Dień Pabiedy

7 maja 1945 roku w Reims Alfred Jodl w imieniu prezydenta Rzeszy, admirała Donitza podpisał bezwarunkową kapitulację niemieckich sił zbrojnych.
ZSRR reprezentował gen. Susłoparow.

Na wieść o tym zdarzeniu Stalin dostał szału i zażądał ponownego podpisania aktu.

Tym razem w kwaterze marszałka Żukowa w Berlinie. Z wielką pompą.
W pierwszym odruchu kazał nawet rozstrzelać biednego Susłoparowa.

W tym czasie w Berlinie szukano kogoś odpowiednio dystyngowanego i ważnego w hitlerowskiej hierarchii .
Trafiono na feldmarszałka Keitel’a. Bowiem był on już w sowieckich rękach.
Dobrano mu więc odpowiedni uniform i…zaczęły się jaja.

Gdzie konie kują, tam francuska żaba nogę podstawiła. Do Berlina, gen. De Gaulle
pośpiesznie wysłał swojego zaufanego generała, który domagał się uczestnictwa Francji w uroczystości.
Francji, której udział w pokonaniu Niemców był znikomy, tej, która nie przejawiając
chęci do walki, szybciutko się poddała. Tej która powołała rząd kolaboracyjny w Vichy.

Wolni Francuzi gen. De Gaulle i cały ichni resistance nie odegrał żadnej istotnej
roli w upadku III Rzeszy.

Kłopoty były nawet ze sformułowaniem samego dokumentu.

Trwały niekończące się targi.
Przedstawiciel żabojadów biegał od komendantury do komendantury i groził, a to
zastrzeleniem się, a to rozerwaniem się granatem, gdyby tylko został pominięty.
Musiał wziąć udział w tej historycznej chwili, choćby jako świadek.

Comedie Francaise.
Ale dopiął swego.
Francja jako pogromca Hitlera uzyskała status mocarstwa, strefę okupacyjną i
została członkiem stałym Rady Bezpieczeństwa mającej powstać wkrótce ONZ.

Zniecierpliwiony długim oczekiwaniem Keitel zdobył się nawet na żart mówiąc, że
niektórzy powinni podpisać akt i jako zwycięzcy i jako kapitulujący.
I nie miał na myśli tylko Francji.

Bo rosyjska historiografia za drugą wojnę światową uważa okres od 22 czerwca 1941 roku do 9 maja 1945 r.
Wcześniejsze działania były według niej tylko lokalnymi działaniami zbrojnymi.
Nic dziwnego.
Nie można przecież chwalić się paktem Ribbentrop – Mołotow, 17 września, agresją na Finlandię czy wcieleniem do ZSRR państw bałtyckich. Katyniem także.

Tak działa polityka historyczna. Uściślijmy, w tym wypadku stalinowska polityka
historyczna.
Skutkiem jej, nawet dzień zakończenia wojny państwa komunistyczne ze Związkiem Radzieckim na czele czciły 9 maja.

A nie jak świat imperialistyczny z USA – 8 maja.

Akt został podpisany 8 maja późnym wieczorem, a jako że między czasem
obowiązującym w Berlinie a stolicą ZSRR jest kilka godzin różnicy, to w Moskwie
zdążył zrobić się już dzień następny.

Wojnę wygrał zatem Stalin 9 maja 1945 roku.
Nie liczy się nawet mała pomoc. Nie liczą się ani amerykańskie willysy, ani brytolskie konwoje do Władywostoku…

I to widzimy na zdjęciach z Borsukowa.
Mnie jedno zainteresowało szczególnie; ambulans z napisem dar Czerwonego Krzyża USA dla Izraela w tle uroczystości.
Trzeba mieć talent, by umieć wykorzystywać dary Amerykanów na obchody dnia
ustanowionego,de facto, przeciw nim.

Wiem, że wielu z nas mierzi sama myśl o prowadzeniu własnej polityki historycznej.
Mimo, że prowadzą ją wszyscy. Niemcy przypomnieli sobie ostatnio o von Schtauffenbergu.
Właśnie teraz, dziwnym zbiegiem okoliczności, na ekrany niemieckich kin wchodzi
film o dawno zapomnianej tragedii kobiet gwałconych przez wyzwolicieli.
A my sieroty po PRLu wstydzimy się rotmistrza Pileckiego.

Jak mamy to gdzieś, to nie dziwmy się potem, że pan prezydent RP, przypominam:
czwartej siły mającej udział w zwycięstwie nad Niemcami,
walczącej na wszystkich frontach, od pierwszego do ostatniego dnia wojny, sadzany jest w dwunastym rzędzie na moskiewskich obchodach rocznicowych.

A gospodarz, pan prezydent demokratycznej Rosji nawet się nie zająknie o naszym wojennym zaangażowaniu.
Choć oddaje hołd sprawiedliwie – wszystkim.
Nawet kilkunastu antyfaszystom niemieckim, antyfaszystom włoskim czy Rumunom.

A o nas nic.
Jeśli my rzeczywiście jesteśmy tą cichutką besposażną starą panną z kompleksami, jak nam się wmawia, to stalinowska polityka historyczna musi znowu świecić triumf.

A nam żadna polityka historyczna nie w głowie, bo mamy tam grilla z
polędwiczkami wieprzowymi.
Wokół, którego zgromadzeni, śpiewamy radośnie; hare Rama… hare Krishna…hare…hare!

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

brawo...

lata edukacji nie poszły na marne….

właśnie udało Ci się odkryć prawdę wszechczasów…. HISTORIE PISZA ZWYCIEZCY...

wy polacy potraficie jedynie umierac z piesnia na ustach.. rzucajac sie z paznokciami na bunkry…

jakiez to polskie pogrzebac kwiat inteligencji w bezsensownym powstaniu….

Czesi sie poddali i maja starowke…. a wy w warszawie macie makiete….

niechce mi sie juz pisac o tym znienawidzonym przez jednego autora UPA>...

UPA walczyla z polskim okupantem….

oni jedna wies polacy kolejna… to byla wojna a na wojnie nie ma dobrych… wszyscy sa zli…

A co do AK…. coz… zapewne wiesz o kolaboracji z niemcami..???

i tu takze w kwestii wyjasnienia pozostaje slynny atak AL na archiwum AK w warszawie i wydanie ich gestapo!!!

w naszej historiografii jestesmy piekni czysci i bohaterscy…

jakos zapominacie ze AL strzelalo do AK i odwrotnie

zapominacie
o tym

ze ci z AK strzelali do soltysow… bo byli zalazkiem komunistycznej wladzy

zapominacie… ze

to tylko w polskiej opinii mielismy wklad w ta wojne…..

ogolnie zarowno kapitalisci jak i komunisci traktowali nas jak mieso armatnie….

tanie i idace pod lufy z piesnia..

to przypomina zachowanie dzieciaka ktory zmywa liczac na lizaka….

no okazuje sie ze lizak byl ale dzieciak obserwowal z zza szyby jak sie inni dzielili

grzecznie czekajac…

liczac ze swiat jest sprwiedliwy:D



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


do znawcy z Cypru

jurek.cy

niechce mi sie juz pisac o tym znienawidzonym przez jednego autora UPA>...
UPA walczyla z polskim okupantem….
oni jedna wies polacy kolejna… to byla wojna a na wojnie nie ma dobrych… wszyscy sa zli…

poczytaj sobie człowieczku, W JAKI SPOSÓB owa bohaterska UPA walczyła z polskimi kobietami i ich dzieciarnią. nic mi nie wiadomo, żeby Polacy na Wołyniu palili żywcem Ukraińców, że o zabijaniu ciężarnych bab nie wspomnę.


Jurek

Istotna uwaga: zdecyduj się w czyim mówisz imieniu.

