Bogdan Czajkowski opuścił pałac prezydencki w trakcie uroczystego wręczania odznaczeń uczestnikom “wydarzeń marcowych”. Ten spektakularny gest przyćmił inne, związane z tym zdarzenie. Pominięcie Adama Michnika. Nie tylko go nie odznaczono ale nawet na uroczystość uhonorowania tych, którzy podjęli walkę z komuną po robotnikach Poznania nie zaproszono.
Michnik jest niewątpliwym lewicowcem. Zwalczał zawsze prywatyzację a jeżeli się na nią godził, to popierał uwłaszczenie nomenklatury. Był rzecznikiem abolicji dla komunistów, także obciążonych przestępstwami. Uważał, że na wspaniałomyślność wobec przeciwników ba, królobójców, potrafił się zdobyć Ludwik XVIII. Tym bardziej nas powinno być na to stać. Swoje przebaczenie posunął do tego, że Czesława Kiszczaka i Wojciecha Jaruzelskiego publicznie uznał za ludzi honoru. Jego przyjaźń z Aleksandrem Kwaśniewskim jest powszechnie znana.
Gazeta Wyborcza, z której Adam Michnik zrobił wiodący w Polsce dziennik, stała się symbolem. Dla jednych ostoją podstępnie przeobrażonej postkomuny, dla innych odejścia Polaków od trapiącego ich od przedrozbiorowych czasów obskurantyzmu. Główny oponent medialny michnikowej gazety, “Nasz Dziennik”, ma znacznie mniejszy nakład i czytelników lekceważonych za ksenofobię i kołtuństwo.
Adam Michnik pochodzi ze środowiska całkowicie zaprzedanego komunizmowi. Jego rodzina wyczerpuje wszelkie znamiona tego ogniwa w ciągu genealogicznym, który nasz prezydent buduje dla wyjaśniania niesłusznych, jego zdaniem, postaw niektórych dziennikarzy.
Jednocześnie Adam Michnik był od zawsze zajadłym wrogiem sowieckiego komunizmu. Obok Jacka Kuronia. Był tym, który potrafił poświęcić wszystkie profity, jakie z racji pochodzenia, koneksji rodzinnych, osobistych walorów mógł dla siebie w tamtych czasach pozyskać. Zrezygnował z osobistego bezpieczeństwa, wolności osobistej, życia rodzinnego. Był fanatycznie antykomunistyczny. Był tak antykomunistyczny, że “Solidarność” trzymała się od niego z boku by nie dawać powodu do twierdzenia, że jest “zoologicznie antykomunistyczna”.
Podczas buntu mieszkańców w jednym z podwarszawskich osiedli, gdzie w 1980 roku milicja zatrzymała kogoś w dworcowym areszcie, Adam Michnik zdołał samym swoim zjawieniem się powstrzymać ludzi od linczu na nieszczęsnych funkcjonariuszach. Polska miała być odtąd państwem prawa a autorytet odwiecznego symbolu antykomunizmu to ludziom gwarantował wystarczająco. Zaniechano na jego wezwanie ataku.
W stanie wojennym znowu trafił do więzienia i nie opuszczał go pomimo propozycji, wezwań nawet ze strony biskupów aby się, za cenę wolności udał na emigrację.
Michnik, Kuroń i Modzelewski – trzej lewicowi intelektualiści byli zawsze jednym tchem wymieniani zarówno przez lektorów Wolnej Europy jako bohaterowie jak i lektorów pezetpeerowskich, jako zdrajcy interesu “ludu pracującego miast i wsi”.
Oprymowanie Michnika przez państwowe władze, nawet przez pomijanie go w należnych mu honorach, byłoby dla przeciwników IV RP okazją do wskazywania kolejnej analogii miedzy Polską solidarną a Polską gomułkowska. Przy całej różnicy skali.
Trzeba zatem mieć nadzieję, że rzecz się da rozsądnie wyjaśnić. Taką nadzieję przede wszystkim powinni żywić zwolennicy PiSu.
komentarze
Szanowny Panie Stary
Nareszcie zaświeciło słońce. Ciekawe, czy na długo?
A co do meritum: myślę, że obie strony czyli Pałac Prezydencki i A. Michnik podjęły rozmowę w kwestii zaproszenia tego ostatniego na uroczystość i wręczenia mu odznaczenia. I doszły wspólnie do wniosku, że lepiej jednak zaryzykować trochę szumu z powodu nieobecności pana Michnika na tej uroczystości, niż tłumaczyć długo i zawile, dlaczego A.M. nie chce przyjąć odznaczenia z rąk pana Prezydenta, które on mu przyznać raczy.
