@Grześ

@Grześ

@Film o eutanazji

Tak. Wiem, że trochę pojechałem, ale myślę, że moje zdanie nei ma znaczenia z takiego powodu, że i tak nikt bazując na mojej ocenie nie zrezygnuje z oglądania filmu. Z dotychczasowych gadek okołofilmowych wynikło bowiem, że mam jakoś skrajnie różny od reszty świata gust :) I chyba Ci co czytali te gadki zdają sobie z tego sprawę.

@Almadovar

Właściwie to to jest tak, że mój odbiór tych co bardziej pokręconych filmów Lyncha na początku jest piekielnie emocjonalny. Potem włącza mi się ten system obronny i zaczynam po prostu przyglądać się konstrukcji filmu i analizować powiązania wewnętrzne.

O! Lynch byłby takim intrawertycznym Allenem. W takim rozumieniu, że jak oglądam filmy Allena, to fajnie jest je z kimś oglądać (możliwie w jakiejś grupie większej znajomych) bo dają świetny przyczynek do rozmów. Głównie na tematy męsko-damskie. A Lyncha najlepiej mi się ogląda samemu i prowadzi na temat filmu dialog wewnętrzny. Jakoś nie wyobrażam sobie siedzenia z kimś i gadania na temat kolejnej szalonej teorii, która i tak nie będzie miała poparcia w materiale filmowym widocznym na ekranie. :)

No i dochodzimy do Almadovara. Tutaj mam problem z odbiorem taki, że wydaje mi się, iż tło nie do końca pasuje do opowiadanych przez niego historii. Fakt, że obejrzałem jeden film nie daje mi szerokiego wachlarza argumentów w tej dyskusji, ale pomyśl, ze gaduła byłaby wielokrotnie trudniejsza jakbym nie widział żadnego.

Teraz bardziej sobie przypomniałem, że było to coś o jakimś facecie, co pozarażał jakieś kobiety wirusem HIV. A tak na prawdę nie o tym facecie, bo go nie widzać przez prawie cały czas akcji, tylko o tych kobietach. Na końcu facet się pojawia. Wygląda nieźle jak na chorego, jest wesoły i wygląda jak drag queen. I jeszcze wszystko kończy się dobrze, bo dziecko jednej z tych zarażonych kobiet rodzi się zdrowe. To pamiętam, bo dałem radę na tyle się w ten film zaanagażować, że się ucieszyłem zdrowiem dzieciaka.

Przyznam też, że poważnym problemem w przypadku filmu Almadovara jest to, że mnie wizualnie rozczarował. Np. widać dobrze przepracowany obraz, jednak zdjęcia są w trzech czwartych jakieś takie… nijakie. Jakby nikt na planie nie panował nad tym co znajdzie się w kadrze. Ta jedna czwarta co pozostała, to były chyba sceny nocne i to takie, że oglądało się je z przyjemnością. Co więcej nie widziałem ani jednej sceny nakręconej we wnętrzu, która by mi wizualnie pasowała. W plenerach operator i reżyser się sprawdzali z nawiązką. Taki był mój odbiór.

Niestety montaż, czy raczej jego obraz, który mi w pamięci pozostał, był bardzo rozczarowujący.

Ta strona wizualna, jak mi się zdaje, istotna jest o tyle, że Almadovar pokazuje rzeczy właśnie dziwne. Transy, Drag queeny i tego typu rzeczy. Ich nie należy filmować jak zwykłej sceny dialogowej.

Jak oglądałem, miałem trochę ochotę by wysłać mu list o treści “WIęcej wózków i steadycam, wyrzuć statyw.” :)


Z notatnika filmowego - "Wszystko o mojej matce" By: tecumseh (25 komentarzy) 4 styczeń, 2009 - 20:58