Kiedy zobaczyłem to wino ( Equus 2005, Bodega Santa Marina) na półce, pomyślałem sobie, – Czemu nie? Dziecko miało właśnie obejrzeć Ojca chrzestnego i już sama idea czarnego żartu wydała mi się zachęcająca.
Zanim szanowny czytelnik pogodzi się z moim okrutnym zamysłem, wspomnę o roli etykiety w wyborze taniego wina.
Zwłaszcza taniego.
Prostota. Im prostsza etykieta, tym łatwiej mi uwierzyć, że obroni się wino. Etykieta, która świadczy o kulturze właściciela (w końcu to on, zwłaszcza w małych bodegach) zatwierdza wzór etykiety. Coś, co nas ujmie.
Ktoś powie, że tak się nie kupuje win. Ależ oczywiście, że właśnie tak. Mamy trzy dychy i umówioną sympatyczną osobę na wieczór. Wielkie plany i mizerne finanse. Idziemy do sklepu. Bez Przewodnika Parkera, bo nawet jak mu wierzymy (ja – nie bardzo), to przecież i tak szukać będziemy win, które nie są tam omówione. Czymś się musimy kierować – choćby podobieństwem odczuć estetycznych. Warto liczyć na swój smak. Także estetyczny.
Ja miałem ochotę na wino z Hiszpanii (upierał się będę, że nie można mówić o winach hiszpańskich, bo zbytnio się różną między sobą), więc zabawnie kojarzący się z Ojcem chrzestnym kupaż, który na dodatek pochodził z Extramedury, wydał mi się bardzo ponętny. W kupażu dominuje moje ukochane czysto hiszpańskie tempranillo, które lubię, jeśli nie jest to Rioja i które jest tak hiszpańskie, że w Portugali (to uwaga dla Pani Gretchen) nazywa się aragonez. Mam wrażenie, że Pani Magda, lubi właśnie_ tempranillo_. Do tego dość ostry (góry niedaleko) cabernet sauvignon i (zapewne dla wygładzenia smaku) miękki jak kobieca ręka – syrah.
Niestety, albo – na szczęście, okazało się, że mam zbyt dobre serce. Nie ośmieliłem się podać tego wina do wspomnianego filmu. Ale nie potraktowałem go poważnie i otworzyłem przy jakiejś innej okazji filmowej, całkiem dla tutejszej historii nieistotnej. Jak troszkę się zastanowić, to był to dobry wybór, bo to jest takie wino, które może odciągnąć uwagę od ekranu. Powodując głębokie westchnienia. Za niecałe trzy dychy, kurde…
Ale nie uprzedzajmy wypadków. Jak już wzmiankowano – wino tanie (uważajcie – w niektórych sklepach osiąga cenę 40 złotych, a nawet więcej, ale można je kupić już za 29, trzeba poszukać), to zawsze ryzyko. Odcinamy górną część blachy okrywającej korek. Korek prawdziwy, ale klejony. Jasne, lepsze to niż plastikowe namiastki, ale jednak tanizna.
Trzeba spróbować. Pierwszy łyk (prosto z butelki – nikt nie widzi, co się będziemy krygować), bo spróbować trzeba – jakby się miało okazać niedobre, to trzeba będzie nadrabiać miną i legendą.
Dobre. Jagodowe, bardzo młode, ale nie jak młode wino. Choć to nawet nie semicrianza, bo w beczkach leżało zaledwie pól roku, nie dłużej, to jest to wino dobrze zbudowane i młode wspomnieniem młodości. Dobrze zbudowanej, skocznej i pewnej siebie. Piszą po sieci, że się im z koniem kojarzy. Nie wiem. Nie znam się na koniach, mnie się ono z koniem nie kojarzy. Ale z młodymi mi się skojarzyło. Nic nie poradzę. Może chciałem to znaleźć, bo się wepchnęło w mój wiek dojrzały bezczelnie, a może mi się tylko zdawało? Ale będę się upierał, że dostrzegam w nimi błysk pierwszej, bardzo młodej dorosłości. Dziwna, bezzasadna pewność siebie. Taka, której by się chciało utrzeć nosa.
