Od czasu do czasu można znaleźć w prasie, czy w internecie wezwania do stworzenia nowego programu, nowej strategii, czy nawet górnolotnie – nowej idei dla Polski. Z reguły są to głosy, które odzywają się z tej strony, która jest określana jako prawica – choć tak na prawdę – prawicą nie jest, tylko jej się wydaje, że ją reprezentuje. Uważa tak, ponieważ przeciwstawia się „kosmopolitom” z Platformy i lewicy (koniecznie z dodatkiem – postkomunistyczna), i w związku z tym uzurpuje sobie prawo do bycia prawicą. W tym przypadku – koniecznie z dodatkiem – narodowa.
Problem jest tylko taki, że w Polsce, po roku 1945, a także po roku 1989 – nikt nie zbudował żadnego, rozsądnego, spójnego programu ideowego, strategii, czy może choć zarysu kierunku rozwoju naszego kraju. Atrofia intelektualna polskich elit jest tak głęboka, brak dyskusji, a także oddzielenie środowisk intelektualnych od prawdziwego życia społecznego jest tak duże – że nie można mówić o czymś takim, jak idee we współczesnej polskiej polityce.
Po wyborach w roku 2007 zostało sformułowane pojęcie postpolityki. Bodajże po raz pierwszy zostało ono użyte w jednym z artykułów w „Rzeczpospolitej”, przez jej szefa, Pawła Lisickiego. Pojęcie to nie zostało tak naprawdę nigdy do końca zdefiniowane, ale można chyba przyjąć, że najbliższy dookreślenia tego sformułowania był Eryk Mistewicz, który uważa postpolitykę za stan życia społecznego i politycznego, w którym bieżące przepychanki polityczne i gra sił poszczególnych partii zastępują prawdziwe idee. Stan, w którym pustka ideowa nie pozwala właśnie na zbudowanie sensownego programu dla państwa i jego przyszłości.
Z drugiej strony trzeba sobie zadać pytanie; Czy Polsce jest potrzebny przełom ideowy, czy dla sprawnego rozwoju kraju, wzrostu poziomu życia obywateli, umocnienia jego pozycji międzynarodowej, zachowania bezpieczeństwa, konieczne jest budowanie nowego, autorskiego programu?
Ostatnim programem, który chciano wdrożyć w życie, który miał być podstawą ideową państwa, był program Trzeciej Drogi Blaira, który miał być taką socjalistyczną odpowiedzią na konserwatywną kontrrewolucję Reagana – a skończył się wzmocnieniem thatcheryzmu i klęską neosocjalistów. . Od tego czasu nikt już nie próbuje tego rodzaju pomysłów.
Jeszcze większą klęską okazał się neokonserwatyzm amerykański, który właśnie jest składany do grobu wraz z odejściem jego politycznego „słupa”, George’a W. Busha. Może dlatego, że neokonserwatyzm to sztuczna, stworzona przez garstkę pseudo naukowców – idea, idea na potrzeby doraźnej polityki.
Jest to stara prawda, wysnuta jeszcze ze starożytności, że epigoni nie są twórcami – lecz tylko kalką poglądów prawdziwych myślicieli i twórców. Neokonserwatyści odeszli o warstwy filozoficznej ideologii konserwatyzmu, na rzecz wulgarnego pojmowania polityki jako mechanizmów realizowania władzy poprzez silę i pieniądze.
Cóż, nie należy zapomnieć, że neokonserwatyzm czerpał tylko te elementy z teorii prawdziwego konserwatyzmu Burke’a, jakie są dla niego były wygodne – i nie zapomnijmy, że ideolodzy tej doktryny mają swoje korzenie…. w trockizmie!
W Polsce ostatnim, który chciał budować jakiś program, w oparciu o autorskie idee, był Jarosław Kaczyński, ze swym projektem tak zwanej IV RP. Była to jednak karykatura programu ideowego, eklektyczny zlepek idei, bez ładu i składu.
Jarosław Kaczyński dość wyraźnie próbował czerpać wzory ze starej francuskiej doktryny politycznej – gaullizmu. Piszę starej – ponieważ jest ona ściśle związana z postacią tego polityka – i jej dalsze etapy, począwszy już od następcy de Gaulle;a, Georgesa Pompidou – są jej rozmywaniem.
