Słońce leniwie rzuca błyski, Wiatr pachnie pieprzem i wanilią Ale ja pragnę przede wszystkim Już się pożegnać z tą Brazylią.
Rzucić salony i kasyna I mafijnego szczyt komfortu, Rozczochranego też blondyna Wystarczy tylko zejść do portu
I… Wkraść się na pokład “Stelli di Mare” I przez Atlantyk mila za milą Z szumem rozcinać spienione fale – Gdzie do cholery jest autopilot?
Już wyliczyłam sobie trasę I mam benzyny trzysta wanien, Z kalendarzykiem i atlasem Wkrótce odpłynę hen w nieznane.
Widok spod palmy na Europę Złudnym przestanie być mirażem, Do skarbów także się dokopię, Tylko niech wreszcie się odważę
Wkraść...
by meduza vel kura z biura, jeśli się nie mylę
Wariacja chmielewska
Słońce leniwie rzuca błyski,
Wiatr pachnie pieprzem i wanilią
Ale ja pragnę przede wszystkim
Już się pożegnać z tą Brazylią.
Rzucić salony i kasyna
I mafijnego szczyt komfortu,
Rozczochranego też blondyna
Wystarczy tylko zejść do portu
I…
Wkraść się na pokład “Stelli di Mare”
I przez Atlantyk mila za milą
Z szumem rozcinać spienione fale – Gdzie do cholery jest autopilot?
Już wyliczyłam sobie trasę
I mam benzyny trzysta wanien,
Z kalendarzykiem i atlasem
Wkrótce odpłynę hen w nieznane.
Widok spod palmy na Europę
Złudnym przestanie być mirażem,
Do skarbów także się dokopię,
Tylko niech wreszcie się odważę
Wkraść...
by meduza vel kura z biura, jeśli się nie mylę