Upadłe anioły w wielkim upalnym mieście

Ezekiel wszczyna ucieszną dyskusję.
Niby wszyscy wiedzą, o co chodzi, ale jakoś unika się otwartego tekstu.

W piątek, zaproponowałem weekendowy wypad do domku nad jeziorem, mojemu znajomemu- kochającemu inaczej.
Jak mawiano przed wojną: I na parę i na żagiel.
Osobie znanej z mediów (bynajmniej nie z powodu, własnego homoseksualizmu).
Kolega podziękował, usprawiedliwiając się nawałem pracy.

Na żartem zadane pytanie; czy nie wybiera się przypadkiem na paradę równości?
Odparł:
„A co ja mam demonstrować, bądźmy poważni. Czy ja wyglądam na idiotę?
Pedałów to jest tam kilkunastu i to etatowych + nadające rangę ciotki z importu + gawiedź, czyli młodzi, zakompleksieni uciekinierzy z prowincji, którzy dowartościowują się przekonaniem, że są Kalifornijczykami”

No to idą, manifestując swój sprzeciw wobec anachronicznego kościelnego porządku. Stanowiącego w ich głowach, całe zło świata. Krępującego ich wolność.

A przecież, rzekomo, to dwa inne światy!
Zadziwiające!

Zamiast Kościół olać, heroicznie podejmują z nim walkę?
Może męczy ich świadomość, że w gruncie rzeczy są cząstką tej zatęchłej rzeczywistości?
Tej, którą z taką determinacją wyśmiewają, od której się odcinają. Wyraźnie bowiem liczą się z tym porządkiem.
Może wobec braku sensownej, uporządkowanej i klarownej alternatywy?
Lecz to takie zaściankowe, że aż boli.

Zatem, demonstracyjnie odcinają się od korzeni.
A to nic nowego, praktyka znana wszelkim migracjom od lat.

Choć nie jest to wcale takie proste.
Może męczy ich to, czego nie ma. Sumienie?
Może okazać się, że sumienie, to nie tylko takie jakieś chrześcijańskie bzdety, że jednak gdzieś tam się błąka, bez względu na światopogląd?

A że troszkę zbrukane?
Wszak o higienę trzeba dbać. Trzeba je wyprać. Każdy tak by zrobił.
A już zwłaszcza metro seksualny gej. Ten to wybieli, wszelkimi najnowocześniejszymi, dostępnymi środkami. Bez chloru. By tęcza nie wyblakła.

A te argumenty?
Aaaby je mieć – zadzwoń teraz!.
Błagam, plizzz- nie posługujcie się tymi tanimi z promocji.

Bo już całkiem rozbrajający jest ten: żarliwy gej katolik.
Aż tak żarliwy, że nie może żyć niesakramentalnie, więc bierze na swe barki trud reformowania kościoła?

Tak, więc, obnoszą się młodzi i otwarci tym swoim progresizmem ze swej małomiasteczkowej perspektywy.
A Ryś Kalisz tylko poklaskuje swoimi tłustymi łapkami, licząc nowe głosy.

Panie Ezekielu wiem, że hierarchowie swym uporem krzywdzą pederastów, ale czy myśli Pan, że z kolorowym irokezem na głowie i przekłutym nosem, można zostać członkiem renomowanej kancelarii prawnej?
Mimo ukończenia studiów i przemożnego pragnienia?
Wątpię.

Bo tak już podle i niesprawiedliwie skonstruowany jest ten świat.

Na szczęście istnieje wiele innych firm prawniczych. Zresztą zupełnie tak, jak i kościołów chrześcijańskich.
A Kościół Katolicki, jak mawiał Moric w „Ziemi Obiecanej”: to jest dopiero prawdziwa firma. I to, z taką tradycją.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

No to Niemiec

jest już księdzem jakiegoś kościoła.
Widać to mało?
Trza by jakiś pokrzywdzony z przekłutym nosem i nie tylko został papieżem, co ja mówię prezydentem USA, ech co ja mówię – Jezusem Ch.


No Igło,

tym Niemcem toś mnie dobił:)
Taki koncept na tekst, że też na to nie wpadłem:)

pozdrawiam

ps.
Dopiero co przyjechałem, więc muszę się oporządzić trochę:) Wszystkim, ewentualnym odpowiem pózniej.


