Madowi: Żegnaj laleczko, witaj synu...

Jak zwykle o tej porze, siedziałem w biurze.
Nie bardzo miałem dokąd wracać i po prawdzie, nie chciało mi się.
Bo i po co? Wszystko już przeczytałem, wszystko już wiedziałem, a kablówkę odcięto mi miesiąc wcześniej.

Do pustych ścian tej nory, w strzeżonym apartamentowcu?
Gdybym, chociaż miał psa, albo kota… A tak…

Od rana męczyło mnie dziwne przeczucie, że właśnie dziś wydarzy się coś, co odmieni moje nędzne życie.
Dzień był niby nie najgorszy. Zagadkę znikających autorytetów w końcu rozwiązałem.
Ale dobrze nie jest.
Jakiś sk…syn tak namodził, by pomostówki mnie nie objęły. Pewnie to zemsta za Andrew’a. Chwila nieuwagi. Kretyn ze mnie, mogłem bardziej uważać.

Tak, więc czekałem.
Sącząc bourbona i zaciągając się dymem cygaretek.
Intuicja jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.

Za oknem zmrok zapadł szybko i niepostrzeżenie. Jak to w listopadzie.
Ulice podlane deszczem rachitycznie oświetlały mdłe żarówki latarni.

Znowu odezwał się telefon. Gdzie ta Janka, do cholery?
No właśnie, pewnie znowu pobiegła do telewizji.

Nie miałem jej za złe. Nawet trochę męczyły mnie wyrzuty sumienia. Jak to się stało, że zmieniła się w tak bezwstydną latawicę?
Trochę to wszystko i przeze mnie. Kiedy zapłaciłem jej ostatni raz? A żyć z czegoś trzeba. Speedy kosztują.
Musiała się bardzo spieszyć...na biurku leżały rękawiczki z wężowej skórki.

Telefon upierdliwie dryndał dalej.
Nie odbiorę, pewnie znowu to samo: Jack Jackofsky? Jesteś miernotą!.
Niech dzwoni…
Jak tylko skończę sprawę Lary Croft zabiorę się i za tę pannę.
Strasznie ta szczeniara dołuje poczciwą Jankę. Zrobię to dla niej, należy się. Za jej oddanie.

Coś tam już mam. Młoda, pyskata, o głosie zahartowanym pecikiem. Po czajniku i krakowskim numerze do niej dojdę.
Sprawa szybka i prosta.

Już widzę cwaniarę skutą i wijącą się na ławie oskarżonych; wykazującą neutralność słowa; miernota, powołującą się na orzecznictwo SN i publicystyczne wolności… He, he, he…
Mnie to niby wisi, ale tak prewencyjnie…Niech zgnije na Montelupich!

No dobra, bierzmy się za robotę.
Alt- skok, shift -przewrót i spacja strzał, dobra nasza…Kobe sztywny, dał farbę jeszcze tylko po krokodylich grzbietach przez rzekę...i laska Viracochy moja…

Nagle coś przykuło moją uwagę.

W wymarłym o tej porze budynku, moje wyczulone ucho wychwytuje każdy szmer. Tym razem był to stłumiony, zbliżający się odgłos.
Mimo, że się tej wizyty spodziewałem, to jednak dyskrecja stawianych kroków wzbudziła moją czujność.
Odruchowo zgarnąłem zdjęcie Andrew’a do szuflady (ślicznie mu było w tej uszatej czapie i waciaku).
Tak trzeba, bo różni się tu kręcą. Ci, co nie akceptują też. Po co mi ich gadanie? Trochę ostrożności nie zawadzi
.
W samą porę. Na szybie drzwi mojego biura zarysował się ciemny kontur kogoś w prochowcu i stetsonie.
Po chwili, tajemnicza postać, w ociekającym deszczem płaszczu, stała już przede mną.

Zamarłem, dostrzegłem w niej coś niepokojąco znajomego.
Ta sylwetka. Ten wzrok, mimo że ukryty w cieniu ronda kapelusza, tez znajomy.
Gdzieś już się z nim zetknąłem. Tylko gdzie?
W głowie rozpoczęła się gorączkowa gonitwa myśli.

Przerwał ją beznamiętny, głuchy i dudniący głos, jakby dobywający się z głębokiej studni:

Witaj tatusiu.

