... z obrzydzeniem patrzącego na zniewieściałego chłopinę z warszawskiego blokowiska albo w Kabatach siedzącego, w osiedlu za drutem, co to już tylko śmiecie wynieść potrafi, ukradkiem paląc cygareta, w tajemnicy przed ślubną zołzą i jej mamusią, oficjalnie europejskie zakazy popierając. Albo wymienione do knajpy zawiezie, gdzie nawet piwa ( jareckiego ) nie wypije, bo musi je do domu spowrotem holować, i to wszystko za własne pieniądze.
No o studzieninę tu chodzi, inaczej galaretkę (nóżki), choć nowocześnie zmodyfikowaną.
Otóż bierzemy w masarni jakieś 5/6 udzików kurczęcych, 1 świńską nóżkę ( w wersji męskiej, dobrze, jak wzdłuż przecięta) i jeszcze jakieś 5/10 deko wątróbki drobiowej. Może też być gicz cielęca w wersji light.
Dodatki ( piszę już dokładnie bardziej, bo widzę, że wielu smakoszów zachowuje się jak moja szwagierka, która jak jej napisali w przepisie, że mieszać zgodnie ze wskazówkami zegara, to go sobie na stole stawiała, i ćwiczyła najpierw na sucho ): cytryna, ziele angielskie, listek bobkowy, groszek zielony z puszki, marchewka, cebula, ogórek konserwowy, pieprz, marynowany grzybek( może być pieczarka), sól, nieco jarzynki, ocet winny.
Udziki i pół świńskiej nóżki do garnka włożyć. Zimną !!!!! wodą zalać, tak aby przykryte na palec były. Na małym ogniu postawić. Jak się zagotują ogień jeszcze zmniejszyć, burzowinę zebrać, listek, kilka ziaren pieprzu, ziela wrzucić, nie solić, niech się pochechła z godzinę albo półtorej, po niej posolić, popieprzyć, pojarzynkować, dodać kawałek marchewki, kawałek cebuli, przykryć. Niech sie jeszcze pogotuje aż mięso od kości odpadać zacznie. Kości mają być dlatego też przecięte, a w udzikach złamane, tasakiem, aby z nich wspomniany, tytułowy śpik wypłynął, któren właśnie z chłopa Kozaka czyni, bo tam żelazo jest.
Na boku gotujemy w wodzie wątróbki, coby doszły.
Jak już mięso miękkie będzie, to trza to wyjąc obrać i posiekać, w wersji męskiej tak sobie, w damskiej drobno.
Kostki wyssać, resztę Ciapkowi dać, niech tez uciechę ma.
( Tu na marginesie obserwacji własnych, badaniem empirycznych potwierdzonych. Łańcuch żywieniowy w nowoczesnej, europejskiej, warszawskiej rodzinie we Środę, na bazie TOK FM spisany. Żona, dzieciak, teściowa, pies, kot, żółw, chłopina upośledzony na ciele, myśli i uczynku)
Wywar palcem i językiem sprawdzić, czy się lepi i na słoność i pieprzność dobry jest. Jeżeli bez nogi gotowany, to trza żelatyny dać.
Małe miseczki wyrychtować.
Np. takie w jakich Xiężna pani śniadanie z ziaren preparowanych i mleka spożywać raczy ( kiedy wstaje koło 18 -tej ), czyli na normalny język przekładając miska taka coby ją normalny chłop na raz zjadł. Żona i teściowa na pewno podzielą się drugą.
Na dno onej miseczki, kładziemy plasterek cytryny, kilka plasterków ogórka konserwowego, kilka/ście groszków zielonych, plasterek marchewki, kompozycję z tego czyniąc. Na koniec pieczarkę marynowaną i raz młynkiem z pieprzem bym nad tym zakręcił. Potem idzie posiekana wątróbka, i posiekane mięso. Na to wywar ciepły, przecedzony lejemy, pod wierzch.
Nagle oczka tłuszczu nam się pojawiają, te Kozak zbiera i zlizuje z łyżki z lubością ale tak, aby posrebrzenia z niej nie wyssać. Chłopina warszawski, sponiewierany i zakrzyczany, nawet psu tego nie da, bo to z przyprawami jest ( Ciapek normalnym psem będacy, przyprawy uważa jak najbardziej ).
No i ładujemy to do lodówki. następnego dnia, galareta ma być miła i pachnąca oraz lekko drżąca, a nawet rozpływająca się, niczem dama na widok Kozaka.
