ale inaczej nie da się tego opowiedzieć, bo jest to historia z moralem czyli że sprawiedliwość jest jednak na świecie, choć może niezbyt rychliwa.
W tamtych czasach, a wlaściwie od lat 50-tych siedziba komitetu wojewódzkiego PZPR w Krakowie byla przy ul. Solskiego. Niedaleko Rynku. Na Rynku zaś regularnie w stanie wojennym odbywaly się, nielegalne oczywiście, zloty i protesty.
Pewnego dnia w komitecie odbywala się narada partyjnych bonzów z poludnia Polski. A na Rynku kolejna demonstracja. Nielegalna jak najbardziej.
Bonzowie po naradzie postanowili bardzo dużą grupą udać się na Rynek w celach krajoznawczych oraz poznawczych, by obejrzeć, jak to zbrojne ramię partii daje odpór warcholom.
W tym samym czasie, ale bynajmniej nie celach krajoznawczych, udaly się na Rynek zwarte pododdzialy milicji i organów powiązanych, by stlumić demonstrację i pogonić jej uczestników. O wyciecze bonzów organa nie mialy naturalnie pojęcia.
No i spotkalo się to szemrane towarzystwo na Floriańskiej u wylotu na Rynek. Zanim towarzysze zdolali wyjaśnić kim są, zostali w sposób dokladny i brutalny spacyfikowani przez organy. Oj, bylo wtedy trochę śmiechu i satysfakcji w Krakowie. Nikt z wladz oczywiście nie chwalil się tą “udaną” akcją.
Może niezbyt w tym nastroju, Panie Sergiuszu,
ale inaczej nie da się tego opowiedzieć, bo jest to historia z moralem czyli że sprawiedliwość jest jednak na świecie, choć może niezbyt rychliwa.
W tamtych czasach, a wlaściwie od lat 50-tych siedziba komitetu wojewódzkiego PZPR w Krakowie byla przy ul. Solskiego. Niedaleko Rynku. Na Rynku zaś regularnie w stanie wojennym odbywaly się, nielegalne oczywiście, zloty i protesty.
Pewnego dnia w komitecie odbywala się narada partyjnych bonzów z poludnia Polski. A na Rynku kolejna demonstracja. Nielegalna jak najbardziej.
Bonzowie po naradzie postanowili bardzo dużą grupą udać się na Rynek w celach krajoznawczych oraz poznawczych, by obejrzeć, jak to zbrojne ramię partii daje odpór warcholom.
W tym samym czasie, ale bynajmniej nie celach krajoznawczych, udaly się na Rynek zwarte pododdzialy milicji i organów powiązanych, by stlumić demonstrację i pogonić jej uczestników. O wyciecze bonzów organa nie mialy naturalnie pojęcia.
No i spotkalo się to szemrane towarzystwo na Floriańskiej u wylotu na Rynek. Zanim towarzysze zdolali wyjaśnić kim są, zostali w sposób dokladny i brutalny spacyfikowani przez organy. Oj, bylo wtedy trochę śmiechu i satysfakcji w Krakowie. Nikt z wladz oczywiście nie chwalil się tą “udaną” akcją.
Tak też bywalo w stanie wojennym.
Lorenzo -- 12.12.2008 - 22:07