Poczułem dziwny skurcz w sercu … oczy mi się zeszkliły…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

No, dzięki, ale nie jesteś pierwszy,

który dedykował mi swoje wpisy.
No, ale dzięki za chęci.
Nie odwdzięczę się tym samym, i tak zbyt dużo czasu poświęcam na komentarz.

A sam wpis?

Może kiedyś przeczytam.

Co jest gorsze: niewiedza czy obojętność? -Nie wiem. Nie obchodzi mnie to


Panie Yasso,

ubawił mnie Pan.

Choć osobiście wolałbym Długie pożegnanie...

Z wdzięczności załączam cytacik:
Miczurinowska koncepcja rozwoju udowadnia niezbicie fakt, że w przyrodzie osobniki każdego gatunku bezpośrednio lub pośrednio biorą zawsze udział i w walce i w konkurencji, i w pomocy wzajemnej, lecz wszystko to odbywa się nie w wewnątrzgatunkowych, lecz tylko w międzygatunkowych związkach i stosunkach wzajemnych osobników.

Pozdrowienia


Eche..

Chroń burbona.
I nie daj se przytrzasnąć prawej ręki w szufladzie.
tej od myszki
;)


Mad Dogu,

wiadomo, że nie pierwszy. Nie łudziłem się.
Ale łapię się pewnie do jakiegoś wytrawnego towarzystwa dedykantów? To też sukces.:)
No i fajnie, że w końcu nie marnujesz czasu.
Jakby co to mogę kiedyś to przeredagować, żeby było krócej.:)

Pzdr


Panie Yayco,

zgadza się. Nie darmo moja babcia mawiała że jestem miczurinowska głowa:).
Cieszę się, że znowu Pana ubawiłem choć, szczerze mówiąc, wolałbym, by ubawił Pana mój tekścik.:)

Pozdrawiam serdecznie


Igło,

i Bourbona i Stuarda i Habsburga i Romanowa…

Prawica u mnie wyjątkowo dobrze umięśniona jest, nawet przytrzaśnięcie jej nie zaszkodzi.
Bo ja Igło normalny jestem, a nie jakiś tam mańkut:)

Pozdrawiam


Panie Yasso,

Pan się czepia słów. I domaga komplementów.

A Potem będzie Pan wyrzekał, że Pana lubię. Chciałem dystans zachować. No.

Ale niech będzie: ubawił mnie Pan swoim tekstem.

Spróbuję ugłaskać Pana cytatem:

Zawsze coś u nas obumiera w życiu. Ale to, co obumiera, nie chce zwyczajnie umierać, lecz walczy o swoje istnienie, broni swej przeżytej sprawy.
Zawsze rodzi się u nas coś nowego w życiu. Ale to, co się rodzi, nie rodzi się zwyczajnie, lecz piszczy, krzyczy broniąc swego prawa do istnienia.
Walka między starym a nowym, między tym, co umiera, a tym co się rodzi – oto podstawa naszego rozwoju.

Pozdrawiam


Yasso

Ależ lubię marnować czas.
Jednak nie na tyle, by poświęcać jego nadmiar na czytanie twoich tekstów.

Tak, że dzięki za troskę, ale nie redaguj:-))))


Panie Yayco,

o, to już lepiej:). Dziękuję.
Choć trochę mnie zasmucił ten cytat, bo ze zgrozą zauważam, że od czasu, gdy przestałem się dobrze zapowiadać, z tym rozwojem to u mnie jest coś nie tak.:)

Pan od plastyki Pino i mój znajomy, śpiewał kiedyś; „...bądź Panie tak łaskawy, pozwól długo być ciekawym…”. Czuję, że powoli tracę tę łaskę :)

Pozdrawiam


Mad Dogu,

żałuj, bo warto:)
ale ok.

pozdro


Samuray,

plastyka to pół biedy, zawsze tam się kogoś dało namówić na odwalenie za mnie rysunków w zamian za wypracowanie, gorsza była część muzyczna.

Z klasy wylatywałam za rzekomy sabotaż, czyli kiwanie się nie w tę stronę. Nie chciał mi szanowny twój znajomy uwierzyć, że zwyczajnie nie mam wyczucia rytmu.

To ja sobie zapalę teraz. Masz astmę?