Moje dziecko spróbowało i powiedziało, że to bardzo dobre wino. Moje dziecko jest takie młode jeszcze, a już wino pije…
Pierwszą butelkę wypiliśmy pod jakieś przegryzki dowolne. Wino fajne, owocowe w smaku i bukiecie. Ja się na owocach nie znam, ale nie wykluczam, że Pan Igła odnajdzie w tym poszukiwane, prawdziwie polskie, owoce: truskawkę i malinę. Czarną porzeczkę – gwarantuję, bo tempranillo z syrahem tak już ma. Zazwyczaj.
Bardzo fajne, coraz fajniejsze. Ma swoją moc, więc, to ładnie z jego strony, że jest smaczniejsze z każdym łykiem, nawet, jeśli pod koniec nie trzymało temperatury.
Tu drobny wtręt o temperaturze. Jasne, że dobre wino powinno mieć względnie stabilną temperaturę, gdzieś między 16 a 19 stopni Celsjusza. Ale opamiętajmy się!
Wino jest do picia. Picie wina to nie jest laboratorium. Niektóre wino powinno odetchnąć (_Equusowi_ dałbym godzinkę, może nawet półtorej). Temperatura wzrośnie, to oczywiste. Gdy przyjdzie lato, będziemy pić wino na świeżym powietrzu, z każdym łykiem cieplejsze. Dopóki nam smakuje, to nie ma żadnego znaczenia. Nie jesteśmy na zjeździe enologów, a opisywane tu wina są tanie.
Ci, którzy kręcą nosem na temperaturę wina, pitego na świeżym powietrzu, przypominają mi starą anegdotę o żebraku, który nagabywał barona Rothschilda, podczas obiadu spożywanego przez tegoż w Hotelu Ritz, przy placu Vendôme, w miejscowości Paryż (jak ktoś nie wie – idzie tu wybitnego przedstawiciela rodziny, o której serwis polonica pisze: klan rodzinny, w USA, Anglii, bankierzy-lichwiarze, masoni, od wielu pokoleń sataniści; prawdopodobnie to bezmiar zła wyrządzonego przez tę rodzinę spowodował, że serwis tu cytowany zdecydował się na, upokarzający właściciela, błąd ortograficzny w nazwisku).
Baron obdarzył żebraka datkiem, jednakże napomniał go, że – jak to ładnie ujął: _ – Jak ktoś je, to się nie żebrze_. Żebrak odparł mu tak: _ – Panie Baron, Pan jesteś wielki bankier, mason, krwiopijca i prawdopodobnie jeszcze coś gorszego, od czego masz Pan wielki szacunek między swymi i niechęć u innych. Pan możesz sobie nawet ten Hotel Ryc kupić, jako deser. Ale żebrać, to mnie Pan, Panie Szanowny, uczyć nie będziesz!_ I poszedł.
Tak i ja sobie myślę, że prawdziwy smak wina znają ci, którzy je od stuleci piją pod drzewkiem oliwnym, przekąszając tortillą, albo – za przeproszeniem osób o słabej kompleksji żołądkowej – żabięcym odnóżem. I jeśli idzie o tanie wina, będę ufał ich spokojowi w tym zakresie.
Ale wróćmy, jeszcze na chwilkę, do wina. Piłem je potem jeszcze raz. Do jedzenia. Spokojnie i smakując. Dobre łagodne wytrawne wino. Cierpkie leciutko. Na tyle ile trzeba.
Właściwie każdemu mógłbym je polecić, gdyby nie jedno ale. Otóż, nieszczęśliwie rozpanoszona w Hiszpanii postępowość, albo inne nieznane mi przyczyny, spowodowały, że to zdecydowanie fantastyczne w swojej kategorii cenowej wino, mieć trzeba jednak w pewnym podejrzeniu. Otóż jak pokazują badania materiałów zastanych, współwłaścicielką, założycielką i szefową tego interesu winiarskiego jest osoba żeńska, o imieniu Yolanda, zaś większość ważniejszych stanowisk zajmują kobiety. Faceci są używani do prostych robót fizycznych, żeby nic nie zepsuli.