Igło!

Ty chłopaku sobie pogrywasz, ale efekt końcowy jest cool.
Jakby cóś, to ja mogę robić za Jana Ch.


yassa

A Ryś Kalisz tylko poklaskuje swoimi tłustymi łapkami, licząc nowe głosy

eee,tam Rys już nawet dupska nie ruszył, robole przynieśli 2% to poczekają nast. 4 lata aż sobie przypomni

Prezes , Traktor, Redaktor


Ryś Kalisz

to już zalatuje nieco politycznym tupadłem


Autor:

Więc niech będzie po kolei:

Zaproponował Pan wypad do domku nad jeziorem swojemu przyjacielowi kochającemu incaczej znanemu z mediów. Jako, że znany Panu gej jest człowiekiem mediów, to zapewne nie ma żadnego problemu ze swoją orientacją. Zapewne mieszka na grodzonym osiedlu, gdzie połowa jego sąsiadów to geje, ulice przemierza zapewne dobrym samochodem; wydostaje się z garażu po czym jedzie schować się w kolejnym garażu. Wychodzi z tolerancyjnego domu, gdzie żegna go partner i jedzie do pracy, gdzie witają go ludzie, którzy z konserwatyzmem ludycznym nie mają najczęściej wiele wspólnego. Pójdzie raz na jakiś czas pański znajomy ze swoim partnerem do teatru, do kina albo na koncert jazzowy, gdzie zapewne nikt mu w kaptur nie napluje. Pomijając fakt, że jestem ełckim kalifornijczykiem, nie uczęśzczam na marsze w obronie Tomaszów Raczkow, ani Janów Klatów. Ich pozycja gwarantuje im autonomię. Po ulicach na niebogatej dzielni zapewne żadko spacerują, więc troszkę odpływają. I tak taki jeden z drugim gejem z klasy średniej wyższej, troszkę w oderwaniu, w pogardzie ma marszowiczów. Jaka nietolerancja? Przecież to zakompleksieni idą. Osiedla grodzone robią ludziom źle w głowach. Sądzą, że tak cały świat wygląda.

Przyznaję się, jestem z Ełku, co zaznaczyłęm w jednym z komentarzy, a Pan to wykorzystał, aby rozwiązać palący problem: kto chodzi na parady. Może i w ten sposób sublimuję, czy jak to tam się w mieście mówi, swoje kompleksy, ale jednak znaczna większość przyjezdnych swoje kompleksy leczy w lanserskich klubach.

Jak już Pan zauważył piorę swoje wmontowane chrześcijańskie sumienie, swoje wewnętrzne oko, progresywizmem, co by mi się tylko tęcza ostała. I tak to, jako dość nierozgarnięty chłopek roztropek, fan grubaska Rysia Kalisza, pragnę za wszelką cenę skosztować trochę kalifornijskiego słońca, młucąc kolorowym toporem swoje korzenie.

Kupiłem do tego banalne agrumenty na infolinii, te z promocji: Kalifornia dla każdego. A jak wiadomo, przecież nic się nie dzieje. Wystarczy iść do kościoła i posłuchać mądrych kazań.

Piękna taka miejska perspektywa. Mleko i miód płynie z kranów, a geje bezpiecznie przechadzają się alejkami na Kabatach. Proszę Pana, Polska niewygląda jak nowy Mokotów.

Pozdrawiam


Yassa,

ale sorry, Kościół ani kancelarii prawniczej nie powinien przypominać ani firmy z dużymi tradycjami.
I myslisz, że nie ma wierzących gejów, którzy przez to jacy sa i poprzez konflikt swej tożsamości z wymogami Kościoła przeżywają jakis tam dramat?
No i dziwi mnie to sięganie do czyichś sumien przez ciebie, no, ale cóż.

pzdr


Ezekielu,

na wstępie kilka słów wyjaśnienia.

Dużym osiągnięciem środowisk homoseksualnych było wyjęcie ze sfery zainteresowań państwa, seksualności obywateli.
Faktem jest ,że zainteresowanie intymnym życiem było nadmierną ingerencją w nasze swobody.

