Wydaje mi się, że napisaliśmy to samo ale innymi słowami.
Ja dodam, że przykazanie “miłości” odnosi się” do tego jak ja siebie miłuję.... . Czyli mierzę innych swoją miarą -> tą którą przykładam do samego siebie.
Jeśli ja w sobie widzę człowieka to i w innym ma go widzieć... .
Ale na tym etapie należałoby zadać pytanie co to znaczy być człowiekiem – chyba to temat na kolejny wpis.
I jeszcze jedna uwaga. Mówiąc o miłości Bliźniego – w kontekście Jezusa – nie można mówić o niej w oderwaniu od przykazanie poprzedzającego to przykazanie, czyli przykazania Schma Izrael -> słuchaj Izraelu Pan jest Twoim Bogiem Panem jedynym. Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego, z całej duszy swojej, ze wszystkich sił swoich …(...), a bliźniego swego jak siebie.
Czyli to jak miłuję naprawdę bliźniego albo siebie zależy od tego jak miłuję Boga. Bo miłość Bliźniego u Jezusa jest motywowana braterstwem wobec Ojca – który jest w niebie.
To nie więzy krwi, rodzinne przyjacielskie czynią nas spokrewnionym ale właśnie wspólne synostwo wobec Boga. I to jest motywacją do miłości bliźniego.
A można tak właśnie kochać bliźniego: nieprzyjaciół, tylko wtedy gdy kocha się BOga, który jest także “Ojcem nieprzyjaciela…” . Ojcem nieprzyjaciela nie w tym sensie, że Ojcem zła które ten nieprzyjaciel czyni – ale mimo wszystko Bóg nie wyrzeka się Ojcostwa ale jest MIłosierny, i Ojcem miłosierdzia, okaże je jeśli ten nieprzyjaciel go zapragnie…. .
Więc jesli nieprzyjaciel jest potrzebujący i wyciąga rękę o pomoc Bóg by mu pomógł. Tak jak Samarytanin pomógł leżącemu w potrzebie.
Miłośc BOga więc jakby zabezpiecza i stanowi źródło do miłości siebie samego jak i drugiego człowieka.. .
Gretchen
Wydaje mi się, że napisaliśmy to samo ale innymi słowami.
Ja dodam, że przykazanie “miłości” odnosi się” do tego jak ja siebie miłuję.... . Czyli mierzę innych swoją miarą -> tą którą przykładam do samego siebie.
Jeśli ja w sobie widzę człowieka to i w innym ma go widzieć... .
Ale na tym etapie należałoby zadać pytanie co to znaczy być człowiekiem – chyba to temat na kolejny wpis.
I jeszcze jedna uwaga. Mówiąc o miłości Bliźniego – w kontekście Jezusa – nie można mówić o niej w oderwaniu od przykazanie poprzedzającego to przykazanie, czyli przykazania Schma Izrael -> słuchaj Izraelu Pan jest Twoim Bogiem Panem jedynym. Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego, z całej duszy swojej, ze wszystkich sił swoich …(...), a bliźniego swego jak siebie.
Czyli to jak miłuję naprawdę bliźniego albo siebie zależy od tego jak miłuję Boga. Bo miłość Bliźniego u Jezusa jest motywowana braterstwem wobec Ojca – który jest w niebie.
To nie więzy krwi, rodzinne przyjacielskie czynią nas spokrewnionym ale właśnie wspólne synostwo wobec Boga. I to jest motywacją do miłości bliźniego.
A można tak właśnie kochać bliźniego: nieprzyjaciół, tylko wtedy gdy kocha się BOga, który jest także “Ojcem nieprzyjaciela…” . Ojcem nieprzyjaciela nie w tym sensie, że Ojcem zła które ten nieprzyjaciel czyni – ale mimo wszystko Bóg nie wyrzeka się Ojcostwa ale jest MIłosierny, i Ojcem miłosierdzia, okaże je jeśli ten nieprzyjaciel go zapragnie…. .
Więc jesli nieprzyjaciel jest potrzebujący i wyciąga rękę o pomoc Bóg by mu pomógł. Tak jak Samarytanin pomógł leżącemu w potrzebie.
Miłośc BOga więc jakby zabezpiecza i stanowi źródło do miłości siebie samego jak i drugiego człowieka.. .
Mam nadzieję, że nie zamieszałem za bardzo, :-)))
Pozdrawiam!
poldek34 -- 05.03.2008 - 12:19