Po blogach...po blogach... truchtem, z obrzynem w raciczkach...

Tagi:

 

Real publiczny stał się ostatnio niemożebnie nudny.

Nie to co virtual, który zresztą ma nad nim jedną kardynalną przewagę:
oberwanie po ryju w nim jest znacznie przyjemniejsze, niż analogiczne w świecie rzeczywistym.

Ważnym realnym wydarzeniem ostatnich dni było publiczne podjęcie próby wyjaśnienia kulisów, dotychczas konsekwentnie skrywanego, konfliktu pana min. Derdziuka Zbigniewa z artystą Staszewskim Kazimierzem.

W tym wypadku komisja – przyznaję to ze smutkiem – też nie stanęła na wysokości zadania.

Zatem trzymając się faktów;
ćwierć wieku temu rzeczony minister natarczywość artysty:”...no daj mi Derdziuk wódki, no co ci to stanowi?” poskramiał słowami:
“Ja nie mogę, muszę zawieść tatowi”.

I tu, uwaga!
Przesłuchiwany na tę okoliczność Pan Minister przekonywał, że przeznaczeniem owej wódki było wiosenne wesele brata…

Dziwne trochę...
Przecież jego brat bliźniak o. Andrzej jest Kapucynem w Lublinie, zaś drugi x. Eugeniusz – egzorcystą w diecezji zamojsko-lubaczowskiej!

A już miałem nadzieję, że czarnym koniem wystawionym przez PO do wyścigu prezydenckiego będzie właśnie Pan Minister Derdziuk.
Nawet miałem zamiar napisać to u Jacka Ka.(dawniej PNG)

Pan Minister jest bowiem doskonale reprezentatywny dla własnej formacji:
“Był to chłopak z łomżyńskiego, gdzieś tam ze wsi i z takim głupim uśmiechem chodził po socjologii…”.
Jednocześnie można by sprytnie przekuć szyderstwa kazikowe na oręż zdobywający elektorat wiejski.

Bo członkowie komisji, nie sprostali wyzwaniu, nie wnikając w te oczywiste sprzeczności.
Czyżby znów zabrakło im wiedzy i dociekliwości!
Za co oni, kurtka wodna, biorą moje pieniądze?

Dobrze, że mamy nasze alternatywne Media Obywatelskie.

Gdyby nie one, te jaskrawe mijanie się z prawdą przedstawiciela naszego establishmentu znowu umknęłoby uwadze opinii publicznej.

I to było właściwie jedyne, realne, godne skomentowania wydarzenie ostatnich dni.

Natomiast blogosfera aż kipi i wrze od intrygujących zdarzeń.

Zacznijmy od nas.

Hitem tu jest komentarz Blogera O Aparycji Purchawki
(sorki, ale to nie ja, to Kacper!):

“...to jednak efekt złożonych aproksymacji a nie wynik bezpośrednich obserwacji…pisałem na temat problemów z “konsensusem”, więc proszę mi nie inputować, że udaję, że problemu nie ma, ale jest to inny problem niż charakterystyczne dla “deniers” zaprzeczanie prostym faktom.”

Jak już wszyscy o nim zapomną, wrzucę go na blog Pino jako własny.

Cieszy też fakt, że nareszcie kolega Merlot znalazł rozmówcę, z którym bez zbytecznych nerw i ekscytacji może spokojnie i rzeczowo pogadać o lokomotywach.

Względem platform braterskich, tam jest aż nadto fascynująco;

Na PR, Xipe zdemaskuje oszustwo i kłamstwo filmu.
Nawiasem mówiąc, już jakiś czas temu, po obejrzeniu X- Mena, sam zacząłem podejrzewać, że coś tu nie gra…
Że to lipa jakaś.

A nie tylko o kino tu chodzi!

Wyobrażam sobie jaki szok musiała przeżyć panna Mido po skonstatowaniu, że ona też jest kłamczuchą (zupełnie jak Flaubert).

Musiało się tam, za zamkniętymi drzwiami, dziać:
już widzę, mdlejącą pannę Mido podtrzymywaną przez upierścienione dłonie Xiężnej oraz zatroskanego Już Nie podtykającego jej sole trzeźwiące…

W MD, z kolei, ciekawy tekst gospodarza.
Wyjaśniający tajemnicę założenia własnego portala;
TXT było nie do zniesienia, bo zajęte do tego stopnia trywialnym bajdurzeniem o sobie, że w pogardzie miało wybitne, wartościowe teksty.