Więc jeżeli ktoś uważa, że kobiety nie mogą sensownie prowadzić interesów, czy też, że nie jest im dane, aby robić dobre wina, niech nie pije. Niech sam zrobi lepsze. Ocenimy. A na razie pić będziemy Bodegi Santa Marina
Lepsze jest wrogiem dobrego
Jeśli chcecie mieć wino na biały obrus, dyskretnie eleganckie i bardzo smaczne, dopłaćcie kilka złotych i kupcie któryś z flagowych kupaży tych pań. Ja kupiłem semicriaznzę (9 miesięcy w beczkach dębowych), na którą złożył się cabernet sauvignon i syrah. Nazwa oczywista: Viña Santa Marina, 2004.
Za trzy i pól dychy dostajecie dobrze zbudowane i eleganckie wino. Snobom dajcie powąchać korek (już prawdziwy), winu dajcie pooddychać troszkę. I jeszcze troszkę. Godzin dwie mu dajcie. A potem sobie pijcie i wąchajcie. Nie będę was uprzedzał, co poczujecie, ale wyśmieję każdego, kto powie, że to kiepskie wino.
Kobiety z Bodega Santa Marina robią świetną robotę. Brawo dla tych Pań!
komentarze
Eh, przeczytałem,
ale nie dość, że tekst nie pozwala się oderwać od siebie, to jeszcze wywołał we mnie pragnienie jak i głód.
Same zmysłowe rzeczy jednym słowem:)
W kazdym razie chciałem powiedzieć,że świetnie się czyta,
Dodałbym że jak zwykle, ale jak to dodaję, to mam wrażenie, że obniżam rangę tekstu, bo przecież każdy jest wyjątkowy.
Więc nie dodam.
O idem coś przekąsić, wina jakaś resztka tyż chyba jest, ale bardziej niż taniego:)
w odniesieniu do tego taniego z pana tekstu.
pzdr
grześ -- 26.04.2008 - 19:25re: Tanie wina: wino dla każdego (prawie) i coś jeszcze lepszego
Tak sobie, czytam i czytam i strasznie mi żal,że tylko cztam.Jest pięknie.
Michał szlachcic -- 26.04.2008 - 19:37Panie Grzesiu,
czy Pan ma może ciągoty anarchistyczne?
Pytam interesownie, bo mam na półeczce butelkę Anarkos. Jeszcze nie próbowałem, ale jeśli się okaże dobre to opiszę i może Panu zadedykuję.
Za ogólny wkład pozytywny i poprawę nastroju
A jak będzie kiepskie, to wybiorę jakieś inne
Pozdrawiam
yayco -- 26.04.2008 - 21:38Apnie Michale,
Podoba mi się Pański pozytywny stosunek do rzeczywistości.
Zapraszam częściej i pozdrawiam serdecznie
yayco -- 26.04.2008 - 21:39Oczywiście,
ja jako punkowiec, hipis i nihilista w jednym lubię tyż anarchistów i anarchistyczne nastawienie miewam, więc prosze opisać.
Pozdrówka
grześ -- 26.04.2008 - 21:41A zatem,
ma Pan obiecane.
Ale to nie szybko, dopiero jak z wojażu powrócę
Pozdrawiam, zakarbowawszy sobie
yayco -- 26.04.2008 - 21:48Zatem
przeczytałem , tekst uprzednio obwąchawszy, wtedy smakuje tak jak powinno (sic!)
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 26.04.2008 - 22:14Pan mi tu Panie Maxie,
nie sikaj, bo znowu ktoś nie zrozumie i pomyśli, że w tym coś ukrytego jest, a jemu kulturowo niedostępnego, więc mnie wyśmieje publicznie
Pozdrawiam ostrzegawczo
yayco -- 26.04.2008 - 22:20dobrze
jako że już późny wieczor, przyjąłem do wiadomości, ponadto, uznałem (komisja w jednoosobowym składzie) że poprzedni tekst zasługuje na komentarz tutaj
Kto wybiera wino: Y dla N czy na odwrót?
