Ezekielu,

Ezekielu,

zaszło jakieś nieporozumienie.

Nie toczy się tu żaden spór o sex, historię sexu czy jego przyszłość.
Ani tym bardziej o to, co na ten temat zawarte jest w Piśmie. Nie czuję się uprawniony do prowadzenia spekulacji, co do przyszłości, bo nie podejmuję się rozstrzygać kierunków rozwoju i jego tempa.

W założeniu żyjemy w demokratycznym państwie prawa, które kieruje się swymi ukształtowanymi przez lata zasadami.
Faktem jest, że zmiennymi. Faktem jest, że to proces.
I stąd ten cały mój wywód dotyczący stanu obecnego i jego genezy. Bo piszę te słowa dziś i tu. I to determinuje mój punkt widzenia.
Chodzi mi o instrumentalne wykorzystanie własnej seksualności do osiągnięcia profitów.
Czy uprawnione?
Związki homoseksualne są, według mnie, bardziej związkami uciechy niż związkami obowiązku. Nie widzę społecznych powodów by je promować.

Pytaniem jest też: co wpływa na status jednostki we współczesnej społeczności?
Pewnie wykształcenie, pracowitość, kreatywność, energia, itp. czyli wartości, którymi jednostka może wzbogacić tę społeczność.
Oczywistym jest, że ten wkład w sprawy ogółu pociąga za sobą pewne korzyści dla niej samej.
I to jest sprawiedliwe.

Tu pojawia się następne pytanie: czy orientacja seksualna ma wpływ na dobrobyt i rozwój społeczny?
Czy jest tym wyznacznikiem, który implikuje jakieś specjalne predyspozycje?

Ja twierdzę, że nie, bo podążając tym tropem zmierzamy do absurdu.

Nasz gatunek charakteryzuje odmienność. I trudno przyjąć założenie, że to, co jest inne jest lepsze i z tego tytuły należą się jakieś preferencje.

Tak, więc cały ten zgiełk wokół homoseksualizmu to, dla mnie, tylko humbug i sprytna akcja autopromocyjna .
Przyznać trzeba signum temporis

dobranoc


Upadłe anioły w wielkim upalnym mieście By: scroll (26 komentarzy) 8 czerwiec, 2008 - 17:19