Kiedy N przeczytał wywody Pana Y o ignorancji, długo się śmiał. Dopytany, oświadczył, że to niby prawda jest, co tam Pan Y napisał, ale takie filipiki przeciwko głupkom do niczego nie prowadzą, każdy potencjalny, posiadający odrobinę choć rozumu, adresat jak tarczą zasłoni się, bowiem tym, że (po pierwsze) jest wolność słowa, a nadto (po drugie) nikt nie może wszystkiego wiedzieć na pewno.
Oczywiście, te celne argumenty nie każdemu są dostępne. Ci szczególnie przez los dotknięci oświadczą zaraz, że oni wiedzą lepiej. Wszystko i o wszystkim. A Pan Y jest głupi i na dodatek wirtualny.
W kwestii sławetnej wolności słowa, to N wyraził nadzieję, że pod jego nieobecność nikt jej jeszcze w obowiązek nie przerobił. I tyle tylko w tej kwestii powiedział.
Natomiast uznał za rzecz ważniejszą, aby wskazać panu Y, że faktycznie na wszystkim znać się nie można. A nawet nie trzeba. I że nie jest źle nie wiedzieć, ale dopiero zły użytek z niewiedzy robić.
Dla przykładu, znajoma jedna Pana N, oświadczyła mu onegdaj, że wyjeżdża, ale zabierze ze sobą Internet. A on cały czas się zastanawia, czy jej chodziło o modem komórkowy, czy o kartę wifi, czy o co tam jeszcze. Bo jak można zabrać ze sobą Sieć Wrzechświatową?
Trochę to nawet śmieszne, ale – z drugiej strony – po co kobiecie wiedzieć jak działa Internet. N nie jest kobietą, a też nie wie i nawet go ta wiedza nie pociąga. Uważa, że im mniej wie, tym lepiej, bo wtedy może wiedzieć lepiej. To, co wie. Coś tak.
Dlatego cieszy się, jak mu rzeczy do wiedzenia ubywa. Kiedyś wiedział, dla przykładu, co w samochodzie ma pod maską. Nie umiał naprawić, ale umiał się konkretnie zmartwić. A teraz wie, gdzie się wlewa płyn do spryskiwacza. I to mu od kilku lat wystarcza. Po co wiedzieć więcej. Podobnie kiedyś umiał różne rzeczy w domu naprawić. A z wiekiem mu przeszło. Trochę się boi, że kiedyś wróci, ale tylko trochę.
Po co wiedzieć jak działa telewizja, skoro i tak nie warto jej oglądać? Po co wiedzieć jak rzeźnik robi smaczną wędlinę. Lepiej nie wiedzieć. Już wystarczy, że wie ten rzeźnik. I Pan Igła.
Czasem gwałtowne nadejście niewiedzy jest mniej komfortowe, bo człowiek może by nawet chciał coś wiedzieć, a okazuje się, że nie wie. I że nie musi.
W dawniejszych czasach, jak N zachodził do okulisty, to kazali mu czytać literki. To umiał i nawet rozumiał, bo chodził do okulisty wtedy, jak nie widział literek. Logiczne to było i proste do pojęcia. Czytał wiec te literki, jak mu kazali. Raz większe, a raz mniejsze. I to było OK, a w każdym razie starczało, żeby dostać okulary.
Ale te czasy minęły jak sen złoty. Jak N poszedł ostatnio do okulisty (bo jakoby nie mógł przeczytać instrukcji obsługi do proszka na kaszel), to najpierw przez jedną maszynę patrzył na domek malutki, w ładnym położony krajobrazie. Potem do innej go posadzili maszyny i mu do oka błyskali, a pani okulistka (N na starość tylko u kobiet się leczy, przez co ma niesprawiedliwie wykryte nadciśnienie) kazała się patrzyć na swoje kolczyki. Raz na lewy, a raz na prawy. Nawet ładne, choć to błyskanie przeszkadzało i dobrze się nie przyjrzał.
Ale potem dostał receptę. I okulary. I okazuje się, że od takiego patrzenia na domek i kolczyki, okulary są też dobre. Ale jak mu oczy zbadano, tego nie wie i jak się zastanowił, to doszedł do wniosku, że jego to nie obchodzi.
