Nasz problem to kult niezależności i chorobliwy przerost indywidualizmu, gwiazdorstwo wliczając. To nie jest problem ideowy – prawo/lewo. To jest głębiej. Rozejrzyjcie się zresztą jak chętnie używamy przymiotników typu “niezależny, niezależne, niepoprawny, independent, wolne” itd. Lubimy definiować swoje postawy w sposób negatywny, czyli jesteśmy antykomunistami, inni są antylustratorami itd. co definicyjnie i mentalnie wiąże nas z obiektem/przedmiotem negacji i może prowadzić do aberracji z gatunku “kult negatywny” – przykłady: “nie czytam XYZ”, “bojkotujemy XYZ”. Innymi słowy, ludzie popełniają szkolne błędy starając się nazwać swoje poglądy i postawy ideowe.
I teraz pytanie: jak przeskoczyć te zwyczaje, wręcz ugruntowane błędne tradycje, to całe “negatywne programowanie” prowadzące ostatecznie do środowiskowej i społecznej dezintegracji?
To jest kluczowa sprawa. Zerwać z owym “anty”, zwłaszcza jeśli od tylko gadania chce się przejść do czegoś innego. Krążąc wczoraj po różnych “forach” zauważyłem, że diagnozy są całkiem, całkiem, można coś znaleźć. Tylko że zaraz za tym idzie narzekanie, stygmatyzowanie winnych i wylewanie emocji. OK., to też musi mieć ujście, ale dlaczego – pomyślałem sobie – nie zaproponować jakiejś recepty, dlaczego ów bałagan nie obrócić na swoją korzyść, odbić się od niego. Mam na myśli konkretny pomysł dot. sądownictwa, który zauważyłem u Łazarza; postaram się o tym w wolnej chwili napisać więcej.
Oczywiście, wszystko trzeba kroić na naszą miarę, nie ma co walczyć z wiatrakami (jak wujek Janek). Asekuruję się, żeby nie było, że jestem pierwszy naiwny fantasta ;)
-
Nasz problem to kult niezależności i chorobliwy przerost indywidualizmu, gwiazdorstwo wliczając. To nie jest problem ideowy – prawo/lewo. To jest głębiej. Rozejrzyjcie się zresztą jak chętnie używamy przymiotników typu “niezależny, niezależne, niepoprawny, independent, wolne” itd. Lubimy definiować swoje postawy w sposób negatywny, czyli jesteśmy antykomunistami, inni są antylustratorami itd. co definicyjnie i mentalnie wiąże nas z obiektem/przedmiotem negacji i może prowadzić do aberracji z gatunku “kult negatywny” – przykłady: “nie czytam XYZ”, “bojkotujemy XYZ”. Innymi słowy, ludzie popełniają szkolne błędy starając się nazwać swoje poglądy i postawy ideowe.
I teraz pytanie: jak przeskoczyć te zwyczaje, wręcz ugruntowane błędne tradycje, to całe “negatywne programowanie” prowadzące ostatecznie do środowiskowej i społecznej dezintegracji?
To jest kluczowa sprawa. Zerwać z owym “anty”, zwłaszcza jeśli od tylko gadania chce się przejść do czegoś innego. Krążąc wczoraj po różnych “forach” zauważyłem, że diagnozy są całkiem, całkiem, można coś znaleźć. Tylko że zaraz za tym idzie narzekanie, stygmatyzowanie winnych i wylewanie emocji. OK., to też musi mieć ujście, ale dlaczego – pomyślałem sobie – nie zaproponować jakiejś recepty, dlaczego ów bałagan nie obrócić na swoją korzyść, odbić się od niego. Mam na myśli konkretny pomysł dot. sądownictwa, który zauważyłem u Łazarza; postaram się o tym w wolnej chwili napisać więcej.
Oczywiście, wszystko trzeba kroić na naszą miarę, nie ma co walczyć z wiatrakami (jak wujek Janek). Asekuruję się, żeby nie było, że jestem pierwszy naiwny fantasta ;)
Pozdrawiam,
referent Bulzacki -- 26.08.2009 - 16:51referent