“Marthę F.” czytało mi się doskonale. Lubiłam wracać do pewnych fragmentów opowieści, odczytywać je na nowo.
Kiedyś w bibliotece uczelnianej trafiłam na Lidię Bierdiajewą i jej dzienniki zatytułowane “Zawód – żona filozofa”. Obiecałam sobie, że przeczytam później i jakoś mi umknęło. Jutro, zainspirowana Twoim tekstem, pobiegnę szukać tej książki w bibliotece na osiedlu.
Andrzeju F. Kleino,
“Marthę F.” czytało mi się doskonale. Lubiłam wracać do pewnych fragmentów opowieści, odczytywać je na nowo.
Kiedyś w bibliotece uczelnianej trafiłam na Lidię Bierdiajewą i jej dzienniki zatytułowane “Zawód – żona filozofa”. Obiecałam sobie, że przeczytam później i jakoś mi umknęło. Jutro, zainspirowana Twoim tekstem, pobiegnę szukać tej książki w bibliotece na osiedlu.
Pozdrawiam:)
Mo -- 13.01.2008 - 11:18