Tekst dobry,

no ale to że ty umiesz pisać to ja wiem.
Dlatego czekam na cos jeszczo lepszego:)


Pino,

a to jeden z najspokojniejszych moich znajomych. Niezłe z ciebie ziółko było.:) I jak widzę tak już zostało:).

Notabene musiałaś też mieć kontakt z dwoma innymi moimi znajomymi. Zajmujących bardzo wysoką pozycję w moim rankingu niespotykanie spokojnych ludzi.

Na Twoje usprawiedliwienie przemawia fakt, że to było wyjątkowe miejsce.:)
Proponowałem kiedyś w trosce o kondycję psychiczną ciała, by w piwnicy wygospodarować jakiś loszek na dyscyplinujące miejsce kaźni.:)

Pozdrawiam

Ps.
Astmę? Żałuję, jeszcze jej nie mam:) A warto?:)


Grzesiu

jasne, że tak:)

Pozdrawiam i dzięki


Panie Yasso,

bardzo polecam astmę. Zwłaszcza alergiczną, oskrzelową.

No chyba, że Pan palący, to wtedy nie.

Pozdrowienia kaszlące


Panie Yayco,

dziękuję-spróbuję ją gdzieś zdobyć.:)

A dla palaczy,to która jest najlepsza?

Pozdrawiam


Dla palaczy,

to każda. Ale na krótko.

Szacuneczek


Panie Yayco,

czyli krótko, ale intensywnie, z pełnią wrażeń.
Niektórzy tak lubią, ja wolę dozować wrażenia, więc nie skorzystam.:)

Dziękuję za rozmowę, obowiązki rodzinne:)

Dobranoc


-->Yassa

“Poczułem dziwny skurcz w sercu … oczy mi się zeszkliły…”

- Synu…

- Tak… Czy możesz mi pożyczyć dwieście dolarów?

————————————-
No, pięknie, Panie Yasso. Pięknie.

Pozdrawiam,
referent
——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Panie Referencie,

rodzinka śpi więc wracam:)

Pan to umie zniechęcić do pisania:)
A zauważył Pan onomatopeję: telefon upierdliwie dryndał?:)

Mogę te 200$ doredagować, z zaznaczeniem praw autorskich, oczywiście?:)plizzzz:)
Pozdrawiam


-->Yassa

Skąd znowu! Ja niezmiennie zachęcam do pisania :) Wszystko jest OK, wstawiłem 200 dolarów, bo wstawiłem 200 dolarów. Nie wiem po co :) Tekst bardzo mi się podoba, jest jak trzeba. Nie wiem, co mam napisać więcej…

Pozdrawiam,
referent

——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Samuray,

to uczyń jakiś opis aluzyjny, co tylko ja go zrozumiem, albo po prostu podaj nazwiska na priva, bo niespotykanie spokojnych to tam akurat nie było :)

Oni wszyscy tworzyli “solidny zbiór czubków, niczym w kiści bananów”.

Na każdego i na każdą mam dowody w postaci licznych opowiastek.

Z tym loszkiem, to by nie było głupie, ale i tak na wszystko brakowało miejsca.

Kino Moskwa nam zamontowali w stołówce w pewnym momencie zamiast tego.

O własnych wyczynach wolałabym się nie wypowiadać, bo obawiam się, że mogę coś wyolbrzymiać i popadać w kombatanctwo.

A niechże tam, pozdrawiam


Panie Referencie,

zaszło małe nieporozumienie. Nie jestem przesadnie uczulony na moją pisaninę. W pewnym momencie, nawet głupio mi się zrobiło, bo wyszło, że domagam się pochwał.:)
Natomiast Pana propozycja pointy wydała mi się doskonała i tylko żałowałem, że sam na nią nie wpadłem.
Dlatego prosiłem o pozwolenie na wykorzystanie Pana pomysłu w moim tekście.
Oj, muszę jeszcze dużo popracować nad jednoznacznym przekazem:)

Pozdrawiam serdecznie


Pino,

żadna tajemnica, nie wiem tylko czy miałaś z tymi panami okoliczność:).
Pan matematyk z Komorowa oraz pan od antyku i łaciny.
Jeśli miałaś i Twoja ocena jest taka jak czytam, to wniosek jest tylko jeden; zniszczyliście bardzo przyzwoitych ludzi- potwory:).