Żadna tam meduza z dworca, którą można było krajać, jak salceson.
Taką miseczkę galarety, odwracamy rankiem na talerz, jak babkę, namaszczamy octem winnym , choć ja wolę cytrynę. No a potem już dobrze się czujemy.
Do epigonów III RP, uwaga jedna, niech octu balsamicznego tu nie używają, bo to droga przyprawa jest i nie do tego, w swoim rozpasaniu głupim. Już i tak wszystkie smaki się im pomieszały, tak jak waluty na szwajcarskich kontach.
Kaliszowi też nie polecam, bo zatruję.
Dość.
P.S. Do Smakoszka. Proszę to wkleić do Smakoszka, jak najbardziej, tyle , że tam mnóstwo błędów w odsyłaczach adresowych jest.
A ładnie to tak, na własnym blogu Pan piszesz, a potem "Na Smakoszka", a ja melepeta kompletna jestem, jak chodzi o takie skomplikowane operację!
Pozdrawiam
akurat po bardzo, ale to bardzo obfitym obiedzie.. Skoro zaś, salonowy Doniec po imieniu mnie ten tego, niechże będzie, Drogi Cezary!
A swoją drogą, nie tylko zjeść, ale i wypić kiedy trza będzie. Prawdaż?
P.S. Słuchajże, Kozacze! Ja naprawdę staram się odpowiadać i interakcyą z interlokutorami wchodzić. Może nie tak, jak Ty, ale z pewnością bardziej, niż wielu "niebieskich", o "czerwonych" nie wspominając. Bacz Waść jeno, że mój dostęp do netu od niejakiego czasu ograniczonym, a sporadycznym stał się.
[P.S.2. A na recenzyą mojej Heimatlied się doczekam..?]
Sława!
Zgadzam się, że żadne tam octy nijak pasują, a jedynie między palcami ociekająca ćwiartka cytrynki.
Jam taki mały odszczepieniec, że jeszcze koloru żółtego dodaję bo lubię kukurukurydzę dosypać. Za to nigdym watróbki nie dodawał i tu czuję się zawstydzon.
^^Udziki i pół świńskiej nóżki do garnka włożyć. Zimną !!!!! wodą zalać, tak aby przykryte na palec były.^^
Mociumpan taki dokładny to proszę jeszcze dodać czy palec ma być na sztorc czy w poprzek:)
jakąś tu krecią robotę czynisz i spustoszenie niepotrzebne na stepie salonowym. Robota na Samkoszku nie zwalnia Cię z wskakiwania tam i posługiwania się loginem i hasłem i wklejaniem. Jakies podstępy tu widzę, wszystko zwalasz na mających równie mało czasu onych wklejających - w domyśle slubnego algi. Może mu i tak pasuje- tego nie wiadomo. Bierz te swoje szaszku i goń tych umorusańców i pielęgnirki opieką otocz.
doniesiono mi, ze ty nie kontynuujesz gadek pod poprzednimi postami, wuec ja sie tu kontynuowac bede.
No ja nie wiem, czy wektor słuszny trzymasz. Nie wiem, cholerka. Bo czesto ci sie tak zdarza, ze zamiast pisac mowa przypominającą staropolszczyznę to ty jedziesz jakimś mistrzem Jodą.
W tym sensie zakręcasz. Niepotrzebnie. Bo ty normalnie ładnie piszesz a jak zakręcasz, to tego ładnego nie widać, tylko ten zakręt.
Co zaś do kumpla mojego, Wyrusa, to on sie nie skarżył. To ja zobaczylem raz drugi i trzeci, że się go czepiasz dziwnie. Z naciskiem na dziwnie. Tak, jakbys miał wkodowane gdzies głęboko, że Wyrus to jest sekciarz upeerowski i jakbyś tego Wyrusa przez taki pryzmat widział wyłącznie. Stąd te zaczepki twoje do niego są dziwne. Najblizsze definicyjnie jest "przypierdalanie się chuj wie o co". Tak, to najbardziej pasuje. Może do Wikipedii damy to jako hasło, żeby Quasi miał skąd ściągi robić, co?
Na koniec- żebyś mnie o jakieś antypatie do siebie nie zaczął podejrzewać przypadkiem. Bo to co ci napisałem, to jest z zyczliwosci a nie po zlości pisane.
Płaski, męski palec, może być lekko od machorki pożółkły, ale w wodzie kolońskiej nie moczony.
:)
Raz tylko jedno zdanie wkleiłem. RAZ.