Drugą kwestią jest istnienie tzw. normy społecznej. Zakres jej określa większość.
Jej tradycje, kultura i interes społeczności.
I tu też bezspornym jest, że normą u nas są monogamiczne związki heteroseksualne.
Jako zaczyn w miarę trwałej rodziny i stworzenie jej odpowiednich warunków prokreacyjnych.

Takie związki są pod specjalną ochroną państwa.
Ze względu właśnie na swą funkcję prokreacyjną, bo w interesie ogólnospołecznym jest co najmniej utrzymanie populacji na tym samym poziomie.

Tego warunku niestety związki homoseksualne nie były w stanie spełnić.

To co było do tej pory osiągnięciem organizacji gejowskich przestało być już dla nich satysfakcjonujące(seksualność jako sprawa prywatna).

Teraz ta seksualność, którą jeszcze niedawno wyjmowano z domeny publicznej przywracana jest do niej za sprawą samych homoseksualistów.
Stanowi ona oręż przeciwko liberalnemu państwu dla uzyskania przywilejów, przynależnych do tej pory parom heteroseksualnym.

I stąd ta potrzeba ustalenia nowej normy a podważenia podstaw dotychczasowej. Aby to osiągnąć wykazuje się duży odsetek gejów w społeczności.
Stąd te mityczne szacunki 5-10% homoseksualistów przypadającą na całą społeczność.

Podważa się tradycyjny porządek.
Stąd ten atak na kościół katolicki, bodaj jedyną instytucję bezkompromisowo stojącą na straży dotychczasowej normy.

Warto też zwrócić uwagę na dyskretną zmianę języka. To już nie demonstracja tolerancji- teraz to już marsz równości.

Zakładam zatem, że tolerancja to stan osiągnięty acz niesatysfakcjonujący.
Proszę mi wyjaśnić w imię jakich racji 5-10% populacji (przyjmując nawet te śmieszne szacunki) ma narzucać swoją wolę 90%.
Czy jest to zgodne z zasadami demokracji?
A może te 5-10% to jednostki tak wybitne, że szczególne prawa,wbrew zasadom, im się należą?

A tak naprawdę, to cała sprawa jest marginalna.
Za wyjątkiem, trzymania się za rączki w parku miejskim, ale to już raczej domena harlekina, a nie zagadnienie socjologiczne:).

Na poparcie, drobny przykład;
Szymon Niemiec zdeklarowany homoseksualista, starający się podczas ostatnich wyborów o miejsce w sejmie uzyskuje sto parę głosów.
W Warszawie, gdzie według danych organizacji gejowskich powinno zamieszkiwać od 100 tys do 200 tys homoseksualistów.

To pokazuje realną skalę problemu. Reszta to tylko medialny humbug.
Świadomość tego, jak widać, dotarła w końcu i do Rysia Kalisza:)

Mimo całego współczucia, wydaje mi się, że drogą prowokacji i konfrontacji z tradycyjnym społeczeństwem nie osiągnie się zbyt wiele.
Brać trzeba pod uwagę także to, że słynące z wielokulturowości i tolerancji Stany Zjednoczone to nie tylko Kalifornia ale i Alabama. I może ta przede wszystkim:).

Pozdrawiam


Grzesiu,

odpowiem Ci z przyjemnością, jak doprecyzujesz; o co chodzi z tym sięganiem do do czyichś sumień. Przykro mi, nie chwyciłem.

pozdrawki


Yassa,

no z całego tekstu mi to przebija, ale może źle zrozumiałem, te porady, że jak komuś nie pasi i ma pecha, bo jest gejem, to se może znaleźć lepszą firmę niż Kościół katolicki, to pisanie, kto jest żartobliwy a więc śmieszny i żałosny, bo gej i w dodatku katolik (czy gej nie może wierzyć w Boga, szczególnie, że w końcu większość gejów jednak w tej religii w Polsce pewnie wychowana została)
No i te fragmenty:

,, A że troszkę zbrukane?
Wszak o higienę trzeba dbać. Trzeba je wyprać. Każdy tak by zrobił.
A już zwłaszcza metro seksualny gej. Ten to wybieli, wszelkimi najnowocześniejszymi, dostępnymi środkami. Bez chloru. By tęcza nie wyblakła.”