W ten sposób obaj Panowie zachowali twarz. A szum minie. Jedynym zasmuconym mogę byc ewentualnie ja. Ale też przejdę na tym do porządku dziennego.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 07.03.2008 - 10:44Lorenzo
Odmowa przyjęcia odznaczenia z rąk prezydenta godziłaby w Michnika. Tak mi się wydaje. Odmawiający Michnik by się okazał małostkowy. Wszystkie jego zbliżenia do Jaruzelskiego i Kiszczaka nabrałyby wtedy w moich oczach jednoznacznie eseldowskiego rumieńca.
Stary -- 07.03.2008 - 11:19Szanowny Panie Stary
Może chodziło nie tyle o odmowę przyjęcia odznaczenia, ile o to, co Michnik mógłby przy tej okazji powiedzieć. Więc Michnik nie powie (bo nie ma okazji), a Prezydent (choć nie chce dawać) nie musi dawać. A słowa, jakie padły przy tej okazji o ewentualnej małostkowości Lecha Kaczyńskiego i tak wpisują się w istniejący już tenor krytyki, więc nie są ewenementem.
Zakładając, że Lech Kaczyński nie będzie kandydował na druga kadencję, szkody są zdecydowanie mniejsze niż potencjalny, kolejny atak na formację, która Prezydent reprezentuje.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 07.03.2008 - 11:37Sprawa ma się tak, że
Michnikowi medal za tamte czasy się należy.
Igła -- 07.03.2008 - 11:56I moim zdaniem powinien go dostać od prezydenta.
Jak by robił szopki, to by sie pogrążył.
Czyli przewaga była po stronie Lecha, mógł ją wykorzystać.
Igła
Różnica - 1 cm wysokości...
To nie jedyna różnica między Lechem Prezydentem Kaczyńskim a Aleksandrem Prezydentem Kwaśniewskim, wyższym tylko o ten jeden centymetr…
jotesz -- 07.03.2008 - 12:38Igła
Potwierdzam. Kaczyński by sobie znacznie poprawił reputację.
Stary -- 07.03.2008 - 13:25Lorenzo
Michnik ma jednak całą gazete do dyspozycji. Ma gdzie mówić i może. Kaczyński sobie znowu “strzelił w stopę”.
Stary -- 07.03.2008 - 13:26Jotesz
Tak to jest. Kwaśniewski też ma u mnie nagrabione ale jest znacznie sympatyczniejszy. I umie to wygrywac. Gdyby tyle nie pił, powiedziałbym, że jest takze godniejszy. Chociaż psucia reformy samorządowej mu nie zapomnę nigdy.
Stary -- 07.03.2008 - 13:28Stary
Panie Stary – to nawet nie chodzi o notowania, to jest kwestia bycia albo nie bycia mężem stanu. Lech Kaczyński po raz kolejny dal do zrozumienia, ze Prezydentrm RP to jest jedynie z nazwy.
Griszeq -- 07.03.2008 - 13:32Smutno, że to kolejny Prezydent, ktorego nie da się szanowac.
Możnaby powiedzieć – jaki kraj, taki prezydent… ech…
Lechu - postać tragiczna
Po przegranych wyborach 2005, tak je odczuwałem ja, powiedziałem sobie – trudno, muszę dać temu nowemu prezydentowi szanse nie mniejsze niż Kwachowi, który przecież miłością moją nie był.
Trwało to dokładnie kilka godzin, po których usłyszałem słowa, których prezydent-elekt nie kierował do mnie, jako obywatela, nad którym przejmuje konstytucyjną odpowiedzialność, którego frustrację chce załagodzić słowami ogólnonarodowymi, któremu chce powiedzieć, że i w moim imieniu chce reprezentować POLSKĘ...
Usłyszałem w zamian meldunek w stylu wojskowym, składany prezesowi zwycięskiej partii, o wykonaniu zadania. Tym meldunkiem prezydent przestał być dla mnie prezydentem, przynajmniej moim prezydentem. Stał się funkcjonariuszem partyjnym, który objął partyjne stanowisko. Najwyższe możliwe partyjne stanowisko w kraju…
W najbliższych wyborach prezydenckich chciałbym głosować na Rafała Dutkiewicza. Tusk nie jest moim wymarzonym kandydatem, ale Lech nie jest żadnym kandydatem!
jotesz -- 07.03.2008 - 14:26:)
czytałem jak zwykle
1. czytałem
salman pers -- 07.03.2008 - 23:172. nie komentuje bo otrzymałem żółtą kartkę a więc pauzuje dwie kolejki
3. pa pa !
Griszeq
Zgadzam się w zupełności.
Stary -- 08.03.2008 - 08:22Jotesz
Ten meldunek chyba miał być żartem.
Stary -- 08.03.2008 - 08:26Lotnym jak furmanka.
Salman Pers
Skąd tę kartkę wytrzasnąłeś?
Stary -- 08.03.2008 - 08:26