Rozumiem, że teksty M.D także. A może przede wszystkim jego?

Zaś reformie Salonu24 wg. dogowego pomysłu, entuzjastycznie przyjętej przez kolektyw, sprzeciwili się salonowi admini i właściciele.
Krótkowzroczni, nieroztropni!

Skromny, prawdziwy i szczery tekst.

Na deser, matka wszystkich afer, czyli Salon24.

Tu wart polecenia jest panegiryczny tekst pani Renaty Rudeckiej-Kalinowskiej wysławiający naszego Igłę! Tak! Jego osobiście!
Mocna rzecz. Lektura obowiązkowa!

A będąc już w salonie, nie można odpuścić sobie oświadczenia Mireksa, w którym po raz kolejny, zapowiada obnażenie marności!

Jego godna pochwały determinacja skwitowana została niesmacznym i oburzającym chichotem Kaśki Pyzola:

“My wiemy, że to marność, bez obnażania,
a Euphoros i bez oglądania jakichś sprośności (zwłaszcza marnych) już ledwie dysze.”

Wobec takiej gruboskórności zmuszony jestem wyrazić z naszym byłym kolegą (wraz z małżonką) między-platformową solidarność

Inko jesteśmy z Tobą! Nie przejmuj się; nobody is perfect!
Pewnie w pracy Mirka chwalą...no i ciekawie on pisze…bardzo…

No dobra…wiem, że nie wszyscy przepadają za taką pisaniną, więc kończę.

Następnym razem postaram się wykazać PT Czytelnikom, jak kapitalny wpływ na przedsiębiorczość zainteresowanych spowoduje usunięcie protestów z właśnie znowelizowanej ustawy; Prawo zamówień publicznych.

A teraz spadam, bo niebezpiecznie zaczynam wczuwać się w nastrój Pulp Fiction;
Księga Ezechiela: 25,17.
„Ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprawości samolubnych i tyranię złych ludzi.
Błogosławiony ten, co w imię miłosierdzia i dobrej woli prowadzi słabych doliną ciemności, bo on jest stróżem brata swego i znalazcą zagubionych dziatek.
I dokonam srogiej pomsty w zapalczywym gniewie, na tych, którzy chcą zatruć i zniszczyć moich braci; i poznasz, że Ja jestem Pan, gdy wywrę na Tobie swoją zemstę...”

Ale spoko, wrócę.
Za dwa, góra trzy… machnięcia ogonem…

Średnia ocena
(głosy: 7)

komentarze

Nie najlepiej się poczułem..

...panie Yasso.
Natychmiast udałem się do psychiatry.


Igło,

doskonale rozumiem.:)
Mnie samemu mocno zakręciło się w głowie, gdy po kilku dniach nieobecności sprawdziłem co też nowego wydarzyło się w sieci.:)

Zresztą sejmowa komisja przesłuchująca ministra na okoliczność zawiezienia wódki tatowi, to jakby ta sama bajka.

Pozdrawiam serdecznie


Wiosenne wesele brata....

A nie sprecyzował: egzorcysty czy kapucyna?
Ciekawam :)

Rzeczywiście, może zakręcić w głowie….


Nobel dla tego

kto wynajdzie lekarstwo na głupotę.
U innych.

Łykasz i już cię nie dotyczy.


No nie Igło,

jakbym słyszał własną żonę;
“Czy naprawdę rajcuje cię wypisywanie tych bzdur?”

Spoko, mam tego pełną świadomość – w tym tkwi moja moc!:)

Pozdrawiam serdecznie


Igło

Łykasz i już cię nie dotyczy.

Za łykanie siedziałam w kicu w saluunie.

Ostrożnie z tym słowem, czasami od tego się zaczyna…


-->Yassa

Jest moc tu i tu…

Poza tym podrowienia śle

referent

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Szanowna pani Doroto..

wielce..

Panie nie raczyła zrozumieć.

