też byłem dziś na szkoleniu. W przychodni rejonowej.
A zaczęło się tak: – po 11 telefonie ( albo zajęte albo nikt nie odbiera ) uzyskuję kontakt II stopnia. – Słucham przychodnia? – Chciałbym zapisać chore dziecko do internisty – Na szczepienie? – Nie na szczepienie tylko chore. – To niech pan wchodzi przez wejście dla dorosłych, bo mamy szczepienia okresowe – Dobrze ale na którą i do kogo? – Jest tylko jedna pani doktór bo druga chora. – Świetnie, to może mnie pani o nazwisko spyta? – A ile córka ma lat? – 14 i pół – No to pan musi być. – Ale ja też jestem chory i mam gorączkę – No to niech pan sie decyduje, jaki rocznik córki? – Nie pamiętam, ma 14 i pół – Ojciec się znalazł, nie pamięta, jakie nazwisko?
Po kilku godzinach, pod recepcją.
- Dzień dobry, nazywam się i jestem umówiony z dzieckiem do internisty – Na szczepienie, to tam. – Nie, z chorym dzieckiem , jestem zapisany. – Ja nic nie wiem, ( tu następuje grzebanie w kajecikach poliniowanych długopisem ) – A do jakiego lekarza? – Podobno jest jeden? – To niech pan tam siada.
Po 10 minutach recepcjonistka wychodzi, po 5 wraca, przechodząc obok nawet nie patrzy, wokół pusto , jedna babcia podrzemuje, siedzimy pod gabinetem EKG.
Po 5 minutach wstaję i po 2 krokach jestem przy recepcji.
- Jak długo mam czekać i na kogo – pytam wściekły. – Powiedziałam, żeby pan siedział, pada kompetentna odpowiedź.
-Tak to sobie pani może do psa mówić – siedzieć – wysilam się.
Reszty nie pamiętam.
Płacenie za receptę pamiętam. Jakieś polopirynko/witaminki.
Oczywiście z instrukcjami obsługi jak stąd do Kinszasy. I wliczoną reklamą telewizyjną i kursem szkolenia psa/pacjenta dla białego personelu
Szanowna Gretchen
też byłem dziś na szkoleniu. W przychodni rejonowej.
A zaczęło się tak: – po 11 telefonie ( albo zajęte albo nikt nie odbiera ) uzyskuję kontakt II stopnia. – Słucham przychodnia? – Chciałbym zapisać chore dziecko do internisty – Na szczepienie? – Nie na szczepienie tylko chore. – To niech pan wchodzi przez wejście dla dorosłych, bo mamy szczepienia okresowe – Dobrze ale na którą i do kogo? – Jest tylko jedna pani doktór bo druga chora. – Świetnie, to może mnie pani o nazwisko spyta? – A ile córka ma lat? – 14 i pół – No to pan musi być. – Ale ja też jestem chory i mam gorączkę – No to niech pan sie decyduje, jaki rocznik córki? – Nie pamiętam, ma 14 i pół – Ojciec się znalazł, nie pamięta, jakie nazwisko?
Po kilku godzinach, pod recepcją.
- Dzień dobry, nazywam się i jestem umówiony z dzieckiem do internisty – Na szczepienie, to tam. – Nie, z chorym dzieckiem , jestem zapisany. – Ja nic nie wiem, ( tu następuje grzebanie w kajecikach poliniowanych długopisem ) – A do jakiego lekarza? – Podobno jest jeden? – To niech pan tam siada.
Po 10 minutach recepcjonistka wychodzi, po 5 wraca, przechodząc obok nawet nie patrzy, wokół pusto , jedna babcia podrzemuje, siedzimy pod gabinetem EKG.
Po 5 minutach wstaję i po 2 krokach jestem przy recepcji.
- Jak długo mam czekać i na kogo – pytam wściekły. – Powiedziałam, żeby pan siedział, pada kompetentna odpowiedź.
-Tak to sobie pani może do psa mówić – siedzieć – wysilam się.
Reszty nie pamiętam.
Płacenie za receptę pamiętam. Jakieś polopirynko/witaminki.
Oczywiście z instrukcjami obsługi jak stąd do Kinszasy. I wliczoną reklamą telewizyjną i kursem szkolenia psa/pacjenta dla białego personelu
Igła
Igła -- 06.02.2008 - 19:20