“Bo już całkiem rozbrajający jest ten: żarliwy gej katolik.
Aż tak żarliwy, że nie może żyć niesakramentalnie, więc bierze na swe barki trud reformowania kościoła?”

pzdr


P.S.

A w ogóle plus za tytuł, na film by się nadawał.

pzdr


Grzesiu,

ucieszyłem się, że jednak piszę dość komunikatywnie. Właśnie o tym pisałem, zrozumiałeś doskonale:)

Argument, którym posłużył się Ezekiel jest argumentem stosowanym od lat.
Niezmiernie budząc moje rozbawienie. Zdaje się obecnie (jakby to powiedzieli analitycy rynków kapitałowych) przeznaczony na rynki wschodzące:).

Pierwszy raz zetknąłem się w nim w Utrechcie wiele lat temu. Była to dość głośna sprawa konfliktu tamtejszego biskupa z Watykanem w sprawie udzielania ślubów parom homoseksualnym.
Tamtejsze środowisko gejowskie darło szaty z powodu nieustępliwej postawy papieża. A najbardziej zapamiętale ci, co koło kościołów tylko przechodzili i to mocno zdegustowani:)

I nawet byłbym gotów wraz z nimi drzeć na sobie wdzianko, gdyby nie świadomość, że okolice te tradycyjnie są okolicami umiarkowanie katolickolubnymi. Zwłaszcza wśród homoseksualistów:)

Byłem bowiem wielokrotnie wcześniej świadkiem ostrej szydery. Widziałem platformy tolerancji z kopulującymi zakonnicami i biskupami spółkującymi na wszystkie znane w Sodomii sposoby.

Grzesiu czy urodziliśmy się wczoraj? Czy zerwaliśmy się z księżyca?

Ostatnio czytałem na zaprzyjaznionym blogu, że to całe chrześcijaństwo to przedwiekowe przesądy semickich pasterzy kóz:).

Ezekiel też katolika nawet lubi, mimo, iż katolik to dla niego to transowy pożeracz piachu:)
Więc pewnie nie chodzi mu by reformować Kościól dla siebie, tylko dla hipotetycznego geja katolika. Tylko gdzie takiego znalezć?

Podejrzewam, że w przyrodzie to taka sama rzadkość jak Żyd w SS (pokazany przez Agnieszkę Holland w filmie Europa).

A jeśli już taki jest, to nic nie przeszkadza mu wielbić Pana w warunkach bardziej mu sprzyjających. Istnieją takie opcje.
Bo trudno żeby wielomilionowa z dwu-tysiącletnią tradycją instytucja dostosowywała się akurat do jego potrzeb.

A tak na marginesie, dygresja nieco osobista.

Kiedyś dziwiło mnie, że wśród moich przodków tylu Kalwinistów i Luteranów. Okazało się, że pochodzę z dość łajdackiej rodziny:).
Moi przodkowie mieli zamiłowanie do licznych żon. I aby je zmienić musieli zmieniać też wyznanie:). Paskudna sprawa:).
Mimo tego, w przekazach rodzinnych zachowały się dowody ich prawdziwego szacunku dla Kościoła Powszechnego.

pozdrawiam serdecznie

Ps.
Fajnie, że choć tytuł Ci się podoba, ale to tylko kompilacja tytułów kilku filmów:)


z gejem jak z alkoholikiem

Normalny człowiek dopóki nie zacznie pić.
Może być synem kościoła, może mieć szacunek u ludzi i upodobanie u Boga dopóki jest abstynentem. Dopóki walczy ze swoją słabością.

Homoseksualiści przekonują “jak se lubię to se mogę” a jak nie mogę to przez homofobów. Bzdura. Nie ma zgody na takie słabostki.


Sajonaro,

jasne, dlatego moją reakcją jest jedynie uśmiech lub wzruszenie ramionami:)

Popatrz jak to się toczy; najpierw marsz tolerancji, następnie równości a wkrótce zapewne preferencji niwelujących niesprawiedliwość:).
I jaki jest ich powód? To co jest, podobno, prywatną, intymną sprawą każdego człowieka.:)

Niedawno czytałem, że decyzją rajców miejskich wspomnianego Utrechtu, homoseksualiści uzyskali specjalne prawa przy przyznawaniu lokali komunalnych oraz korzystniejsze stawki czynszowe.
Z uwagi na nietrwałość związków z partnerami, bo pozbawieni wsparcia rodziny itp… ble, ble, ble…

Pozazdrościć tylko pomysłowości i obrotności całemu temu towarzystwu:)

Pozdrawiam

Ps.
Widziałeś Plotkę z Gerardem Depardieu?:)
Oj, niedługo chyba okrzyknięty zostanę czołowym TXTowym homofobem?:)


Yassa, nie pękaj

nie jesteś sam :))


Yassa& Marek Ołżyński,

to teraz wam zostaje tylko ,,Niech nas zobaczą”
:)


yassa

ja całkiem spora grupkę homofobów zauważyłem. A może po prostu ludzi, którzy nie dają się nabrać na tą polityczną ściemę. Jedni twierdzą, ze chodzi o zmiany w świadomości społecznej. Niech i tak będzie, ale podałeś przykład poprawności politycznej, która wychodzi bokiem.

Jak w USA gdzie w ramach poprawności politycznej w mieście Chicago 1/którąśtam część przetargów publicznych musi wygrać firma mniejszości rasowej. Przyjeżdża więc czarnuch na przetarg. Wygrywa jego firma, bo musi wygrać. On zatrudnia imigrantów z Europy, bo jego ziomki nie chcą pracować za byle co.

Czarna masa walczyła o równośc dla kilku spryciarzy, którzy nabijaja kieszenie, a masa jak była w dupie tak jest


Jeejku, Grzeesiu, Ty wariaacie;)

Teraz to dopiero byłby falsstart!

Ale jak tylko przyjdą wytyczne ustalające parytet….
to zobaczymy ile miejsc przypada w zarządach spółek SP na mniejszości seksualne i
wówczas niech nas zobaczą:)

Paa a

Ps.
Panie Marku, Sajonaro, zastanówcie się, czy Wy aby nie wydajecie zbyt pochopnych opinii:)


yassa:

Proszę. Jednak można się pięknie nie zgadzać.

Seksualność sprawą polityczną była od wieków niepamiętnych. Najwcześniejsze chrześcijaństwo, czerpiące całymi garściami z esseńczyków, zrobiło z seksualności kwestię polityczną, o ile można tak powiedzieć. Obsesja judeochrześcijańska potępiła seksualność i wykreśliła ją z dyskursu. Nam bliżej kwestia seksualności wypada w latach kinseya, a później zostaje wzmocniona przez kontestatorskie lata 60. Nie można powiedzieć, że jest to zasługa gejów, chociaż i oni dorzucili cośtam do ogródka.

Nie jest tak prosto z tą normą. Ja stoję na stanowisku, że społeczeństwo jest procesem. Jeśli jest ono procesem, to normy przez nie torzone również są procesem. I tak oto można na społęczeństwo “wpływać” aby te normy się uelastyczniały, że tak powiem.

Co do dzietności, też można byłoby się spierać. Nie jest powiedziane jednoznacznie, że przyrost naturlany dodatni jest dobrem samym w sobie. Takie przeświadczenie wyplywa z kontekst naszego systemu emerytalnego. Zresztą, nawet jeśliby tak było, to przyjmując, że homoseksualiści stanowią kilka proc w społęczeństwie nie stanowiliby zapalnika detonującego demograficzną implozję. Swoją drogą, chyba nie zakłądamy, że konstytucyjne sankcjonowanie związku mężczyzny i kobiety, gwarantuje, że homoseksualiści płodzą dzieci na potęgę?

Swoją drogą z dzisiejszymi metodami reprogenetycznymi nie tylko pary jednopciowe mogą mieć własne dzieci, ale również płody mogą mieć dzieci, dziecko może mieć 3 matki, matka dziecka może być jego własną babką, a ojciec bratem. Oczywiście wchodzą w grę kwestie ekonomiczne. Takie dzieci kosztują mniej więcej tle ile bardzo dobry samochod. jeśli są ludzie, których stać na kilka bardzo dobrych samochodów, zapewne będą i tacy, których będzie stać na takie dzieci.

