Helikony, Jacek i gęgacze

Kilka tygodni temu przeprawiłem się na druga stronę Wisły. Ostatnio rzadko tam bywam. Choć zawsze z dużą przyjemnością.
Niby niedaleko, po drugiej stronie rzeki a klimat tam jakiś inny, niedzisiejszy. Język i nawyki trochę odległe czasoprzestrzennie. A dworzec autobusowy, Warszawa-Stadion, jak w Kalkucie 20 lat wstecz.

Wypad w te rewiry jest zazwyczaj emocjonujący. Zawsze liczyć można się z niespodzianką.
Tym razem też się nie zawiodłem: od strony skrzyżowania Wileńskiej i Targowej dobiegły mnie kaskady bałkańskich rytmów. Kilkunastoosobowa blaszana, śniadolica orkiestra dawała czadu.

Po paru dniach, bladym świtem, wieńczyłem karnawał imprezą na Saskiej Kępie
Wracając do domu znowu wpadłem, tym razem, na fragment rumuńskiego ansamblu. Fragment w postaci kwartetu.
Niby kwartet, ale moc tanga w ich wykonaniu strącała sople z dachów.
Niemal filmowa scena:
Pusta, mroźna ulica, czterech grających Cyganów i namiętne tango odtańczone przez niżej podpisanego(na lekkim rauszu) z mocno rozradowaną partnerką.

Od tego czasu ustawicznie natykam się na naszych grajków.

Doszło nawet do tego, że czasami pojawiają się w różnym składzie, pod moim domem. I co ciekawe, gdy na ulicy pojawiał się smętny akordeonista z równie smętnym gitarzystą, wykonując nieśmiertelne Tango Milonga, nikt okna nie uchylił.
A gdy zjawia się ten huragan-zespół, z okien sypią się drobne i grubsze… i papierosy i coś tam jeszcze.
Co konkretnie- nie wiem:).

Po blogowej lekturze wynurzeń naszych gęgaczy,tych co nie widzą powodu by ująć się za facetem, który co prawda, zrobił dużo dobrego, ale poglądy ma obrzydliwe (fachowiec, ale nie nasz) zajrzałem do Followa, by przekonać się jak wyglądała kolejna żałosna hucpa Wildsteina.

I co widzę? Znajome twarze z tubą i helikonem …
I Jacka Kleyffa.

Tak więc myślę sobie; jak tylko uliczna orkiestra dęta zwinie się na amen i w końcu opchnę z Jackiem ten paskudny kotlet z bakłażanu i gazpacho (brr…), to wpadnę jeszcze sobie wspólnie pogęgać.

Ściskam mocno wszystkich. Do pogęgania!

Yassa

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Znaczy Follow

z tubą, czy z gitarą?
Bo się pogubiłem a na salonach nie bywam.


-->Yassa

Można na ten temat napisać książkę. Można napisać opowiadanie albo wiersz. Ale można również ująć rzecz krócej, i powiedzmy sobie szczerze, w naszej skomplikowanej sytuacji – prościej i uczciwiej. Blogerze Yassa, prawda… drogi, popiliście, poszliście w miasto, a na koniec zakwalifikowaliście się do “Tańca z gwiazdami”. Ot, ułańska fantazja, “co ja nie zatańczę...”. Z kolei orkiestra dęta, to ekipa MPO, która z rana zamiatała przystanek na Francuskiej. Cała zagadka. Przykro mi.

Czołem! :-)


Gęgacze są wszędzie,

“gęgają” pojęcia nie mając o tym czy o tamtym.
Lepiej więc pomilczeć.
Po tym enigmatycznym komentarzu udaję się milczeć.

I czemu tekst taki krótki i jakiś mało złośliwy jak na “yassowe standardy” właściwie?


Igło,

Follow z aparatem, do nieprzyzwoitości beznamiętnym. Lustrzanką cyfrową, gdzie nawet porządnego pstryk nie słychać.:) Gdzie jej tam do tuby?

