Bezsens mojego blogowania na Salonie 24

Na Salonie 24 wylądowałem jako bloger w kwietniu i był to mój pierwszy blog. Przez ten okres dochodziło tam do wielu zawieruch, w wyniku których co i raz jakiś bloger stwierdzał, że nie pasuje mu generalna linia polityczna Salonu, atmosfera, język, albo coś innego. Wówczas ogłaszał, że odchodzi i na pożegnanie zastawiał wpis, w którym wymyślał innym blogerom, czy też administratorom, że nie panują nad tym, co się na Salonie dzieje. Zawsze mnie to odstręczało. Oto dorośli ludzie zachowują się jak kilkuletnie dzieci w piaskownicy i w poczuciu wściekłości, że inne dzieci nie chcą się bawić z nimi, albo na ich zasadach, ogłaszali, że inne dzieci są głupie, a oni sami zabierają swoje zabawki i idą do domu. Nie chce mi się szukać takich przykładów, jak chcecie, znajdziecie ich na pęczki bez problemu. Obiecywałem sobie, że kiedy ja będę odchodził, zrobię to po cichu a bez demonstracji.

Jednak piszę, że odchodzę (jako bloger) i wyjaśniam dlaczego.

Nie dlatego, że ktoś tam obraził, nie rusza mnie, że czyjś anonimowy nick obraża mój anonimowy nick. Nie dlatego, że nie odpowiada mi linia Salonu, interesują mnie różne poglądy i czytam różne pisma o liniach politycznych, których reprezentacji nie ma w parlamencie, bo są na tyle skrajne, tak z prawa, jak i z lewa, że poparcie dla nich nie przekracza poziomu nieważnego z praktycznego punktu widzenia. Kończę tamten blog z jednego powodu: charakterystyka Salonu wydaje mi się zaprzeczeniem sensu blogosfery. Wpisy na blogu warto, moim zdaniem, prowadzić na jeden z trzech sposobów:

1) Gdy bloger stawia jakąś tezę i krócej, lub dłużej ją udowadnia; wtedy pod notką zaczyna się dyskusja. W ten sposób bloger może się dowiedzieć, że tu a tu ma sprzeczność, tam a tam niespójność. Dzięki temu może swoją tezę, która początkowo wydaje mu się jedynie słuszna, uzupełnić, zrewidować, czy też podtrzymać. I wychodzi z dyskusji po prostu mądrzejszy.

2) Gdy bloger pisze na jakiś temat, przedstawia ogólne za lub przeciw jakiejś postawy, czy zdażenia, ale nie wyciąga wniosków, zostawiając je sobie do dyskusji z komentatorami. Wówczas blog nabiera trochę kształtu forumowego, nie ukrywam zresztą, że ten rodzaj notek najbardziej mi odpowiada.

3) Gdy notki mają charakter informacyjny. Wtedy komentarze są tak naprawdę niepotrzebne. Po prostu autor informuje pozostałych, że coś się zdarzyło w jego życiu, czy otoczeniu, albo w polityce, kulturze, sporcie. W tym wypadku ma to sens tylko wtedy, gdy czytający i komentujący prezentują jakiś poziom kultury osobistej, a komentarze są na temat notki, nie zaś autora.

Ile jest blogów na Salonie 24 spełniających jeden z tych trzech warunków? Z mojej obserwacji wynika, że może 1%, może 2%, na pewno nie więcej. Nie upieram się oczywiście, że spełnienie jednego z tych trzech warunków jest konieczne dla sensowności prowadzenia blogu, niemniej tak to widzę i dlatego mówię “koniec”.

Administracji Salonu24 dziękuję, że moje notki, mimo niewielkiej ilości komentarzy, prawie zawsze lądowały na SG, genetycznych patriotów informuję, że swoimi notkami nie będę dłużej zakłócał ich spokoju ducha, a resztę zapraszam na TXT. Blogu nie likwiduję, a to ze względu na polecankę, by jeśli kto ciekaw, mógł wiedzieć, na czyje blogi warto moim zdaniem zaglądać

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

TNM

Salon jest bezwzględnie “gorętszym” miejscem. W sumie, jeśli pominąć 90% komentarzy, to wiele zamieszczonych tam postów prezentuje bardzo ciekawe i profesjonalne opinie i tezy blogerów/komentatorów.