N nie ma ciągotek do bycia Adamem Słodowym (wersja dla młodszych – N nie ma w sobie nic z Mc Gyvera, poza mikrym wzrostem). Nie zamierza sam naprawiać rzeczy, które się posuły. Daje zarobić specjalistom. Uważa, że tak trzeba, bo kiedyś przeczytał to, co napisał Émile Durkheim o podziale pracy i się przejął. Zresztą to zdaje się jest w interesie rodzimej gospodarki.
Na dodatek N jest realistą i nie nazywa rzeczy zepsutych dobrymi inaczej. Nie ma talentu Prosiaczka (bodajże, szczegółów nie pamięta), który Kłapouchemu wcisnął resztki po baloniku.
Zdaniem N, problem zaczyna się wtedy, kiedy się własne widzenie świata myli z kompetencją. Kiedy człowiek uważa, że sam potrafi ogarnąć i wytłumaczyć wszystko. A jak nie on, to szwagier na pewno.
Jeśli pominiemy rzecz smutną, a mianowicie to, że ludzie tacy grzeszą pychą (ciekawe, jak często wierzący zapominają, że jest taki grzech), to ich wysiłek zmierzający do zanegowania rozwoju intelektualnego, kulturowego i cywilizacyjnego bywa naprawdę zabawny.
Krok pierwszy, to wyparcie. Ktoś może wtedy przyjść do ciekawych wyników i (na przykład) ogłosić światu, że choroby nie istnieją, bo on na nie wcale nie choruje (a ściślej – nie potrafi rozpoznać). Można pójść dalej i twierdzić, że nie dośćtego. Że skoro nie istnieją, to leczenia nie wymagają. Wystarczy się zawziąć w sobie i samo przejdzie. Od silnej woli i odporności ogólnej na ból.
Taki, dajmy na to ból zębów. Jak się poczeka wystarczająco długo to zapewne, że i samo przejdzie. No chyba, że wda się zapalenie okostnej, albo inna cholera. Ta metoda najlepiej się sprawdza wtedy, kiedy zęby bolą kogoś innego.
Oczywiście negowanie wiedzy dentysty stycznej śmiało mieści się w sferze wolności słowa. W końcu zawsze można iść do kowala. Tyle wieków ludzie chodzili i było dobrze. A nawet pięknie. Wystarczy pooglądać zabytki, żeby się przekonać, że w czasach, gdy kowale zastępowali dentystów, świat był piękniejszy. Gotyk jest naprawdę fantastyczny.
Krokiem dalszym jest dojście do przekonania, że skoro samemu się czegoś nie widzi, to tego nie ma. N zna kilku takich, co negują rozmaite zjawiska i byty, twierdząc, że jak ich nie widać, to ich nie ma, zaś to, co widać, świadczy o czymś innym. Najlepiej to rozumowanie wychodzi nieprzyjaciołom wiary. Co ciekawe nie przeszkadza im to korzystać z Internetu, ani oglądać telewizji. Nie przeszkadza im to też chorować z powodu bakterii i wirusów. A jeśli ktoś powie, że to różnica, to N się zgodzi. Tak. Zawsze są potrzebne adekwatne narzędzia obserwacji. Często odmienne.
Jeden ze znajomych N, swój prymitywny, żeby nie powiedzieć, że ludowy empiryzm posunął do tego, że zanegował kształt ziemi. Radykalnie zanegował, bo stwierdził, że ziemia jest wklęsła. Tezę swoją opierał na tym, że jego buty zdzierają się bardziej na czubkach i na piętach. Gdyby ziemia była choćby wypukła troszkę, to powinny się zdzierać na środku. Logika tego wywodu zawsze głęboko trafiała do serca N.
Krokiem ostatecznym jest wieszanie. W przypadku bólu zębów – wieszanie dentysty. Najlepiej wygląda to wtedy, gdy wieszają dentystów tacy, co całe życie chodzili wyłącznie do kowala, albo przykładali obsikaną szmatkę. Ale skoro trzeba kogoś powiesić, to tego się wiesza, kto jest za zęby odpowiedzialny. Stomatolodzy są najporęczniejsi, bo sami się do tych zębów przyznają.
