Igła kabluje z Indii

Ostatnio fascynują mnie Indie.
Ot, wakacyjny czas.

Chciałbym się więc podzielić kilkoma spstrzeżeniami kuchennymi z tamtego rejonu.
Resztki niezjedzone, po powrocie zony do domu zawsze można schować w lodówce i zjeść na (zimno) śniadanie, następnego dnia rankiem.

Bierzemy i kupujemy skrzydełka kurzęce.
Niech będzie tuzin.

Myjemy, oskubujemy z resztki piór itd., odsączamy..

Solimy, papryczymy, (akurat miałem coś na dnie torebki pt skrzydełka kentucky).
Dodajmy czosnku.

I do lodówki.
Przypomniałem sobie o nich po wakacyjnej wizycie w Indiach.

I zacząłem kombinować pomiędzy tym co zobaczyłem na BBC Life a tym co znalazłem w szufladzie z przyprawami.

Wybebeszyłem szufladę: curry na wierzch, tak samo pieprz cytrynowy, pieprz cayen, papryka ostra, słodka, kolendra, gałka, chilli, massala.

Śmietna napoczeta spleśniała – do kubła, resztka jogurtu i napoczęte zsiadłe mleko.
Biorę.

Skrzydełka wrzucam na wrzątek, z listkiem bobkowym, zielem i pieprzem, solą.
Blanszuję jakie 3-5 min.
Odsączam na cedzaku.

Resztki jogurtu i zsiadłego mleka ładuję do miski, do tego przyprawy w/w po uważaniju, mieszam, dodaje mąki – wychodzi lejące się ciasto o konsystencji i wyglądzie musztardy.
Odstawiam.
I wtedy przychodzi mi do głowy pytanie, z czym te skrzydełka jeść?

Do wywaru po skrzydełkach wrzucam dużego kartofla ( duży, jest jak gruba kiszka, kupiony na straganie, odmiany Irga ).
On, ten kartofel, się gotuje.

Ja biorę woka, wlewam do niego ok 1/3 litra oleju rzepakowego ….
i na skwierczący wrzucam złożone w trójkąt i unużane w panierce skrzydełka.
Grubo unurzane i na gorący tłuszcz.
Muszą się dobrze zrumienić z jednej i drugiej strony, inaczej zaczynają lepić się do do patelni.
Na koniec dorzucam ( na dno patelni, po odgarnięciu na bok skrzydełek )pokrojonego w grube plastry ugotowanego prawie-prawie ziemniaka i plastry bakłażana.
Podaję sobie z marynowanymi grzybkami, marchwią, ogórkiem.

Smacznego.

Średnia ocena
(głosy: 7)

komentarze

Czym się różni

męskie gotowanie od niemęskiego gotowania?

Pewnie tym, że my gotujemy bo chcemy, albo lubimy, a niemężczyźni – bo muszą.

Twoje podejście do kuchni świata jest mi bliskie. Wybieram sobie to co lubię i modyfikuję pod kątem własnych przyzwyczajeń i upodobań.

Pozdrowienia znad brytfanki


Panie Merlocie

Męskie, od niemęskiego gotowania różni sie w co najmniej 2 miejscach:

- wypraszamy z kuchni, kogoś kto potrafi tylko pomidorowkę oraz trzaskać statkami oraz tym no…

- podtykamy pod nos, temu komuś, ( co jak wyżej ) i po wysłuchaniu wstępu do tylko uwag, odstawiamy durnowatym, w tym teściowej, to co się uwarzyło.

Przekleństwo można zdusić pod nosem, w dyskursje wdawać się nie warto.

Wystarczy zjeść.

Proste.


Te skrzydełka

Męskie, niemęskie, jaka różnica? Moje trzy kobiety rodzinne, mają na tle skrzydełek lekkiego fioła, to im to druknę i w ciągu tygodnia pewnie mi zrobią! Jak posmakuję, co z tych Inddi wyszło na talerzu, to dam znać.


Hehe

A wiecie, że kucharzy zawodowych, którzy występują w tivi w szkołach kucharskich uczą kobiety?

Po prostu facet gotujący jest w obrazku atrakcyjniejszy.

Kobieta potrafi piękniej gotować niż facet.


Mad

Zacznij kucharzyć sam.
Choćby skrzydełka.

Potem popróbuj.
Bab do tego nie mieszaj.


Madu,

one ich uczą obycia telewizyjnego. Wyłącznie.
Znam tylko jedną kobietę u której bym się chętnie pouczył gotowania.

Na imię ma Nigella. I te jej duże czarne (niebieskie, zielone) oczy…


Umiem kucharzyć

I to dobrze.

I dalej twierdzę, że kobiety robią to świetnie.

A Nigella?

Nooo, to poza konkurencją.


Igła

Brzmi pysznie.

Rytmicznie wykonane i napisane.


Drogi Igło!

Ślinka cieknie po przeczytaniu…

Pozdrawiam


No, no,

smakoszek made by Igła powraca?

Jestem za:)

A indyjskie żarcie jadłem w Niem,czech niedawno, przez Hindusów zrobione, ale to jakoś mi lepiej wydaje się smakować, może dlatego, że cały dzień nic nie jadłem poza sniadaniem, winogronami, bananmi i paluszkam, ai czekoladą:)

Pozdrawiam głodny acz nie zły:)


Panie Igło

Pod względem mięsnym, Indie to przede wszystkim kurczak i jagnięcina. Sporo curry, acz wydaje mi się że powszechniejsza jest w użyciu masala. We wszystkich odmianach.
Mięso to kuchnia droższa i ekskluzywna. Przeciętna i spotykana na ulicy – to żarełko wegetariańskie. Najlepsze w tym wszystkim jest to, ze człowiek w Indiach nie bardzo wie, co za zieleninę je. Jako że większość i tak jest ostra poza dopuszczalne granice, jest to jednak w sumie obojętne.
Z uwagi na ogień w gębie, bezwględnie do każdego dania zamawia sie albo tłusty ryż, albo ociekające olejem ciapaty. To jedyny sposób by nie spłonąć żywcem.
Ech… cudowna kuchnia dla lubiących warzywa.
Pozdrowienia kulinarne.


Igła Skrzydełka z grilla

TAkie lubię najbardziej.
Przepis jest prosty.
Skrzydełka lekko podgotować.
Potem doprawić według upodobania.
I na ruszt.
Pycha.
Ja jem z ziemniakami w łupinie z grilla. Należy je tylko umyć i zawinąć w folię. Super.
I ogórkami kiszonymi własnej roboty. (te ze sklepu są niesmaczne).

A Indie? Oj, wybieram się, wybieram…

pozdrawiam


Synergie

Indie to ja tylko w telewizorze…
I wcale mnie tam nie ciągnie

Za Montaną tęsknię i za Donem.
I za Beskidem..


Ja ogólnie

bym najchętniej zwiedziła całe Stany.

Ale ja mam podobne zboczenie, co Zetor ;-)


O Montana,

i Wyoming i Dakota i Kanada:)

Yes, Yes, yes:)

Ale wcześniej to Skandynawia, no.

A Indie?

Z chęcią, ale najpierw trza Europę poznać.


Ja wolę na Południe,

ale to ja mam silniejszy charakter i ten, no… urok osobisty mam. Spoko, Nevada też by była, ale później :P


A południe tyż:)

w końcu zobaczyc okolice o których się czytało i u Faulknera, i u Caldwella i Steinbecka i u Fannie Flagg, to zawsze:)

No i ojczyznę Apaczów:)
Geronimo i te klimaty.

I westernów trochę obejrzanych&przeczytanych.

Jedyne co mnie stosunkowo mało ciekawi w USA to wschodnie wybrzeże, acz śladami filmów Woody Allena w Nowym Yorku też człowiek by się przeszedł.


To na co czekasz?

Adres znasz, wysyłaj pierścionek :P


Subskrybuj zawartość