Tak po prawdzie, to warto wpaść tam czytać wartościowych ludzi, którzy tu nie zaglądają i poczytać co też oni maja do powiedzenia. No i żeby znowu poczuć, jak jednak bardzo różnią się te dwa miejsca.

Jeszcze jedna sprawa – ruch komentatorski (nie mylic z czytelniczym) jest na TXT zdecydowanie mniejszy. Jeśli więc ktoś jest harcownikiem dyskusyjnym (w pozytywnym znaczeniu), to moze na TXT czuc swego rodzaju niedosyt. No ale w sumie nie mozna miec wszystkiego, prawda?

pzdr.


Panie TeeNeMie!

Tylko po co ogłaszać to na tekstowisku?

Szczególnie, że może się zdarzyć, iż wkrótce dojdzie Pan do wniosku, że tu jest też za mało blogów spełniających Pańskie kryteria jakości…

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Z dwóch powodów. Po pierwsze, bo miałem zasadę, żeby swoje notki wprowadzać na obu blogach, po drugie i ważniejsze, żeby się dowiedzieć, czy moje spostrzeżenia w kwestii celowości blogowania są zbieżne z innymi.

Pozdrawiam


Griszqu

Ano nie można.


TNM

Tytuł jest IMHO niesprawiedliwy. Ponieważ nie zawiera słowa “mojego”.

Gdyby napisać “Bezsens mojego blogowania na Salonie 24”, wtedy wszystko jest OK. Nie ma przecież czegoś takiego jak “bezsens obiektywny”. Poza tym na S24 pisze i komentuje wielu ciekawych autorów i komentatorów. Salon24 byłby fajnym miejscem, gdyby ci ciekawi tam dominowali. Dominuje tam tymczasem, i to przytłaczająco, coś zupełnie innego, bo tandeta i agresja. Do tego sprowadza się problem, moim zdaniem. Choć nie przeszkadza to wielu obecnym Konfederatom udzielać się tam oraz w innych miejscach.

Myślę, że tak jak ślepą uliczką byłaby próba definiowania TXT jako innego/lepszego od dowolnego XYZ (czyli definicja przez porównanie), tak samo ślepą uliczką jest tworzenie uogólniających opinii na kanwie osobistych doświadczeń i preferencji, co raczył Pan zrobić, nadając swojemu tekstowi taki a nie inny tytuł.

Nie ma czegoś takiego ( w sensie bytu) jak Salon24 i nie ma czegoś takiego jak TXT. Są “jedynie” ludzie/avatary, którzy w tych miejscach się wypowiadają i swoją regularną obecnością je tworzą.

Pozdrawiam


Wedle życzenia

Sergiuszu, a Pan jak uważa? Na czym polega sens blogowania?


TNM

Hmm… to nie było żadne moje życzenie, tylko opinia. Zmienił Pan tytuł, żeby spełnić moje “życzenie”? To niedobrze ;-)

Odpowiadając na Pańskie pytanie: tak jak nie istnieje uniwersalny/obiektywny sens blogowania w konkretnym miejscu, tak samo nie istnieje uniwersalny/obiektywny sens/bezsens blogowania (gdziekolwiek). A nawet tym bardziej nie istnieje, bo to jeszcze wyższy poziom uogólnienia.

Sens blogowania jest czymś z natury rzeczy bardzo osobistym, ponieważ blog jest niesłychanie spersonalizowaną, miniaturową wersją internetowego forum dyskusyjnego. Pisałem o tym w serii tekstów na temat istnienia/nie-istnienia lub mitu blogosfery.

