Te stereotypy nie wzięły sie znikąd
Stereotyp I
Próbowałem i się da, może to nawet w krew wejsć. Tzn te 18 godzin tygodniowo. Zwłaszcza w liceum jest to sposób na dotrwanie do emerytury. Kiedyś miałem w domu młyn i przez trzy tygodnie wpadałem do pracy minute przed dzwonkiem i wypadałem minutę po dzwonku. W domu nic nie robiłem. Lekcje z marszu. Przygotowywane w drodze z pokoju nauczycielskiego do klasy. Da się, choć ja nie dałbym rady tak długo. W klasach młodszych gdy lekcja do bani to trudniej utrzymać dyscyplinę, a w starszych rutyna by mnie zabiła. Zasnałbym równie szybko jak leniwce z IIIb.
Stereotyp II
No a nie ma tyle wolnego?? Ma. Fakt, ze to wolne nie ze wzgledu na nauczyciela, ale na ucznia. Z drugiej strony szkoda, że nie mogę pojechać do Egiptu w październiku tylko musze w sezonie gdy ceny najwyższe. Może dlatego zarobki takie niskie, żeby mnie jakies Egipty nie kusiły, a tak wspieram regionalnych agrogospodarzy:))
Stereotyp III
Zgadzam się, że nauczyciel winien mieć powołanie, ale trzeba przypomnieć, ze powołaniem nie nakarmię rodziny, więc jeśli powołanie ma oznaczać misje charytatywną to nauczyciele nie maja powołania.
Stereotyp IV
Nauczyciele kończą dziwne kierunki na których uczą mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, a przede wszystkim niezbyt przygotowują do pracy w szkole. Teoria zakuwana i zapominana, a praktyka jest wypadkową beztalencia i własnych wizji metodyka i dydaktyka. Zawodu ucze się w pracy oraz poprzez własne poszukiwanie odpowiedzi i kontakty ze środowiskiem. Dokształcanie zwłaszcza ODN to fabryka lewizny i nuda, nuda, nuda. Pisałem o tym w jednym z wpisów.
Wbrew narzekaniom praca w szkole nie jest zła. Owszem są dni gdy się biega na podkręcownych obrotach, ale równie dobrze mozna się urządzić tak jak ja dzisiaj. Po dwóch lekcjach zorganizowałem sobie zastępstwo koleżeńskie. Koleżanka matematyczka przypilnowała piszacych sprawdzian, a ja wyfrunałem o 9.30 do domu. Zabrałem bajtlów i pojechaliśmy w miasto. Z szarańczą na ramieniu szybciej mnie obsłużono w urzedzie. Potem zakupy i o 13ej dmuchałem na grilla, żeby upiec nogi z kurczaka. O 14ej po obiadku siadłem z Leżakiem opartym o pełny brzusio. Maluchy dostały lody. Ech fajnie. za trzy tygodnie wakacje, na pohybel kowadłu:))
grzesiu, rozczaruję cię
Te stereotypy nie wzięły sie znikąd
Stereotyp I
Próbowałem i się da, może to nawet w krew wejsć. Tzn te 18 godzin tygodniowo. Zwłaszcza w liceum jest to sposób na dotrwanie do emerytury. Kiedyś miałem w domu młyn i przez trzy tygodnie wpadałem do pracy minute przed dzwonkiem i wypadałem minutę po dzwonku. W domu nic nie robiłem. Lekcje z marszu. Przygotowywane w drodze z pokoju nauczycielskiego do klasy. Da się, choć ja nie dałbym rady tak długo. W klasach młodszych gdy lekcja do bani to trudniej utrzymać dyscyplinę, a w starszych rutyna by mnie zabiła. Zasnałbym równie szybko jak leniwce z IIIb.
Stereotyp II
No a nie ma tyle wolnego?? Ma. Fakt, ze to wolne nie ze wzgledu na nauczyciela, ale na ucznia. Z drugiej strony szkoda, że nie mogę pojechać do Egiptu w październiku tylko musze w sezonie gdy ceny najwyższe. Może dlatego zarobki takie niskie, żeby mnie jakies Egipty nie kusiły, a tak wspieram regionalnych agrogospodarzy:))
Stereotyp III
Zgadzam się, że nauczyciel winien mieć powołanie, ale trzeba przypomnieć, ze powołaniem nie nakarmię rodziny, więc jeśli powołanie ma oznaczać misje charytatywną to nauczyciele nie maja powołania.
Stereotyp IV
Nauczyciele kończą dziwne kierunki na których uczą mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, a przede wszystkim niezbyt przygotowują do pracy w szkole. Teoria zakuwana i zapominana, a praktyka jest wypadkową beztalencia i własnych wizji metodyka i dydaktyka. Zawodu ucze się w pracy oraz poprzez własne poszukiwanie odpowiedzi i kontakty ze środowiskiem. Dokształcanie zwłaszcza ODN to fabryka lewizny i nuda, nuda, nuda. Pisałem o tym w jednym z wpisów.
Wbrew narzekaniom praca w szkole nie jest zła. Owszem są dni gdy się biega na podkręcownych obrotach, ale równie dobrze mozna się urządzić tak jak ja dzisiaj. Po dwóch lekcjach zorganizowałem sobie zastępstwo koleżeńskie. Koleżanka matematyczka przypilnowała piszacych sprawdzian, a ja wyfrunałem o 9.30 do domu. Zabrałem bajtlów i pojechaliśmy w miasto. Z szarańczą na ramieniu szybciej mnie obsłużono w urzedzie. Potem zakupy i o 13ej dmuchałem na grilla, żeby upiec nogi z kurczaka. O 14ej po obiadku siadłem z Leżakiem opartym o pełny brzusio. Maluchy dostały lody. Ech fajnie. za trzy tygodnie wakacje, na pohybel kowadłu:))
sajonara -- 29.05.2008 - 19:52