Nie zgodzę się, że homoseksualiści chciali uprywatnienia seksualności. Wręcz rzeciwnie. “to co prywatne, to polityczne”

Kościół katolicki nie jest bezkompromisowy i trzeba to jasno powiedzieć. Jest konserwatywny, a zmiany właściwe społeczeństwu zachodzą w nim z opóźnieniem, pi razy drzwi, półwiecznym. Czasem mniejszym czasem większym. Oczywiście i ja uważam, że kościół jako instytucja jest dość istotny. Odgrywa on rolę bufora przeciwko niektórym hurrapostępowym pomysłom. Tak mi się intuicyjnie zdaje, ale nie potrafię przytoczyć żadnego przykładu, w którym kościół miałby zbawienny wpływ lejąc kubły zimnej wody na łby hurrapostępowcom.

Ma Pan rację z tym politycznym poparciem. Ale to bynajmniej nie dlatego, że problem nie istnieje. On istnieje, tylko, że Niemiec jest etaqtowym gejem i nie ma nic, poza swoją orientacją, do zaoferowania wyborcy. Wchodzi tu w grę również rola mediów, które podprogowo ładują to, że Niemiec jest etatowym gejem i nic innego ciekawego z niego wycisnąć się nie da.

Wielkomiejscy geje mają w nosie politykę generalnie. Jacykówy chcą tylko wolności dostępu do hipermarketów. Reszte mają w, nomen omen, dupie. Konsumpca ich przeżarła. Ponowoczesny nihilizm.

Pozdrawiam


yassa:

Pierwszy strzał w katolika geja: Jan Klata.

Przeszedł Kościół Osbór Watykański II, coby w ogóle w nowoczesności się nie rozpłyną, przejdzie może i trzeci, aby zakapłanić kobiety i gejowskie śluby udzielać.

Dla mnie katolik jest takim pątniczym pożeraczem piachu, jak dla Pana homoseksualista kopulującym na platformie wywrotowcem.

Pozdrawiam


Sajonara i yassa:

Tak apropos tych słabostek i kościoła raz jeszcze:

Pierwsi chceścinjanie walczyli se swoimi słabostkami w ten sposób, że sobie celibat wymyślili. Tak się go trzymali i trzymali, a społęczność im malała i malała. Czekali dość długo, w nadziei, że lada dzień będzie Powtórne Nadejści i nawet żadkie szeregi nie zaszkodzą, bo wszyscy z automatu pójdą do Nieba. Jednak czas mijał, Powtórnego Nadejścia nie było widać, więc pragmatycznie postanowili dać jednak pofolgować słobostkom, coby nie wymarli. I tak oto “powszechnie” z celibatu się wycofano, pozostając tylko przy twierdzeniu, że cielesne uciechy nie powinny cieszyć człeka, a mnożyć zastępy.

Pozdrawiam


sajonara:

To ja Ci podam inny czarny przykład. Po Kathrinie w Nowym Orleanie zostali niemal sami czarni. A wiesz dlaczego? Bo biali adminisytratorzy kryzysu nie pomyśleli, że czarni nie mają samochodów, a ewakuacja była głównie via samochód. Około połowy czarnych z NO zostawiono na pastwę losu. Proszę mi tylko nie mówić, że sobie czarnuchy nie zarobiły, bo leniwe, to i samochodów nie mieli.

Pozdrawiam


Ezekielu,

zaszło jakieś nieporozumienie.

Nie toczy się tu żaden spór o sex, historię sexu czy jego przyszłość.
Ani tym bardziej o to, co na ten temat zawarte jest w Piśmie. Nie czuję się uprawniony do prowadzenia spekulacji, co do przyszłości, bo nie podejmuję się rozstrzygać kierunków rozwoju i jego tempa.

W założeniu żyjemy w demokratycznym państwie prawa, które kieruje się swymi ukształtowanymi przez lata zasadami.
Faktem jest, że zmiennymi. Faktem jest, że to proces.
I stąd ten cały mój wywód dotyczący stanu obecnego i jego genezy. Bo piszę te słowa dziś i tu. I to determinuje mój punkt widzenia.
Chodzi mi o instrumentalne wykorzystanie własnej seksualności do osiągnięcia profitów.
Czy uprawnione?
Związki homoseksualne są, według mnie, bardziej związkami uciechy niż związkami obowiązku. Nie widzę społecznych powodów by je promować.