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 26.04.2008 - 22:41Panie Maxie,
skoro Pan taki cwany, to zdradzę Panu, ze tak naprawdę, to o winie to sam N pisze. I to takim, które sam sobie kupił.
Pan Y jako wirtualny nie nadaje się do takich rzeczy. Tyle, że czasem bierze na siebie odpowiadanie na komentarze.
Taka jest, skrywana przed ludźmi, prawda
Pozostaję zdemaskowanym
yayco -- 26.04.2008 - 22:48Panie Yayco
wczoraj wywaliło mi sieć w trakcie wysyłenia komentarza, treść kiepska ale przynajmniej
Dzień dobry się z Panem skoro dobranoc nie widać :)
a w treści było że udaję że nie rozumię albo na odwrót
w zależności od okoliczności
pozdrawiam
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 27.04.2008 - 08:25Panie Maxie,
bardzo dobrze się Pan skrywasz.
Pozdrawiam adekwatnie do tego
yayco -- 27.04.2008 - 10:02Panie Yayco.
przepraszam za off topic -> ale pytanie mam.
Czy zna Pan to:
Pozdrawiam!
************************
poldek34 -- 27.04.2008 - 21:27od admina: adres URL zmieniony na bezpośredni, bez ukrytej dziwnej ramki
Panie Poldku,
nie, nie znalem tych win.
W ogóle nie najlepiej się znam na niemieckich winach, wiec zapytam, czy może Pan próbował i ma jakąś opinię (najlepiej korzystną :-) , bo to zawsze fajnie napić się dobrego wina )
Przy okazji, niech Pan uważa z polską witryną tej firmy. Kiedy próbowałem wejść tam, korzystając z linku przez Pana podanego, mój antywirus zareagował stanowczo i pokazał takie coś:
Podobnych objawów nie miałem na stronie angielskojęzycznej. Może dobrze byłoby, gdyby Pan ten lik wyedytował, bo ktoś może sobie krzywdę zrobić?
Pozdrawiam
yayco -- 27.04.2008 - 22:07Panie Yayco
Znam biaałe wina Reńskie – delikatniutkie w smaku i mało “kopiące”. Więc białe są znakomite(jak dla mnie). No i Reńskie mają dobre ceny.
Co do pozostałych nie znam – ale można zamówić tzw zestaw próbny “gratis” więc można pokosztować.
Pozdro.
p.s.
Ja mam nortona i spybuta – te nie uruchomiłyt alertu. Ale zaraz sprawdzę dziś – gdyż nie wchodziłem na tą stronę dziś.
Pozdrawiam.
************************
poldek34 -- 27.04.2008 - 22:16“Kto pyta nie błądzi…”
Panie Poldku,
strzeżonego…
Bardzo proszę, żeby Pan usunął ten link. Tak na wszelki wypadek. Zamiast tego chyba wystarczy jak Pan wpisze nazwę tych win.
Dziękuję za rekomendację. Bardzo chętnie skorzystam jak się ociepli, bo wtedy więcej pijam białych win.
Pozdrawiam serdecznie
yayco -- 27.04.2008 - 22:52Szanowni Panowie
Panie Yayco – a może by tak Pan podawał, w ramach “samopomocy konfederackiej”, adresy tych sklepów, w których Pan za sensowne pieniądze opisywane ze swadą wina zakupił?
Rynek wina u nas dziki – ci nieliczni co wino pijają, a wspomnianym powyżej Rothschildem – baronem i krwiopijcą nie są, wspomagać się powinni…
a jak to jest z tymi mityczymi posiadłościami Rothschildów w Chile – czy Pan Yayco jakies zdanie ma na temat produkowanych tam trunków?