I sprawa podstawowa; co to za bełkot pomieszania z poplątaniem? O co Ci właściwie chodzi względem wymowy tekstu?

W cypronikach się sprawdzałeś...


zacytuję:

“Polacy nie ograniczali się tylko do samoobrony – miały też miejsce krwawe akcje odwetowe. Na Wołyniu akcje przeciw ukraińskiej ludności cywilnej prowadziła przede wszystkim polska policja na służbie niemieckiej, stworzona po dezercji policji ukraińskiej do UPA. Na Lubelszczyźnie oddziały polskiej partyzantki podjęły ofensywę w marcu 1944 r., paląc ponad 20 wsi ukraińskich, m.in. Sahryń. Z kolei pomiędzy lutym a kwietniem 1945 r. spalono szereg wsi ukraińskich w pasie od Lubaczowa po Sanok. Wtedy właśnie zabito kilkuset Ukraińców w Pawłokomie, gdzie w 2006 r. spotkali się prezydenci Lech Kaczyński i Wiktor Juszczenko (wcześniej w 2003 r. prezydenci Aleksander Kwaśniewski i Leonid Kuczma złożyli hołd Polakom pomordowanym w Porycku/Pawliwce).

Wydarzeniem szczególnie bolesnym dla Ukraińców była przeprowadzona w 1947 r. akcja “Wisła”. Zgodnie z uchwałą wydaną 29 marca 1947 r. przez Biuro Polityczne PPR Ukraińców i Łemków zamieszkujących południowo-wschodnie tereny Polski przymusowo wywieziono na ziemie zachodnie i tak rozsiedlono, aby szybko ulegli asymilacji. Choć akcję tę usprawiedliwiano koniecznością likwidacji działających w Polsce oddziałów UPA, to nie ulega wątpliwości, że dla tysięcy osób niezwiązanych z ukraińskim podziemiem wysiedlenia były w niczym niezasłużoną represją.”



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


w czyim imieniu??

SWOIM

tylko i wylacznie…



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


No właśnie nie

“w naszej historiografii jestesmy piekni czysci i bohaterscy…”

“to tylko w polskiej opinii mielismy wklad w ta wojne…..”

Gdzieś określiłeś się z kolei jako Żyd.


znaczy, że??

mając polski paszport mam bezkrytycznie naciągać historię?? tak by polska była piękna i świetlista??

majac żydowskie korzenie mam popierac istnienie izraela… i holocaust palestynczykow??

majac drugi bialoruski paszport mam wspierac łukaszenke??

a jak wkrotce dostane obywatelstwo republiki cypru mam znienawidzic turkow??



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


???

Ponieważ piszesz na przemian “my”, “wy”, chciałem się dowiedzieć za kogo się uważasz, dla mnie możesz i za beznarodowca i za wszystkich po trochu, tylko pytam.


napewno nie za polaka ..........

chyba kosmopolityzm wraca do łask??

zresztą czemu mam się za kogoś uważać??

czemu religia, miejsce urodzenia, język, kolor skóry, ma decydować o tym kim się czuję??

czuję się człowiekiem….........

ani złym ani dobrym….

Myślącym

...............



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


-->Yassa

Święta prawda. Sowiecka polityka historyczna ciągle żywa. Tak jak generał “wolnych Francuzów” na największym skrzyżowaniu Warszawy, niby Kościuszko albo jakiś inny Sienkiewicz. Mamy więc ciągle politykę historyczną, powiedziałbym, że od kilkudziesięciu lat bez zmian. Czołem ;),

referent


Jurek

“zresztą czemu mam się za kogoś uważać??”

To czemu się określiłeś jako Żyd?

“czemu religia, miejsce urodzenia, język, kolor skóry, ma decydować o tym kim się czuję??”

Nie powiesz chyba że jako heteroseksualista dajmy na to czujesz się biseksualistą lub homo – nieprawdaż?

“Myślącym”

Twój wpis temu przeczy.


hmmmmmmm

Git

“zresztą czemu mam się za kogoś uważać??”

To czemu się określiłeś jako Żyd?

bo to prowokuje…....

“czemu religia, miejsce urodzenia, język, kolor skóry, ma decydować o tym kim się czuję??”

Nie powiesz chyba że jako heteroseksualista dajmy na to czujesz się biseksualistą lub homo – nieprawdaż?

i tu cie zadziwie…............TAK.... czasami.. jak patrze na twoje odpowiedzi… czuje sie jak perwersyjny sodomita…

“Myślącym”

Twój wpis temu przeczy.

kolejny wódz który potrafi rozgraniczyc myslacych od niemyslacych…

bog obojetne jaki natchnol cie i powiedzial jestes inteligent oceniaj innych….........??



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


A czemu nie miałbym oceniać innych?

Dlaczego chcesz prowokować?

Ocenę twego wpisu uzasadnić mogę bez problemu, zajęty jednak jestem równolegle i stać mnie w tej chwili tylko na takie krótkie teksty.


Panie Yasso

Dopisałabym jeszcze, ja – Niezrównoważona, że WWII była sponsorowana z dwóch stron przez ten sam kartel..
“Zwycięstwo” i “porażka” były dużo wcześniej zaplanowane. Tak, jak powojenny podział, strefy wpływów i takie tam pierdoły.

Zwycięstwo będzie można odtrąbić wtedy kiedy, jak dawno temu niejaki Andrew Jackson, każdy z nas będzie mógł powiedzieć I’ve killed the Bank.

Pozdrawiam w sposób całkiem niezrównoważony. :)


Jurku.cy,

zdaję sobie sprawę, że tekst mi się rozjechał, ale nie aż do tego stopnia, by którykolwiek z Twoich komentarzy miał coś z nim wspólnego.

Maw i Git,

kłaniam się Panom


Panie Referencie,

rzeczywiście nie było co czytać, wiec sprawy wziąłem w swoje ręce. Napisałem a nawet przeczytać nie zdążyłem…:)

I niby prawdę mówi Sergiusz; tekst powstaje kiedy musi powstać.
Ale nic na siłę:)

Co do tego generała z ronda De Gaulle’a, to odnoszę wrażenie, że gdyby mu na głowę włożyć kaptur, a do ręki dać fujarkę, mógłby robić za szczurołapa z bajki braci Grimm:)

Pozdrawiam serdecznie


Magio,

no nie wiem…:) ale na razie spierać się z niezrównoważoną:) nie będę, bo mam jeszcze małego kaca moralnego po takim jednym komentarzu z wczoraj.
Przypadkowo niezasłużenie ostrym.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Yasso

Pan to potrafi, że ho , ho… :) Nie wiadomo czy komentarz był za ostry czy reprymenda. I ten kac… To skąd się on wziął? ;)

Spierać się z niezrównoważoną? Przecież mnie nie ma.
Czy ja coś pisałam o kartelu finansującym WWII?
No bzdura!
Równie dobrze mogłabym napisać o takim samym kartelu, który finansował WWI. Albo jeszcze dalej wstecz – wojny napoleońskie. Albo…
No to już by była bzdura do sześcianu, panie Yasso.

Najważniejsze żeby lud świętował. Powód się zawsze znajdzie. Światły und słuszny. Jedynie. :)

Odserdeczniam pozdrowienia.


Jurku.Cy,

UPA walczyla z polskim okupantem….”

A czytałeś tego autora dokłądnie, co według ciebie ma obsesję?

Znaczy zjarzyj na blog Dymitra Bagińskiego, bo chyba o nim mówisz.

Wiesz, równie dobrze, można powiedzieć, że naziści walczyli w interesie Niemiec Wielkich, więc jaki problem?

Po co w ogóle się tym podniecać i pamiętać o zbrodniach niemieckich?

P.S.. Yassa, w końcu coś od siebie:), dzięki za ciekawy tekst.


Yassa

Cieszy mnie, ze zajrzales do borsukowa i zobaczyles politycznie niepoprawny swiat.

Pozdrawiam odurzony wonia poledwiczek wieprzowych spiewajac: Hare Krishna,Hare Rama,Rama Rama, Hare Hare…


Yassa

Ciekaw jestem ilu z tych ludzi na zdjęciach u Borsuka nosi te medale za udział w walkach a ilu za wyrywanie ludziom paznokci na Łubiance?
I to powiewanie czerwoną szmatą z sierpem i młotem… coraz bardziej lubię Arabów.


Magio,

choć tego nie widać, to pod pozorną skorupą cynizmu skrywa się ma dusza wrażliwa.:)

Pozdrawiam


Grzesiu,

no nareszcie się doczekałem…:)

pozdrawki


Dziękuję Borsuku za fotki,

podobały mi się; taki skansen Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.
Nigdzie poza placem Czerwonym takiego nie uświadczysz. I zaskoczenie, że rocznica obchodzona tak jak tam 9 maja.

To piękny dowód na elastyczność władz Izraela. Niby kraj bliski politycznie Ameryce i sponsorowany w dużym stopniu przez nią, a święto obchodzone zgodnie z sowiecką tradycją.
Zaimponowało mi się to, bo obywatele Izraela, którzy byli uczestnikami II wojny, służyli w ogromnej większości w szeregach Armii Czerwonej.
W końcu to ich święto. Widzę, że administracja przedkłada przyzwyczajenia i obyczaj społeczności nad państwowy dogmat polityczny.

Mała ciekawostka; gdy w Palestynie stacjonował II Korpus, gen Sosnkowski wydał wytyczne Żandarmerii Polowej, by patrzyła przez palce na dezercje żołnierzy pochodzenia żydowskiego.
Mimo, że miała ona charakter masowy.

Z punktu widzenia każdej armii świata – kuriozum. A z punktu widzenia stosunków polsko – żydowskich, warte odnotowania.

Dowództwo polskie bowiem rozumiało i popierało aspiracje państwowe własnych żołnierzy – Izraelitów, którzy jak zapewne wiesz, wnieśli niemały wkład w tworzenie tej państwowości.

Pozdrawiam, Hare…Hare!:)


Arturze,

pewnie nie mało świętowało tam pracowników Łubianki. Ale z Łubianki trafić na Butyrki i to zupełnie w innym charakterze, trudno nie było.:)

Nie mówiąc już o tych co zamaszerowali za daleko na zachód. Oni z kolei, dla równowagi, wywożeni byli później na daleki wschód.

Choć pewnie pensjonariusze Kołymy nie uginali się pod ciężarem odznaczeń i orderów.:)

Pozdro


Panie Yasso

Dzięki za ten pasjonujący tekst.
Kto to mówił że nie ma co czytać na txt?


Pani Agawo,

miło mi, że tekst smakował, bo już zacząłem się obawiać, że do tego czerwonego barszczu wrzuciłem za dużo grzybów.:)

Dziękuję i pozdrawiam serdecznie


-->Agawa

Ja mówiłem, referent. Od kiedy Pani mi wierzy? ;)


Panie Referencie

Wierze Panu bezgranicznie.
Od czasu gdy Pan powiedział, że nikomu wierzyć nie można:)


Yassa

Odkłaniam się Panu

Pozdrawiam


Gicie,

pewnie Cię zainteresuje, jak to skrupulatniejsze i wnikliwsze spojrzenie potrafi zmienić optykę.:)

Arturowi odpowiedziałem zgodnie z powszechną, potoczną wiedzą.
A tu taka siurpryza.:)

Gdy zajrzałem jeszcze raz do borsukowej galerii 9 majowej, zauważyłem ze zgrozą ze pensjonariuszy Butyrek i Kołymy, wśród sfotografowanych mundurowych trudno uświadczyć.
Powtarzam; piszę tylko o mundurowych i tylko tych, sfotografowanych przez Borsuka, żeby nie było, że generalizuję.

Zdecydowana większość z nich to kombatanci z pod znaku NKWD.
I niech nie zwiedzie kogoś fakt, że ulubionym kolorem tej formacji był kolor niebieski i granatowy.
W zależności od rodzaju służby, sowieckim wnutriennym diełom przysługiwał także kolor khaki.
Warto też zwrócić uwagę na patki przy kołnierzach bluz, czarne to sekcje do zadań specjalnych.
Takie właśnie miał przyszyte do swej bluzy w kolorze ogólnowojskowym Władimir Władimirowicz Putin.:)

Pozdrawiam


Yassa

Ty to naprawdę potrafisz wycisnąć samą esencję, ze wszystkiego.

A mnie martwi(wyjeżdżam na tydzień) niestabilny stan pensjonariuszy, w tym i dzikich.
Taki Docent np.
To biedny chłopak, kąsa już jak wściekły pies, i rękę rzucającą kość. Mogło mu coś pęknąć w mózgu, po tym jak się dowiedział o istnieniu Loży.

Z tą bandą Maddoga to ja sobie tylko tak niewinnie zażartowałem, a tu patrz – objawiła się w pełnej krasie. Tyle że bez Mad“a i Doc“a. ;)

Już sam nie wiem czy śmiać się czy litować..., w kręgach gitowskich bowiem funkcjonuje taka maksyma: litość to zbrodnia. I ona się sprawdziła.

Pozdrawiam serdecznie


Yassa

wot, same Wolińskie i Michniki. Pewnie wyjechali na fali antysemickich represji.


Gdzie

szukać tej galerii? O czym wy tu, prawda, mówicie. Dajcie popatrzeć ;)


-->

O żeż kurwa, znalazłem.


-->Borsuk

girit

Cieszy mnie, ze zajrzales do borsukowa i zobaczyles politycznie niepoprawny swiat.

Pozdrawiam odurzony wonia poledwiczek wieprzowych spiewajac: Hare Krishna,Hare Rama,Rama Rama, Hare Hare…

Jaki “politycznie niepoprawny świat”, Panie!, co Pan w ogóle wypisujesz. Wobec tego, co Pan “wkleił” zupełnie nie rozumiem dlaczego zloty weteranów gestapo są źle widziane. Też powinni mieć powody do dumy.

I jeszcze jedno, dla kogo “dzień zwycięstwa”, dla tego zwycięstwa. Dla Pana może tak. Pięknie świętują sowieccy kombatanci, prawie tak ładnie jak w Moskwie.


Pan referent Bulzacki

Wczytaj sie Pan w tekst Yassy, potem w to, co napisalem. Yassa skumal, Pan widze nie.
I nie kombinuj Pan, jak kon pod gore z tym gestapo. Nie przystoi Panu.
Niemniej pozdrawiam pokojowo.
Staropolskim szalom.


-->Borsuk

girit

Wczytaj sie Pan w tekst Yassy, potem w to, co napisalem. Yassa skumal, Pan widze nie.
I nie kombinuj Pan, jak kon pod gore z tym gestapo. Nie przystoi Panu.
Niemniej pozdrawiam pokojowo.
Staropolskim szalom.

Proszę Pana, nie wiem, co “skumał Yassa”, obawiam się, że nie wiem też, czego ja nie skumałem.

Czytam Pana natchnioną prozę: “To byl szczegolny dzien. Po raz kolejny zebrali sie w centrum Hajfy weterani II wojny swiatowej, kombatanci, byli jency wojenni oraz Ci co przezyli niemieckie obozy zaglady by swietowac Dzien Zwyciestwa.
Parada odbyla sie 8 maja, poniewaz 9 maja wypadal szabat. Na paradzie ulicznej bylem w zeszlym roku co zarejstrowalem w poscie Okiem i lapa czyli paradnie i odswietnie..
Tym razem skupilem sie na zapisie fotograficznym poparadnej zabawy w samym centrum miasta, w parku Benjamina. Minutke drogi od borsukowa.
Bylo gwarnie, radosnie i wzruszajaco. Byl to rowniez dla mnie czas refleksji nad nieublaganie przemijajcym czasem i ludzka pamiecia, o tym co, w tamtych dniach sie wydarzylo.

W parku zorganizowano wystawe honorujaca uczestnikow II wojny…” itd.

Mówiąc krótko, mordowani przez podobną do przedstawionej na zdjęciach sowiecką dzicz, żołnierze AK dostaliby zawału serca. To co Pan robi, na tyle na ile rzecz jasna po swojemu rozumiem, to dezynwoltura, intencja bądź głupota, która zamazuje rzeczywistość. Mimo “felietonu” Pan rzeczywistość zakłamuje, a nie ją relacjonuje. Piszę to oczywiście jako Polak, i jako Polak też się z Panem pożegnam staropolskim “szczęść Boże”. “Szalom” nie jest z mojego repertuaru. Gdyby rozmowa zeszła na mój antysemityzm, to proszę pamiętać, że to Pan zaczął mi “szalomować”.


-->Borsuk

A porównanie do gestapo jest czysto zdroworozsądkowe. Czyżby różnicował Pan zło totalitaryzmów? Co jest wówczas kryterium oceny (zakładając, że zło totalitaryzmów jest stopniowalne)? Mam jeden pomysł. Mogę podrzucić.


Gicie,

żeby się nie powtarzać, bo to samo odnosi się do całej tej formacji umysłowej:);

http://tekstowisko.com/comment/622236/Jurku-cy

pozdro


Panie Referencie,

wyjaśniam z zakłopotaniem, iż moja rozpaczliwa próba zrozumienia wypowiedzi Borsuka skończyła się fiaskiem, podobnie jak próby uchwycenia sensu wypowiedzi komentującego tu Jurka z Cypru.
A jako, że w tej chwili nie bardzo mam czas, by przedstawić precyzyjnie mój tok rozumowania, zatem posłużę się kulawą jak zwykle wikipedią, za co przepraszam.

Pan Borsuk pisze, że zobaczyłem u niego świat niepoprawny politycznie, czyli zaprzeczający poprawności politycznej.
Mimo, że termin, którym się posłużył był zupełnie nieprzystający, jako że:

“Poprawność polityczna to sposób używania języka w dyskursie publicznym, którego głównym celem jest zachowanie szacunku oraz tolerancji wobec przeciwnika.”

to jednak nie poddawałem się i spróbowałem odkryć sens borsuczego przekazu.

I wyszło mi, że jego notka powinna być“wroga, nietolerancyjna i pozbawiona szacunku”.
Odpuściłem zadanie sobie pytania; kto jest przeciwnikiem w tym dyskursie, ponieważ cały przekaż i werbalny i ikonograficzny był tak przepełniony miłością, szacunkiem i tolerancją wobec tego świata, że aż się ulewało…

Uznałem zatem, że Pan Borsuk musiał się pomylić – ludzka rzecz. I nie tyle chodziło mu o poprawność polityczną, co o nowomowę:

“Pojęcie nowomowy używane jest jako określenie wypowiedzi, które posługując się stałym zestawem typowych dla siebie określeń, de facto wypaczają i fałszują rzeczywistość”.

A z tym już prędzej się zgodzę, bo jakiś sens to ma; najprawdopodobniej zobaczyłem nie niepoprawność polityczną a nowomowę:)

Pozdrawiam serdecznie


(p)odpowiedź

referent Bulzacki

A porównanie do gestapo jest czysto zdroworozsądkowe. Czyżby różnicował Pan zło totalitaryzmów? Co jest wówczas kryterium oceny (zakładając, że zło totalitaryzmów jest stopniowalne)? Mam jeden pomysł. Mogę podrzucić.

jak niemiecki nazista zabijał Żydów, to zbrodniarz.
jak żydowski ubek zabijał Polaków, to idealista, co sie troche zapędzil w rewolucyjnym zapale.

yassa – kłaniam sie takoż i pozdrawiam grzecznie.


Panie Yasso

Bardzo przekonywujaco brzmi teza Wiktora Suworowa o wiodącej roli Związku Radzieckiego w rozpoczęciu II wojny światowej.
Wedlug niego niemiecki atak na ZSRR 22 czerwca 1941 roku był atakiem prewencyjnym.

Wyrok śmierci na Suworowa nie został chyba uchylony.

Tak mi się ten skazaniec przypomnial w kontekscie pytania Pana Referenta
‘ Czy zło totalitaryzmów jest stopniowalne?’


Pani Agawo,

nie czuje się na siłach by sprostać wymogom uczciwej dyskusji dotyczącej niemieckiego ataku na ZSRR, jako działań uprzedzających.
Przepraszam, ale dla mnie to absurd.

Nie znam żadnych źródeł mogących wesprzeć tę tezę. Mityczny plan “Burza”, którego nikt nie widział? I Suworowa własne mętne spekulacje?
Dla mnie to żarty.

Natomiast przesłanki ataku niemieckiego, nie inspirowanego obawą przed ZSRR, są konkretne i bogato udokumentowane. Wystarczy wspomnieć o rosnącym zapotrzebowaniu na rosyjskie surowce naturalne, zwłaszcza ropę naftową.
Fakty świadczą przeciw Suworowowi;
ignorowanie niepokojących doniesień wywiadu sowieckiego, pełne zaskoczenie Stalina, bezsilność i nieprzygotowanie obrony, szybkość posuwania się armii niemieckiej, etc, etc,... mógłbym tak długo. ale wystarczy jeden napoleoński argument; brak armat czyli kondycja armii rosyjskiej. Jej zapóźnienie technologiczne, organizacyjne, szkoleniowe i sprzętowe. Tylko to w sposób oczywisty przeczy tezie Suworowa.

Według mojej opinii Suworow, to typowy agent urabiający zachodnią opinię publiczną.
Mający zbudować przekonanie, że jednak ZSRR zawarł z Hitlerem jedynie taktyczny sojusz( bo fakt zawarcia sojuszu, z trudem bo z trudem, ale przebił się do świadomości społecznej), aby następnie korzystając z pierwszej nadarzającej się okazji dopaść bestię.
To sposób na załagodzenie i stonowanie negatywnego odbioru niewygodnej prawdy – domena polityki historycznej.

Podejrzewam, że cały ta historia Suworowa, to fikcja mająca uwiarygodnić jego przekaz, w myśl starej zasady: “prawda to uciekinier z wrogiego obozu”.

Bo jeśli byłaby to rzeczywiście prawda i są na nią materialne dowody, to w interesie Rosji byłoby oficjalne udostępnienie jej historykom oraz przedstawienie jej światowej opinii publicznej. A nie szeptanka skruszonego i prześladowanego ex-KGBowca.

Jeśli zaś chodzi o Pani pytanie, to odpowiem tak;
Najlepszym sposobem na wybielenie zbrodniczego systemu(lub zbiorowości) jest nadanie mu konkretnej, indywidualnej ludzkiej twarzy, uczłowieczenie go.

Najlepiej wsparcie takiej wyizolowanej jednostki jakimś nadzwyczajnym i bezdyskusyjnym talentem lub czynem. Wówczas łatwo wykazać, że ta niszcząca zbiorowość czy siła, składa się z licznych indywidualności. Miłych, dobrych, odczuwających i utalentowanych.
Takich samych jak my. Mających tylko to nieszczęście, że przyszło im urodzić się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Co determinuje automatyczne uwikłanie.

