@Autor Szanowny

@Autor Szanowny

Moje skojarzenie z tym reżyserem pierwsze i jedyne przez długi czas brzmiało “nieudana europejska kopia Lyncha”. Oczywiście było głupie, niesprawiedliwe i oczywiście uproszczone, ajak to u podłego prawaka. :) Po zapoznaniu się bardzo wyrywkowym z fragmentami jego dzieł, miałem wrażenie masy udziwnień, które jednak nie tworzyły spójnego obrazu. Wątki toczyły się “obok” dziwaczności, nie tak jak np. w Mulholland Drive, czy właściwie każdym innym filmie Lyncha, u którego dziwaczność jest o tyle nieodłącznym elementem kreacji, że splata się ona z akcją i funkcjonuje równoprawnie. Zawsze, gdy natrafiałem na Almadovara świeżbiła mnie więc brzytwa Ockhama w kieszeni. Żeby wyciąć to bez czego można było historię opowiedzieć i wątki podomykać.

Potem była A. Taka sobie wielka wielbicielka Almadovara, która się ze mną nawet nieopacznie zaręczyła. Oczywiście na podstawie tych moich kilku mruknięć przy rozmowie na temat tego reżysera (nie miałem za wiele do powiedzenia, a poza tym często mruczę pod nosem zgodnie z zasadą, że jak nie wiesz co mówić – mów niewyraźnie) wywnioskowała, że mam całościowo do niego negatywny stosunek i w ramach drażnienia mnie proponowała, byśmy razem coś obejrzeli. W ramach młodzieżowego buntu (zaskocz przeciwnika ucieczką) zgodziłem się natychmiast i puściliśmy na komputerze film, którego tytułu nie pamiętam, ale był jedynym filmem Almadovara, jaki obejrzałem w całości. I muszę przyznać, że na filmie się nawet dobrze bawiłem. Znaczy, doszło do sporej kłótni. Bo gdy pytała mnie co sądzę o jakiejś tam męskiej postaci i powiedziałem, że facet tem działa nielogicznie po cośtam, to było ok. Ale jak zapytała z kolei o postać kobiecą i wyraziłem podobną opinię – znaczy podałem przykład jej nielogicznego działania w filmie i poddałem w wątpliwość tym samym bohaterki zdolność do racjonalnego myślenia. – A. gwałtownie się zdenerwowała i rzuciła mi tekstami o moim niezrozumieniu kobiety. Do tej pory nie wiem o co jej chodziło, ale zabawa była. Przy okazji, potem A. zrobiła mi wieeeelką krzywdę, ale to nie rzutuje na moją opinię o filmach Almadovara. Np. uważam, że nie są dla mnie. Zwłaszcza w przesadzie nie są dla mnie. Choć mogę raz na jakiś czas obejrzeć. Uważam, że to taki filmy dla bardzo szczególnego człowieka. Znaczy, takiego na którego wrażliwości da się grać przez ponad godzinę nie dając mu po drodze wiele więcej. Mnie włącza się odruch ochronny. Przy przekroczeniu pewnego progu gry na uczuciach oczywiście…

A może to kwestia sposobu poruszania tych uczuciowych strun. Mnie przykładowo niezmiernie wzrusza film “Primer”, który jest niezwykle zimny, techniczny a do tego jest science-fiction bez efektów specjalnych.

Tja. Człowiek jest wyszydełkowany na zamówienie swetr. Można go rozpruć na kilka sposobów :)

@Piter

Witaj imienniku. Kojarzę tylko pierwszy wymieniony przez Ciebie film. Ten o eutanazji. I nie ukrywam, że dawno nie zakończyłem seansu takim westchnieniem ulgi, że się wreszcie skończył. Bo był w moim odbiorze wyjątkowo grubymi nićmi szytym “wypracowaniem na temat”. Tu jest teza, tu pięć standardowych chwytów filmowych do udowadniania tezy, tu odpowiednia dawka jednostronności, tu symboliczny basen, a tam łażą aktorzy. Brakowało tylko, żeby ktoś bił Albankę (to ukłon w stronę Pani Pino).

Nom. W każdym razie byłem wyjątkowo zdruzgotany faktem, że ktoś dał na ten film pieniądze.


Z notatnika filmowego - "Wszystko o mojej matce" By: tecumseh (25 komentarzy) 4 styczeń, 2009 - 20:58