Z.
jotesz -- 17.01.2008 - 09:55:)