A kowale są potrzebni do kucia kóz.
komentarze
Jakie zanudzić?
No co pan.
Po prostu świetnie a poza tym pierwszy żem znowu.
Pozdrawiam.
grześ -- 21.05.2008 - 18:29Najsampierw
ten wpis mnie ucieszył bo jak zwykle czytam po łebkach no i pan Yayco nadawać spowrotem zaczął..
Potem przeczytawszy dokładnie, rozweselił, bo WSP Autor o mnie robaku nędznym wspomniał.
A na sam koniec zasmucił po zastanowieniu, bo gorzki jest.
Bo niby dlaczego ja, na ten przykład mam być ostatnim pokoleniem, które wie jak kiełbasę się robi a ona smakuje, ta prawdziwa i chleb, i zakawas do barszczu, i zsiadłe mleko, i buty zeluje albo zezuwa, skarpety ceruje, i na piechty idzie?
I źle sie poczułem.
Smutnie.
Heh..
Znajomość/koneserka win ma mi to zastąpić?
Bo niby Europa?
Czuję sie jak arab, bogaty w kasę, który kupuje kolejna Toyotę, bo poprzednia stanęła mu na pustyni, a on nie wie, ze benzynę trza wlać do baku.
Smutno.
Igła -- 21.05.2008 - 18:34Panie Grzesiu,
gratuluję formy i pozycji.
Pozdrawiam adekwatnie
yayco -- 21.05.2008 - 18:39Ladny jest ten świat przez Pana opisany, Panie Yayco,
tylko co z nim począć? Chyba przyjmę go do wiadomości takim, jaki jest, bo w przeciwnym wypadku to mnie powieszą zamiast dentysty.
Pozdrawiam z wstrząśnięty i zmieszany (co mi się coraz częściej zdarza)
Lorenzo -- 21.05.2008 - 18:39Panie Igło,
to niech Pan coś przekaże następnemu pokoleniu.
Ja chyba nie przekażę, bo choć myślałem coś o konsumpcyjnej spóściźniee, to moje Dziecko raczej jest z tych niegotujących.
A skarpety cerować? Toż ja ostatnio to we wojsku robiłem, jak nam zezwolili onuc nie używać.
I jeszcze Panu powiem, spisz pan to wszystko, choćby w odcinkach na TXT. Sławę Pan zyskasz (sam najpierwszy będę ją głosił) i za nową Ćwieczakiewiczową będziesz Pan biegał.
I to bardzo poważnie ja Panu piszę, bez żartów.
Pozdrawiam, myśląc o zsiadłym z kartofelkami (a one ze skwarkami , na które mi lekarz nie pozwala, są)
yayco -- 21.05.2008 - 18:46Panie Lorenzo,
ten świat nie jest wcale piękny.
Więcej nawet, istnieją zagrożenia, o których nie wspominałem wcale. Takie dajmy na to, że pójdziesz Pan do dentysty, a zastaniesz kowala. Chyba poświęcę temu osobny otwór, jak mnie znowu ignoranci wkurzą. Znaczy niedługo.
Pozdrawiam, nucąc piosenkę Johnego Casha Memories Are Made Of This
yayco -- 21.05.2008 - 18:51_Znaczy niedługo_ czyli za godzinę, Szanowny Panie Yayco
Pan się tak nie wkurza, bo to może byc powodem kolejnego uczulenia i będzie Pan musial do Szczawnicy jeździć. A tam…
Pozdrawiam wesoluśko i karty tasuję
Lorenzo -- 21.05.2008 - 18:55...
...
Magia -- 26.09.2008 - 01:43Pan mnie zapładniasz
Panie Yayco, w to samo co nas obu już tak naprawdę męczy jak sądzę?.
Że my nienadążamy.
Bo tu, jak sam wiesz, nie o czynność chodzi, ale o same słowo – martwe.
Weźmy na ten przykład – wzuć albo cerować.
Toć one starsze są od nas o lata świetlne.
I już nie maja znaczenia.
Żadnego.
Pańskie i moje dzieciaki znają za to słowo entuzjazm oraz za chwilę, formułkę pracę w młodym, dynamicznie rozwijającym się zespole.