Yassa, ponieważ ma żonę, która go prowadzi, za rękę – paniał.
:)


Panie Referencie,

zapewne jest tak jak Pan pisze, lecz ja od pewnego czasu tracę wiarę w poważne blogowanie.
By zanadto nie zadrażniać nie będę tu wymieniał przyczyn.
A poza tym przekonany jestem, że Pan zna je doskonale.:)

Pozdrawiam serdecznie


Igło,

co się tyczy prowadzenia za rękę, to nie przesadzajmy… wielkie mi co…

Tylko latem, gdy słonko przygrzeje, na fotelik… do ogródka.
Ale ten stopień naprawdę jest wysoki, a poręcz się chybocze.
I nie mam tuzina rąk żeby jeszcze i miętówki i kocyk taszczyć ze sobą.

Na wiosnę wnunio obiecał, że coś z tym zrobi…

Zaś co do kwestii rozumienia/nierozumienia przez Dorcię, powiem krótko; oj niepięknie Igło, niepięknie.

Tym niemniej pozdrawiam

Ps.
A w ogóle co jest? Ani komentarze, ani co komentuję mi się nie wyświetla, kurde!
Czy ja też podejmuję usilne próby zostania męczennikiem satanizmu?:)


sękju Maszyno,

choć przyznam, że w związku z tym tekstem trochę się Ciebie obawiałem.:)

Pozdrawiam serdecznie


Yassa,

scroll

Spoko, mam tego pełną świadomość – w tym tkwi moja moc!:)

No pacz, to mamy identyko.

Co więcej, omawiane zjawisko doczekało się planu zaradczego. Początek nastąpił u Natalii Julii…

Postanowiliśmy założyć blogerski szpital psychiatryczny.

Ordynator – Grześ.
Główny lekarz – mua.
Sanitariuszka – Lagriffe.
Zagraniczny konsultant – Artur Nicpoń.

Oczywiście, zespół jest rozwojowy, w sensie zaprasza do współpracy.

Zdaje się, że prowadzimy chwilowo głównie muzykoterapię (te jutubki!), ale inne metody też będą wdrażane.

Grześ już zachęcał: “Mireksie, zapraszamy na terapię. Doktor Pino CZUWA I CZEKA”.

Jesteśmy skuteczniejsi od Venissy, a to z wielu powodów: jako łagodni i czuli, dobrzy i piękni, nie wypierający się własnych schiz emocjonalnych, zaopatrzeni w pomarańczowy kocyk i kaftan bezpieczeństwa…

Target jest olbrzymi. Wypełniliśmy po prostu lukę na rynku…

ahoj


@yassa

i słusznie, bardzo słusznie! Wiele nie brakowało, żeby Maszyna odpaliła kilka katiusz, jak to miewa wewzwyczaju przy weekendzie ;-)


Powiem tak..

Czy te sformułowanie już same w sobie nie brzmi groźnie?
brzmi!!!!
Przynajmniej dla Pino?

Otóż, mnie chodzi o to, że ja se z tym nie radzę, pan z resztą też, i pare innych osób.
na swój sposób
Które widzą, słyszą, i czują.

Tylko co z tego?


Maszyna..

bresze..

Jak to maszyna.

Nie warto reagować.
Noo..


Yasso

Oszzz kurde! (ROTFL)

Przedstawione okoliczności przyrody piękne są oraz niezapomniane. Tym bardziej, że doniesienia zza granicy są dla mnie nowością. Komisję jakoś odpuściłam a do klanu listonoszy oraz Saloonu nie zaglądam.
Choć chyba będę musiała przez tę lekturę obowiązkową.

Ciężko Ci będzie, Yasso, przedstawić cytatę z blogera Sz. jako własną. Wpisałam te wiekopomne słowa do własnego kajecika.
No, ale zawsze mogę ogłuchnąć, oślepnąć a kajecik zagubić.

Pozdrowienia.


Yasso

przybijam piątkę i spadam
kłaniam się uprzejmie i grzecznie
M.


Ależ Panie Igło! Szanowny wielce!

Obawiam się, że to Pan nie zrozumiał.
Czasami tak wychodzi, jak w prostych słowach doszukujemy się podtekstów, których tam nie zamieszczono.

Napisałam tylko, że siedziałam w kiciu na saluunach.
Tyle.

Szanowna małżonka Yassy w tym momencie znalazła się poza obszarem mojej wypowiedzi.
Tak jak i rączka rzeczonego.
:)


Kombatactwo, droga Dorciu!

