W tej wypowiedzi jest kilka rzeczy, z którymi się nie zgadzam.
1. “Prawdopodobnie, gdyby takie podejście było możliwe, to gdzieś by owi uczciwi jednak rządzili”. Swift pisał, komu wolałby powierzyć swój, prawda, los, gdyby można było stworzyć system wyboru i istnieliby tacy — jak w jego ujęciu — kandydaci. Nie widzę tu utopii. Chyba ze utopią jest również stwierdzenie: “Kiedy w sklepie jest wybór między Chianti a Barolo, trzeba wybrać Barolo”. Widzę za to jakiś tam poniekąd frapujący (zapewne nie dla wszystkich) intelektualny rebus. Nie zgadzam się zresztą z samym podejściem: “gdyby było, to by było”. Wokulskiemu też nie wierzyli, że istnieje metal lżejszy od powietrza, a jednak coś Izabeli wpadło za dekolt (w odniesieniu do Tyszkiewicz: między cycki [pardą]).
2. Komisja sejmowa szlachetna? To mnie Pan zdziwił. Nie spotkałem się do tej pory z takim poglądem. Ale chyba zostawmy to, bo zarówno ja, jaki i Pan, wpadliśmy w dygresję.
3. “Jedyna metoda –- to system kontroli –- powodujący, że władza sama się trochę pilnuje”. Zwracam uwagę, że systemy kontroli, to również władza. Chyba, ze chodzi Panu o wybory raz na cztery, czy pięć lat. Poza tym ja (być może — jeszcze) nie akceptuję takiego podziału my-oni. Nie ma “ich”. A jeśli są, to trzeba ich zdmuchnąć. Bliższe są mi pomysły na państwo jako wspólnotę obywateli, niż postkolonialne nawyki oparte na założonej irracjonalnej opozycji do notabli. Ten efekt też można osiągnąć w mniejszym lub większym stopniu — pewnie nigdy w 100%; to jest dyrektywa optymalizacyjna. Jak Pan widzi, ja jeszcze nie straciłem nadziei na zmianę.
-->Lagriffe
W tej wypowiedzi jest kilka rzeczy, z którymi się nie zgadzam.
1. “Prawdopodobnie, gdyby takie podejście było możliwe, to gdzieś by owi uczciwi jednak rządzili”. Swift pisał, komu wolałby powierzyć swój, prawda, los, gdyby można było stworzyć system wyboru i istnieliby tacy — jak w jego ujęciu — kandydaci. Nie widzę tu utopii. Chyba ze utopią jest również stwierdzenie: “Kiedy w sklepie jest wybór między Chianti a Barolo, trzeba wybrać Barolo”. Widzę za to jakiś tam poniekąd frapujący (zapewne nie dla wszystkich) intelektualny rebus. Nie zgadzam się zresztą z samym podejściem: “gdyby było, to by było”. Wokulskiemu też nie wierzyli, że istnieje metal lżejszy od powietrza, a jednak coś Izabeli wpadło za dekolt (w odniesieniu do Tyszkiewicz: między cycki [pardą]).
2. Komisja sejmowa szlachetna? To mnie Pan zdziwił. Nie spotkałem się do tej pory z takim poglądem. Ale chyba zostawmy to, bo zarówno ja, jaki i Pan, wpadliśmy w dygresję.
3. “Jedyna metoda –- to system kontroli –- powodujący, że władza sama się trochę pilnuje”. Zwracam uwagę, że systemy kontroli, to również władza. Chyba, ze chodzi Panu o wybory raz na cztery, czy pięć lat. Poza tym ja (być może — jeszcze) nie akceptuję takiego podziału my-oni. Nie ma “ich”. A jeśli są, to trzeba ich zdmuchnąć. Bliższe są mi pomysły na państwo jako wspólnotę obywateli, niż postkolonialne nawyki oparte na założonej irracjonalnej opozycji do notabli. Ten efekt też można osiągnąć w mniejszym lub większym stopniu — pewnie nigdy w 100%; to jest dyrektywa optymalizacyjna. Jak Pan widzi, ja jeszcze nie straciłem nadziei na zmianę.
;-)
——————————
referent Bulzacki -- 29.01.2010 - 15:25r e f e r a t | Pátio 35