SANSOM

Mam chwilę i upadlam się kryminałami bardzo retro niejakiego Sansoma. Na okładce napisali, że “porównywana” z Imieniem róży Eco, a nawet że “bardziej wyrazista, bardziej prawdziwa niż większość powieści w tym gatunku (nie wyłączając Imienia róży Eco)”. Ciekawe, które powieści kolega reklamozapowiadacz miał na myśli; co należy do tej mniejszości obejmującej nawet Imię róży. Smutna prawda jest taka, że to oczywiście bujda na resorach, ta cała obietnica reklamozapowiadacza. Nie jest łatwo napisać Imię róży, o ile w ogóle jest możliwe. Pomijając drobiazg, że papuga zawsze będzie druga, Eco pisał ją wiele lat, a planował do późnego wieku, jak to powiadają: męskiego dojrzałego. Ale mają czytadła Sansoma również zalety. Po pierwsze, jest w co wdepnąć i w czym pobuszować — kilkaset bitych stron, nie sto czy dwieście ciułane przez pożal się Boże prowincjonalnych autorów kryminałów za grosz. Niestety sporo dialogów, więc materia przecieka przez palce i dłuższa podróż pociągiem załatwia sprawę. Po reformach na kolei Ryżego Pudla et consortes już nawet z biletem w jedną stronę. Żeby wrócić tą samą drogą trzeba wziąć drugiego Sansoma, a w sumie nie ma Sansomów wielu. Jeśli ktoś sporo podróżuje po kraju, mam dla niego złą wiadomość: Sansomy szybko mu wyjdą i już od Nasielska znowu będzie musiał patrzeć tępo w brudną szybę wagonu. Po drugie, bohater jest ze starych czasów i udaje mu się wzorowo rozwiązać te poniekąd zagadki. Niewiele jest kryminałów, w których to się nie udaje, fakt. Tym razem ma to jednak jakiś dziwny urok, bo i tak nigdy nie udaje się uniknąć katastrofy. Jak to zwykle bywa w przyrodzie, wśród debili, krętaczy i intrygantów, czyli kolegów z pracy. A dlaczego, ktoś zapyta, upadlam się kryminałami bardzo retro? Dlaczego mam chwilę? I to jest doskonałe pytanie, panie poruczniku, że doskonałe pytanie. Drugiego Sansoma w każdym razie już skończyłem, a dziś kurier dobroczyńca za moje pieniądze przywiózł kolejny tom. Na razie go odłożę.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

A mnie

zaciekawiło (niezdrowo zapewne) dlaczego ma Pan tę chwilę :)

Ale skoro i tak mamy weekend, to polecam coś w temacie: I Am Not Busy


-->Sergiusz

Haratałem w gałę. Noga boli. Referentowa zła. Jedzenie do łóżka. Te sprawy. Ale już niedługo będzie się chyba goić, nie mogę przesadzać. W każdym razie noga bardzo mnie zawiodła. Zawsze “siadało” kolano. Jestem nieco rozczarowany.


Ojej

To faktycznie, nie bardzo. W takim razie podzielę się pocieszeniem, które swego czasu zaoferował mi, w podobnej sytuacji, znany ze specyficznego poczucia humoru znajomy: “ciesz się, że to lewa noga, a nie, dajmy na to, prawa ręka” :)


Subskrybuj zawartość