A nie pamiętasz, jak Ci hurtem posyłaliśmy paczki i przychodzili na patrzonka?

Fajnie było:-)


Merlot

Pamiętam :)
Dobrzy ludzie pomagali, ale Państwo mnie skopało.
Dlatego poprosiłam o azyl na tekstowisku.
Jestem tu sobie, a tam czasami zaglądam do Dobrych Ludzi :)


Eeee..

Pani Dorciu już zapomniałem co miałem na myśli.
Pewnie, jak zwykle, coś mi się przewidziało?


Igła

Pewnie taaaaaaak, i tej wersji się trzymajmy ;)

Pozdrówki :))


-->Yassa

scroll

zapewne jest tak jak Pan pisze, lecz ja od pewnego czasu tracę wiarę w poważne blogowanie.
By zanadto nie zadrażniać nie będę tu wymieniał przyczyn.
A poza tym przekonany jestem, że Pan zna je doskonale.:)
Pozdrawiam serdecznie

Właśnie, żadne to dla żołnierza arkana… te przyczyny ;) A chodziło mi o to, że poszedłem sobie pod wskazane przez Pana adresy (pytanie Arłukowicza do Derdziuka widziałem na oczy) i uczciwie komentuję: jest moc! Swoją drogą, kariera Derdziuka jest dla mnie poniekąd symboliczna, naprawdę... Kim on teraz jest, prezesem ZUS-u ;-))) A kim będzie jutro?

referent

-
http://kazik.pl/pl/informacje/aktualnosci.html#164

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Dziękuje za odwiedziny i miłą atmosferę na blogu.

Nie cierpię tych karczemnych awantur, które mają miejsce u Merlota!:)

Dziękuję też za komentarze, a zwłaszcza za gwiazdki.
Mam hyzia na ich punkcie…:)

Pozdrawiam wszystkich


Szanowna Pani Doktór,

z niepokojem dostrzegam u siebie pierwsze symptomy manii prześladowczej.

Było tak:
Wczoraj wieczorem moja piękna pociągnęła mnie za rączkę w szampańskie towarzystwo.
A tam moją uwagę przykuł, bacznie przypatrujący się nam, całkiem postawny gostek.

Z początku specjalnie nie byłem zaniepokojony, bo yassowa (jak zawsze) wyglądała olśniewająco.
“No nie…znowu jakiś adorator” pomyślałem nawet.

Ale nie, gość wyraźnie wodził wzrokiem ZA MNĄ!
Tak natarczywie, że aż spytałem znajomych; kto zacz? Homek jakiś czy co?

Trochę się zbulwersowałem, gdy okazało się że i owszem, a do tego archeolog.

Kto to zapowiadał dziś na TXT, ze udaje się w ciekawsze miejsce…hmm…kto?
Czyż nie był to amator szampańskich zabaw, Xipe?
Czyżby jego słowo miało się za chwilę zmaterializować?

Red alert!
Ryj w niebezpieczeństwie…natychmiast wysłać wsparcie…

Niewesoło…

Na wszelki wypadek spytałem żonę, czy nie zwracała się dziś do mnie per yasso, jak to ma czasami w swym wesołym zwyczaju.
Gdy okazało się, że nie, odważnie udałem się na rekonesans w kierunku nieznajomego.
Zabierając ze sobą flaszkę wina.
Tym razem jednak kryterium przydatności była nie jej zawartość, a masywność szklanego opakowania.

Dzięki mojej odważnej determinacji szybko się wyjaśniło, że z tajemniczym, miałem już okoliczności zawodowe kilka lat temu, a jego zdrowe poglądy, choć niezupełnie “zamiast liści”, są dobrym prognostykiem naszych dalszych kontaktów.

Jednak wiem, że rok, dwa lata temu, podobny, niewinny zdać by się mogło, początek miało kilka klinicznych dziś przypadków.

Pomyślałem sobie, co by było gdybym godnie się oddalił zamiast wyjaśnić sprawę do końca?
Nie jestem wcale, jak mi się czasami przypisuje, blogerem aż tak mitycznego heroizmu, choć, z drugiej strony, nie jestem też bobrem na cykoriowej diecie.

Pamiętam jak onegdaj blogera Mireksa na poznańskiej ulicy, zewsząd otaczały nienawistne spojrzenia pisów (tak jak pamiętam innego, który w każdej budce warzywnej widział wiszący Eisernes Kreuz).

Pamiętam też jak Pani Renata zamierzała o swych urojeniach powiadomić prokuraturę Rejonową Kraków Krowodrza.

Wtedy na czas nie podjęto odpowiedniej terapii.
Dziś jesteśmy świadkami tego zaniedbania.
Lepiej zapobiegać, niż leczyć ... prawda?

Nie chciałbym, żeby mnie dotknęło podobne nieszczęście.
Jestem jeszcze młody, mam kochającą żonę i dziatki nieletnie także…

Co robić, Pani Doktór? Co ja mam robić?


Yassa

Dziękuję też za komentarze, a zwłaszcza za gwiazdki.
Mam hyzia na ich punkcie…:)

To tak jak i ja….przeczuwając ten fakt dałam 5*!!!

PS: bardzo proszę :)


Panie Referencie,

wiadomo, co do przyczyn.:)

Ale jedna, o której nie wspomniałem była szczególna, bo odnosiła się do znanego nam wszystkim profesora belwederskiego.

Otóż nadziałem się na tę osobistość na blogu jednego z totumfackich Pani RRK,
Niejakiego obserwatora z daleka, wyjątkowego bystrzachę, gdy ten usiłował drzeć łacha z nieznajomości prawa przez red. Warzechę.
Zatem wsparcie profesora prawa było tu aż nadto uzasadnione.:)

Z tym że rzeczony obserwator nie bardzo skumał o co chodziło Warzesze, co wcale nie przeszkodziło naszemu florentczykowi przyklasnąć i zadąć:
“No wlasnie.Polaczenie prawniczej ignorancji z nieustajaca potrzeba pisania pod publiczkę – a wiadomo, czego w tym miejscu wiekszosc publicznosci oczekuje – daje takie wlasnie zabawne rezultaty…”
W kontekście tekstu Warzechy całkowity bezsens…

I tu, niestety znowu dała znać ta moja nieszczęsna pamięć.:)

Jakiś czas temu pan Profesor straszył któregoś z blogerów-wolnościowców konsekwencjami płynącymi z łamania prawa autorskiego.
Co było absolutną, wytkniętą zresztą przeze mnie (cytatem z ustawy), bzdurą.

Bowiem nikt niczego nie naruszył jedynie Pan profesor fantastycznie wykazał się połączeniem prawniczej ignorancji z nieostającą potrzeba pisania pod publiczkę...

Pozdrawiam serdecznie


Dorciu,

stokrotne dzięki…
Polecam się życzliwej pamięci.:)


Jeżeli chodzi o terapię,..

to proszę zwrócić się do Gre.
Myślę, że za terapie małżeńską policzy z rabatem a jak po godzinach w lokalu Służby, to całkiem tanio wyjdzie.
I na dodatek może jeszcze zaszczepi?


-->Yassa

Florentyczyk! Ja już o nim zapomniałem… Nie zaglądam na salon, więc profesora jakby nie ma. Znany to jednak znawca prawa i posiadacz licznych znajomości na całym świecie, o czym lubi przypominać. A ta linka, bez urazy, to chyba nie działa ;) Nie wiem więc, czy się zgadzam, czy się, prawda, nie zgadzam…

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


-->Yassa

Zastanawiam się też, bo przeczytałem jego ostatnią książkę, za którą siepacz z Belwederu dał mu profesurę (swoją drogą, to było tłumaczenie z angielskiego wcześniejszej publikacji; niech żyje nauka polska!), czy on rzeczywiście jest taki fajny kolo i równiacha, czy po prostu koniunkturalny cynik we wszystkich możliwych przejawach. W tej książce, uważajcie Panie Yasso, na potęgę krytykuje sąd konstytucyjny i broni parlamentu. Czyli inaczej niż to robił w czasach rządu brata siepacza z Belwederu, przy czym na usprawiedliwienie trzeba mu oddać, że tamte czasy już minęły, a czymś innym są felietony i kryptonaukowe wypowiedzi dla gazet i książka na trzysta stron z imprimatur. W każdym razie można się pogubić, a nawet polubić.

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Panie Referencie,

Warzecha pisał o specyficznej metodzie pozyskiwania dowodów przez CBA pod nowym,światłym kierownictwem.
W konkretnej sprawie asystenta min, M. Drzewieckiego, a nie o prawie w ogólności.
Odpór był więc mocno chybiony.

A że link nie działa; cóż pewnie to przez to, że zbazowaliśmu do domu dopiero nad ranem.:)
Dla pewności, ten jest do całości:):

http://islander.salon24.pl/154821,fakt-manipulacji-lukasza-warzechy

Z realnym Panem Profesorem mam ten kłopot, że w moim realnym towarzystwie jest on tak doceniany i lubiany, że środowiskowo jestem mocno naciskany i hamowany.
Wszystko przez tę kulturę! K**wa mać!
Za to w necie to już mogę sobie pofolgować na całego.:)
Och ma psia dola frustrata…:))

Pozdrawiam serdecznie


Igło,

jaka terapia małżeńska?
Małżonka, dziękować Bogu, to okaz zdrowia!
Ona nie działa w cyber-przestrzeni, jej światy nie zapętlają się.

Piszę do Pani Doktór pod nieobecność Pana Ordynatora Grzesia.
Ten szczęśliwiec bawi pewnie gdzieś na lodowcu.

A problem jest palący…

Pozdrawiam


-->Yassa

Przeczytałem, poszedłem też do Warzechy, i szczerze mówiąc, nie do końca rozumiem o co chodzi. Przecież jedno nie wyklucza drugiego, wręcz przeciwnie najczęściej to się uzupełnia (przeszukanie i zatrzymanie rzeczy), a Warzecha to już zupełnie — zdroworozsądkowo — zauważył, że być może Rosół podrzucił im fałszywkę, więc o co się rozzzchozzzi… ;) Pewnie nie dojdziemy, więc pozdrawiam i życzę miłego wieczora!

referent

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Panie Referencie,

no to będę musiał jeszcze raz tam zajrzeć.
Z relacji Warzechy wynikało, jak to zrozumiałem, że CBA mając nakaz przeszukania zadowoliła się wydaniem.

By nie robić zbytecznego zamieszania i bajzlu w domu.:)
No to ostatnie, to już mój własny komentarz.:)

Pozdrawiam, życząc również miłego.


-->Yassa

Coś ostatnio ze mną niedobrze, a jeszcze gorzej z moim pisaniem. Rację ma chyba referentowa mówiąc to i owo. Warzecha ma absolutną rację oburzając się na CBA pod wodzą Wojtunika. Jak można przyjść i powiedzieć: “przepraszam, szukamy dowodów pana przestępstwa; da nam pan coś?”, po czym zadowolić się tym, co dane i zrezygnować z przeszukania mieszkania. Jaja jakieś ;)))

Czołem,
zupa czeka ;)

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


Yasso

Wypadałoby coś napisać, tylko co, jak śmiać się nie mogę przestać?
:)

Pozdrawiam


Szanowny symulancie!

scroll

Co robić, Pani Doktór? Co ja mam robić?

Gdybym była bardziej wredna, a szpital był C.K., odpowiedziałabym bez namysłu: lewatywa i aspiryna… względnie: płukanie żołądka i chinina.

Jako że żyjemy w spedalonych czasach i bierzemy dotacje z EFS, rzeknę tylko: stop your sobbing! Jest pan pieprzonym okazem zdrowia i równowagi psychicznej.
Że co, że notoryczna złośliwość? Że komentarze niemerytoryczne? Że namiętna miłość do pewnego docenta? Drogi panie… A czy ja jestem pańską żoną, żeby się tym przejmować?

Gdyby pan był w wieku poborowym, to bym wpisała schizofrenię... A tak?

RECEPTA

paczka szlugów
setka czystej
wałkiem po głowie
i nie zawracaj sobie głowy rzeczami, których nie rozumiesz.

:)


uff...kamień z serca,

a jeśli jest tak dobrze, to może nadaję się do jakiejś roboty w tej waszej klinice.

Mógłbym być czarną legendą psychuszki;
Doktorem Surdutem, kultywującym tradycyjne XIX metody terapeutyczne.
Zagorzałym wrogiem idiotycznych nowinek.

“Pani Renatko kochana, niech pani szybciutko łyknie tę ostatnią tabletkę, bo jak ją zobaczy dr. Surdut, to znowu zaaplikuje pani ten czopek jak gromnica…”


Masz pan te fuchie,

ale proszę nie liczyć na dobre zarobki… pracujemy społecznie i w Służbie.

Odpowiedzialni przed Bogiem i historią.


Nie wiem jak się odwdzieczę! furda kasa!

Żadne pieniądze nie dadzą profesjonaliście takiej satysfakcji, jak osadzenie blogerowi M. czopka jak gromnica i obserwacja pozytywnych skutków terapeutycznych spowodowanych jego zastosowaniem.

I jeszcze, dla porządku, pytanie natury formalnej;
odpowiedzialność będziemy ponosić przed jaką historią?
Tą najnowszą?


No dobra,

ale najpierw diagnozujemy, czy od razu na ślepo i czopkiem? Są różne szkoły…

Najnowszą, tak przynajmniej sądzę. Choć ja akurat mentalnie tkwię w trzydziestym piątym.
“Jeśli będę kiedyś potrzebować pomocy psychologicznej, zgłoszę się do przyszłego historyka.” – dorcia blee


Od razu czopkiem Pani Doktór,

po prawie trzyletniej obserwacji, przypadek blogera M. został już zdiagnozowany wyczerpująco.
Nie ma zatem potrzeby przeprowadzania jakichkolwiek dodatkowych badań.

W literaturze czopek dr. Ezechiela Surduta opisany został jest jako złoty środek.
Nie można zaprzeczyć – inwazyjny, ale jakże skuteczny. Stujednoprocentowo!

Po jego jednorazowej aplikacji, pacjent nie dość, że długo nie jest w stanie
zasiąść do komputera, to jeszcze mając go głęboko w… pamięci, poddaje wielokrotnej i skrupulatnej analizie treści które ma do przekazania.
W poszukiwaniu w nich sensu.
Jakiegokolwiek sensu.

Z poważaniem


No tak,

ale w ten sposób może stać się człowiekiem głęboko nieszczęśliwym. I pozbawionym poczucia sensu własnej egzystencji.
Nawet jeśli zdrowszym psychicznie, to bardziej smutnym i zagubionym. Jak mały chomiczek.
Czy to etyczne, panie Surducie?

pozdrawiam pogrążona w wątpliwościach


Yassa, złośliwcze,

obserwacje niektóre rzeczywiście zabawne, ale blogera Mireksa mogłeś oszczędzić.
On się wyraźnie zakałapućkał (zajebiste słowo) i po prostu ma problemy z emocjami chyba.

Dawniej jednak poza przysrywkami , histerią na punkcie prawakówi administracji S24 miał czasem coś do powiedzenia.

trochę z niego taki Yassa , znaczy upierdliwiec z drugiej strony:), tylko (niestety) bez twojego talentu, poczucia humoru, zdolności do pinty i zmysłu absurdu.
Złośliwości zresztą tez mu nie staje zbytnio, choć się stara.

pzdr


Zdolność do pinty

wymaga dodatkowo angielskiego, szkockiego lub irlandzkiego pubu w okolicy.

Tam bywa największa. Nawet do dwóch, albo trzech.


Merlocie

:)

Nie chce mi się poprawiać.


Yassa i Pino

Aby nie popijajcie tych czopków gorącą herbatką....


Z wielbłądem w raciczkach

Uwierzycie, że przez chwilę poczułam się skromna w sobie?!

Autentycznie…

http://maddogowo.cba.pl/kim_jest_mad_dog.html

Publikowałam w “Gazecie Starachowickiej”, “Tygodniku Starachowickim”, kwartalniku kulturalnym “Kozirynek”, “Arkuszach Literackich Stowarzyszenia Twórców Wszelakich”, “Głosie z Serca”, tygodniku “Tylko Polska”, internetowych wydaniach “Małego Gościa Niedzielnego” i “Akantu”, antologiach pokonkursowych “Szukałem Was”, “Twórczość młodego pokolenia” oraz “Inspirowane Herbertem”.

:)

civil disobedience


Pino

dzięki za rzucenie linki


Subskrybuj zawartość