Nie każdy mit jest groźny, nie każdy mit trzeba niszczyć

Rozpętała nam się awantura w związku z wizją Pawła Chochlewa w kwestii obrony Westerplatte. Główną linią obrony żądających publicznego wsparcia finansowego dla jego filmu jest twierdzenie, że ucinając dofinansowanie przed nakręceniem mielibyśmy cenzurę prewencyjną. Wydaje mi się to bzdurą, z cenzurą prewencyjną mielibyśmy do czynienia wtedy, gdyby Chochlew zebrał na zrealizowanie tego scenariusza prywatne pieniądze i wtedy zabroniono by mu kręcić. A tak? Co to za cenzura? Czy gdybym ja poszedł ze swoim scenariuszem do Lwa Rywina po pieniądze na realizację, a Rywin powiedziałby mi nie, to mi się nie podoba, nie dam na to pieniędzy, byłaby to z jego strony cenzura prewencyjna wobec mnie?

Ale ja nie o tym chciałem. Chciałem o mitach. No bo w komentarzach do sondy http://tekstowisko.com/sondazownia/56126.html pojawiła się ta kwestia i czuję się wywołany do zabrania głosu.

Najpierw kwestia formalna. Oszust1 stwierdził, że Musimy mieć, jako naród, parę mitów historycznych. Może całkiem prawdziwych, może częściowo. Owszem, musimy. Bez tego, żaden naród funkcjonować nie może. Tylko że nie ma mitów prawdziwych. Mit jest kłamstwem z definicji, choć może przeplatać się z prawdziwymi zdarzeniami. Np. Homer opisywał mityczny powrót Odyseusza z wojny, a wplatał w to wydarzenia, które faktycznie miały miejsce, jak zaćmienie słońca.

Teraz meritum. Trzeba zacząć od tego, że jakiekolwiek jest spojrzenie na historię obrony Westerplatte, jakkolwiek się nie przedstawia tej obrony, nie jest to mit narodowy. Mit, żeby być narodowym musi spełnić pewne warunki, z których najważniejszym jest, żeby wyciągać z niego fałszywe WNIOSKI dotyczące pozycji politycznej kraju/narodu, jego ogólnej postawy. A jakież niby wnioski mielibyśmy wyciągać z obrony Westerplatte, albo z jakiejś innej bitwy? Szaleństwem byłoby, gdybyśmy stwierdzili, że tam wygraliśmy i ruszyła stamtąd kontrofensywa, która zakończyła się w Berlinie. Albo czy Sucharski, lub Dąbrowski mają pozycję, bo ja wiem, Zawiszy Czarnego? Nic takiego przecież nie robimy. Więc nie ma w tym przypadku mitu, który przydałoby się przewietrzyć. W kwestii II wojny światowej mamy dwa mity, które nalezałoby przewietrzyć. Pierwszy to sprawa liczebności Batalionów Chłopskich. To ważne, jeśli sobie uświadomić, że na wsi mieszkało wtedy prawie 70% społeczeństwa. Podawana jest często liczba 150-170 tysięcy członków BCh, tylko kiedy przyszło do połączenia z AK, okazało się, że jest ich 51 tysięcy. 51 tysięcy z ponad 2/3 narodu. Istotna sprawa, bo funkcjonuje mit narodowy, że cały kraj sprzeciwił się Hitlerowi i często na tej podstawie zarzucamy innym krajom, szczególnie z Europy Zachodniej, że nic w czasie wojny nie robiły. Drugi to kwestia czwartej armii alianckiej. Podsumował to tak gen. Okulicki w odezwie do członków AK w styczniu 1945. Zrobił to w celu podtrzymania na duchu w wyjątkowo ciężkiej dla Polski sytuacji. A przyjęto to bezkrytycznie do świadomości historycznej, skutkiem czego ciągłe pretensje do świata za niedocenianie wkładu czwartej armii aliantów.

A w naszym stosunku do obrony Westerplatte nie ma nic nieodpowiedniego. Poza paroma rzeczami. Jak np. taką, że wprawdzie w polskiej świadomości historycznej Westerplatte jest ściśle związane z walką o polskość Gdańska, ale miasta z Westerplatte nie łączy ANI JEDNA linia autobusowa, więc turysta z Katowic, Wrocławia czy Lublina przyjeżdżający na urlop do Gdańska może, mimo chęci, tego miejsca nie zobaczyć. A jak się już uprze i zobaczy, to zobaczy też pomnik, z którego dowie się, że należy też oddać hołd obrońcom poczty gdańskiej, w związku z czym w powszechnej świadomości Poczta Gdańska i Poczta Polska to było jedno i to samo.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

No niby dobrze zacząłeś

ale się zapętliłeś.

Otóż zgadzam się, ze potrzebujemy mitów i to wcale nie muszą być mity wyssane z palca albo przekręcające lub przekłamujące rzeczywistość.

Jest mit Westerplatte, jako miejsca w którym rozpoczęła się II WŚ ( mit własnie i nie ma się co spierać czy gdzieś zaczęło się 11 minut wcześniej).

Poza tym jest mit termopilski, kiedy polska załoga bardzo dobrze rozegrała pod względem wojskowym bitwę, poniosła w sumie niewielkie straty, zadała duże straty szkopom i poddała się w odpowiedniej chwili nie dając się wybić do nogi.

Więc jak chcemy to potrafimy dobrze się zorganizować.