Pytaniem jest też: co wpływa na status jednostki we współczesnej społeczności?
Pewnie wykształcenie, pracowitość, kreatywność, energia, itp. czyli wartości, którymi jednostka może wzbogacić tę społeczność.
Oczywistym jest, że ten wkład w sprawy ogółu pociąga za sobą pewne korzyści dla niej samej.
I to jest sprawiedliwe.

Tu pojawia się następne pytanie: czy orientacja seksualna ma wpływ na dobrobyt i rozwój społeczny?
Czy jest tym wyznacznikiem, który implikuje jakieś specjalne predyspozycje?

Ja twierdzę, że nie, bo podążając tym tropem zmierzamy do absurdu.

Nasz gatunek charakteryzuje odmienność. I trudno przyjąć założenie, że to, co jest inne jest lepsze i z tego tytuły należą się jakieś preferencje.

Tak, więc cały ten zgiełk wokół homoseksualizmu to, dla mnie, tylko humbug i sprytna akcja autopromocyjna .
Przyznać trzeba signum temporis

dobranoc


yassa:

I tu się zapewne różnimy. Pan pisze z perspektywy tu-i-teraz. A ja na horyzoncie widzę, to co widzieli w 1847 klasycy.

Demokratyczne państwo prawa kieruje się ukształtwanymi przez historię zasadami, ale jako, że my sami jesteśmy częścią historii, to tworzenie “zasad” jest również domeną naszej aktywności. Demokratyczne państwo prawa płynie i dodaje nowe zasady do obowiązującego kanonu.

Nie zna Pan małżeństw heteroseksualnych, które są związkami uciechy? I co to właściwie znaczy? Zabrania Pan ldziom hedonistycznej uciechy? Podstawą rozumienia promocji związków homoseksualnych może być empatia.

Mam wrażenie, że stoi Pan na stanowisku źle rozumianej użyteczności społecznej, której beneficjentem jest nieokreślona “większość” i mityczny “szary człowiek”. Homoseksualici są również częścią społęczeństwa i, pomimo, że nie wydadzą potomstwa (przez najbliższe lata, bo później wiele może się zmienić), należy im się również szacunek.

Mówienie o satatusie jednostki, gdzie pobrzmiewają echa użyteczności jednostki, jest niesmaczne.

Zresztą co to znaczy ten kreatywny, energiczny, pracowity? Dzisiejsza kultura promuje póidiotów, którzy znają się wybiórczo na tylko jednej swojej specjalności. Biznes opanowany jest przez głupawych narcyzów i piotrusiów panów. Nie jestem pewien, czy tak znowu oni wzbogacają społęczność. Na wzbogacaniu społęczności trudno dzisiaj jest wypłnąć i się dorobić. Są za to rzesze osób znanych z tego, że są znane i nic z tego nie wynika dla ogółu, poza ogólnym otępieniem pożeraczy tabloidow.

Zaskoczę Pana czymś. Istnieje pozytywna korelacja między afirmacją homoseksualizmu a ogólnym dobrobytem społeczeństwa. Nie potrafię przytoczyć konkretnych bdań, czytałem to u Bendyka, więc do niego odsyłam. Z pewnością jakieś przypisy umieszczał.

Ja nie czynię założenie: “To co inne, to jest lepsze”. Czynię założenie: “to co inne, jest równe”. Oczywiście zgrubsza. Nie jestem hiperkonsekwentny w poglądach, a to dlatego, że konsekwancja w oglądzie życia spłecznego prowadzi w ślepe uliczki. Potrzebna jest doza eklektyzmu. Dlatego też nazwałem swojego bloga post nowoczesny. Nie wynika z tej mojej dziwnej tolerancji wniosek: “innemu należyą się promocja”, tylko “innemu należy się takie samo miejsce w społeczeństwie, jak temu samemu”.

Przepraszam za zawiłość i małą klarownośc wywodu, ale tak to już jest z niuansowaniem w moim przypadku.

Pozdrawiam


Eziekielu,

rozumiem, że istotą aktywności środowisk homoseksualnych jest zmiana praw Tych podobno je dyskryminujących.
A więc w pierwszym rzędzie legalizacja związków partnerskich z wszystkimi tego prawnymi konsekwencjami.
Lecz prawo w systemie demokratycznym dba o interes ogólnospołeczny. A mniejszości seksualne, choć są, co prawda częścią tego społeczeństwa ( nie chodzi o to, że wbrew medialnemu szumowi bardzo nikłą) lecz nie uprawnioną. Uzurpującą sobie prawa zarezerwowane dla innych.