Panie Poldku i Panie Yayco – co do pokrzykiwan antywirusa, mam wrazenie ze to po prostu szalenstwo rzeczonego i przegladarki moze byc…
robactwem zarazane sa zwykle te miejsca, do ktorych zadze pierwotne i instynkty kieruja…
Dlatego największym niebezpieczenstwem dla systemu operacyjnego produkcji firmy Microsoft jest uzytkownik w wieku dojrzewania…
seks, pieniadze i darmowa rozrywka…
Nie mowie, że wina reńskie dreszczyku pożądania wzbudzić nie potrafią – ale chyba zbyt mało tych koneserow, by hakerzy z Irkucka na nich parol zagięli…
ale to tylko takie moje teoretyczne rozważania – bo ja programów antywirusowych nie używam… nie muszę...
xipetotec -- 28.04.2008 - 00:40panie Yayco
jedno z moich ulubionych win. pieknie zes pan je opisal:)
rollingpol -- 28.04.2008 - 05:59jak kiedys jeszcze skusisz sie pan na hiszpanskie, to polecam “Yllera”. wina znad Rio Duero nie maja sobie rownych;)
pozdrawiam.
Panie X,
pozwoli Pan, że po kolei.
Primo, proszę wybaczyć, ale nie mogę uprawiać reklamy na TXT. Zawsze służę informacjami na priv.
Secundo, nie jestem wielkim fanem win chilijskich, to raz. Wydaje mi się, że inne winnice są co najmniej równie dobre, to dwa. Wina z tych winnic zdecydowanie nie pasują do kategorii Tanie wina, to trzy. Ogólnie – wino jak wino. Niezłe.
Tertio, zapewne ma Pan rację, co do niewczesnych alarmów, ale lepiej być przezornym niż zarażonym. Co do bezpieczeństwa, nie będę z panem polemizował, powiem tylko, ze mój szwagier w Kalifornii włąśnie sobie zakaził Mac OS`a. Na dodatek przez stronę korporacyjną swojej firmy. Nikt inny ich nie złapał, bo tam wszyscy z racji tego czym się zajmują mają wyroby MS. A on musiał się, raz jeden, połączyć przez komputer żony…
Pozdrawiam serdecznie
yayco -- 28.04.2008 - 07:53Szanowny Panie Rollingpolu,
dziękuję za uznanie.
Bardzo lubię wina z doliny Duero, ale tych nie znam. Co gorsza nie umiem tego znaleźć w sieci. Czy mógłbym prosić o jakieś bliższe dane? W końcu, jutro już będę tam i nie tylko się skuszę, ale przez kilka dni nic innego pił nie będę.
Dziękując z góry, pozdrawiam
yayco -- 28.04.2008 - 07:56pomoge jak moge:)
http://www.rutasdevino.com/enoturismo/riberabodegas.htm
dodam tylko, ze prawie wszystko co jest: Toro, Valliadolid czy tez wlasnie Duero, sprobowania jest warte.
rollingpol -- 28.04.2008 - 08:39udanego pobytu zycze:)
no i jeszcze...
Huesca, Somontano,Navarra oczywiscie.
rollingpol -- 28.04.2008 - 08:56a z bialych to Rias Baixas polecam.
panie yayco, czlowiek to by musial tu ze trzy zywoty przeznaczyc na te delicje, a ja ledwo 7 lat jestem. no az mi sie smutno robi, ze nie sprobuje wszystkiego, ale robie co moge :)
Panie Rollingpolu,
wielkie, najserdeczniejsze dzięki!
Wezmę ze sobą karteczkę i będę szukał.
Pozdrawiam, powioli się zbierając
yayco -- 28.04.2008 - 11:22Panie Yayco
Dziękuję za pamięć.
Ponieważ Pan N jest na wylocie pozostawiając biednego Y wyłączonego to pozostaje mi życzyć dobrej i udanej podróży odchwycającej. Niniejszym to czynię.