To o co, ten bal?
Nie czepiam się.
Mogę się mylić.
Wyrus OK jest koleś. Dobrą klawiaturę ma.
Mam z nim kłopot, bo nie potrafię jakoś pogadać.
Przecież nie płacze, nie skarżę się.
Jak będę potrafił, to się zgłoszę.
Nigdym nie dodawała wątróbki,ale spróbuję.A czy ta cytrynka na dół dana nie spowoduje zgorzknienia ? Bo jak dodałam do galarety z ryby to tak było.Ale w ogólności cytrynka jest super,nigdy nie jadam z octem.
Zgorzknienie może pochodzić z obserwacji.
Kto przed tobą siedzi?
:)
Można skórkę obciąć albo ćwiartkę plasterka położyć.
Kombinuj.
Wasz przepis pójdzie na stól za jekieś dwa tygodnie, doniosę o efektach...
Całkiem przyjemny ten sen!
To to się u mnie w domu nazywa studzieniną :P
Udka kurczecia, wątrobka, cytrynka, jeszcze dzemu brakuje.
Toz to przepis na budyn, a nie na przyzwoitą galaretke z przyzwoitych nozek wieprzowych.
Ani sobie wyobrazic nie potrafie, zeby jakis Kozak w poblizu tego przeszedl, nie mowiac juz o jedzeniu.
A gdzie ocet do tego prawdziwy, a gdzie cebula na wierzch drobno posiekana?
I nawet jednego slowka, ze najlepiej to z wodeczką zimną, szczegolnie rankiem, idzie.
Ja, ale budyn z wodeczką? Tez pomysl...
Identycznie robię , ale do gotowaniny czosnku kilka ząbków dodaję.
Nogi zamiast wieprzowej z dzika rapetę dokładam. Golonkę z tegoż zwierza, zawsze obowiązkowo.
pozdrek
luzik, ty się nie najeżaj lufami zaraz jak SzlezwikHolsztajn. Luzik.
Ja ci to napisałem tak dla ulatwienia gadki miedzy innymi. Bo zobacz. Nie mialbys z tym Wyrusem, z pogadaniem w sensie, klopotow zadnych, gdybys nie zaczynal zdania od mutacji frazy "upeerowski sekciarzu". Kumasz? Jak tak zaczynasz, to kładziesz gadułę na starcie.
Bo jak tu gadac dalej?
No właśnie się nie najeżam.
W step poszedłem, ino z jednym luzakiem, proch, harełku, i worek sucharów ino ze sobą wziąwszy.
A co mnie tam te profesory i redaktory, prawdziwe i nieprawdziwe Polaki, liberały i Kalisze.
Ja sobie w imaginacji, szumu wiatru w stepie słucham, pod rozgwieżdżonym niebem burką nakryty zasypiam, rano ciągnące nad Don żurawie mnie budzą. wieczorem Xieżna Pani albo Dame Alga na kawę lub herbatkę i wety mnie zapraszają.
Czy inni to , w swoich zasklepionych ideologiach, niczym Krzyżacy w mazurskich komturiach zamknięci, przed wyimaginowanymi oblężeniami się okopując, potrafią zrozumieć?
A to ich problem, nie mój.
uhmm....
no proszę o studzieninie czy galaretce czy zimnychnóżkach a w mojej Koziani nad sanem mówią na to "drygla", :-)))
p.s.
A Smakoszka nie nakarmisz... ???
Pozdro!
Już jest OK, okazało się, że nie mozna wklejac linków do ostatniego tekstu i tyle Pozdrawiam
moja odpowiedz dla Igly.
Pzdr.
Larum grają, a Pan nie wstajesz, na koń nie siadasz, za szablę nie chwytasz?
Co się z wami stało Kozaku?
Pozdrawiam serdecznie, Jacka żona wielce oburzona!!:D
zepsułżeś mi koncept, bo miałem już teorię jak sabotaz uprawiasz i konkurencję Smakoszkowi robisz, kolejny kulinarny wpis tu u siebie rychtując Jareckim na złość:).
Ale tymczasem w Samkoszku cuś tyż napisałeś, więc chwilowo się nie będę w tej kwestii czepiał.
Ale czemu cię nie ma , naszej gwiazdy kozackiej, salonowej, na imprezie u leskiego? że mnie nie ma , to normalka, bom autsajder i z prowincji, ale Igły?
Eh, nie podoba mi się to...
Lao Che, special for you
Pozdrowienia.