Żeby było wszystko jasne dokonam autocytatu:

„...abstrahowanie od celu małżeństwa czyni dyskusję jałową. Bo to nie jest jedynie związek uciechy.
Nie jest to też tylko związek miłości, ale przede wszystkim odpowiedzialności. Mający w sensie społecznym jeden cel- prokreacje. I przystosowanie potomstwa do samodzielnego życia. A to już idzie w lata – toteż jego trwanie jest w interesie ogólnospołecznym.
Stąd te bariery natury prawnej i religijnej przeciwdziałające jego rozpadowi. I stąd te szczególne normy chroniące ten związek – dające małżeństwu specyficzne prawa. Wspierające i pomagające realizować pożądany cel. Stymulujące odpowiedzialność.
Domaganie się przez homoseksualistów analogicznych praw -z przyczyn oczywistych – jest absurdem. Prawo powinno być obiektywnym regulatorem życia społecznego a nie koncertem życzeń, w którym można sobie winszować najmodniejszy przebój…”

Nieporozumienie między nami wynika z tego, że Ty opisujesz rzeczywistość z punktu widzenia jednostki, natomiast ja staram się w nieco szerszym zakresie.
Ty jakbyś ideologizował powołując się na takie uniwersalne wartości jak wolność miłość, empatia, szacunek etc.
Ja natomiast staram się odnosić się do realiów.

Wszystko to, co piszesz o tabloidalnych elitach to prawda. Ale to tylko rozrywkowy margines. Choć trochę rozrośnięty i ocierający się o patologię. Spektakularny i nic nie wnoszący.
Od jakiegoś czasu akces do tych tabloidalnych elit zgłaszają środowiska homoseksualne.

Wiem, że Ciebie niesmaczy argument użyteczność jednostki, lecz niestety tak ten świat jest skonstruowany.
Niezależnie czy to nam się to podoba czy nie. Bo jest to racjonalne.

Nikomu nie zabraniam uciechy, a sobie już najmniej.
Znam też wiele heteroseksualnych małżeństw uciech. Ale nie zmienia to faktu, że małżeństwa te mogą swój status łatwo zmienić.
Związki partnerskie nie mają takiej możliwości.

Tak jak Ty uważam, że wszyscy powinni mieć równe prawa.
I dlatego uważam, że preferencje służące konkretnym interesom i przysługujące spełniającym odpowiednie warunki, nie powinny przysługiwać barwnym, sympatycznym, krzykliwym i medialnym uzurpatorom.

Czy postulujący wprowadzanie rozlicznych parytetów kierują się równością szans i praw? Czy ideologią? A to ta sama bajka.

Pozdrawiam serdecznie


społeczeństwo i kościół się zmienia

Niech się zmienia, ale jedni chcą zmian w tym kierunku, a inni w odwrotnym i tyle.

ezekiel podaje zmiany w kościele katolickim, jakieś sobory. Niechaj i tak będzie. Nic mi do tego, zresztą akurat KK to instytucja, która ma na sumieniu zmiany koniunkturalne więc geje mają prawo oczekiwać, ze ich także KK zaakceptuje.

Cały spór polega na tym, że jedni wpierają mi, że złe jest moje obrzydzenie do zupy pomidorowej. Żadne marsze, demonstracje nie przekonają mnie, ze jest ona dobra. może przestanę się wzdrygać na jej widok, bo mi sie opatrzy ten bladopomarańczowy kolor z pływającym ryżem. Może kilka osób stwierdzi, ze zupa pomidorowa nie jest taka zła, ale dla mnie pozostanie ona niesmaczna. Jakbym zaczął mięknąć to mam oparcie w tych niby esseńczykach, ale i starotestamentowi mnie wesprą, a też bracia od Ismaela podadzą pomocną dłoń. Zresztą wspomina się o tolerancyjnych Kościołach protestanckich? Które to? Wątpię by któreś z poważniejszych od Luteran, przez Adwentystów, Baptystów po Metodystów miało inne zdanie niż to oparte o stary zakon.


Subskrybuj zawartość