I jeżeli teraz przerabia się to na obscenę, to jest to błąd.

A co do BCH?
To było, w jednych rejonach silne w innych słabe. Tak jak i warunki okupacji były różne. Np w czasie pacyfikacji Zamojszczyzny bardzo aktywne, bo to były oddziały samoobrony lokalnej a nie rajdowe oddziały partyzanckie.

Poza tym to co to by była za konspiracja, do której należałaby większość.
Toż to nielogiczne jest kiedy każdy idący ulicą należy do konspiracji.
No i pamiętaj, że poza powstańcami warszawskimi to wszystkie oddziały leśne AK, NOW, KN, AL i NSZ składały się właśnie z chłopów.


Może i zapętliłem

Niemniej, nie widzę tu mitu, no chyba, żeby to nazwać Polskimi Termopilami. Rzeczywiście, czasem tak się to nazywa, choć częściej jest to stosowane do obrony Wizny. Obrona Westerplatte została dobrze zorganizowana i jest to przykład, że Polska potrafi się zorganizować. To po prostu fakt, a nie żaden mit. Gdyby oni się rozpierzchli na wszystkie strony po pierwszej salwie z pancernika i tyle byłoby obrony, a byłoby to przedstawiane jako przykład dobrej organizacji – wtedy byłby mit.

Mit musi mieć cel i pociagać za sobą jakieś nieprawdziwe wnioski, sprowadzające się do zamazania niewygodnego faktu, albo utrwalenia wydarzeń, które nie miały miejsca. Jeżeli pomijamy Wieluń, albo sprawę kpr. Piotra Konieczki (to już nawet nie kilkanaście minut, tylko prawie trzy i pół godziny) i uważamy ostrzał Westerplatte za początek II Wojny Światowej, to jest brak precyzji, niedokładność, może ignorancja. Ale przecież nie robimy tego po to, by sprawę zbombardowania Wielunia przemilczeć, czy choćby umniejszyć.


wrogmitow A jakież niby

wrogmitow

A jakież niby wnioski mielibyśmy wyciągać z obrony Westerplatte, albo z jakiejś innej bitwy? Szaleństwem byłoby, gdybyśmy stwierdzili, że tam wygraliśmy i ruszyła stamtąd kontrofensywa, która zakończyła się w Berlinie.

Pytanko – czy oglądaleś Czterech Pancernych?

Bo zacytowałeś, chyba nieświadomie, wymowę tego serialu – ojciec Janka Kłosa jest żołnierzem z Westerplatte, a w serialu syn najpierw spotyka ojca i symbolicznie przejmuje od niego symbolikę polskiego oręża (zaślubiny z morzem itp.) i kończy wojnę w Berlinie. :)

I dokładnie tak było postrzegane Westerplatte przez cały okres PRL – tu się zaczęło, ale dzielni polscy żołnierze się nie poddali… i w końcu zwyciężyli.

Inna sprawa, że po PRL-u zakwestionowano zwycięstwo, więc zabraklo “klamry” spinającej oba wydarzenia. Stąd problemy z interpretacją samej obrony placówki.


Mity tam gdzie potrzeba

ale przede wszystkim niewiedza, ignorancja lub zwykła głupota oraz medialny bełkot.

Czy ktoś wie albo mówi, że do Bitwy pod Moskwą czyli przez 2 lta wojny największą bitwą była Bitwa nad Bzurą?
Gdzie Armie Poznań i Pomorze uderzyły w odsłoniętą lewą flankę niemieckiego frontu?
I tylko alarmowe podejście niemieckich rezerw pancernych uratowało szkopów przed masakrą?
Biło się po obu stronach frontu ok 400 tys. żołnierzy i nasi lali ich przez pierwszą część bitwy.


Dodam,

że w zamian za to mamy lansowany na zachodzie mit Rommla, który miał pod swoim dowództwem 2 niemieckie dywizje i ganiał się z Angolami w te i nazad, tyle że jego bitwy były bez znaczenia.
Mamy mit Montgomery’go, który nie wygrał żadnej bitwy jeżeli nie miał czterokrotnej przewagi.
Typowy lans, tak jak się promuje Stonsów albo jakiegoś niepiśmiennego piłkarza, który zgolił lewą brew do połowy i resztę ufarbował na blond.


Barbapapo

Chyba każdy oglądał. W moim przypadku doszła jeszcze książka Przymanowskiego. Ministerstwo Obrony Narodowej zaleciło ją jako lekturę uzupełniającą dla szóstej, czy siódmej klasy, a moja szkoła wzięła to do siebie. Zresztą i tak, tak jak chyba wszyscy moi koledzy bym ją przeczytał. Nota bene w książce okoliczności spotkania Janka z ojcem wyglądały zupełnie inaczej, zaś pierwszym dowódcą czołgu nie był żaden Olgierd, tylko niejaki Wasyl Semen :-)


Igło

To nie było tak, że od 22 czerwca do 2 października (oficjalny początek Bitwy o Moskwę) nie było na froncie wschodnim starcia, w którym wzięłoby udział więcej niż 400.000 żołnierzy. W takiej Bitwie o Kijów straty radzieckie i niemieckie wynosiły po około 150.000 zabitych i rannych, a pół miliona czerwonoarmistów dostało się do niewoli. Albo Bitwa o Humań...


OK

To przyjmijmy, że do ataku na Sowiety.


Subskrybuj zawartość