Panie Lorenzo

Panie Lorenzo

jakos nie zapowiada się, by “rodzice” się ustatkowali i zabrali za powazna dyskusje na temat ciągu dalszego. wrecz przeciwnie.
zastanawiam się, jak w ogole jeszcze nie tak dawno temu udawalo im sie wypracowac jakiekolwiek kompromisy. teraz – te rozwiazania aprobowane niegdys przez wszystkich, sa zgnilymi kompromisami nie satysfakcjonujacymi nikogo – z koniecznoscia natychmiastową skrajnej zmiany…
i nie liczy sie madrość przemyślanego ustępowania i szukania wspolnych rozwiązań, tylko fanatyzm własnych stanowisk mierzony poziomem pogardy do adwersarzy i zacietrzewienia.

dziecko stoi i patrzy, drapie sie po glowie z niezrozumieniem i zazenowaniem po czym… wyrasta na rozsadnego, zdrowego czlowieka.

bo to tylko “rodzicom” sie wydaje, ze dziecko bez nich nie da sobie rady. da sobie znakomicie. ale jak Pan pisze – rachunek wystawi. a potem – spusci wodę.


I co dalej z tym cholernym smarkaczem? By: germania (28 komentarzy) 29 luty, 2008 - 12:02