Stąd sens blogowania w tym samym miejscu (pod tym samym adresem) z innymi blogującymi jest stale zmienną “wypadkową” współistnienia z innymi. Nie jest to coś danego, gwarantowanego lub zadekretowanego. Co oczywiście nie wyklucza posiadania wizji przez gospodarzy takiego miejsca. Oraz wpływu/udziału tej wizji w tzw. “sensie wspólnym”, który wszakże, jako się rzekło, nie za bardzo istnieje. Co najwyżej istnieje “duch miejsca” :-)

Pozdrawiam


No dooobra

Ja też wolę na TXT:)


Hm, sensu blogowania nie ma:)

jest sens albo bezsens pisania.
Ja ostatnio dochodzę do wniosku, że raczej bezsens, ale to nieważne.

A Sergiuszu, piszesz:

,,Nie ma czegoś takiego ( w sensie bytu) jak Salon24 i nie ma czegoś takiego jak TXT. Są “jedynie” ludzie/avatary, którzy w tych miejscach się wypowiadają i swoją regularną obecnością je tworzą.”

Mam wręcz odwrotne wrażenie, są takie byty, ba uważam nawet (choć nie zawsze tak jest), że piszacy i ich blogi często upodobniają się do tych miejsc.
Albo jeśli im ogólny klimat miejsca nie pasuje odchodzą.
Oczywiście, że to uogólnienie, bo i S24 i TXT są różnorodne, ale jest jakichś ich odbiór, więc w tym znaczeniu oba miejsca mają swoją ,,etykietkę” czy swoją charakterystykę i tego nie zmienisz.

pzdr


Grzesiu

To Ciebie zapytam inaczej: jaki jest sens, co ludzi popycha do publikacji własnej pisaniy w formie elektronicznej? I to do tego stopnia, że np. Bronisław Wildstein zdecydował się na elektroniczną publikację swojej książki na moment przed wydaniem papierowym, mimo iż wiiedział, że na pewno straci na tym finansowo?

pozdrawiam


Grzesiu,

właśnie o tym pisałem w zdaniu o “duchu miejsca”. Nie zmienia to jednak łatwego do zaobserwowania faktu, że duch to nie jest jakaś etykietka, coś stałego, tylko raczej emanacja stałych bywalców, do czego sposób prowadzenia danego miejsca przez gospodarzy oczywiście się przyczynia, ale “ducha” tworzą już sami bywalcy. On sam z siebie nie istnieje, można go stworzyć a można go też poddać destrukcji, choćby przez zaniedbanie czy nieuwagę. To dynamiczne zjawisko. Jasne, że duch miejsca może się też udzielać/wpływać na bywalców, ale to bywalcy są pierwszą i decydującą stroną tego sprzężenia zwrotnego, moim zdaniem.

Pozdrawiam.


uff...następny..:)

.


TNM, a co popycha ludzi do wydawania swoich tekstów?

Po prostu proste, pisze i chce by ktoś to przeczytał, w necie jest to fajniejsze i o tyle prostsze, bo zaraz mam opinię/konfrontację/interpretację mojego tekstu.
Zachwyt albo zjebkę od kogoś:)
Skraca się dystans między twórcą a czytelnikiem, ba, co zabawniej, ten czytelnik tyż najczęściej twórcą jest i zawsze moge mu się odwdzięczyć i np. niemiłosiernie skrytykować go.

Poza tym w pisaniu w necie, nie ma podziału raczej na twórców i krytyków, bo obie role się często stapiają w jednej.