Gretchen -- 28.04.2008 - 11:38Pani Gretchen Szanowna i Czcigodna też,
okazało się, że – z powodów różnych – Pan Y również jedzie, jeno że nieco zmniejszony, bo w ramach PDA.
Pisać nic nie będzie mógł, ale baczenie będzie dawał i potem sprawozda.
Natomiast nazywanie kilkudniowego wyjazdu, opartego głownie na ganianiu po mieście, urlopem, nie wydaje mi się adekwatne.
Ale i tak dziękuję, pozdrawiając
yayco -- 28.04.2008 - 11:53Panie Yayco
to szcześliwej podrózy, wspaniałych wrażeń i miłego powrotu
pozdrawiam tutystycznie
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 28.04.2008 - 11:55Panie Yayco
Nic nie napisałam o urlopie przecież.
Jak pięknie się Pan do mnie zwrócił... To nadzwyczajnie miłe.
Powiem Panu, że po ostatnim weekendzie który spędziłam na pracowaniu w wymiarze 21 godzin łącznie, ganianie po mieście zagranicznym wydaje mi się szczególnie atrakcyjne.
Poza tym zrozumiałam, że to nie jest wyjazd organizowany z myślą o Panu więc trudno i darmo – trza się nagiąć.
Panu Y jak słyszę nagiąć się będzie łatwiej, bo drobniutkiej jest postury w sobie a Pan N dodatkowo go jeszcze ścisnął.
Uprasza się o dobre traktowanie Pana Y w tej z pewnością ekscytującej Go podróży.
Gretchen -- 28.04.2008 - 12:01Panie Maxie,
dziękuję bardzo, przyznam, że nie lubię podróżować, zwłaszcza zaś na wysokościach.
Pozdrawiam z lekka drżąc
yayco -- 28.04.2008 - 12:30Pani Gretchen,
przepraszam, kto inny mi o tym urlopie napisał, a mnie się zbiegło. No faktycznie, że to nie Pani, a wskutek stała się Pani ofiarą mojego sarkazmu wyjazdowego. Przepraszam
Cieszę się, że się Pani forma podobała, muszę przećwiczyć zatem formy grzeczościowe. Kiedyś chyba komuś napisałem Poszanowania Godna, ale nie zostało to dobrze odebrane, nad czym ubolewam.
Natomiast wytknąć Pani muszę opieszałość kognitywną.
Pan Y jest bytem wirtualnym i jako taki wzrostu nie posiada. A jeśli to tak z treści wynika, to dlatego, że często w imieniu N pisze, który jest, czego się ukryć nie da, bo to na Grochowie zobaczyć można, niedużego wzrostu i łysiejący. Z baczkami i z wąsikiem. Taki szczuplutki.
Jak się Pan Y nad tym zastanowi, to ma ochotę ten typ urody nazwać stolarskim.
Nie mniej jednak, ściśniećie wynika raczej z niepełnej kompatybilności i parametrów sprzętowych. Pan Y przyzwyczajony jest do gigabajtowych włości i stałego IP. Więc pewnie będzie marudził.
I nikt go, proszę Pani, która jasteś tak pracowitą, że normalni ludzie tak nie mają, bo by im żyłka pękła, nie będzie traktował specjalnie. Jak się jemu podobać nie będzie, to się jego w hotelowym sejfie zamknie i już.
Pozdrawiam stanowczo
yayco -- 28.04.2008 - 12:42Ja tylko formalnie
i koncyliacyjnie.
Względem urody eN.
Czy uroda stolarska nie powinna być zastąpiona fryzjerską.?
Tak akurat mam, wychowany niedaleko warstatu stolarskiego, a omijając dużym łukiem wszystkie , te, fryzjerskie.
Stolarskie nie przetrwały, fryzjerzy wedle kanonu urody – tak.
Igła -- 28.04.2008 - 13:41Racja racja Panie Yayco
z tą opieszałością kognitywną.
Pomyliło się w mojej głowie, ale to pewnie z przepracowania choć nie ma co narzekać.
Pan pisze, że ja pracowita jestem a wczoraj wygłosiłam na swój temat opinię wręcz przeciwną, żem leniwa.
