Codziennik Gretchen: 4 lutego

dobre uczynki: to ja biorę suszarkę do włosów

złe uczynki: co z tą jogą?

nastrój: falujący w rytmie reaggae

napęd: zaspany

motywacja: się tli

***

Można inaczej, co wczoraj okazało się jak na dłoni.
Dwóm mężczyznom, Najlepszej Szefowej i mnie zajęło piętnaście minut ustalenie, że pomysł współpracowania jest nie tylko na miejscu, ale fajny jest, dla każdego sensowny, a całość rysuje się w barwach intensywnego różu.
Pozostałe półtorej godziny to było picie kawki, opcjonalnie herbatki, wałęsanie się po lokalu oraz żarciki. Z tych piętnastu minut, około trzech do pięciu zajęło nam ustalenie warunków finansowych.
Wygląda więc na to, że wesoły duet terapeutyczny wypływa na szerokie wody.

Potem jeszcze Dominik zabrał mnie do Hindusa na jedzenie, choć ostatecznie i tak jedliśmy u Araba, bo Hindus zamykał, co w normalnych warunkach byłoby skandaliczne, ale mnie już niosły skrzydła nowego życia kobiety zamożnej, przez co nie zwracałam uwagi na drobiazgi.
Można oczywiście w tym miejscu dodać, że byłam głodna jak pies.

Kilka godzin wcześniej zadzwoniła Magda i pomyślałam, w swojej bezgraniczej naiwności, że będzie impreza więc odebrałam bez większego namysłu.
Nie tym razem.
Miałam skomentować wiekopomne, w dziejach polskiego systemu lecznictwa uzależnień, wydarzenie
Wycharczałam, że nieeeeeee, bo tego nienawidzę , na co Magda podała dość absurdalny argument, że miła dziewczyna ze mną pogada. Nie zbliżyło mnie to, do chęci puszczania się w eter, nawet na milimetr.
Chwilę później, kiedy przedstawiłam Magdzie skrótowo mój pogląd na wydarzenie, okazało się co się okazuje w miarę regularnie, że moje heretyckie wynurzenia nie nadają się na antenę.
Co za ulga. Życie heretyka bywa skomplikowane, choć nie pozbawione uroku.

Dzisiaj natomiast, od rana jestem niewyspana z powodu jutrzejszego zrywania się nocą ciemną, w celu udania się do Miasta Koziołków, gdzie uczyć mnie każą.
Człowiek całe życie się uczy, o czym szumią wierzby, przy czym w moim przypadku mają cholerną rację.
Gdybym wiedziała idąc do pierwszej klasy, że to początek czegoś co nie będzie miało końca, spróbowałabym jakiegoś fortelu.
W połowie podstawówki z dumą rezygnowałam z matury i szykowałam się do szkoły o charakterze zawodowym, a tu taki klops.
Dlaczego nie zostałam fryzjerką? No dlaczego?

Niewyspana na jutro, musiałam jeszcze stawić czoła rozpoczynającemu się dziś i udźwignąć na swoich silnych barkach wiele spraw.
A to bilet kupić, a to do szpitala iść, a to odrobić pracę domową, o stawieniu się na posterunku już wspominać nie będę.
Osobiście uważam, że jestem za stara na zadawanie mi prac domowych, ale ludzi się nie przekona. W naturalnym odruchu buntu zupełnie nie znalazłam czasu na przeczytanie, co mam do przeczytania i zrobienie własnych notatek, jako rzekł nauczyciel.
Zdaje się, że jestem dość ograniczona kreatywnie, bo jak ktoś chce, żebym przeczytała dwie rozmowy, a następnie zapisała jak się je przeprowadza, to ja mam ochotę sprowadzić swoje spostrzeżenia do o, tak i wskazać na tekst.

Mogę się zastosować do afirmacyjnego polecenia stawienia się na zajęciach ze słońcem w głowie tylko najpierw muszę z tej głowy przegonić grasującego w niej kota.
No i nie wiem, czy akurat jutro przed południem, na mojej twarzy będzie malowało się tętniące wewnętrzne światło.
Mam przypuszczenie, że malować się może coś zgoła innego.

Pomijając, ten kontrowersyjny i pełen niepewności wątek, plan na dziś (jutro będzie jutro) należy uznać za zrealizowany. Ze szpitala, zgodnie z nową tradycją mnie wyrzucili, bez wątpienia nie bez walki i tym razem na moich warunkach. Poinformowałam pielęgniarkę, że przyszłam po naleśniki i zaraz wychodzę, co zabrzmiało zapewne dość dziwnie.
Nic nie poradzę, że prawda bywa dziwna nader często.