A poza tym pisanie w necie to też rozmowa.
I to jest fajne, w gazecie czy w innym medium rozmowy nie ma.
Tu jest (choć nie zawsze) i to jest jakis plus.

pzdr


Może i tak

Wydaje mi się jednak, że w miażdżącej większości przypadków ludzie wydają swoje teksty, by po prostu zarobić :-)

pozdrawiam


Hm,

jedno nie wyklucza drugiego w sumie.

pzdr


TNM

Powiem tak. Odszedłem z Salonu24 wzorcowo zgodnie z Twoim opisem, czego nie żałuję i dziś patrząc z perspektywy ponad miesiąca nadal nie żałuję, że właśnie tak a nie inaczej.
Moje odejście nie było planowane obserwacjami związanymi z językiem, opcją polityczną, która głownie zdominowała ten portal. Powiem więcej, większość inaczej myślących i piszących niż ja działała na mnie wręcz konstruktywnie. W pewnym sensie przewidywałem komentarze a po opublikowaniu wpisu potwierdzałem je z uśmiechem na twarzy.
Dzień śmierci B. Geremka nastąpił niespodziewanie i niespodziewanie nastąpiło moje odejście, gdzie na stronie głównej Salonu zrobiono sobie taniec czarownic na ciepłych zwłokach człowieka pod nadzorem Administracji portalu.
Wtedy właśnie stwierdziłem, że można się różnić, że można polemizować. Można mieć rację lub brnąć ślepą ścieżką swych przekonań (i być może ja nią brnąłem), ale zawsze należy być człowiekiem, cokolwiek owo słowo miałoby znaczyć.

Dostrzegłem tam tabuny tych, którzy mym zdaniem, wedle mych wartości, wychowania które otrzymałem i zasad współzycia na to miano nie zasłużyli.
Dlatego też podjąłem tę decyzję, z której jestem niezmiernie zadowolony i czuję się z tym bardzo komfortowo. Niestety, ani większość użytkowników portalu, ani co gorsza Administracja w początkowej fazie nie dostrzegła (lub nie chciała co jest bardziej prawdopodobne) tańców na grobie zmarłego.

Zaglądam tam czasem obserwując kondycję tejże platformy i wysuwam jeden niezaprzeczalny wniosek. Podjąłem bardzo słuszną decyzję.

Pozdrawiam serdecznie


Witam

Zanim napisałem, co napisałem, przeglądałem wiele (20?) takich wpisów, Pański również. Za wzorce brałem jednak głównie pożegnanie Azraela i niedawne… Emisariusza IV RP :-)

A tak zapytam: w jakim celu pisze Pan bloga?

Pozdrawiam.


TNM

Dobre pytanie. Moja przygoda trwa od ponad roku. Są dwie drogi, które skłoniły mnie do tego przedsięwzięcia. Pierwsza to wewnętrzne ciśnienie, które wymusiło we mnie przelanie tego co myślę na szersze wody i uzyskanie lub też nie głosów na zadany temat, a druga będąca konsekwencją zaistnienia w blogosferze to…ludzie.
Cała masa ludzi, jakże rożnych, jakże odmiennych, jakże ciekawych. Ciekawe spojrzenia, możliwość wymiany poglądów z osobami szczerze zainteresowanymi tematyką o której piszę. Zaowocowało to zupełnie innym spostrzeżeniem ( w tym politycznym) na otaczającą nas rzeczywistość, a co więcej wyrobienia sobie zdania jak media, politycy mają wpływ na kształtowanie poglądów.
Czytając owe komentarze, o których wspomniałem, w życiu bez blogosfery nie pomyślałbym, że na ulicach mijam ludzi o konkretnych przekonaniach i właśnie takiej możliwości postrzegania rzeczywistości.

Powiem tak, pracuję z ludźmi, rzekłbym z kolejnymi pokoleniami i takowych obserwacji jakie dała mi blogosfera nie dała mi praca face to face. Zapewne to przyczyna anonimowości. Mimo wszystko lubię to i cenię. Czytając choćby tu masę tekstów widzę wielu intelektualistów (i nie jest to przesadne stwierdzenie), wielu analityków od których zawsze można się czegoś nauczyć, dowiedzieć lub przemyśleć i zweryfikować swoje poglądy. Albo prozaicznie i prosto zadać samemu sobie pytanie: dlaczego?

Pozdrawiam


Panie Mireksie!

Pięknie napisane.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość