Codziennik Gretchen: 14 stycznia

Dobre uczynki: uratowanie życia bączącej biedronce
złapanie Najlepszej Szefowej rozjeżdżającej się widowiskowo na chodniku,
Złe uczynki: uogólnione złe nastawienie do mężczyzn

Nastrój: dołująco wyrównany, kilka razy pojawił się uśmiech, ze dwa razy nawet coś na kształt śmiechu, w szczególności pustego i wisielczego, choć nie tylko, bez przesady.

Napęd: wstrzymany do odwołania

Motywacja: zależy do czego, generalnie marna, żeby nie użyć wieloznaczengo określenia zerowa.

***
Naprawdę nie rozumiem dlaczego szpital jest niedostępny z powodu grypy, której nie ma. Nawet biorąc pod uwagę mój obecny stan, wydaje mi się to całkowicie niezrozumiałe, choć przecież pośród wszelkich niezrozumiałych zjawisk na tym świecie, to akurat niezrozumiałe jest najmniej.
Rodzicielka tęskni, bo jak powszechnie wiadomo jak się ma dzieci, to fajnie jest od czasu do czasu je sobie obejrzeć, bo nigdy nie wiadomo co takie dziecko w znaczeniu relacyjnym, bo nie rocznikowym, może wykręcić. Ręka na pulsie trzymana być musi.
Jako córka, od co najmniej kilku lat dostarczam Rodzicielce niezaprzeczalnych atrakcji przy czym jestem zdania, że to nie moja wina tylko innych, w tym jej samej. Nie ma co się dziwić i głową kręcić. Przeciwnie, ucieszyć się wypada, że nareszcie na starość nas obu przedziwnie potrafimy się rozumieć, to znaczy ona mnie bardziej, a ja ją też, ale chwilami mniej.
Słyszałam co prawda już taką hipotezę, że to wszystko to udawanie biednej chorej i znając matkę własną byłabym skłonna przyjąć taką wersję, że zmyliła lekarzy i oni zmyleni zdiagnozowali u niej nowotwór w fazie poza fazami, trudniej mi uwierzyć w to, że udając chciałaby poddawać się chemioterapii. Zwłaszcza ona, dla której własne włosy wydają się być wartością najwyższą, a życie jest do nich drobnym dodatkiem. Tu się różnimy, co jest odkryciem żadnym, gdyż różnimy się znacznie w wielu miejscach.

Szczęśliwie autor tej hipotezy został wywalony poza nawias na zbity ryj, w czym sobie pomógł niejako, sam siebie wywalając. Nie ma to jak wyczucie czasu i chwili. Zwolnij sam siebie, zanim ciebie zwolnią – oto hasło, które może stać się jego mottem, przewodnikiem w ciemnościach życia.
Wyprzedził mnie o setne sekundy biedaczyna i niech mu życie lekkim będzie, choć się na to nie zanosi.

Do szpitala nie poszłam.

Publiczna Służba powitała mnie nabazgranym, flamstrem na tekturce, napisem uwaga, spadające sople!. Były, te sople. Piękne i groźne, z akcentem na piękne. Żaden mi krzywdy nie zrobił. Mała rzecz, a cieszy.

Dziwna sprawa, że różni mężczyźni do mnie dzwonią teraz. Ja nie wiem, czy to się jakoś po mieście rozeszło? I dlaczego nie rozeszło się, że jestem złą wiedźmą? Bałagan w kosmosie, czy spowolniony przepływ danych z powodu, że zima, mróz i spadające sople?
Czuję się pożądana, towarzysko oczywiście.
Bardzo to miłe, bo mężczyźni są niezwykle mili w kilku przypadkach:
albo jeśli są przyjaciółmi – absolutnie bezcenna świadomość
albo jeśli zwyczajnie lubią – naturalny, ludzki odruch
albo jeśli coś im majaczy – nie wiem co, nie znam się
albo jeśli im zamajaczy bardziej, ale jeszcze nie wiedzą co się w niej czai natomiast chętni są sprawdzić co, i na ile
albo jeśli są gejami, ale geje akurat do mnie nie dzwonią. Zastanawiające.

Stwierdzam, że nijak nie mogę się nad sobą użalić za kanwę przyjmując stan opuszczenia, głębokiej samotności, a osnowę wszechogarniają ciszę. Mogłabym się zalewać łzami lub popadać w depresję, a tak? Koszmar.

Dodatkowo kobiety utrudniają jak mogą.

Reasumując, przedziwnie są wokół mnie ludzie, którym coś się poprzestawiało w głowach i nie wierzą w złą kobietę Gretchen. Dziwne.

W kamienicy rozpoczął się proces wymieniania instalacji gazowej, z której już nie skorzystam, korzystam za to z dobrodziejstw pyłu, kurzu, dźwięków wiertarek i zamkniętej windy. Ktoś sobie na drzwiach powiesił manifest, że w tym domu gazu nie ma i nie będzie.
Ktoś inny zawiesił koc na drzwiach, by się chronić przed brudem.
Chciałabym mieć taki koc.

Średnia ocena
(głosy: 4)

komentarze

Mój uczynek jutrzejszy

Codziennie wysypuję resztki wronom i innym dzielnym ptakom. Na śniegu widuje też kocie ślady. Już pisałem, że taki zdziczały kociamber do mnie zagląda.
Sadziłem naiwnie, że z kociej ciekawości.
Dzisiaj go zaskoczyłem jak wgryzał się w suche, zmarznięte skórki chleba. Uciekł bo on zawsze ucieka. Tylko zajrzy, popatrzy skromnym okiem.
Od jutra ma u mnie miskę.

Wspólny blog I & J


A dlaczego mają wierzyć w złą Gre?

Ludzie wierzą w to co chcą i niewiele możemy tu zmienić:)

A w ogóle to skandal:

“albo jeśli są gejami, ale geje akurat do mnie nie dzwonią. “

Dlaczego geje nie dzwonią?

Jest na sali jakiś gej?
To niech zadzwoni:)

A poza tym to:

“Zwłaszcza ona, dla której własne włosy wydają się być wartością najwyższą, a życie jest do nich drobnym dodatkiem. “

Okoliczności mało zabawne, ale uśmiechnąłem się:)
Pozdrów mamę. Czuję, że ciekawa osoba z niej:)


Jacku

Kot do miski z ciekawości nie zagląda, niechby była cudza.
Daj temu łobuzowi jeść. Zima i śnieg…

Zapiszesz sobie w kajeciku. :)

Ciekawe czy ja jutro coś...


Ja tak...

O 7 kupię mu kilo karmy. Może tez i się ośmieli.
Mój kot Kozio ma tak wypchane boki, że wygląda jak koci Kalisz.
Po kwadransie na dworze wraca do domu, dosłownie z krzykiem!

Obawa: wronki mu wyjedzą!
Pomysł: dam mu na hali przy oknie gdzie sobie włazi jak mnie nie ma.

Wspólny blog I & J


Grzesiu

Temat złej Gre będzie się rozwijał, cierpliwości.

No właśnie, dlaczego geje nie dzwonią? Zupełnie nie rozumiem. Znam dwóch, mieszkają po sąsiedzku, ale nie dzwonią.

Co do mamy. Ciekawa osoba to ona jest, oj jest. Ja przy niej to źródło wszelkiej dobroci, opanowania i równowagi.
Dodatkowo była piękną kobietą.
Wybuchowa mieszanka.

Uśmiechaj się. Po to piszę. I dziękuję za pozdrowienia dla mamy.

Pozdrawiam ja, Ciebie. :)


Jacku

Kot domowy jest rozwydrzony nieprzytomnie, wiem co mówię. Jakby Ruda miała wyjść na śnieg, to mogłabym się spotkać ze spojrzeniem takim, że Bazyliszek to pikuś.

Wronki kociej karmy nie pokonają. Spoko luzik.
Zwłaszcza jak skorzystasz z pomysłu . :)

O 7 rano…? Ojjjj….


Jacku,

no zbastuj:)

“koci Kalisz. “?

Z wrażenia zpalułem się prawie herbatą:)

A wcześniej (ale to już bez związku) o mały włos udławiłem martini.


Gre,

pocieszę cię, ze do mnie tez nie dzwonią:)

Acz nie znam żadnego.

Chyba:)

Zresztą do mnie mało kto dzwoni.


Grzesiu

:)

Telefony w mojej głowie…


Ej, głodne wronki pokonają wszystko

Jakoś po nowym roku zrobiliśmy przegląd lodówki i poza chlebem, resztkami ciast dostały tez resztki śledzi w oleju itp. Spadł taki deszcz nagle i na drugi dzień znalazłem wszystko pod lodem.
Oj – mówię – zmarnowało się jedzenie.
Wronki przylatują około 9.
Wszystko wydziobały. Normalnie to bałem się o beton.

( zostały tylko paseczki papryki. czemu? chyba z powodu koloru czerwonego? nie wiem)

Pozdro

Wspólny blog I & J


Takie wronki?

Głodomorki?

Nie lubię papryki, choć nie jestem wroną? :)


Przynajmniej tyle.

Znaczy nie tyle nawet nie lubię, po prostu jeść nie mogę :P

A co do wron:


Bażancie odwrotny

ja mogę jeść do woli, ale nie lubię. :))

Czas przyspieszył czy mi się wydaje?


Dobre uczynki

Chciałem jedynie nadmienić, że nie wszystkie dobre uczynki są dobre.
Otóż ratując widowiskowo rozjeżdżającą się na śniegu szefową, zakłóciłaś nacechowany siniakami plan wszechświata wobec wspomnianej szefowej. A ponadto spowodowałaś oddalenie na plan dalszy możliwości ewentualnego awansu. Będąc na Twoim miejscu, następnym razem zapatrzyłbym się w niebo ☺.


Ja się nie upieram

przy omnipotencji w rozpoznawaniu tzw. pacynek, ale na moje oko to będzie Piotruś z galopującym móżdżkiem.


Predatorze

Właśnie potwierdzasz stare powiedzenie: każdy dobry uczynek, zostanie ukarany .
:)

Mam za swoje.


Pino

Nie bądźmy podejrzliwe.
Przynajmniej, nie aż tak. :))


Okej,

niech się pośmieją ze mua na Poczcie, zawsze to jakiś chrześcijański uczynek. :)


Cześć, Gretchen...

A wiesz, co jutro jest?

!!


Cześć Dorciu

Jutro jest ulubiony dzień tygodznia. Zgadłam? :)


Zgadłaś!

Nie lubię poniedziałków, zwłaszcza w sobotnie popołudnie…

Ale filmik – przedni!!!!


Ależ jestem bystra

Pozwolę sobie nadmienić, że popołudnie mamy niedzielne, ale to przecież jeszcze gorzej.

:)


O cholera!

Fakt!!!

Bystra jesteś ;) o niedzielę chodziło :)))


Zapiekanka

Wysmarować masłem żaroodporne coś.

Poukładać na dnie parę tekturek.

Sypnąć orzeszków.

Idę patrzyć do torby, co ja jeszcze kupiłam dzisiaj.

Aha… Dziewięć deko szynki chłopskiej i ser pleśniowy Dorblu.

Więcej go nie kupię, za drogi.

Jedno i drugie warstwowo. Piekarnik. Nie chce się włączyć. Nie mam siły kląć. Milczę i psuję zapałki.

Udało się. Mam nadzieję, że to wyjdzie jadalne.

Więcej do sklepu nie idę.

Jest zimno.


Najbardziej jadalne

wyszło parę tekturek, jak rozumiem?


Subskrybuj zawartość