Pozdrawiam


Panie Referencie,

jak Pan wie, ostatnio moja przestrzeń życiowa, z powodu remontu, została poważnie zawężona i telewizor wylądował w moim pokoju.
Tak więc, co to „Taniec z gwiazdami”, już wiem. Wiem dużooooo. Choć tej Cichopek jeszcze nie kojarzę.:)
Przyznaję też, że trochę nadużywałem, dyskretnie dezerterując z miejsca stałej dyslokacji. Jak to wojak na samowolce, ale nie przesadzajmy.:) Nie aż do tego stopnia.
Wszystko było tak jak opisałem. Poza dyskretnie przemilczanym, stłuczeniem kości ogonowej, wskutek brawurowego wykonania tanga.:)

Pozdrawiam


Aha

Znaczy już się zorientował, że za durnia przyklejanego robił?
I nadal robi.
A nasi bohaterowie kwitną, protestują, wyrzucani, przyjmowani, nagradzani?
Już tak w swoim zaśmiardłym światku zaskorupiali, że Follow im musi fotki robić, bo w telewizorze opanowanym przez kolejne odmiany salonów ich nie pokazują?


-->Yassa

OK. Przyjmuję i wycofuję się z insynuacji. Mam w takim razie pytanie numer dwa. Czy muzyka była rzewna i czy w trakcie tańca tango zachowywało formę, czy równie dobrze mogło być wszystkim innym.

W przypadku odpowiedzi twierdzącej (czyli takiej, której się spodziewam, i która tak sobie mi się podoba:-), ze smutkiem oświadczam, że zazdroszczę i czuję zawiść. Bo ja (i referentowa, z tego co wiem, też) nic, kórw[...] (pardą) mać. Nic!

I tym sympatycznym akcentem się żegnam :-(


Grzesiu,

walcząc o poziom, walczmy z gęgaczami, co pojęcia nie mają:).

Ja na tych trójkowych niuansach się nie znam. Nie wiem, czy rzeczywiście Skowron zaszczuł Niedzwiedzia, czy może sam Niedźwiedź (dla miodku) poszedł do komercji. Nienowa reguła. Chyba nie wprowadzona przez tych paskudnych prawaków?

Ja łagodnie, ogólnie i bez nicków, a Tobie tak też się nie podoba?:)
Dobra. Następnym razem będzie pryncypialnie i po nazwisku.:)

Istotą tej sprawy jest „dobry fachowiec, ale nie nasz”, ale mogę się mylić?:)

I zgadzam się lepiej czasami pomilczeć. Dlatego często milczę.:)

Pozdrawiam


Panie Yassa

Już Rakowski kiedyś w Polityce napisał.
Dobry fachowiec, choć bezpartyjny.
Jak widać Polityka wzięła to sobie do serca.
Ja też.

I tylko Rakowskiego szkoda.


Panie Referencie,

forma była klasycznie dynamiczna i jednoznaczna. Choć że względu na mój „mały rausz” i solidne zawodowe przygotowanie partnerki, tango zostało wykonane w formie cokolwiek odwróconej. To ona była agresywną macho:).

No i ja jestem z natury łagodny:)

Igło,
Follow rejestruje i to bardzo udatnie. Tylko pozazdrościć.
Nie zauważyłem by kiedykolwiek robił z siebie, tego kogoś, którego uwielbiają robić z siebie inni całkiem liczni.

Co do MFR to słuszna uwaga, choć niektórym się wydaje, że jego czasy to jakaś odległa historia.:)

Pozdrawiam Panów serdecznie


Panie Yassa

Może faktycznie przesadziłem co do Followa ( wybacz Follow ).
Po prostu padł ofiarą mojej irytacji, kiedy patrze na tę zadowoloną, nagradzającą się kiedy trzeba i wyzywającą ( jak sobie zrobią ustawkę) bandę).

A tu wojna idzie.
I oni już ja przegrali.


Subskrybuj zawartość