Jednak przy wnikliwszym spojrzeniu cała ta misterna konstrukcja sypie się. Bowiem jednostkę obdziera się z wolnego wyboru. Immanentnej cechy człowieczej. Wszystkie jednostki tej zbiorowości redukuje się do poziomu bezmyślnego i bezwolnego bydła. Kółko się zamyka, a my liczymy diabły na czubku szpilki.

Ręczę głową, że 90% sołdatów grupy centr, było przyzwoitymi, kochającymi bogobojnymi lub nie, chłopakami.
Takimi samymi jak my, jak nasze dzieci i nasze wnuki.
A że przyszło im mordować, rabować i gwałcić? Cóż – żizń...

Pozdrawiam serdecznie


Apropos kto kogo chciał atakować i kiedy

polecam i tekst i dyskusję tu:

http://predatorxl.salon24.pl/39814,kto-chcial-wojny-swiatowej


re: Dień Pabiedy

jeshu sie rozpetalo…

ogolnie nie czytalem.. ale rozumiem ze jestem BEEEEEEEEE

z ciekawostek…

pierwsze obrady knesetu (parlament israela) byly po polsku… bo znaczaca wiekszosc przedstawicieli znala ten jezyk…......



polska dla polaków,
ziemia dla ziemniaków,
księżyc dla księży…

a cyprusy na drzewa


Hihihihi

no doczekałem się!!!!

WSP Yassa pokazał swoje prawdziwe oblicze!

Za maską cynicznego pierdoły,który chciał każdemu po kolei coś dosolić,ukazał się człowiek;z wiedzą,realnym spojrzeniem na rzeczywistość i człowiek z duszą i sercem.

Yasso za powyższy tekst,za ludzką twarz wybaczam Ci wszystkie Twoje uszczypliwości (choć i tak ich nie miałem zbyt długo za złe).

Chylę czoło przed Tobą i nie bedę się awanturował.

Za przypomnienie prawd oczywistych,słowa uznania.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Zenku,

naprawdę miło mi.
Choć ten pierdoła zabolał, oj zabolał:), ale mimo to dziękuję:)

Pozdrawiam serdecznie


Merlocie,

napisałem Ci, że i styl i niewymuszony dowcip i Waligórski tak mi jakoś pasują...:)
A Gretchen jakby ciut utwierdziła mnie w domysłach.

A tu masz, wszystko ścięte równiutko, chwast wyrwany, Ordnung muss sein.
Ten paniczny lęk przed czymkolwiek naruszającym własne przeświadczenie z histerycznym spieprzaj dziadu w finale czy to nie nasz umiłowany kotolub w pełnej krasie, choć tym razem w twarzowym uniformie gajowego?

Pozdrawiam serdecznie


Schizofrenia nabiera nowego oblicza, Yasso

bo ja go lubię, tak jak on lubi te krzaki, co ich nie umiesz napisać.

Ponieważ Ciebie też lubię i to za co insze, to spadam i więcej nie spamuję.


jeszcze Merlocie,

u gajowego odpowiedziałem Ci w dwóch komentach, oba wcięło.
Zatem odszczekuję to co napisałem Ci o logowaniu, bo rzeczywiście jeszcze chyba nie pora.

Kłaniam się

Ps.
A odpowiedz Panu Telemachowi, którą udzieliłem tam skopiowałem i mimo że się naszemu gajowemu wyraźnie nie spodobała , to wkleję ją u siebie. Spoko.

Ale to paranoja jakaś.


Panie Telemachu, odpowiedzieć wypada, szkoda tylko, że tu,

ale życie.
Nie mogę niestety się z Panem zgodzić, co do urody tekstu.
Nie śmiałbym też niczego sugerować na temat Pana gustów, nawet poniekąd (tu ukłon dla Pana Referenta) Pana rozumiem.
Pan zwykł snuć swe rozważania w cieniu pampusza na Twerbulu.
I stąd zapewne ten zachwyt Pana, odbiorcy pierwszego jelenia na rykowisku, który podobno też był arcydziełem skończonym.
Natomiast ja często śmigam po blogach zaangażowanych i tych jeleni już się napatrzyłem.
Dlatego ta notka dla mnie, to tania konfekcja blogerska, mało oryginalny głos w chórze – joteszowa mowa.:)

Co zaś tyczy prasy naszej codziennej, to zgadzam się z Panem w całej rozciągłości.

Z tą uwagą jedynie, że mizeria tzw. mediów prawicowych, nie bierze się z braku odbiorcy, bo ostatnie preferencje wyborcze takiej tezie wyraźnie przeczą, co z braku kapitału mogącego je wzmocnić.
Bowiem nasz kapitał, jak kolor okładki dzieła mistrza z Trewiru, ma odcień cokolwiek czerwony.
Na zachodzie Europy odcień ten, jak wiadomo, nie jest to już taki jednobarwny.
O tradycjach przebiegle zmilczę.

Myśli Pan, że przesłanie notki i głosy pod nią są głosami, ważącymi cokolwiek, choćby przez chwilę?

Toż to tylko wyraz satysfakcji, że tym razem, z kolei Sakowiczowi się nie udało.
Tak jak uprzednio Kaczyńskiemu z Ekspresem Wieczornym.

Satysfakcji niedowidzących.
Nie dostrzegającego nawet tego prostego faktu, że zrobienie z Ekspresu Wieczornego opiniotwórczego pisma w rodzaju FAZ, to zadanie dla tytana, z wielką kasą i mocnym wsparciem, a nie 160 centymetrowego doktora prawa z Żoliborza.
Coś jak zrobienie z Dody Elektrody Marii Callas…

A będąc już przy operowej metaforze, zreasumuję tak;
publiczność tutejsza opery nie lubi, bo nie. I jako, że nie lubi, to do niej nie pójdzie za nic, nawet tylko po to, by się przekonać, czego tak naprawdę nie lubi.:)

Pozdrawiam serdecznie

Ps.
Gajowy, jak Pan zdążył zauważyć, dopisał znakomity epilog…;)


Ale, ale, Yasso

Skądinąd posiadam wiedzę, że ten co Ty wiesz, a ja nie rozumiem, udał się był onegdaj do wód, na co najmniej dwa tygodnie.

Może jednak trzeba wdrożyć plan B, co do identity pana gajowego?

Wtedy moglibyśmy walić w niego równo…

No, prawie równo.


a skoro tu już jestem,

to jeszcze małe wyjaśnienie, bo mogło zajść nieporozumienie;
te sołdaty grupy centr, to bynajmniej nie mołodcy z Armii Czerwonej czy podążający w krok za nimi gieroje z NKWD, świętujący 9 maja w Hajfie,
to bohaterscy żołnierze Wehrmachtu z Armii Środek, mało łagodnie pacyfikujący ukraińskie i białoruskie wsie latem 1941 roku.
Mający także tylko to nieszczęście, że urodzili się w miejscu i czasie nieodpowiednim.
Czemu i oni nie mogą sobie troszkę czegoś poświętować?


Szanowny Yasso

BARDZO MOCNO PRZEPRASZAM za słowo,które miało być w tekscie lekkie i dowcipne,nigdy obraźliwe!!!

Proszę o wybaczenie mojego grubiaństwa!!

Z szacunkiem pozdrawiam Zenek


Merlocie, mogę się mylić.

W historii literatury istnieje pojęcie mowy ezopowej. Myślę, że Ezop nie szalałby z tego powodu z oburzenia, gdyby zmartwychwstał. Jeśli miał samoocenę w normie, oczywiście.:)
Nie rozumiem zatem, dlaczego próba wprowadzenia przeze mnie do historii blogosfery pojęcia: mowa joteszowa, ma być czymś uwłaczającym.

Może być to albo kwestia większej papieżkowości niż sam papież, zkumplowanego z papieżem gajowego (jak mu tam?) albo własnej samooceny – na co też wskazywałyby pewne przesłanki.:)

Ale co to ma w gruncie rzeczy za znaczenie?

Pozdrawiam serdecznie

Ps.
Przecież może być i tak, że w sanatorium, by zadać szyku nasz kolega paraduje w mundurze gajowego. Tak mu w tym dobrze i branie ma, że próbuje i nam zaprezentować się w swym nowym, atrakcyjnym wcieleniu.
Naprawdę nie wiem.:)


Panie Zenku,

znamy się tyle czasu, że chyba orientuje się Pan, że ja się nie obrażam.

Ale przeproszenia zawsze przyjmuję z radością.:)

Kłaniam się nisko


Drogi Yasso

i owszem, brakowało mi ostatnio rozmówek z Tobą i jeszcze pewnie przez czas jakiś brakować mi będzie. Potraktujmy dzisiejszą wymianę jako zabawny incydent i poczekajmy na lepsze czasy.

Czego Tobie i sobie życzę.


Wielce Szanowny Panie Gajowy Mrównica,

pragnę Pana z całego serca przeprosić za nieodpowiedzialny wybryk polegający na przekręceniu Pana nicka.
Zapewniam Pana, że nie był to przejaw mojej złej woli czy nie daj Boże złośliwości, a jedynie gapiostwa, bowiem zetknąłem się z Pana znamienitą osobą po raz pierwszy.

Nazwałem Pana Mrówcą, i spokoju mi nie daje, z czym paskudnym może się to kojarzyć?
W czym gorsza jest Mrówca od Mrównicy?
Jakby mnie Pan wspomógł byłbym niezmiernie wdzięczny.

Ze swojej strony jednocześnie zapewniam, że zrobię wszystko, by podobna skandaliczna sytuacja ponownie nie zaistniała.

Ze szlochem padam do nóg Pańskich….


Yasso, tak sie zastanawiam

czy ty aby na punkcie Docenta i Jotesza ni masz obsesji.
Wszędzie ich widzisz na TXT:), zapominając, że przecież jest tu całe a nawet ponad 130 tysiecy czytelników.
A ty piszesz jakby było 65 tysięcy Docentów i 65 tysięcy Joteszy:):)
A z 10 osób poza nimi tylko.

pzdr


Grzesiu,

odpowiedziałem już Merlotowi, w wyciętym komentarzu:
stanowczo mnie przeceniacie.
Pewnie i ja mam jakieś obsesje, jak każdy szanujący się bloger.:)

Z tym, że usilnie staram się, by te obsesje mną nie zawładnęły:
nie biegam za nikim po blogach, nie organizuję polowania z nagonką, nie domagam się wykluczenia i nie cieszę się jeśli takie nastąpi i nie cenzuruję nikogo; nie kasuję nawet najniewygodniejszych wpisów.
Zresztą zauważ; jedna uwaga opisująca pewne zjawisko – mowa joteszowa, a jaka reakcja.
A jeśli reakcja taka, to (ze skruchą przyznaję) budzi się we mnie szatan:)

pozdrawki


Grzesiu,

właśnie zauważyłem, że całkowitej anihilacji uległ też mój komentarz do Ciebie, będący zaczynem rozmowy z Panem Telemachem
Pan Telemach został a mnie nie ma. Rok 1984?:)

I to wszystko, jak deklaruje gospodarz blogu, pod pozorem przypadkowo zniekształconego nicka?
(Wątek WSP Jotesza, to późniejszy; najwyraźniej rozbuchany problem zastępczy.)
Jajcarz.:)

Powoli zaczynam rozumieć Merlota.
Kto poważny, w takich okolicznościach, mitrężyć będzie czas na blogowanie?

Pozdrawki


Cuda następują, bo ja się z tobą zgadzam:)

znaczy usuwanie wpisów uważam za nonsensowne, szczególnie że usunął ten pan gajowy twoje wpisy neutralne i nieobraźliwe, najwyżej jak to w twoim stylu zwyczajnie upierdliwe (he, he, sorry ale ta Zenkowa pierdoła się mi spodobała)

W ogóle myślałem, że wyrychtuje tekst dziś m. in. o kasowaniu komentarzy itd, co dla mnie jest jedną z oznak zabijania (kwint)esencji blogowania (sorki z apatos okropny).
Ale tekst pewnie w niedziele alebo i moze póxniej.
W kazdym razie coraz więcej symptomów w tej blogosferze jest (i tu i na S24) wskazujących że to jednak tylko strata czasu (choć właściwie poza pisanianiem,czytaniem i dobrą gadką nie miałem nigdy żadnych oczekiwan co do blogosfery) i że trza się realem zająć.

A swoją droga, nie wiesz, co się z Pino dzieje?
Bo ja bym ją z chęcią poczytał gdzieś.

Hej, hej, Pino, jak słyszysz to się odezwij:)

No.


P.S.

A to namiętne kasowanie wpisów twoich przez Gajowego wskazuje, że to nie żaden Jotesz jak tuu sugerujesz niecnie, Jotes zraczje się w kasowanie nie bawił, mam wrażenie.

pzdr


Grzesiu,

no toś mnie ubawił.
Właśnie to kasowanie mnie utwierdziło i zwróć uwagę, Merlotowi zasiało ziarno pewności.

Nasz dobroduszny Pan Jotesz jest bowiem gorącym orędownikiem cięcia do samej ziemi wszystkiego, co kłóci się z jego wyobrażeniami.
On ciął Referenta Bulzackiego, gdy tylko ten pojawił się na jego blogu i nawet jakiś czas, z tego powodu, dumnie rozpiął swój pawi ogon. To on kasował niejakiego Crazy Cata, nawet Mada w tym kierunku usilnie stymulował.:)
Wszystko to do sprawdzenia, jakbyś nie wierzył.:)

Czy rzeczywiście uważasz, podobnie jak oficjalnie komunikuje Mrównica, że tak ochoczo chwycił za nożyce tylko dlatego, że popiórkował mi się on z Mrówcą? Gajowym?
Kto, prócz ciebie, jest jeszcze u nas wielbicielem innego Gajowego M.? :)
Ale zostawmy to, bo to bzdet.

Jak pamiętasz miałem tu ostre spięcia i z Pino i z panem Yayco, ale przekonany jestem, że nie ja byłem powodem ich odejścia.
Tylko uwiąd, marazm i bezproduktywność tego miejsca, czego symptomatycznym zwiastunem jest choćby dzisiejsza sytuacja z blogu gajowego z doskonale konkludującym całe zajście śmiechem kretyna:).

Pozdrawiam i dobranoc


Yassa, a znam te przypadki

mimo to jakoś Jotesz mi się z kasowaniem nie kojarzył zwyczajnie, przynajmniej nie robił tego na TXT nigdy raczej.

A wielbicielem Gajowego M. jest pan Sułek,który jest jednocześnie wielbicielem większym Cypisa, wielbicielką zaś pana Sułka jest pani Eliza,ja zaś jestem wielbicielem ich całej czwórki:)

Choć wolę czwórkę Poszepszyńskich.

A co do marazmu i uwiądu?
Wiesz, mam wrażenie, ze to drugie imiona TXT od początku:)

Ale co tam, robić trza swoje, no.

A co do odejścia PIno nie mam pojęcia dlaczego, szczególnie, że jeszcze blog ukryła swój na bloxie i nie mogę jej czytać:(


Grzesiu,

robimy wszystko poza swoim. Robimy blogowe.
A ponieważ Ty i ja robimy mniej więcej to samo, to znaczy tylko że świat zwariował.

Możesz jeszcze oczywiście zacząć ćwierkać, jakby Ci było mało.


Oj, Merlocie, wex tu nie

jęcz/narzekaj/ironizuj itd.

Napisze niedługo o blogosferze, to pogadamy:)

Bo chodzi za mną tekst, tymczasem idem spać, w ogóle to się muszę wyoutowac z tego neta na ponad miesiąc, ale to po niedzieli:)

Pozdro.


Panie Yasso

Sympatycznie napisane. Powyższe. Ciekawie i z zacięciem. I tylko przy konkluzji dotyczącej afrontu, którego doznał na wiadomej trybunie wiadomy prezydent zgodzić mi się trudno ponieważ nie wierzę w moc sprawczą myślenia magicznego. Nie wiem też, w jaki sposób nazwanie wszystkich ulic i placów noszących obecnie rozmaite nazwy imieniem rotmistrza Pileckiego mogłoby wpłynąć na wzrost szacuniku byłego rezydenta KGB w NRD do historycznych dokonań naszych rodaków. Podejrzewam nawet, że nie zarejstrowałby nawet tych poczynań. Innymi słowy: słusznym wydaje mi się (podzielane przez nas obu jak sądzę) stwierdzenie, że warunkiem aby nas szanowano jest to abyśmy szanowali sami siebie. Niesłusznym wydaje mi się wniosek, że można na szacunek innych zasłużyć (lub go wymusić) intensywnym nazewnictwem w obrębie granic. Ale może się mylę.

Co do uwag dotyczących koloru kapitału w Polsce – to sądzę, że przypisywanie mu koloru czerwonego lub różowego jest pewnym, hm, wygodnym uproszczeniem. Kapitał ma kolor pieniądza. I niezliczonych potknięć prasy tzw. prawicowej nie tłumaczyłbym wyłącznie spiskiem złowrogiego czerwonego kapitału. Ciekawa teoria, lecz moim zdaniem niewystarczająca aby wyjaśnić przygnębiającą mizerię krajobrazu. Od zarania. Zaakceptowanie hipotezy, że Sakiewicz przerodziłby się przez noc w Fikusa, gdyby tylko brzydki komuch nie knuł po nocach, sprawia mi pewne trudności.
Tłumaczenie niepowodzeń niektórych publikatorów masowym niedowładem umysłowym ogłupionej publiczności jest eksperymentem powabnym lecz karkołomnym. Jak pan wyjaśni względny, ale zawsze, sukces wydawniczy Spółdzieni Wydawniczej “Polityka”? Ja mogę z wieloma publikowanymi tam artykułami się nie zgadzać ale jest to dla bezsprzecznie przykład solidnego rzemiosła. Nie tyle w sensie światopoglądowym, co prasowo-publicystycznym.
Najwidoczniej na sukces trzeba pracować. A nie tłumaczyć jego brak niedostatkami czytelnika.

Znikanie komentarzy zauważyłem. Dziwny zwyczaj, istotnie. Nie motywuje do kontynuacji wymiany myśli. Wspomniany epilog również nie umknął mojej uwadze. Niestety. Chyba się jednak nie będę bawił w te klocki. Nie jestem w tym najlepszy.

pozdrawiam.
T.


Merlocie,

właśnie zauważyłem Twój koment na który nie odpowiedziałem wczoraj. Padnięty byłem, sorki.

Nie do końca zrobiłem błąd w krzaku, napisałem tak, bo nie chciałem by ktoś życzliwy przyczepił się, że znowu coś insynuuję. Jak to mam w zwyczaju, zresztą:).
Tym razem Panu Telemachowi, powiązania z szemranym geszeftem.
Chodziło mi o wyraźne zaakcentowanie kultowości (tfu!) miejsca. W sensie długości i szerokości geograficznej i jego tradycji literackiej.
Co nie znaczy, że błędu się ustrzegłem.:).
Zresztą niepotrzebnie się obawiałem, ci najżyczliwsi i tak nie bardzo kumają w cziom deła:).

Jeśli zaś chodzi o argument z wód; to jest on bardziej popierający moją tezę niż jej przeciwny.
Tak się składa, że moje niebywałe skłonności do udziału w zdarzeniach kończących się dla normalnych ludzi pogrzebem, dla mnie kończą się sanatorium. Temat więc nie jest mi obcy.
Moja blogerska kariera właśnie w takim miejscu się zaczęła.
Gdy nie pociągała mnie zbytnio pani Iwonka z Radomska, ani wesoła kompania z flaszeczką (a nawet dwiema}, ani nawet turniej warcabowy, to przed zejściem z nudów ratował mnie mój zgrabny laptopik i sieć bezprzewodowa…

Pozdrawiam


Grzesiu,

a pisz o ciachaniu, pisz – będę Ci kibicował.
Mógłbyś nawet posłużyć się moim okrutnie okaleczonym przez Chevaliera Sołżenicynem:).

pozdrawki


Panie Telemachu,

ja raczej postulowałbym więcej szacunku, może nie tyle do samych siebie wzajemnie(choć to też), co do własnej tożsamości. Obrazującej się sztucznym i niepotrzebnym sporem Sienkiewicz czy Gombrowicz.
Bo wiadomo że obaj są istotni. Problem tylko w jakim stopniu?
to już kwestia proporcji. Według mnie z przewagą Sienkiewicza, jako bardziej masowego.
Gdy proporcje są odwrócone, to mamy takie kwiatki jak widoczne tu komentarze np. blogera Jurka.cy.

W sprawie pana prezydenta; przekonany jestem, że bardziej znamienna i bardziej rzucająca się w oczy jest łysina pustego krzesła. Nawet w 12 rzędzie.

Czytelnikiem Polityki jestem od niepamiętnych czasów. I przyznam, że tracę powoli do niej cierpliwość, mimo solidnego rzemiosła (bo to prawda) i tradycji.
Dlaczego? ...tu miejsce na długi, bardzo długi wywód…:)

Gazetę Polską, miałem w ręku zaledwie kilka razy i trudno mi ją tak jednoznacznie dyskredytować. Różnicę widać na pierwszy rzut oka, ale przyznać muszę, że kilka ciekawych tekstów tam jednak przeczytałem.
Tekstów, które nie miały prawa zaistnieć ani w doskonale redagowanej Polityce ani w równie nieźle redagowanej Gazecie Wyborczej.
Tak więc upadek tego, być może ułomnego, pisma trochę nas jednak zuboży. Nie ma się więc z czego cieszyć.

Mały przykład świadczący o kolorze pieniędzy:
W latach 70-tych część zachodnich kredytów przeznaczyliśmy na zakup licencji francuskiego autobusu Berliet.
Nie przystosowanego do naszych warunków, głośnego, z przekraczającą limity emisją spalin. Zakup nietrafiony, co zresztą wiadomo było od samego początku.
Co nas więc pokusiło?

Otóż to, że posiadaczem akcji tego stojącego na skraju bankructwa przedsiębiorstwa, była też, przez swoje agendy, Komunistyczna Partia Francji.
A dochód pochodzący z dywidend Berlieta przeznaczano na wydawanie L’Humanite.

Nie wygląda zatem to wszystko tak jak mówi teoria i jak byśmy sobie tego życzyli.

A dziś, czy wyobraża Pan sobie najbogatszego Polaka lub któregokolwiek z jego kolegów angażujących swój kapitał w przedsięwzięcie propagujące np. najłagodniejszą nawet dekomunizację, lustrację, transparentność i likwidację powiązań na styku polityka biznes i nie daj Boże, zagłębiające się w dzieje naszej transformacji?

A wyobraża sobie Pan wspieranie takiego pisma anonsami i reklamami przedsiębiorców o proweniencji postkomunistycznej? Trochę ich chyba jest?