Doktryna, której twórcą był de Gaulle, była odpowiedzią na IV Republikę francuską – republikę chorą, rozdygotaną, nie potrafiącą sobie dać rady z problemami wewnętrznymi – i rozpadem się imperium kolonialnego.
W programie Jarosława Kaczyńskiego myśli w politycznej nie było żadnej. Był to raczej zbitek teorii interwencjonizmu państwowego z jak najbardziej socjalistycznymi pomysłami, etatyzmem w postaci prostej – czyli rozdawnictwo…a właściwie – obiecanie rozdawnictwa. Chciano to przedstawić jako myśl… konserwatywną.
Gaullizm postawił na jedność państwa, na skupieniu się na jego jasnych kartach historii, na eksponowaniu tego wszystkiego, co łączy Francuzów. Program Kaczyńskiego – wprost przeciwnie. Ta pseudorewolucyjna doktrynka karmiła się negowaniem wszystkiego i wszystkich, którzy w ciągu ostatnich 17 lat czegokolwiek dokonali w Polsce. Kaczyńscy chcieli zrobić wszystko, aby wykluczyć z życia publicznego całe grupy społeczeństwa, pod pozorem rozliczenia i oczyszczenia państwa. Ustawy lustracyjne, dezubekizacyjne, czy nie wiadomo jakie nie miały służyć oczyszczeniu atmosfery społecznej – lecz zrobieniu miejsca dla swoich, wiernych, serwilistycznych – i miernych.
Inni polscy politycy nie podjęli nawet się nawet sformułowania tak kulawych tez i programów, jak uczynił to Jarosław Kaczyński. Nie pamiętam, kiedy czytałem jakieś rozsądne wypowiedzi polskiego polityka, która zawierałaby choć coś na fragmentaryczny obraz doktryny politycznej, wizji Polski w ciągu najbliższego dziesięciolecia, choćby nawet rozsądnej projekcji naszej pozycji w Europie. Próba debaty politycznej i programowej na temat polskiej Konstytucji, jaka została rozpoczęta na portalu świeżego środowiska politycznego, „Polska XXI”, zakończyła się po trzech, lub czterech wpisach. Nawet taki tuz polityczny, jak Jan Maria Rokita, zgubił drugie imię i stał się publicystą od spraw bieżących. Dawno nie odbyła się żadna poważna debata, taka, nie o tym co przeciwnik polityczny zrobił źle, lecz o tym, co ja i moja partia uważamy za ważne – i ma podstawę teoretyczną.
Partie polityczne posługują się hasłami, bardzo modne jest zestawienie dwóch haseł – Polski solidarnej i Polski liberalnej, ale dam woreczek złota temu, kto jest wstanie opisać , co to znaczy… nie, nie przy pomocy następnych haseł, w stylu „poprawa życia odrzuconych i przegranych”, czy „wolność wyboru i swoboda gospodarcza”, lecz jest wstanie przekazać idee tych haseł w formie konkretnych programów działania, ustaw, uchwał, wskaźników czy modeli teoretycznych…
Polityka w Polsce współczesnej jest rozumiana nie jako sztuka arystotelesowska dążenia do władzy w imię dobra ogółu – lecz jako system walki z przeciwnikiem – partią, grupą lub tak chętnie przytaczanym przez Jarosława Kaczyńskiego – mitycznym układem – bez oglądania się na dobro kraju. W myśl idei pokonania przeciwnika i zawłaszczenia dla siebie i swojej partii jak największego obszaru władzy – został zagubiony cel nadrzędny – czyli dobro Polski.
Konserwatyści powiedzieli by, że jest to choroba demokracji – ja sądzę, że jest to jednak choroba głównie polskiej demokracji, która nie ma odpowiednich procedur kontroli polityków. Powodem tego jest nie tylko wielokrotnie przytaczana ułomna polska ordynacja wyborcza.
Przytoczyłem pokrótce przykłady klęsk idei – czy raczej pustych, eklektycznych odwołań do idei dawnych, w życiu politycznym. To dowód na to, że dla zwycięstwa politycznego, dla uzyskania przewagi w sporze – i dla zbudowania logicznego programu, czy strategii – nie jest wcale konieczne odwoływanie się do idei. Ci, którzy się powołują na idee konserwatyzmu, socjalizmu, którzy mają na ustach Bocheńskiego, Konecnego, czy z drugiej strony Marksa i Adorno – są marginesem życia politycznego i społecznego, nie mają żadnego znaczenia i siły oddziaływania.
Trzeba sobie brutalnie powiedzieć – atrofia intelektualna jest dużo głębsza, niż nam się wydaje. Wolność myślenia, niezależność poglądów, odporność na manipulacje – jest coraz bardziej ograniczana. Ograniczana przez media, ograniczana przez polityków.
Nie widzę w najbliższym czasie możliwości, ani wprost powiedzmy sobie, konieczności budowania specjalnego, niezależnego programu ideowego dla Polski. Nie ma takiej potrzeby. Nie ma też ludzi, którzy by potrafili taki projekt stworzyć. Nie ma polityków, którzy by taki projekt zrozumieli i umieli wdrożyć w życie.
Azrael
komentarze
Po wyborach w roku 2007
Po wyborach w roku 2007 zostało sformułowane pojęcie postpolityki. Bodajże po raz pierwszy zostało ono użyte w jednym z artykułów w „Rzeczpospolitej”, przez jej szefa, Pawła Lisickiego. Pojęcie to nie zostało tak naprawdę nigdy do końca zdefiniowane, ale można chyba przyjąć, że najbliższy dookreślenia tego sformułowania był Eryk Mistewicz, który uważa postpolitykę za stan życia społecznego i politycznego, w którym bieżące przepychanki polityczne i gra sił poszczególnych partii zastępują prawdziwe idee. Stan, w którym pustka ideowa nie pozwala właśnie na zbudowanie sensownego programu dla państwa i jego przyszłości. – tak.
Czy Polsce jest potrzebny przełom ideowy, czy dla sprawnego rozwoju kraju, wzrostu poziomu życia obywateli, umocnienia jego pozycji międzynarodowej, zachowania bezpieczeństwa, konieczne jest budowanie nowego, autorskiego programu? – tak.
W Polsce ostatnim, który chciał budować jakiś program, w oparciu o autorskie idee, był Jarosław Kaczyński, ze swym projektem tak zwanej IV RP. – tak.
Była to jednak karykatura programu ideowego, eklektyczny zlepek idei, bez ładu i składu. – nie. Typowy bełkot a’la żakowski i jego koteria pół mózgów.
Inni polscy politycy nie podjęli nawet się nawet sformułowania tak kulawych tez i programów, jak uczynił to Jarosław Kaczyński. – jak najbardziej.
A reszta to tylko bleblanie typu TOK FM.
Igła -- 04.12.2008 - 20:53Trudno dyskutować z poglądami wyrażanymi na poziomie A.Laszuk. Nie znaczy jednak, że takich poglądów nie ma, i że nie znajdują one możnych sponsorów.
Znajdują.
I to jest żenujące.
Azrael
postpolityka, metapolityka, teologia polityczna, obywatelska cnota i takie tam odgrzewane resztki po przebrzmiałych debatach politycznych na Zachodzie. Coś co miało być czymś niesłychanie odkrywczym było zwykłą, odgrzewaną bułą.
A pomyśleć, że to po 1945 w Polsce właśnie, inaczej niż to Azraelu piszesz, wydarzyła się Solidarność. Oczywiście Solidarność to żaden system ideologiczny, żadna konstrukcja teoretyczna ale przecież idea, można rzec, że idea w działaniu.
Nikt nigdy nie podjął się gruntownego zbadania tego fenomenu bo przecież wolny rynek, konkurencja, PKB, prywatyzacja, globalizacja, import – eksport, indeks w górę, indeks w dół, inflacja, punkty procentowe, banki to krwioobieg gospodarki, inwestować w swoją przyszłość, przedsiębiorczość, branża, gospodarka oparta na wiedzy, lewarowanie, przewalutowywanie, lokaty, fundusze, chciwość, lista najbogatszych Polaków, tylko dla idiotów, kryzys nam nie grozi.
pozdrawiam
Artur Kmieciak -- 04.12.2008 - 22:04