Mówi panu to coś?
Igła -- 21.05.2008 - 18:58Znaczy że Pan N
średnio zadowolony z pracy intelektualnej na txt, w ogóle ciężko go zadowolić.
Ja zaś w innej sprawie, zęby mnie bolą jak słucham o duchu konstytucji , co to niby jest ale nikt nie widział ani nie słyszał, może coś Panu wiadomo w temacie duchów , niekoniecznie konstytucji ale np. przeszłości?
tak mnie nasżło w przerwie meczu
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 21.05.2008 - 20:36Panie Lorenzo,
w zasadzie, to nawet za kwadrans, ale jakoś mi nie wychodzi z pisaniem.
A szczaw to mi jest niezalecany na nerki. Choć przyznam, że bym zagrał w kierki (brydż mnie znudził jakieś dwadzieścia lat temu).
Pozdrawiam spekulatywnie
yayco -- 21.05.2008 - 20:37Pani Magio,
widzi Pani, jak to się człowiek czegoś dowiaduje . Co i raz.
To znaczy, że bazylię się sieje. Z nasionek znaczy? Taką, co to ja ją kupuję w doniczce do pomidorów? Dziwne…
A co do fachowców, to jakoś nie narzekam. Drogowatych mam, ale dużej klasy.
A kowala to znałem jednego tylko, ale umarł z przepicia, bo coraz mniej było koni w okolicy. Widać silnej woli w sobie nie miał.
Pozdrawiam, nie siejąc i nie orząc
yayco -- 21.05.2008 - 20:40Panie Igło,
co do zapładniania, to proszę wybaczyć, ale już raczej nie. Lata już nie te.
A co do reszty to częściowa zgoda. Częściowa, piszę, bo nie wydaje mi się, aby słowo entuzjazm znane było mojemu Dziecku. Jakoś mi ona, na to słowo nie wygląda. Możliwe, że to dziedziczne u niej jest.
Ale jakoś ostatnio w oczy mi się rzucił zabytek: grzybek do cerowania. Dasz Pan wiarę, że ja takie coś w domu mam? Po co mnie to?
Pozdrawiam, bez dynamicznie rozwijącego się zespołu
yayco -- 21.05.2008 - 20:44Panie Maxie,
akurat z pracy intelektualnej na txt, to ja akurat jestem zadowolony. Tak w ogolności, bo oczywiście są i negatywne przykłady. Na przykład ja: smęcący maruda i grafoman.
Co do ducha konstytucji, to jakoś nie sądzę aby materialiści z SLD jakiegoś ducha w nią zapuścili. Co zaś do innych spirytualiów historycznych, to zasadniczo lubię dobrą Starkę.
Jest coś takiego, że duchami, także tymi przeszłości to najczęściej zajmują się ludzie młodzi, czyli (nie chcę nikogo urazić) gówniarzeria. Ale dawniej to zwykle w okolicach andrzejkowych miało miejsce. A teraz przez cały rok takie obchody.
Mnie to jest chyba obojętne. Ale żeby wyjaścić swoje stanowisko to bym musiał napisać długi i nudny tekst o funkcjach społecznych. Odróżnić zamierzone od niezamierzonych, jawne od ukrytych i jeszcze na końcu poszukać sensownych kryteriów odróżniania dysfunkcji od eufunkcji. I wszystko to dla dwóch gówniarzy i jednego nadętego w sobie emeryta? I po to,żeby na końcu napisać, że mi to obojętne? Nie chce mi się.
Ale pozdrawiam, stroniąc od oglądania zawodów sportowych (niezależnie od dyscypliny)
yayco -- 21.05.2008 - 20:54Panie Yayco
pokrętnie i niejasno, a zarazem majac pełny szacunek dla wolnego – Pańskiego czasu- podkradam sie czekając/oczekując na dalsze teksty konstytucyjne
p.s ale można ząłożyć że inne europejskie demokracje takiego ducha zapuściły u siebie, czy to czcza gadanina i przeintelektualizowana gadka ?
pozdrawiam pytająco
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 21.05.2008 - 21:01Panie Maxie,
myślę, że inne tak. Ale on nie siedzi w konstytucji, tylko u ludzi. Po domach.