Wątpliwe, bo poważni przedsiębiorcy kapitał swój mogą zaangażować tylko w poważne, opiniotwórcze przedsięwzięcie…
a takie tematy jak wyżej są domeną, niepoważnych niszowych pisemek, typu Gazeta Polska, która – dziękować Panu – upada.:)

Pozdrawiam serdecznie


Panie Yasso - jeśli chodzi

o pluralizm w mediach to pewnie bliżej nam do siebie niż dalej. Szkoda zatem słów. Mnie nie raduje upadek GP w sensie schadenfreude. Mnie ogarnia rozgoryczenie i smutek gdy widzę brak rozsądnej (w sensie dziennikarskiego rzemiosła) alternatywy do tego co reprezentuje Polityka. Bywając w kraju nader często, stoję w zadumie przed stojakiem z tworami gazetopodobnymi. I nie ma we mnie wystarczającej ilości determinacji aby nabyć śle robione badziewie o słusznych aspiracjach i jeszcze większych pretensjach. Tak samo jak nie ma we mnie motywacji do zgody na robienie ze mnie idioty, miłośnika kolorowych obrazków i pseudosensacyjnych nagłówków przez GW. Podobnie jak nie ma we mnie entuzjazmu do obecnej Rzepy – ja, wie Pan, ja po prostu nie lubię “organów”. A u nas w Polsce nie ma powoli już gazet zasługujących na to miano. Są twory marketingowe dla wykastrowanych umysłowo (z jednej strony) i “organy z misją racji mojszej” z drugiej. Tak mi się to jawi.

Zasmuca mnie to, muszę wyznać. Ja rozumiem, że GP obsługiwała front walki ideologicznej. Problem mam z tym, żei to dla mnie niezupełnie gazeta a deklaratywna polskość nie jest dla mnie ani równoważnikiem ani też ekwiwalentem intelektualnego partnerstwa. Polskości proszę Pana to ja oczekuję od parlamentu, rządu i prezydenta. Polskość jest dla mnie ważna w przypadku literatury i pierwszej czytanki. Od gazety oczekuję nie tyle rozpaczliwego podpierania się polskością jak laską, co braku ideologicznych klap na oczach. Traktowania czytelnika (czyli mnie) z szacunkiem z jakim się traktuje intelektualnego partnera. Ciętości, dociekliwości nieskażonej partyjniactwem, niepowtarzalnego stylu, przejrzystej szaty graficznej. Kasandryczne zawodzenia że eurokołchoz to a postkomuniści tamto a ten Tusk to element obcy obsługują może emocje licealistów potrzebujących ekspiacji ze względu na to że dziadek był w PZPR, mnie to nie wystarcza. Nie wystarczy podkreślać neurotycznie w nazwie że gazeta jest polska. Ona jeszcze powinna być – jako produkt – dobra. A wyszło co wyszło. Organ. I to w dodatku robiony w sposób dyletancki i sprzedający się żle.

I czego tu żałować?

Pozdrawiam.
T.


Panie Telemachu,

no to się zgadzamy, mnie też marzy się podobna gazeta.
Powtarzam, marzy się.
Bo jakoś nie mam złudzeń, że to marzenie może się kiedyś ziścić.

Odnoszę wrażenie, że w wszędzie na świecie media są wyrazicielami bardziej lub mniej określonych poglądów.
I w zależności od adresata, posługują się bardziej lub mniej wyszukanymi metodami perswazji.
Odpowiednio do wyrazistości własnego profilu politycznego lub ideologicznego i zaangażowania w jego realizację.

Z tego właśnie powodu opowiadam się za pełną reprezentatywnością rożnych głosów w mediach: Niech nam kwitnie ta łąka 1000 kwiatów! Nawet dzika.

Przejawiam bowiem dziwną nieufność do równo przyciętych i starannie wypielęgnowanych trawników. Sprawiających tylko złudzenie nowoczesności.

Rozumiem, że dla miłośników równo przyciętej mowy – trawy rażąca jest każda zakłócająca jej spokojną harmonię roślinka, więc nasi ogrodnicy – pielęgnatorzy gorliwie pozbywają się jej.
Dla nich to chwast.

Nie bez powodu kilka komentarzy wstecz, próbowałem tłumaczyć kolegę, pomyleniem poprawności politycznej z nowomową.
Bo rzeczywiście pomylić się można.

Obie przekłamują obraz rzeczywistości. Pacyfikują myśl.
Nadając nowe znaczenie starym, wyrazistym pojęciom a sofizmatyczną retoryką zakręcając mniej wnikliwego odbiorcę. Albo szantażując go moralnie.

Podzielę się z Panem, dość ryzykownie, moją obserwacją.

Nie wiem, czy się Pan ze mną zgodzi, ale najpełniejsza swoboda wypowiedzi, paradoksalnie, miała miejsce u schyłku komunizmu.
Gdy władza straciła pełną sterowność nad mediami.

Wówczas można było przeczytać i słynny, skierowany przeciw niezadowolonym, artykuł Jerzego Urbana odnoszący się do realiów gospodarczych. Opublikowany w świetnie redagowanej, wysokonakładowej, drukowanej na niezgorszym papierze “Polityce”.
I zapoznać się ze stanowiskiem owych; w badziewnym, praktycznie nie redagowanym, nisko nakładowym, drukowanym na powielaczu “Tygodniku Mazowsze”.

Każdy, kto chciał poznać poglądy nacjonal-komunistów mógł sobie kupić w kiosku “Rzeczywistość” oraz jednocześnie skonfrontować tę rzeczywistość “Rzeczywistości” z rzeczywistością “Tygodnika Solidarność” redagowanego przez Tadeusza Mazowieckiego.

Bardziej zainteresowani nie mieli kłopotów z kupieniem w tym samym kiosku “Przeglądu Technicznego” lub “Niewidomego Spółdzielcy”, w których azyl znaleźli wypluci przez system banici.

Nie mówiąc już, o będących właściwie w ogólnodostępnym obiegu, publikacjach bezdebitowych.

A po roku 1989 znowu, według mojej opinii, dominować na rynku mediów zaczęła znów monokultura:
monokulturę nowomowy zastąpiła monokultura poprawności politycznej.

Przesyłam wyrazy szacunku


Panie Yasso

gdzie to ja byłem w 1989 roku? Na pewno nie w Polsce. Tzn. krótko byłem w okolicach wyborów. Przedtem to nawet w Europie mnie nie było. Potem mur berliński mi się na nogi zwalił i przez wyrwę zaczął mi się do życia wlewać komunizm krzycząc “wir sind das Volk” i wymachując bananem. Do Szwajcarii wówczas uciekłem bo wyobraziłem sobie, że teraz już nic mnie nie chroni przed zalewem homo sovieticus w owczej skórze nowonarodzonego demokraty . Tak się można mylić.

W Polsce zacząłem bywać dopiero w 1991 roku. I czytać co w rękę wpadnie. Regularnie. I dziwić się. Ostatnio dziwię się mniej. Straciłem entuzjazm, zdrowie też już nie to. Dziwienie się jest zajęciem czasochłonnym. Jak ten czas leci, nieprawdaż?

Tak że chętnie bym się z Panem zgodził ale nijak nie mogę. Brak mi doświadczenia i wiedzy dotyczących wzmiankowanego okresu. Ale pewnei było tak jak Pan to opisuje.

Pozdrawiam serdecznie

T.


Panie Telemachu,

najłatwiej się godzić, gdy nie staje doświadczenia i wiedzy.:)
A to, że pomimo tego Pan jednak nie może, budzi mój najwyższy szacunek.

Także u siebie z niepokojem obserwuję postępujący uwiąd zdziwienia, wiec
nie zdziwiłbym się wcale, gdyby okazało się, że to Panu W. woziła za mur Młodożeńca.
A może to nie był wcale Młodożeniec?

Tak, ten czas rzeczywiście leci. I przed metą, jakby jeszcze przyspieszał...

Pozdrawiam równie serdecznie


Subskrybuj zawartość