W gruncie rzeczy to nikt nas bardziej surowo nie oceni niż my sami…
Wracając do Pana Y to zauważam, że Pan się odcina od Niego jakoś, nawet stanowczo.
Lecz mimo to cieszy mnie, że obaj Panowie w końcu podróż odbędą.
Co do urody, to mnie się ten jej rodzaj jak Panu Igle, bardziej z fryzjerami kojarzy.
Stolarz Panie Yayco to moc w sobie posiada oraz tężyznę i odpowiednie gabaryty. Chyba mi się on nakłada z drwalem, ale niech już tak zostanie.
Gretchen -- 28.04.2008 - 14:42Szanowny Panie Igło,
z całym dla Pana znajomości świata szacunkiem: czy widział Pan, ostatnimi czasy, fryzjera z tzw. pożyczką?
Oczywiście N, jako człowiek po szkołach kształcony i niejakie mający wejście w towarzystwo, nie stosuje _ pożyczki bocznej_. Po prostu jego grzywka zaczyna się nieco wcześniej, niż by to wypadało.
Ponadto pragnę zaznaczyć, że u nasz, na Pradze, fryzjerzy są w pewnym tradycyjnym podejrzeniu obyczajowym, a N co by o ni nie mowić (a różnie mowią) historycznie i porównawczo rzecz biorąc, zawsze był jednak tradycyjnego usposobienie płciowego.
Dodam też, że N ma tradycje stolarskie w rodzinie i nie mogąc nadążyć fachowością, stara się nadążć ogólnym wyglądem.
Pozdrawiam, przypominając sobie zastosowania laubzegi
yayco -- 28.04.2008 - 16:43Rozmarzona Pani Gretchen,
rzeczywiście, Pani marzenia o drwalu mocno zakłócają ogląd świata. Pani w ogóle ma jakieś ciągoty ku tężyźnie na świeżym powietrzu. Nie będę wnikał.
Stolarz (nie żeby każdy, ale tradycyjnie archetypiczny) jest raczej skromnej postury, wychudzony od alkoholicznej często choroby, a ponadto kaszle, od pyłu co się unosi nad krajzegą. Blady jest też, bowiem raczej nieczęsto pracuje na powietrzu. Nerki często ma chore, albo wątrobę. Ale to niekonieczne jest, a jedynie statystycznie potwierdzane, jako istotna zależność.
Poznać też tradycyjnego można stolarza, po pewnych brakach w palcach. Nie znam żadnego dobrego stolarza, co miałby nienaruszony komplet.
Co do Pani leniwości, czy też pracowitośći, to nic nie wiem. Tyle wiadomo, co Pani o sobie pisze. Móże być, że ta długa szychta spowodowana jest pani pogonią za pieniądzem, chociaż wcześniej nie odnosiłem takiego wrażenia. Ale, kto wie? Tak czy inaczej, miły chciałem być. Przepraszam, jeżeli uraziłem niewczesnym podejrzeniem.
A od Pana Y się nie odcinam, bo to on w końcu pisze, zaś N co najwyżej jemu mówi, w ogólności, co napisane ma być. Nie mogę się zatem sam od siebie odciąć, bo kto wie kim jestem?
Zagadka tożsamości, proszę Pani. Oraz zakłócenia osobowości, prawdopodobnie.
Faktem jest, że relacje między Panem Y i N ostatnio się zaostrzyły, coś mówiono nawet, że się Pana Y na nowy komputer jesienią nie przeprowadzi, tylko będzie mianowany na szefa domowej serwerowni (to znaczy dwóch starych komputerów sprzęgniętych w jedno i wybebeszonych z różnych wodotrysków). Sprawy są to, jednak smutne i zawiłe. Lepiej o nich na razie pisać ostrożnie i w trzeciej osobie.
Co do fryzjerów, to już odpowiedziałem Panu Igle.
Pozdrawiam wyczerpująco
yayco -- 28.04.2008 - 16:56