I nie żeby zaraz u każdego.
Ja na razie nie chcę o tym pisać, bo ciągle mam nadzieję, że ktoś z tą konstytucją coś, u nas, zrobi. Jak się dowiem, co, to może napiszę.
Na razie, to jutro idę na Indianę Jonesa.
Pozdrawiam, szukając kapelusza
yayco -- 21.05.2008 - 21:07Kapelusz to tylko
jeden z atrybutów, wtrącę się delikatnie…
U nas po domach to upiory siedzą, no może nie wszędzie ale w wielu
Prezes , Traktor, Redaktor
max -- 21.05.2008 - 21:10Się z Panem, Panie Maxie,
zgadzam całkowicie, ale co ja bym z biczem w domu robił?
A względem upiorów to druga racja. Siedzą i to różne. Wystarczy sobie dwa wątki, co to je ostatnio zapuśił Pan Igła, poczytać.
I proszę zwrócić uwagę, że nikt (albo prawie) nie podnosi kwestii, że te upiory są nieracjonalne (argument dla materialistów) i sprzeczne z religiami dominującymi (to dla tej większej części populacji).
Zazwyczaj, dla obrony swojego stanowiska, poprzestaje się na tym, że ma się do upiora prawo, bo ten upiór od dziadziusia dostany i przysposobiony.
A że upiory różne i zasadniczo sprzeczne sobie wzajemnie, to i rozmowa przypomina trochę kręcenie młynkiem modlitewnym, przez dwóch gości, co to naprzeciwko siedzą. Każdy ma korbkę w ręce i każdy kręci ku sobie. Wcześniej czy później młynek się rozleci.
Pozdrawiam
yayco -- 21.05.2008 - 21:31Szanowna Magio Ulubienico
Tym razem odstąpię od zasady i najpierw skomemtuję Komentatorkę,a nie Autora.
A co nie mogę?,ktoś mi zabroni,albo co?
Mam taki kaprys i kwita!
Magio jakiś dziwny ten Twój komentarz.Zabrakło mi w nim szpileczek.
Nie wiem czemu tak łagodnie potraktowałaś różne tam zaczepki tego Pana.
Wyobrażam sobie,że jesteś zajęta,że nie wszystko w ogródku idzie po Twojej myśli,ale WSP Yayco krytykowany być musi,ba napiszę więcej:On tego oczekuje!
Cieszę się widząc Twoją obecność,to podbudowujące.
Pozdrawiam serdecznie
Zenek -- 22.05.2008 - 04:15Szanowny Panie Yayco
W Pańskim tekście ponownie znalazłem drobiazg potwierdzajacy moją wcześniejszą teorię,czyli punkt dla mnie.
Jednak nie o tym chcę teraz klepać po klawiaturze.
Poranną porą doszedłem do wniosku,że Pan jesteś zgrywus niemożebny.
Podgrywasz Pan z letka rolę cierpiętnika,co miał i znał,i umiał to i tamto,a teraz to nic oprócz mikrej postury i grafomana.
Mógłbym teraz wylać na Pańską głowę kubeł wody zimnej dla osiegnięcia trzeźwości duchowej,ale po co,kiedy wiem,że pozostanie to bez widocznego efektu.
Pan lubisz sie droczyć i szpilki po kolei każdemu wetknąć boleśnie.
Pan jesteś mistrz w tej konkurencji!
Pozdrawiam serdecznie
Zenek -- 22.05.2008 - 09:11Panie Zenku,
a po co trzeźwić trzeźwego?
Pozostaję z uszanowaniem
yayco -- 22.05.2008 - 07:46...
...
Magia -- 26.09.2008 - 01:44...
...
Magia -- 26.09.2008 - 01:44Pani Magio,
przecież wyraźnie napisałem, dlaczego nie.
Niejaka zmiana stanowiska jest możliwa, co przyznam po zastanowieniu.
Moja kompetencja konstytucyjna (bez udziału mojej woli, chęci a nawet i starania) zwykła wzrastać na przełomie czerwca i lipca. Jeśli wzrośnie w jakimś ciekawym kierunku, to się zastanowię.