O nich pisałem, choć jeszcze kogoś tam znam, ale o tym szaaa, bo w tym wypadku nie sposób się z Tobą nie zgodzić:)

Pozdrawiam

Ps.
Ze szkołą nie mam żadnego związku, jakby co:)


Samuray,

z jednym miałam, o drugim tylko słyszałam, więc się nie wypowiadam.

(przerwa na wybuch mej niestosownej wesołości)

Wiesz, oni też nas niszczyli. To było obustronne.

Grzmotem młota w nią walę w radosnej otusze,
Bo wykonać mi trzeba dzieło wielkie, pilne,
Bo z tych kruszców dla siebie serce wykuć muszę,
Serce hartowne, mężne, serce dumne, silne.

Ja ten Rasz kocham i go nienawidzę. I jestem tak cholernie wdzięczna życiu, że mnie skierowało do tego zakładu dla normalnych… Żałuję tylko, że w efekcie nie nauczyłam się praktycznie niczego z matmy, chemii, biologii oraz innych przedmiotów.

Ale co tam. Szkoła óczy. I wyhowuje.

Twoje inne znajomości, to też może z tej samej miejscowości podwarszawskiej, że niewinnie spytam?

Mam nadzieję, że nie, bo wtedy to już naprawdę moglibyśmy na piwo iść, o zgrozo…

pozdrawiam

PS. I jak tu nie wierzyć, że życie jest zaskakujące? Wpadłbyś na to, że tak sobie gadać będziemy? :P


-->Yassa

OK. :-)
——————————————————————
Jeśli już Wiech, to tylko oryginalny


Pino,

przepraszam, że dopiero teraz, ale wszystko przez te Andrzejki:).

Mogę powiedzieć tylko tyle; Komorów to doskonałe miejsce do życia.:)
Wiem, że po tej deklaracji, ktoś może wziąć mnie za Bogusia Lindę albo, co gorsza, za euro-deputowanego Siwca, odreagowujących frustracje w necie, ale co mi tam…:)

Fajne jest zwłaszcza WKD.
Tu czasami można się przysiąść do pani prof. Staniszkis i skracając sobie podróż, pogadać całkiem sensownie.(może kiedyś o tym napiszę).
Można też poobserwować miotającą się, podczas porannej prasówki, panią docent Środę.
Histerycznie rażącą wszechświat naprawdę grubymi słowami(autentyczne).:)

A na niewinne:) pytanie, nie odpowiem, bo wyjść może, że nie ma żadnych przeciwwskazań byśmy wypili po małym piwie:).

Bo real rządzi się zupełni innymi prawami niż ta cała nasza cyber przestrzeń, która wspiera na fundamentach z pustaków.:)

Niedawno znajomy(kolejny:) po rozmowach w Agorze rzucił; ”No to jak? Tu pijemy, czy idziemy na aryjską stronę?”

Wyobrażasz sobie taką sytuację u nas-w wirtualu?:) Nielicha burza zatrzęsłaby tą naszą misterną konstrukcją.:).

Kuruj się.
Pozdrawiam serdecznie


Yasso

Ale proponuję takie cuś:
naciśnij poniższy baner i wpłać na konto chociaż dziesięć złotych.

Będzie większy efekt, niż te twoje ironiaczki, a i czasu poświęcisz niewiele na sam przelew.

A przy okazji będziesz miał poczucie, że uratowałeś czyjeś życie i tym samym jakoś się zbawisz.

To jak?

pomoc dla renaty


Mad,

uważasz, że zamiast tej mojej pisaniny?
I że efekt będzie lepszy?
Nawet bym uwierzył, gdybym, z ciekawości, nie przeleciał się po blogach.
Tak się dziwnie złożyło, że podobną formą zwrócenia uwagi na tę tragedię posłużyłeś się tylko u wybranych.
Jestem pod wrażeniem tej Twojej tabloidalnej wrażliwości, taktu i egzaltacji też.

A że nie zdarzyło mi się jeszcze odmówić pomocy potrzebującym, przeto bardzo dziękuję za namiar

A Ty popracuj jeszcze nad formą, bo ta sprawia wrażenie paskudnego wykorzystywania ludzkiego dramatu do wyrównywania własnych rachunków. Cokolwiek to niesmaczne.

Pozdro


Yassa,

dzięki.

Bym nie wpadła na to, że Cię polubię. Jedno z fajniejszych zaskoczeń.

Strasznie się na sukinsyna impregnowanego zgrywałeś :) Co mnie wkurzało, bo akurat inteligencji nie mogłam Ci odmówić od początku.

Spoko, ja zdrowa jestem. Chora co najwyżej umysłowo.

Pozdrawiam serdecznie, konserwatywnie dobierając słowa zgodnie z ich znaczeniem.


Pino, do kurwy nędzy!

Nie powtarzaj numerów które tu taki jeden zdolny dawno temu odstawiał.

Jeżeli jesteś zdrowa, to nie pisz o plamach. Moja znajoma bliska dostała w prezencie plamy i teraz jest po iluś tam chemiach.

To zupełnie nie jest śmieszne.

Chyba, że masz nas wszystkich w dupie i bawisz się swoimi literackimi instalacjami .

Przepraszam za wyrazy.


Yassa,

sorry, że się wściekłem na małą na Twoim blogu.

Madowi odpowiem u niego.


Merlocie,

przykro mi, że tak to zrozumiałeś. Cóż mogę dodać.

miłość jest chorobą

Poczytaj Manna, bo warto.

Nie mam Was w dupie. Czy to wystarczy?


Czytałem. Warto było.

Ale Twój tekst w połączeniu z mailami od mojej znajomej i wizytą na stronie znajomej Mada wywołał wybuch.

Wystarczy:-)


Pino,

No to się narobiło!
Wychodzi na to, że jednak jestem Bogusiem Lindą.
Nie tym; “co ty, k…, wiesz o zabijaniu?” a tym z „Taty”- rzecz jasna:)

Pozdrawiam serdecznie


Yasso

nie dobijaj mnie, bo zrobię jakiś sequel;-)


Merlocie,

tylko nie to, proszę, bo sequele to z reguły kicha niezła, a z Bogusiem, to dopiero musiałaby być zaje-masakryczna:).

W jaki sposób Cię dobijam?
Chodzi mi przecież o Bogusia wzruszającego, wrażliwego i czułego w filmie „Tato” a nie o zimnego cynicznego i wyrachowanego drania, za którego powszechnie uchodzi.
Trzeba tylko chcieć na Bogusia wnikliwiej spojrzeć -przebić się przez tę jego skorupę.
Ale, co Ty, k…!, o tym wiesz ?:)

Pozdrawiam serdecznie

Ps.
A tak w ogóle, to lubię być lubianym i lubić lubię też, więc się nie czepiaj, bo przestanę lubić tych co ich lubię:)


Yasso

Ty, jako groupie Paliwody akurat jesteś ostatni do tego, by mówić mi co jest smaczne, a co nie.

pomoc dla renaty


Mad Dogu,

no, nic nie jest mi dziś szczędzone.:)

Zdaję sobie sprawę, że jestem ostatnim, który mógłby Cię pouczać.
Dlatego nie pouczam, tylko wyrażam własną opinię. Dla mnie, to nie było smaczne.
A rozumiejąc i akceptując Twoją odmienność, uważam, że dla Ciebie może to być w najzupełniejszym porządeczku.
Sporu nie ma.

Pozdrawki


Tjaaaa, Yassa, tjaaaa

A trzynastolatki wytrzymawały przesłuchania gestapo, no. Aha.

pomoc dla renaty


Mad Dogu,

a najlepsze kasztany, to są....? no gdzie?... na plaaacuu…Tak…no, acha…P,P,P …bardzo dobrze, wiem, że wiesz, tylko spokojnie…

pozdro


No, tośmy se pogadali

I myślę, że tyle wystarczy.

pomoc dla renaty


Mad Dogu,

cała przyjemność po mojej stronie.

Nie ma to jak błyskotliwa gadka w atmosferze wzajemnego zrozumienia.:)
Dziękuję i pozdrawiam


No właśnie

W sumie to i tak mam do siebie pretensje, że wdałem się z tobą w gadkę zwłaszcza, że rozmowy z tobą nie sprawiają mi żadnej przyjemności.

Mój błąd.

pomoc dla renaty


Mad Dogu,

widzę, że uparłeś się żeby mi zrobić przykrość.
Ranisz mnie, bo ja dziś taki empatii pełen jestem.
Jak to żadnej przyjemności, ani takiej tyciutkiej…?

No trudno, idę zmienić tę uszczelkę w łazience, co przez TXT czuje się zaniedbana.:)

Pozdrawiam i pa


Subskrybuj zawartość