Mama tymczasem zaprzyjaźniła się na oddziale z jedną panią, która z zupełnie tajemniczych powodów zapałała do mnie sympatią.
Fakt, że jakiś czas temu usłyszała opowiadaną przeze mnie historyjkę z życia Publicznej Służby, która spowodowała u niej wstrząsy o dużym nasileniu.
To może dlatego.
Wieczorem rodzicielka mi doniosła, że pani uważa mnie za kobietę z charakterem, co podobno widać i słychać. Yhmmm… Wiele razy już to słyszałam i najczęściej nie miał to być wyraz zachwytu… Rodzicielka zapiera się, że tym razem miał być.
Właściwie nic mi nie szkodzi uwierzyć, a nawet wręcz przeciwnie, chętnie uwierzę.
Jak zostało to wykazane miliony razy, matka ma zawsze rację.

Dlaczego ja jeszcze nie śpię? Jutro z pewnością tego pożałuję, już to wiem, a nadal nie śpię.

Ośli upór mnie niechybnie zgubi. Pytanie tylko kiedy?

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Nie zwiedzać,

spać!

A ja sobie poczytam. :)


Pino

Zaraz, zaraz.

I tak zawsze. Moim zdaniem mam to po matce własnej, tak samo jak brak czapki na głowie kiedy mróz. Jutro jej powiem, że przez nią się nie wyspałam.
To jest dobra koncepacja i mądra jaka.

:)


Żaglem są moje słowa, a wiatrem riddim

Gretchen

dobre uczynki: to ja biorę suszarkę do włosów

koniecznie i bezwzględnie

Gretchen

Wygląda więc na to, że wesoły duet terapeutyczny wypływa na szerokie wody.

Dawaaać! Pancernikiem wypływa, ofkors? Mogę nawet przełamać niechęć i się zgłosić. Z Bucem. :)

Gretchen

ale mnie już niosły skrzydła nowego życia kobiety zamożnej, przez co nie zwracałam uwagi na drobiazgi.

Fantastycznie, znowu wlejesz we mnie alko za sto złotych? :)

Gretchen

Wycharczałam, że nieeeeeee, bo tego nienawidzę , na co Magda podała dość absurdalny argument, że miła dziewczyna ze mną pogada. Nie zbliżyło mnie to, do chęci puszczania się w eter, nawet na milimetr.
Chwilę później, kiedy przedstawiłam Magdzie skrótowo mój pogląd na wydarzenie, okazało się co się okazuje w miarę regularnie, że moje heretyckie wynurzenia nie nadają się na antenę.

kwiczę

Gretchen

Co za ulga. Życie heretyka bywa skomplikowane, choć nie pozbawione uroku.

No ba!

Gretchen

W połowie podstawówki z dumą rezygnowałam z matury i szykowałam się do szkoły o charakterze zawodowym, a tu taki klops.
Dlaczego nie zostałam fryzjerką? No dlaczego?

Co się przejmujesz – posłuchaj WWO, możemy wszystko… Ja będę mieć doktorat z historii i jeździć na wózku widłowym :)

Spać, Ty durna!


Po takim referacie Pino

to ja tylko mogę powtórzyć:

Spać!
A rano – na Poznań!


Nie marudź, siostrzyczko ze szpitala,

gdyby głupota miała skrzydła, fruwałbyś jak gołębica!

Pani Doktor, on mi chce lit dawać, powiedz mu coś :(


Pino

Bardzo dziękuję za tak szczegółową analizę tekstu. :))

Wypływamy pancernikiem, to chyba oczywiste.
Najlepsza Szefowa mówi do mnie dzisiaj w tramwaju (jeszcze jeździmy tramwajem), co następuje: gdybyśmy miały tylko dwie grupy i jeden trening, to już nic nie musimy więcej robić . I ma rację. Nie jesteśmy pazerne.

Suszarka jedzie i maczek jedzie, bo Gośka wybrała hostel, w którym jest wifi. Koniec świata!

Zara ide.


Kurde,

on mi mówi, że to jest jednak faza maniakalna…

w kaftanik mnie ubrali i z tyłu zawiązali


Merlot

Jakie rano?
To przecież szósta będzie jak budzik zadzwoni, a szósta to jest noc.

Grzecznie się spakowałam, ale Ruda już patrzy na mnie z wyrzutem. I to jakim! I ma rację!


Proszę zachować spokój, ale już.

Wyjątkowo nie mam nocnego dyżuru, więc macie być grzeczni.

Żadnych manii, depresji, picia.

W razie czego to już na własną odpowiedzialność. No.


Tajest,

przecież spałam osiem godzin, nespa?

A zaraz zjem obiad i pójdę się uczyć.

Grzeczny bażant.


Tak trzymać!

Oddalam się zatem w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku ratowniczego.

Zobaczymy co tam Poznań powie Gretchen.

:)


Gretchen:)

Ja bym uwierzyła….


Dorciu

Ty to wiem, że tak.

:))


Hopla

“Terapeutka z Dąbrowy Górniczej
Łkała: dziczeć chcesz, serce? To dziczej!
Grzęznąc w życia zjełczałej osełce,
Terapeucę wciąż i terapeucę...
Duszo, spsiałaś? Zstąp niżej – zjamniczej!”

:P


Hopla

Wróciłam.

Pociąg mnie zjamniczył, ale jak się podejmuje decyzje nieracjonalne to się tak ma.

:)


Subskrybuj zawartość