Ale jak na razie, to nie chce mi się. Czytanie cudzych głupot jest zabawniejsze i bezpieczniejsze, niż pisanie własnych.
Za co przepraszając, pozdrawiam
yayco -- 22.05.2008 - 08:55Ulubiona Magio
to nie całkiem tak z tą pokutą WSP Sergiusza,choć szanuję Jego zdanie jak i wielu innych.
Droczenie sie z ludźmi,których szanuję i polubiłem rzeczywiscie,choć to wirtualne jest wielka przyjemnoscią.
Także swoistą radością na starość i niepogodę.
Popatrz tylko,co jak raczył mnie zbyć WSP Yayco;ja tu Mu szpilki,a On trzst prast i załatwił mnie na perłowo.
Wypij dobrą kawę po śniadaniu i napewno wróci Tobie chęć do brykania.
Pozdrawiam absolutnie wybudzony
Zenek -- 22.05.2008 - 09:11A ja czekam niecierpliwie
na wpis o inicjatywie obywatelskiej.
Internet jest dla niej narzędziem, jak znalazł.
Igła -- 22.05.2008 - 09:20Pan się znęca nade mną, Panie Igło,
a mnie się tak nie chce…
Nic obiecywać teraz nie mogę, bo praca spada na mnie niespodziewanie i zawsze jest na wczoraj.
Pozdrawiam przepraszająco
yayco -- 22.05.2008 - 09:30Ostatnio jeden kolega
powiedział mi, że jestem sadystą, bo przy 2 tęgich kobietach powiedziałem, że w Holandii, jak mawiają sami Holendrzy, krowy są ładniejsze od kobiet.
Po tym człek się orientuje, że jest już w depresyjnym kraju.
Tak, że będę wobec pana bezwzględny.
Pozdrawiam natrętnie.
Igła -- 22.05.2008 - 09:41...
...
Magia -- 26.09.2008 - 01:45Pani Magio
Czy pani jest, za przeproszeniem, tę haubicą samobieżną, czy lecącym już pociskiem?
Igła -- 22.05.2008 - 09:47A bądź se Pan, Panie Igło,
proszę uprzejmie.
A co do Holandii to jest nieprawda. Za Danię, natomiast, ręki bym sobie odciąć nie dał. Ale też możliwe, że miałem pecha w tej Danii.
Pozostaję w rozterce
yayco -- 22.05.2008 - 09:48Pani Magio,
proszę nie mierzyć sił na zamiary. Już raczej odwrotnie.
Pozostaję, zachwycając się Pani umiejętnością wklejania obrazków
yayco -- 22.05.2008 - 09:50W gangu Olsena
była jedna wygadana blondynka.
Igła -- 22.05.2008 - 09:51Niestety żonata.
Pan, jako konserwatysta, zapewne musiał się mocno trzymać w cuglach.
To zaważyło, zapewne, na pańskiej ocenie?
To nawet nie to, Panie Igło,
choć, faktycznie, chodziło o światopogląd.
Jestem dość krytycznie nastawiony do radykalnego ewolucjonizmu. Tym bardziej trudno mi było zaakceptować, anatomiczne dostosowanie miejscowej ludności (zwłaszcza zaś płci odwrotnej) do siodełek rowerowych. A może to rowery zostały zaprojektowane dla takiej specyficznej anatomii? Trudno stanowczo w tej mierze rozstrzygać.
Ale te antyduńskie uwagi są stronnicze, bo ja w ogólności przeciwny fizkulturze jestem, przez co dożyłem zasłużonego wieku we względnym zdrowiu.
A ponadto kuchnia u nich paskudna, Panie Igło. Za wyjątkiem ryb, oczywiście. No i piwo mają pierwszorzędne.
A dla porządku dodam, że w gangu Olsena, żonaty to był zażywny brunet w okularach. I dzieciaty też.
Blondyn był wysoki i powtarzał - Klawo, jak cholera. Proszę nie wprowadzać w obieg błędnych informacji o arcydziele sztuki kinematograficznej. Duńskiej.
Pozdrawiam, tęskniąc za cygarem i melonikiem Egona Olsena
yayco -- 22.05.2008 - 10:42