Jastrząb za kółkiem

Kierowca autobusu jadącego z Ein Gedi do Jerozolimy. Jego rodzina od pokoleń mieszka w świętym mieście. Gdy wybuchła wojna sześciodniowa musiał być dzieckiem. Razem z kolegami, pewnie po lekcjach przyglądał się, przez szpary w płocie niedostępnemu staremu miastu. Widział jak w czerwcu 1967 roku mur odgradzający wschodnią Jerozolimę od żydowskich dzielnic zniknął w dramatycznych okolicznościach, w ciągu trzech dni. To co dotąd było Jordanią, stało się Izraelem. Może wbiegł za pierwszymi izraelskimi żołnierzami pod Ścianę Płaczu…

Generalnie, niezbyt mądrze jest w krajach takich jak Izrael siadać w autobusie w pierwszym rzędzie siedzeń, tuż obok kierowcy. Niezbyt mądrze ponieważ dokładnie widzi się co kierowca robi z drogą i pojazdem. Zwłaszcza wtedy, gdy kierowca jest prawdziwym sabrą. Spełnionym snem syjonistów o czerstwym, silnym, izraelskim macho.

Może mieć pod piędziesiątkę. Z pewnością podoba się kobietom. Wysoki, lekko siwiejące, gęste włosy. Wielki, zielony autobus, z wymalowanymi na burtach stylizowanymi ptaszyskami, prowadzi nonszalancko. Dłonie opiera o kierownicę, jednocześnie miażdżąc palcami orzeszki. Na oczach ciemne okulary. Je i mówi.

Mówi bez przerwy. Gwałtownie gestykuluje. “Powinniśmy zdmuchnąć w Libanie jakieś miasto z powierzchni ziemi – by zapamiętali, ku przestrodze. Tak jak Anglicy i Amerykanie zrobili z Dreznem. Wojnę mieli już wygraną, a mimo to zbombardowali miasto – ku przestrodze… “

“Ja znam Palestyńczyków, moja rodzina żyje w Jerozolimie od sześciu pokoleń. Trzeba tu żyć, żeby to rozumieć. Arabowie odgrażają się, że odbiją Hiszpanię. Mówią – naszą największą bronią jest nasza cierpliwość. Trzeba tu żyć, żeby zrozumieć.”

Autokar panoramiczną, przyciemnianą przednią szybą połyka krętą drogę. W górę i w dół. Trochę to przypomina podróż samolotem. Trzeba z otwartymi ustami poruszać szczęką by wyrównać w uszach zmiany ciśnienia. Jerozolima położona jest 1200 metrów wyżej od Ein Gedi – kurortu nad brzegiem Morza Martwego.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

@Autor

Aż musiałem zacząć ruszać szczęką z otwartymi ustami, jak zobaczyłem ten taniec kierowcy i autobusu na takiej trasie :)

Arabowie nie tylko się odgrażają, oni konsekwentnie budują swoją obecność w Europie. Tylko, że nie za pomocą najazdów i walki, ale organicznej pracy, od podstaw. Krzykliwa extrema i chuliganeria z przedmieść to tylko fajerwerki. To się odbywa gdzie indziej, to zakładane szkoły, to promowanie edukacji nie tylko tradycyjnej, ale zupełnie “zachodniej”, to świadome przejmowanie zachodniego stylu w ubiorze i uczesaniu. Wśród “szczegółów” których nie przejmują, jest model rodziny, co daje im na starcie przewagę demograficzną. Reszta będzie konsekwencją.

Wychodzi, że naprawdę trzeba tam żyć, żeby zrozumieć na czym ta żywotność i konfrontacja z nią polega, że to nie tylko temperament ludzi południa.


xipetotec

Uwielbiam siadac obok kierowcy. Trzy razy mi sie udalo na trasie Hajfa – Jerozolima. Jazda bez trzymanki…I ta adrenalinka…hehe.
A w samym miescie, podziwiam ich kunszt, i nonszalance. Jedna lapka trzymaja kierownice, rozmawiaja z pasazerami, sluchaja radyjka. I w sumie niewiele stluczek maja. Giganci szos!
W szoku bylem w Safed, uliczki krete i waskie jak diabli, ze osobowym mozna miec obcierke, a tu Sabra tak lamal autobus, ze ludzie bili brawo.
Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość